Tadaku(okrzyk nowopowstałego budownika szklanych...
Dziewczyna. Chodzi po mieszkaniu w bieliźnie jak gdyby nic. Słucha muzyki, pianą poezji obmywa własne ciało. Przegląda się w lustrze. Z uśmiechem stwierdza, że się zmieniła. Następnie ubiera długaśną koszulkę ulubionego zespołu i zasiada przed telewizorem obserwować czyjeś życie zmuszając się do emitacji uczuć.
A w głowie ironiczna myśl: zamknęli mnie w domu i nawet całego paśca nie dali, a tylko pół. No właśnie takie małe nieestetyczne obce ciałka na moim brzuchu. I próbują mi wmówić, że na nerwach, jeśli się za dużo gra, to potem bolą.
Ale nie o tym chciałam. Już dobrze. Zauważyłam u siebie taką dziwną przypadłość. Objawiającą się mniej więcej tym, że raz na miesiąc muszę z kimś otwarcie porozmawiać nie zgrywając z siebie silnej dziewczynki, mogę nawet załkać, wbijać paznokcie w ciało, ale mogę także racjonalnie wymieniać argumenty, tylko dajcie mi człowieka. Nasuwa się na myśl, że akurat wybierając tą pracę, na którą ja się już zdecydowałam, ale bardzo chciałabym mieć jeszcze aprobatę Taty, do szczerych rozmów będę miała okazję codziennie.
Może właśnie jest etap, żeby zamknąć drzwi. Takie szklane. Bo przecież to, co było, tego już wiadomo, że nie będzie. Trzeba się cieszyć, że to było, kształtowało mnie, w wyniku czego jestem. Siedząc cały czas na progu między było, a jest nie daję okazji temu, co ma być.
Zabawne, ten krótki rok, a tyle we mnie zmienił. Tam, gdzie nikt nie miał dostępu wszedł czas, poodkurzał, może i poodkrywał stare rany, ale tylko po to, żeby później nie gnoiły. Piszę to dzisiaj, żeby mieć postanowienie, że fakt taki był, kiedy jestem szczęśliwa. Wiem, chwilę. Ale gdyby szczęście było lbrzymią krówką do ciągnięcia, to moim zębom napewno by się w którymś momencie znudziło.
Nie chce się już winić. Ani nikogo innego. A co z tego wyniknie, to pokaże Czas. Ale ja go nie lubię. To jest niemiłość wzajemna.
I dobrze mi! A co?!
Dodaj komentarz