• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum styczeń 2007

Przeplatane.

To tylko chwile są. Iskrzący pod nogami śnieg, ten już stopiony kroplą spływający po piliczku i szyi, moje ręce schowane w jego, bo mi zimno, blask w oczach, świat dookoła nagle cichnie zupełnie. Ubrania przemoczone też nie przeszkadzają, dziecięce zabawy. Wspomnienia, nasze.

A świat obok? Walka na słowa. Że mam niby wyjść, bo ciśnienie skacze. Że nie mam prawa, że lepiej...i ten strach czy kiedy wrócę drzwi nie będą zamknięte od środka
Ale to, że nie zmarnowałam czasu. Że jest moja przyjaciółka, że Q. spotkany przypadkowo ucieszony, rozgadany, że do Kierującego Drogą wpadłam tak zwyczajnie na kawę, że nawet rano na przystanku rozmowa z dziewczynami, że jest się z kim przywitać, uśmiechnąć do kogo. Że tam częśc mojego domu jest.

Niektórzy mają błędy młodości. Ja te dzieciństwa. Dziś tak dotkliwie wspominane w tej przychodni lekarskiej, i pani doktor taka miła, bo zdziwiona, że ktoś jak ja, że moim wiekiem, widziałam jak się stara, próbuje mi pomóc, mówi, że to rozwiązanie tymczasowe.
A przecież zdaję sobie sprawę z tego, tylko staram się o tym nie myśleć.
Potem, kiedy wracałam, ciągle jeszcze z duszą na ramieniu przypominałam sobie. Dwanaście lat miałam. Jeszcze większa chudzina niż teraz, wzrostu umiarkowanego. Sobota była. Przeczuwałam, że tak się stanie, może teraz tak mówię? Raz zemdlałam na pewno, drugi raz prawie. Starszy podsunął mi jakiś spirytus żeby ocucić. Wszędzie krew. Na bluzce, spodenkach krótkich, na koszuli starszego, którą się stale wycieram. Młodszy ma po tym bliznę na ramieniu. Ja na brodzie. Cyba się wtedy bałam. Jabłka tak kusiły. Starszy, wtedy 18letni ciągle, że na niego będzie, bo pod jego opieką. To była chyba moja pierwsza dorosła decyzja, bo chyba nie wybór profilu klasy, nie, tamto. Powiedziałam, że to moje, że już nic nie zmieni. Choć może gdybym wtedy do lekarza, ale bałam się.

Ciągle się przeplata w życiu. I to co warto pamiętać, i to co trzeba pamiętać.

31 stycznia 2007   Komentarze (4)

Bez tytułu

Tak sobie myślę, że zaczynam przypominać starego kawalera. Nie z wyglądu, co prawda, ale po zachowaniu. Bo to jest tak, że patrzysz na takiego i po zachowaniu widać, że mieszka sam i że ma swoje zwyczaje. Mi się przynajmniej zawsze w oczy rzuca.
Za te moje ponad dwa lata (oficjalnie) decydownia o sobie, mieszkania samej dla siebie, bardzo zmieniły się moje przyzwyczajenia. Choć w zasadzie tak było od wcześniej, od kiedy skońcyzłam 11 lat, tylko wtedy czułam się zobowiązana przynajmniej do mówienia co jak i dlaczego oraz do dopasowania niektórych moich zwyczajów pod innych ludzi. Wydaje mi się, że głównym wyznacznikiem tego, w jaki sposób mieszkasz, jest to czy posiłki jadasz sam, czy nie. Więc posiłki jem sama od tych 2,5 lat. Trudno mi z ludźmi. Bo kiedy się oswoi samotność, to nie wydaje się ona aż tak straszna i zostaje alternatywą-jeśli z ludźmi nie wychodzi, to samej na pewno mi wyjdzie. ( w dalszym ciągu bardzo trzęsie mi się prawa ręka, nieważne).

Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Mam tak, że albo wszystko robię sama, albo jak kameleon dopasowuję się do otoczenia. Dlatego wolę być sama, bo nic nie tracę.

Nie wiem czemu blogowicze myślą o mnie dobrze. Może dlatego, że mnie nie znają, że pisać każdy może...
Myślą o mnie, że jestem otwarta. Bo się uśmiecham i potrafię pierwsza zagadać. Ale to zawsze się przyda. Poza tym, jeśli dużo sobie sama w swoim sosie przebywam, więc jeśli jeszcze wśród ludzi być milczkiem, ponurasem, to to za dużo. Zresztą to zależy od człowieka, od tego jak go "wyczuję". Bo jeśli w inny sposób, to nie powiem nic.
W Olivii był artykuł przedstawiający to, jaką bohaterkę widzą w sobie współczesne Polski.
A co ja? Myślę, myślę...i nic jak skrzyżowanie Piotrusia Pana(tak) z dobrą wróżką. Bo wcale nie czekam na ksiącia, żeby wypluć jabłko, tylko ja zrobię to sama. I nie śpię czekając aż książę mnie obudzi, tylko wtsaję jak się obudzę-tzn. jak poradzę sobie z problemem. A Piotruś Pan? Bo w pewnej sferze mojego świata to chyba nigdy nie dorosnę. Do rzeczy mało ważnych podchodzę czasem jako lekkoduch.

A tak w ogóle, to znowu jadę. Tym razem spróbujemy autostopem. DLaczego? Bilet ciut ponad 6zeta. Bo dawno nie. A, mam już wszytskie zaliczenia, oprócz tego, nie wpisanego, 6 egzamin i 1. semestr z głowy.

27 stycznia 2007   Komentarze (13)

Bez tytułu

Wystarczy czasem jedno słowo: tęsknię, przeczytane zimowego wieczoru.
25 stycznia 2007   Komentarze (11)

Bez tytułu

Łamię wszytskie normy. I ciągle chcę gdzieś jechać.
otwarta mimo, że zamknięta.

"Ja pani wpiszę to zaliczenie, mimo że pani się nie stara."
-Miałam dużo spraw na głowie.
Potem krótka całkiem przyjemna rozmowa.
I siłownia, żeby frustracje miały gdzie się podziać.

24 stycznia 2007   Komentarze (5)

"o moim domu którego ściany z ciepłych...

Myślę, że niewątpliwą zaletą w tym wszystkim jest to, że w każdym z moich domów mam szczoteczkę, bieliznę i skarpetki-ekwipunek, który pozwala w dowolnej chwili wpakować się tam na noc. Obecnie 'na chodzie' mam 4 szczoteczki. Piszę to, bo zupełnie niespodziewanie, udało mi się w ciagu dokładnie miesiąca, bez żadnych planów zaliczyć obecność we wsystkich domach. Moi znajomi się dziwią, że pokój w akademiku nazywam swoim własnym domem, a przecież mam tu wszystko, co mi potrzeba-książki, komputer, najładniejsze zdjęcia, suszone kwiatki, czajniczek, herbatki, ubrania i miśka leżącego pod łóżkiem.

Nigdy nie chciałabym mieszkać sama w domu. Kiedyś myślałam zupełnie odwrotnie, ale tak realnie patrząc...człowiek człowiekowi jest zawsze do czegoś potrzebny. Choćby do powiedzenia 'a", żeby usłyszeć "b".

Układam sobie w głowie wydarzenia pt-pon. Tyle niespodzianek, nad którymi nie można było zapanować, tzn. przewidzieć. A co w tym najdziwniejszego: niespodzianki natury dobrej. Jestem ciekawa co z tego wyniknie, jak na razie wielka wola życia, w starcie z wielkim lenistwem.
Co mi dodaje jeszcze sił-zupełnie niespodziewanie jednak, bo już tyle było na nie, spotkałam się z Bratkiem. Nie wiem, czy to jego waga się nie zmieniła, czy moje chodzenie na siłownię-w każdymbądź razie, ku obopulnej radości, nosiłam go na rękach bez przeszkód. A tak w ogóle: "be" to bajka, a pipi to "kaczuszka", a "ka" to wcale, że chcę kupę, tylko wszystkie słowa, które tylko zawierają tą sylabę.

I jeszcze M. Na własnej skórze, nosem czuję, że trochę zabrakło mi czasu na nas. Zastanawiam się nad moją hierarchią spraw ważnych i...
Świat jest duży, piękny, śnieg nawet(stety jest i poślizgi kontrolowane rowerem), a ja taka mała...i takich jak ja przede mną było wiele.

23 stycznia 2007   Komentarze (4)

Bez tytułu

Bo o 15.05 byłam na Dworcu Głównym w Krakowie, a ćwiczenia trwały już o 15.  A później się dziwią, że spóźniłam się godzinę.

A Bratek jak go zobaczyłam wyglądał m. in. tak :)

22 stycznia 2007   Komentarze (8)

Bez tytułu

Zrobiłam dziś pranie. Wisi nie tylko na kaloryferze, sznurku, krześle i drzwiczkach moich szafek, ale nawet na karniszu. Ponieważ padał deszcz, nie poszłam na wykład. Ponieważ świeciło słońce, nie poszłam na ćwiczenia. Oszczędzam sobie wrażeń nie potrzebnych.
Mój akademik jest międzynarodowym. Dlatego dziś miałam przpeiękną możliwość słuchać ojczystego języka ludzi czarnych. Piękny. Ciekawe jak długo można/trzeba się go uczyć? W kuchni, jeden z nich stwierdził, że nie dokońca dobrze pokroiłam mięso i zrobił to za mnie, deseczkę też za mnie pozmywał. Przepis na pachnącą zupę powiedział.
Jakoś tak w moich myślach ostatnio przechadza się Afryka. Nie chciałabym pojechać, to nie na moje nerwy, tylko jak kulturę poznać? rozmawiając po angielsku?
Wydaje mi się, że na dany moment mojego życia złoty środek już znalazłam.
18 stycznia 2007   Komentarze (15)

Bez tytułu

To było takie niesamowite. Jeszcze niedawno zadręczałam się tym, że dawno nie widziałam Mamy i Bratka, że były Święta, a ja ich nawet wtedy. Wczoraj dzwoniła. Spotkamy się, na chwile, co prawda, ale to było takie niespodziewane.
Jeszcze tylko dopiąć kilka rzeczy, poukładać, sprawdzić pociąg, zapakować troszkę plecak.
Choć minęło dopiero 2 tygodnie odkąd nigdzie nie jechałam, to ja nie umiem dłużej usiedzieć.

Myślę nad wieloma rzeczami na raz. W środy popołudniu zawsze jestem przygnębiona. Jetsem jak kameleon-wychwytuję cudze emocje i się do nich dostosowuję.
Cieszyłam się, że będziemy mieć ten przedmiot. Per aspera ad astra, jak powiadają. Kobieta, która nas uczy dla mnie jest odkurzaczem energetycznym. Jest bardzo markotna, dodatkowo zwala zawsze z siebie winę na kogoś innego i to nie zawsze w sposób do końca grzecznościowy. No i nie wiem jak sobie wytłumaczyć, że mam się tym nie przejmować.
Mamy też kilku bardzo carakterystycznych pozytywnie wykładowców. Ile śmiesznych słownych wyrażeń powstaje na wykładach.
Nie wiem dlaczego, nie przejmuję się do końca sesją. Stosunek do nauki mam taki jak zwykle-tylko to, co mi potrzeba. Tylko kawy piję więcej, ale to dlatego, ze się nie budzę o poranku.

18 stycznia 2007   Komentarze (9)

Wieczorowe rozmyślania

Aktualności i zrozumienia jak nigdy wcześniej nabierają słowa b.M.M. kto rządzi? Ty pragnieniami czy one Tobą.
Przyznam się, że wszystko nauczyłam się usprawiedliwiać potrzebą chwili-innego wyjścia nie było( nawet to, że pod klawiaturą, tam w środku mam trochę śliwkowego dżemu-też była potrzeba pisania i jedzenia, prawda?)
Ta potrzeba chwili sprawiła, że...nie wiem, choćby to, że nie wszystko wyglądało jak powinno, że słowa nie zawsze padały we właściwym miejscu.

Kiedy się bardziej docenia cokolwiek? Kiedy się już utraciło czy kiedy jest się chwilę przed utraceniem? A jak pięknie jest jednak złapać spowrotem, jak radośnie. Jak to buduje własną pychę-bo mi się udało. Bo ja wiem jak to cenne. Bo ja jestem w tym dobra. Bo ja, bo ja... A przecież każde to "bo ja" jest ważne tylko dla mnie. Zastanawiam się jak można tak było. Jaki mam charakter? Na ile moje postępowanie wynika z charakteru wrodzonego i cech nabytych, na ile starczy mi siły, żeby odsiać to, czego w nim nie chcę mieć, żeby nie wpaść w 'koleiny'(książka telefreniaE.Redlińskiego).
Czuję w sobie jakąś siłę, o której wiem, że nie ze mnie wynika, że jak dzwon w czasie ciszy, że dano mi możliwość widzenia.
Że...już nie jestem kamieniem.

A świat, o Naiwności!, jest momentami piękny. Choćby dlatego, że z takim myśleniem łatwiej jest żyć.

15 stycznia 2007   Komentarze (4)

Bez tytułu

Na parapecie żółty tulipanek. Dzień spędzony bardzo szybko, intensywnie, a z drugiej strony leniwie. Czasami zauważałam tylko jak zmierzch zachodzi coraz bardziej. Kolejna cegiełka do pałacu wspomnień.
14 stycznia 2007   Komentarze (5)

Bez tytułu

Brakowało mi takiego dnia. Rano w deszcz z podejrzewaną gorączką na...konferencję naukową. O internecie była, ciekawych ludzi poznałam. Potem z drewnią Rusią i dawną literaturą ruską. A potem...na koncercie grupy ze Lwowa. Na początku drętwo, zespół młody jeszcze i w ogóle, a potem imprezka się rozkręciła. Nie, no świetnie było, po prostu, dawno tak super się nie bawiłam. Co było ciekawe, tańczyliśmy z zespołem. Nasz akademik jest wielonarodowościowy, więc w ogóle super było.Niesamowite. Teraz pora się uczyć.
Jutro przyjeżdża M.
Ciekawy okres.
Mój organizm sygnalizuje mi, że się nie stresuję-ciągle chce mi się jeść.
a dosłownie w tej chwili puszczamy ze współlokatorką wodze fantazji. Dawno się tak nie uśmiałam
14 stycznia 2007   Komentarze (6)

Bez tytułu

Ja 11:16:08
U mnie w tym roku w miare dobrze.
K. 11:16:53
a co to spowodowalo ze jest dobrze, jesli mozesz, chcesz powiedziec??
Ja 11:17:51
nie boje sie juz.
Ja 11:17:57 uklada sie, nawet jesli zawale.

Nie spodziewałam się, że mnie czegoś nauczy. Po prostu zwrócił uwagę na to, że boję się popełniać błędy, że powinnam je akceptować, a nie zapominać.

12 stycznia 2007   Komentarze (10)

Wieczorne pisanie.

Mam pieczątkę na prawym nadgartsku. Plusem mieszkania w akademiku jest to, że często są imprezy w knajpoie na dole, a w trakcie-specjalne bloczki. Wchodzisz i piwko free. A że dziś dzień intensywny był, bo weszłam tak z rozbiegu, nawet nie wpadając do pokoju, cała przemoczona-deszcz pada, chyba nawet gałęzcie pourywał, wracałam do domu przed 22 na rowerze, a tam kałuże, ale myślę, że to nic, tylko sił już nie mam... Bo dzisiaj było takie długie. Byłam u fotografa. Zdjęcie ładne, tylko mam nadzieję, że tego formatu, który potrzebny. Później-nie wiedziałam, że makaron smakuje z kefirem i dżemem. Może głodna byłam? Poczułam jeszcze, że komuś jednym zdaniem wśród monotonii pracy sprawiłam przyjemność. Później jakieś zajęcia-ćwiczenia-muszę ćwiczyć pamięć, która coraz mniej słuchowa, coraz bardziej fotograficzna, więc czytać trzeba. Później w takim niespodziewanym, naprawdę, miejscu spotkałam br. B.Ach ten kaptur. Z 6 godzin wcześniej, piłam herbatkę, którą zwykłam pić z D. jeszcze u nas w Suplemencie, a teraz w innym towarzystwie, bo z moją grupą.

Kerygmat. Głoszenie. Czyli znowu i znowu? Za każdym razem jak zapomnę, mój Oblubieniec przyjdzie? Przyszedł dzisiaj. Paliły się świeczki, a po środku on. Miałam powiedzieć coś o nim, a przecież jestem taka zwykła, prosta, tylko czasem nosa drę. Ale przyszedł. I potem, kiedy w deszczu, już zapomniałam uważać na auta z moim rowerkiem, to czułam. Nie umiem ubrać tych myśli w słowa. Czuję. To ważne.

W tym roku wszystkie dni czegoś uczą. Czuję się silniejsza, bardziej widoczna w sobie. Nie wiem, co z tego będzie i jak. Żyję dniem, ale nie tak jak Horacy, tylko w pewien inny sposób, z zaufaniem.

11 stycznia 2007   Komentarze (4)

Jest dobrze.

Zaliczyłam, ZALICZYŁAM! Nie mogę w to uwierzyć! Nie wiedzieć o zaliczeniu, dawno przestać się uczyć na przedmiot i zaliczyłam. Mówili do mnie' farciara'. A może po prostu pamięć mi wróciła do mnie?
Jestem dumna i radosna.
Wykładowczyni z okazji nabycia tytułu w imieniu roku-bukiet tulipanków. Ona, że tulipanki ją prześladują, no to ja myślę, że właściwie to tulipanki od Tulipanka były. A jak się dygałam, bo i forsy mało i czy kwiaciarka dobrze zrobić.
A już myślałam o sobie, ze jestem beznadziejna, że nic mi się nie udaje i takie tam. I 5 z łaciny za sentencje mam. Wreszcie coś. Tak i czułam, że jak wreszcie będę miała czas się uczyć, to mi to wreszcie pójdzie.

No.
Jeszcze chyba nie pisałam o tym, jak zupełnie przypadkiem spotkałam się z br.NieTeraz. Super niespodzianka, zupełnie nieoczekiwana. I zdjęcia oglądaliśmy. Takie piękne...Opłacało się nawet na wykład nie pójść.

10 stycznia 2007   Komentarze (12)

Bez tytułu

Kawa gorzka, ciemna, choć jeszcze nie dosyć.

Najbardziej nie lubię BEZSILNOŚCI. Być może stanięcie oko w oko z własnym strachem pomoże mi coś na nią uradzić.
Rok poprzedni właśnie był tym, w którym odkryłam to uczucie. Nie jestem tego pewna w stu procentach, ale wydaje mi się, że ze wszystkimi innymi odczuciami typu miłość, nienawiść, rozpacz można sobie łatwiej poradzić, bo łatwiej je sobie przetłumaczyć. Chodzi tylko o stosunek do tej osoby, w stronę której są skierowane. Rozpacz jest chwilę przed tym, kiedy zaczyna być dobrze. Kiedy dokładnie uświadamiasz sobie, że jest źle, a właściwie to fatalnie i kiedy zaczyna to już być zbyt monotonne, żeby dłużej to tolerować.
Z bezsilnością jest inaczej. Bezsilność to kiedy ja mam siły, żeby coś podołać, a jest coś zupełnie obcego, co mnie ogranicza, taki mur, w moim przypadku bardzo cześto są nimi przepisy urzędników. Albo kiedy bardzo chcę coś dla kogoś zrobić, a coś mnie ogranicza.
Stanowczo nie lubię bezsilności. Z bezsilności tylko się płacze, a ja za płakaniem też specjalnie nie jestem.

Piszę to, żeby jasno przed sobą powiedzieć: nie zmarnuj szans, bo później staniesz oko w oko z przepisami.

09 stycznia 2007   Komentarze (9)

Bez tytułu

" Wiele zawdzięczam tym, których nie kocham.
Ulgę, z jaka się godzę, że bliżsi są, komu innemu.
Radość, że nie ja jestem wilkiem ich owieczek. "

Być może to także i to, że widziałam go, że widziałam z jaką lekkością deptał swoje 3letnie małżeństwo sprzed 20 lat, uważał siebie za głupca wtedy czy mnie za naiwniaczkę teraz? Podjęłam w sercu decyzję: nigdy nie być jak on. Nie patrzeć jak on, nie myśleć jak on. Nie zmarnować życia jak on, około 50letni wrak człowieka. Tym on dla mnie jest.

Zaczęłam żyć lżej, ze sobą w zgodzie, z uśmiechem dla ludzi. Przez zajmowaniem się kontaktem z nim straciłam dwa miesiące życia. Wygrał pod tym względem. Przegrał, bo mnie to wzmocniło. Wiem w imię czego wybieram, w imię kogo żyję.

Dziś był u mnie M. To był najbardziej oczekiwany jego przyjazd. I bardziej inny od wszystkich. To wyjątkowy człowiek. Być może dla każdego jest jak każdy inny. Każdy z nas potrzebuje kogoś wyjątkowego wokół siebie. Czegoś nienazwanego, czego nie sposób ogarnąć myślami, nawet sercem.

Ugotowałam nam obiad. Trzeba przyznać, że ja i kuchnia przyjaciółkami nie jeseśmy, jeśli już to moim znajomym jest piekarnik. Ale byłam po prostu zachwycona smakiem. I tym, że mam jednak jedną rękę właściwą, choć czujność jednak nie bardzo(papryka troszkę się przypaliła).

Wieczorem byłam na spotkaniu opłatkowym. W tamtym roku na żadnym nie byłam, brakowało mi życzeń od ludzi, którzy mnie znają mało, a tym razem to wcale, bo nie znałam nikogo. Ale takich szczerych uśmiechów, ciepłych i trafnych  słów to dawno nie spotkałam. I mam teraz kopa energicznego. Potem jak wracałam już w moim akademików, to jakaś szczęściara(dowiedziałam się potem) wracała dopiero z domu po świętach, gadałyśmy chwilę, co w naszym akademiku rzadko się zdarza.

Punkt widzenia zależy od tego, co chce się widzieć?

07 stycznia 2007   Komentarze (6)

Bez tytułu

Poprosiłam, żeby zadzwoniła. Smutny, obojętny głos. Ratując swoje nastawienie do życia nie wnikałam w niego. Nie umiem, męczy mnie bardzo ta sytuacja.

Chcąc poprawić swoją koncentrację, może po prostu zaoszczędzić czas na uczelnie pojechałam na rowerze. Bardzo przyjemnie, tylko nie wiedzieć czemu kierownica strasznie latała mi w rękach, a miejsce siedzące nie było przyzwyczajone od siodełka. Później wieczorem, siedząc z naszymi ludźmi, słuchając mówionego, czułam, że tam nie pasuję. Ale jednocześnie wiedziałam, że to bez znaczenia, że nie jesteśmy tam dlatego, że łatwiej potrafimy poradzić sobie z jakimiś przeżyciami lub właśnie tych, konkretnych przeżyć jesteśmy pozbawieni, a dlatego, że idziemy do Niego. I tak sobie idziemy...bo razem raźniej, prawda?

Na przełomie roku prawie utraciłabym bardzo bliskiego mi człowieka. Kiedy o tym myślę, nie umiem zrozumieć jak mogło dojść do tego prawie i dlaczego było tak zimno. Pojawiła się jakaś nieufność. Nie umiem się do niej ustosunkować.

Zdarza się.
Tak samo jak ta jesień w środku zimy, jak to, że ludzie zapominają o przebaczeniu, bo mi jest obojętne kto kim był, ważne co robi, tak w ogóle, bo jeśli...Grupowe osądzanie nic nie daje. Jeszcze nie tak dawno słyszałam-nie sądzę, nie mam do tego prawa. Sama się tak staram. Człowiek jest bardzo dziwny. Ciekawie będzie znaleźć się kiedyś tam, w Niebie i już widzieć to wszystko poukładane, z celowością tej, której nie rozumiemy.
Zbyt wiele rzeczy, których nie wiem.

05 stycznia 2007   Komentarze (10)

Bez tytułu

Zdarzyła mi się ciekawa historia. O pierwszym zaliczeniu w mojej karierze studenckiej dowiedziałam się na pół godziny przed. I jak tu się nie cieszyć. Starałam się chociaż roztrzepaną nie być, jak to u mnie osttanio.
A wieczorem biegałam na Błoniach. Tylko że na skróty w żaden sposób nie można było.(!)
Wypijam kawę i zabieram się do roboty.
04 stycznia 2007   Komentarze (12)

2. w styczniu

Dzisiejszy dzień mi się podobał bardzo-bardzo. I u ka. byłam i zakupy zrobiłam, a co najważniesze-zjadłam porządną kolację. Uśmiechałam się od ucha do ucha. A trawa na alejach taka zielona-zielona. Maj już czy jak?
list napisać, postanowienia spisać, poczytać i dzień nie zmarnowany.
02 stycznia 2007   Komentarze (11)

Bez tytułu

Słyszałam ostatnio o bezludnej wyspie w moim świecie. To prawda, choć sama nie zauważyłam, kiedy tak się stało. Mówię coraz mniej, coraz mniej wychodzę. Wszystko dlatego, że nie ufam. Łatwiej o wiele komuś, kogo widzi się raz w życiu, komuś przypadkowemu, komuś na innym zakręcie życiowym i o innej pozycji społecznej. Stałam się konkretna, to znaczy prawie zamknięta. Nie dobrze mi już z tym. Zauważyłam, że i ludziom ciężko ze mną wytrzymać. Od zawsze mówili mi, że mam ciężki charakter, ale nigdy te słowa nie były tak prawdziwe jak teraz. Wtedy byłam tylko uparciuchem. Teraz nie słucham rad innych, twardo idę swoją drogą, czasami tak siedzę w swoich myślach, że słowa innych przelatują obok, sądzę, że nie mają prawa się mylić. Potrzebuję Boga. I człowieka. Jednego, żeby kochać, a drugiego, żeby nie ranić.

Nie wiem kim dla mnie jest. Kiedyś obiecał, że nie zniknie. Długo opierałam się przed tym, żeby zaufać. Chciałam stać się lepszą, a właściwie to po prostu dobrą.
Trudno jest uchwycić coś na czym najbardziej zależy.

01 stycznia 2007   Komentarze (8)
Moje | Blogi