Żaluzje
Spotkał mnie zaszczyt niewiadomego pochodzenia. Kiedy oto w sklepie kosmetycznym szukałam odpowiedniego lakieru do paznokci, pewna pani zechciała mnie umalować w ramach pokazu. Czasu miałam jak marasu, pomyślałam, czemu nie. I nawet dosyć jej ciekawie to wyszło. Poza tym wrócili już goście-rodzice(tata sam sie tak nazwał, a ja przytaknęłam). A radości ile było. Darek skakał, piszczał i uśmiechał się. Pozatym zafundowałam nam sesję we dwoje: tak wygląda rodzeństwo, a tak najmłodszy potomek rodu, który jest zupełnie nieświadomy,że jutro ukończy roczek. Mama była dumna i cieszyła się, że swoje dzieciątka ma przy sobie no i że ja jestem taka zaradna.
A ogólnie to wspaniale. Tak naprawdę. Plany na wakacje poczynione, mam nadzięję, że wszystko się uda. Rodzice zostali tylko o nich poinformowani. Lubię tą moją odpowiedzialność.
A jutro odbiór świadectwa. Mam takie z czerwonym paseczkiem. Tak jakoś dziwnie się udało.
No i byłam u Niego. Tak zacisznie. Tata przygarnął, porozmawiał, jak to w Jego zwyczaju czasem bywa. A mi się marzył chorał gregoriański. Nawet nasz kościół może mi się spodobać. z reguły wolę takie małe, zaciszne, a najlepiej właśnie remontowane. Taki nawyk stary.
I takie żaluzje mi się udały. Gdyby się przypatrzeć, to coś z tego nawet wypływa.
że razem
że śmiech
...
Dodaj komentarz