W domu rodzinnym.
No i jestem.
A ten dluzszy pobyt w Krakowie, to okazal sie zalatwieniem akademika, spedzeniem kilku godzin u ka., naduzywaniem ich dobroci zostawiajac u nich plecaki, przesiedzenie godzinki w pubie, bo noc juz byla, a spac sie chcialo, 1,5 od 2 do 3.30 w nocy na lawce na plantach(no ale udalo nam sie nie spac na dworcu).No i to, co innym zajmuje 8-9 godzin, to dojechanie tam nam zajelo 36, ale nie zalujemy. A potem? Przywitanie, scielenie lozka M. radosc i cieszenie sie, rpzygotowywaniem sniadan i kolacji.Rozmowy z Babcia i Przyjacielem moim Pierwszym. I wszystko razem z M. Nigdy bym nie pomyslala. Teraz poszedl sie przejsc, a ja mam chwilke na poukladanie mysli.
Cieszy mnie to, ze bloga mozna sobie sciagnac w calosci, kiedys spojrze na siebie z inaczej.
Takie rzeczy zdarzaja sie tylko raz.
Tak mysle.
Ja na prawdę nie wiem co ludzie w tym Krakowie widzą...
A mi się buzia uśmiechnęła :) (:P)
Hmm...nie wiem czy przegapiłam, czy co...ale co studiujesz? :)
Dodaj komentarz