jestem chora,ale nie idę do lekarza..........
niop,to mój peirwszy wpisik na nowym blogasq. siedzę sobie owinięta w szalik przy moim bióreczko, gdzieś się parzy herbatka :) za chwilę ją wypiję :p.
dzięń w szkole był straszny. pierwszy angol - sprawdzian wypadało by napomnieć,że na angolu siedzę jak na tureckim kazaniu....nic dodać nic ująć, mimo,że ponoć jestem geniuszem lingwistycznym....później rela, robimy fajną zabawę 1.XI.03. co się wtedy będzie dziać.....ale nie uchylę rąbka tajemnicy.następna era, mieliśmy się zgłosić do naszej profesor z polskiego po tematy na olimpiadę,ale ona nie miała dla nas chwilowo czasu,więc na geografii ans trochę wcięło,później mały sprawdzianik z chemii, ponoć nie był zbyt trudny....polak, i zwolniona z basenu chwilowo z powodu niedyspozycji gardła i dróg oddechowych poszłam do domciu.na gg nikogo o tej porze nie było, miałam sobie dzisiaj iść do kościółka, ale oto odpada, jeżeli chce iść w sob na dyskę, a chcę :Pwięc trzymajcie za mnie kciuki,a będzie spoko.
jutro jest straszny dzień w szkole 8 lekcji i jeszcze muszę zostać, omawiamy z panią psor niektóre sprawy.....dokulam się dodom na 17, jeżeliwogóle pójdę do budy.
pozdrowienia dla piedry, bo dzięki niej tu jestem....pa !NOTKA!