Dzień.
To miło, kiedy mój dobry Przyjaciel (ale nie najlepszy) na dzień dobry przytulając mnie, mówi "Cześć, Kochanie" I jak go nie lubić. To miło, kiedy śpię i ktoś inny ze snu mnie budzi. Ale najbardziej się cieszę, z tego, że u S. wszystko w porządku. Pamiętam, jak zobaczyłam ją wtedy. Wystarczyło spojrzeć...oczy bez blasku, zmęczona twarz. Powiedziała mi, co się stało. Nie uśmiachała się. Starałam się wprowadzić jakąś lekkość na czas wspólnej bytności w szkole. Jest już lepiej. Nie pytałam się, nie chcę za bardzo się wtrącać. Po prostu widzę. Bo takich trzech, jak nas dwie, to nie ma ani jednego...
Dzień automatycznie podzielił się na dwie części. W pierwszej występuje zadowolona z życia dziewczyna, w drugiej ktoś conajmniej pozbawiony emocji.
A 4 godziny spania na dobę kilka dni pod rząd to trochę dla mnie za mało. Głowa boli, kawa smakuje nie mieszana, każdy coś chce, gafa za gafą...Eh...Ale ja nie narzekam, bo wiem, że kiedyś będę jeszcze chcieć zawrócić te dni.
I jeszcze, kiedy usłyszałam, że M. to się zdziwiłam. Przy jego wartościach i sposobie życia. A później przypomniało mi się, że sama w tej sytuacji podobnie i to mi zatkało usta.
*
Z półki wspomnień: dawno już z nikim nie rozmawiałam. Tak naprawdę i szczerze. Nie o codzienności, ale o tym, co ważne. Brakuje mi tych schodków, tych stwierdzeń, które zwykłam wynosić po każdej rozmowie, do których często wracam. To są takie schodki, o które zachaczam kiedy spadam, a później po niech się wspinam i jest łatwiej znów wrócić na miejsce. To była jedna z namiastek rozmowy. Płakałam. Tak mocno, że drżałam. Nie tylko z płaczu, z zimna i ze złości. Uspokajał mnie. Że niby w porządku, trzeba przemyśleć. Musiałam wtedy starsznie wyglądać. Z katarem, czerwonymi oczami, potarganymi włosami. Wtedy zrobił coś, co było ważniejsze od słów. Poukładał mi grzywkę, przeczesał ją palcami i wyglądała już tak jak zwykle. Nie wiem, dlaczego ruszyło mnie akurat to. Własnie szłam dzisiaj przez park, kiedy mi się pzypomniał ten dzień. Jeden ze schodków.
Dodaj komentarz