• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum marzec 2007

Bez tytułu

Ostatni tydzień: na nogch około 18 godzin. Trochę z ciekawości, z odpowiedzialności, trochę z pychy.
Za kilka godzin muszę wstać, żeby dokończyć pracę. Dziś już padam.

Robi się dobrze. Choć było tak, że zostałam sama totalnie i nie wiedziałam co robić. Więc na tej ławce przy fontannie zaczęłam się modlić. Potem coraz lepiej. I najwspanialsze popołudnie od jakiegoś czasu. Więc znowu się poddaję. JEMU.

31 marca 2007   Komentarze (1)

Bez tytułu

Co się tyczy tamtej notki-zobojętniałam, pogodziłam się. Jutro się dowiem jak długo trzeba będzie czekać. Choć, jeśli po drugiej stronie rzeczywistości w międzyczasie coś się stanie, to nie daruję sobie.
Ze względu na zbliżające się święta, jest mi smutno. Poza tym boję się jak poradzę sobie w nowej roli. Na razie idzie mi dobrze i robię to, co lubię.
29 marca 2007   Komentarze (6)

Ta nić czarna się przędzie: Ona za mną,...

Ale wszędzie - oj wszędzie --
Gdzie ja będę, ta będzie(...)

Mam zakaz opuszczania k.
Jak przestępca jakiś.

Godzę się z decyzją. Na razie widzę to tylko w ten sposób.
Ku*wa.

A każda chwila na wagę złota.

27 marca 2007   Komentarze (5)

Bez tytułu

Dzisiaj skłamałam. Mimowolnie. Mówiłam rzecz, która dla innych wydaje się być najbardziej oczywistą, dla mnie już nie jest.Boli.

Kartony z rzeczami zajmują zbyt dużo miejsca.

Byle do wtorku, byleby to się wyjaśniło, byleby na najbliższe 10 lat.
Boję się. Każdy by się bał.

z przyczyn osobistych
palą mi się już buty i brakuje miejsca, w którym
mógłbym zaczerpnąć.
I proszę, nie dzwoń, przyjedź, można u mnie palić.
T.Różycki

Wczoraj zasypiając, już próbując rozłożyć mięśnie, czy woczrajszy dzień był ważny, wzięłam na siebie nową funkcję, myśli kołatały mi łbem, a potem w powietrzy wyczułam coś znajomego, dotarłam do bluzy, którą M. mi zostawił jakby było zimno...

25 marca 2007   Komentarze (9)

Jak bezdomni uratowali mnie od spędzenia...

Miałam tygodniowe zwolnienie i po 10 tabletek do rpzyjęcia w ciągu 5 dni. Jest bodajże 4, tabletek wzięłam dwie, a leżakowania, to nie było wcale.
Myślę, że wszystko zaczęło się w środę. Albo też 7.lutego, zależy jak patrzeć, ale to też była środa. W tą bliższą środę przyjechał M. mnie leczyć i nakarmić(bo nie miał jeszcze okazji).Skończyło się na tym, że do godziny 19 zjadłam 1/4 bułki. Dawno już rano tak szybko nie brałam prysznica. Ale co tu zrobić jak zobaczył mnie w nielubionej piżamie z włosami, które same się w nocy wysuszyły. Na szczęście pierwsze z brzegu ciuchy były czarne, a w czarnym mi ładnie, co też i potem zobaczyłam. Do 14 było pięknie i cudnie. Potem zadzwoniłam do pewnego urzędu(toczy się tam właśnie od 7.lutego bardzo poważna sprawa i rzekłabym decydująca o moich najbliższych 2 tygodmniach, a w dalszej perspektywie, latach.
Okazało się, że umowa użyczenia mi mieszkania, w którym od października i tak nie mieszkam, nie jest tym samym, co umowa najmu. Więc o 18.30 pociągiem wyruszyliśmy(M. towarzyszył mi tylko trochę, a potem do K-c do domu) do województwa łódzkiego-po podpis. Na początku ta "wyprawa" wyglądała strasznie. Od 21 dwie godziny czekania na dworcu, potem godzina włóczenia się PKS i gdzieś około 24 łóżko, rano zebranie podpisu i wyjazd o 6. Byłam załamana trochę
Ale na autobus dwóch godzin nie czekałam. Na dworcu PKP byli bezdomni, przestraszyłam się, poszłam na PKS i tam się okazało, że jest autobus, który przegapiłam, pożartowałam jeszcze trochę sobie z kierowcą, muzyczka na uszy i jechałam.
Bratek leżący w łóżku nie wiedział jak się ze mną przywitać-rękę do mnie ciągnie, a ja go na ręce, a on do mnie przywiera. A wczoraj-nie wiem czy w młodości spaliście z misiem, no ale Bratek spał ze mną dokładnie w ten sam sposób. Tylko nie wiem, kto czyim był misiem. Bardzo się cieszę, że spotkałam się z Mamą. Tak bardzo mi tego brakowało. Podobno trochę zmizerniałam-eee tam. Podpis został wysłany faksem, a ja miałam 3 dni prawie z rodziną.

Początkowo wydawało się, że mogę stracić wszystko. A przede wszystkim bezpieczeństwo. Zyskałam piękne wspomnienia, siłę. A w urzędzie tym, to mnie już znają.
Śniadanie i kolejne zawody-zwolnienie skończyło się wczoraj. A trener zadzwonił do mnie, żeby mi powiedzieć, że biegam. I poczułam się świetniej.

24 marca 2007   Komentarze (10)

Bez tytułu

W niedziele można było smażyć jajka na moim czole. Było tak źle(tam jeszcze głowa, szyja i kości), że porcję obiadową dostałam od współlokatora, tym bardziej, że swój rosół ( zapomniałam o nim na 12 godzin) spaliłam. Na wieczór przyjechała do mnie przyjaciółka. Poszłam po nią na dworzec, powietrze jakoby mnie ozdrowiło. Na peronie pomyślałam, że to miłe, tak na kogoś czekać. Właśnie, jeśli chodzi o pociąg osobowy relacji Katowice-Kraków, to zawsze jedzie nim ktoś z naszego rocznika w LO. To chyba dobrze o nas świadczy.

S. Moja kochana. Czasami docenia się coś, co się oddala, choćby odległością i czasem. 2 i pół roku w jednej ławce, jeden tydzień wakacji spędzany wspólnie, jedna kłótnia po niej cisza aż na pół godziny- i tak się właśnie tworzą więzi. W domu S. pierwszy raz byłam po ukończeniu LO, w sumie parę razy, a jednak jej mama powiedziała kiedyś, nie dość, że w sumie mogę zostać na noc, to jeszcze, że S. mówi o mnie tak często, że chyba mnie zamelduje w związku z tym. S. jest dla mnie cierpliwa jak nikt.
Ale od momentu mojego "move to kra" nie to jest najważniejsze. Przy S. mogę być sobą, mogę mówić to co myślę, bez filtracji i nie być spiorunowaną wzrokiem, że niby nie wypada. S. wiedziała, co mogłam powiedzieć po skończonym biegu.

Wracając do niedzieli. S. ma talent do robienia zdjęć i widzenia tego, co ładne. Więc na rynku przerwa. I takie zastanowienie-te konie nas stratują czy nie. Było mi przykro, że jestem chora, i że zachowuję się jak facet, to znaczy marudzę. Przed wejściem do akademiku, bo generalnie nie jestem zorientowana, jeśli chodzi o wejściówki w dni powszechne, mówię do S.-udawaj jakbyś tu mieszkała. Jak wejdziemy, trzeba skręcić na prawo i potem jest winda. Więc waletowałyśmy. Ale wcześniej było wino i śmiech. Mam nadzieję, że S. też się podobało.

Rano stroiłyśmy się-ubrałam spódnicę(2. raz w kra i odkryłam swój typ makijażu) i poszłyśmy na pewną ulicę, bo ktoś miał swoje święto i skutkach na całe życie. Było wiele znajomych twarzy. Co do nas, to przeżywałyśmy razem z nim. S. nie zdążyła na żaden z dwóch pociągów, na który zaplanowała, wylądowalyśmy w pizzerii, okazało się, że mam 50%zniżkę-byłam z siebie dumna. Cały czas padał deszcz. Potem S. pojechała. Nawet żegnać ją mi się podobało.

Tak się złożyło, że nie poszłam na zajęcia. Po tym winie, to z moich symptomów tylko kaszel został, taki trochę bolący, ale w moim przekonaniu byłam już zdrowa. Niemniej jednak, trzeba było "posiąść" usprawiedliwienie. Od 18.30 czekałam w przychodzni lekarskiej. lekarz się spóźnił 40 minut, ale taki sympatyczny, że nie miało się złości na niego. Przyjął mnie o 21., a byłam chyba 6 od początku, a czekało jeszcze z 15 osób(kolejkę tą nazwałam bardzo komunistyczną). Spisał moje wczorajsze objawy, zbadał gardło, żartował, opowiadał o sobie, pogadaliśmy o jeździe na rowerach, zapewnił mnie, że jeśli biegam, to powinnam mniej chorować, powiedział, że spływa mi coś z zatok, przepisał czopki i zadał fundamentalne pytanie: od kiedy do kiedy zwolnienie. Więc mam tydzień wolnego. Wczoraj myślałam, że jako całkiem zdrowa, jednak dziś okazuje się, że na nie zasłużyłam.
Przynajmniej ponadrabiam zaległości materii innej niż uczelniane.

20 marca 2007   Komentarze (6)

Sobota w Kra.

Nigdy nie miałam na sobie tyle granatowego cienia jak wczoraj. No i nawet jak byłam dzieckiem nie mazałam sobie czarną kredką ust. Conajwyżej szminką i potem sprawdzałam odcisk na husteczce(ale ja nie o tym). Zabawne. Ciało okazuje się być takim narzędzie, którego przewidzieć totalnie nie można. Tym bardziej jak się ma moje ciało. Przez wielu określane chudym, a że wysokie( a przecież nie), więc wysokie w miarę, to zauważam sama. Swojego czasu myślałam, że Mama jest najwyższą kobietą na świecie.To teraz ja jestem (174, ale cii...).
Tą notką zmierzam do tego, że udało mi się w tym tygodniu osiągnąć większość rzeczy, które zaplanowałam. A przecież, gdyby ciało coś marudziło, to byłyby nici z tego. I te wykłady, i teningi, i jeżdżenie na rowerze jakby coś takiego jak odpowiedzialność za siebie nie istniała, i spotkania, rozmowy, i dzisiejsze zawody.
No właśnie, pogoda dziś była niespecjalna, a ja miałam debiut sezonu w krótkich spodenkach-bo dresowych zapomniałam. Ale podejrzewam, że było to motywacją, żeby szybciej przebiec ten mój kilometr. Zdziwiłam siebie. Staram się nie wchodzić ludziom w paradę. A tu co? Pamietam w pewnym moemencie się wkurzyłam i zaczełam wyprzedzać. A pierwsze słowo, które powiedzialam dobiegnowszy i odsapnowszy, było, oczywiście, niecenzuralne. No właśnie taka jestem- filolożka(!). W nagrodę kupiłam sobie szal czerwony z przeceny, żeby nie było.

Nie wiem czy tylko Kraków tak ma, ale kiedy mogę za dyszkę kupić sobie jakąś bluzeczkę z długim rękawem albo cuś, to nie mogę sobie odmówić. Tzn. tak było w tamtym tygodniu. A zawsze myślałam, że jestem odporna na manipulacje promocjami. Nieważne.

Wczoraj miała miejsce rozmowa telefoniczna między mną, a b.NieTeraz, w której usłyszałam, że mozna lubić mój głos(mniej-więcej tak to brzmiało). I tu się zdziwiłam, bo mam wiele wątpliwości z nim związanych. O!
Jak widać po charakterze notki-jestem z siebie zadowolona. Tylko jakoś trudno zrealizowac mi ilość stron zaplanowaną do przeczytania na dziś...Coś za coś, prawda?

17 marca 2007   Komentarze (11)

O 2 miejscach.

Myślę, że przyszedł czas na właśnie tę notkę, ktora dosyć długo błąkała się po mojej głowie. Zrobiłam sobie już nawet na zapas kanapki(jedzenie o tej porze jest niezdrowe).

Choć z drugiej strony, kiedy już miałam zamiar napisać o moim ulubionym miejscu w Krakowie, o tym, jak w tym budynku pięknie zapada zmierzch, jak jest tam czasem cichutko, choć wiem, że w każdym pokoju są ludzie, jak lubię tam przychodzić na herbatę( na śniadanie, obiad i kolację też się zdarzyło) i przede wszystkim, jak lubię ludzi tam mieszkających. Nie, chyba nie mam prawa. Wspomnienia, związany z tym miejscem są tylko moje i tych ludzi, z którymi je dziele. Za to im dziękuję, bo mnie to wzbogaca w każdej dziedzinie mojego życia. Więc niech po prostu będzie, że lubię chodzić tymi korytarzami, nawet jeśli są do siebie tak bardzo podobne.

A kanapek i tak trzeba było jeszcze dorobić.

I teraz wydaje mi się, że to jest tak jak z blogowiskiem, że nie każdemu( jeśli już to nielicznym i to bardzo) można opowiedzieć, że jest takie miejsce w internecie, w którym...czasami mieszkam z prawie stałym zameldowaniem na serwerze. Właściwie to stałym. No i mam sąsiadów, których się wybiera, więc się lubi.

15 marca 2007   Komentarze (12)

Bez tytułu

Jak ja wczoraj siebie zdziwiłam. Generalnie chodzi o to, że mamy wykłady monograficzne( pewnie jak kazdy), a że moje nie przypadły mi do gustu godzinami, to trafiłam na przeszpiegi do filologii polskiej. Wykładów było dwa, jeden po drugim, ale i tak na każdy się spóźniłam. Pierwszy polega na tym, że trzeba było przeczytać książkę, a potem ją interpretować. A mnie podkusiło, żeby nie czytając się odzywać. Potem rozmowa z wykładowcą i się zdziwiłam skąd tak składnie się wypowiadam. Potem jeszcze bardziej się zdziwiłam, bo pierwszą osobą którą zagadałam był Ślązak, a jego dziewczyna z mojego osiedla. I potem znowu rozmowa z wykładowcą i jakaś moja niepewność znikła i inne tego typu ograniczenia nic nie dające, pojawiające się znikąd.

Mam, co prawda, lekką gorączkę, ale to nie przeszkodziło mi obudzić się wyspanej o 6.

14 marca 2007   Komentarze (14)

Bez tytułu

Jakoś zupełnie nie wchodzą mi w ciało, w obudzenie poranki. A myśl o utrzymaniu porządku, to zwykłe niedokończone perpetuum mobile.
13 marca 2007   Komentarze (10)

Bez tytułu

Jest dość kościołów
na moje modlitwy
jest dość ławek w parkach
na letnie zachwyty
jest dość ścieżek
na wieczorne włóczenie.

Jakoś tak staram się żyć pomiędzy zachwytem, a rozmyślaniem.

Myśli mi się dziś tęsknie o M.

10 marca 2007   Komentarze (12)

Bez tytułu

M. przyjechał w środę. Z bukietem tulipanów. Wszystko ożyło, nie mogłam się nie wtulić i nie chcieć tak pozostać. Rozmawialiśmy, wszystko sobie wyjaśniliśmy. Było bardzo ciepło i słonecznie. Wieczorem byłam już u niego w domu. M. stwierdził, że zdecydowałam się wciągu wstawania z ławki. Zebrałam jeszcze zimowe ciuchy i wszystkie inne niepotrzebności, myślałam, że uda mi się z Mamą zobaczyć. Ale kiedy wiedzielismy już, że nie ma co się gonić, to Ale stopem jechaliśmy z bardzo interesującym kolesiem( w sensie od pucybuta do zarządzania).
Do domu wpadłam tylko na nocleg. Dom był przyjemnie pusty jak za starych dobrych czasów. Tylko moje rzeczy w kartonie, chociaż miejsca na półkach są puste.

Wczoraj z okazji dnia kobiet kupiłam sobie bluzeczkę, a co! I kiedy dumna z siebie szłam floriańską to miły pan wręczył mi goździkę( z dedykacją od jakichś partij, ale co tam), a wieczorem malutki kwiatuszeczek od dobrego znajomego(niech mu się powodzi teraz, bo tego potrzebuje). W środę zadzwonili do mnie czy nie chciałabym w rozmowach w toku statystować. Na co ja wspaniałomyślnie odpowiedziałam:"NIE", chociaż pojawienie się w tv jest czyms niewątpliwie ciekawym.

09 marca 2007   Komentarze (12)

Bez tytułu

Zaczęło się od tego, że prąd nam wyłączyli od 7 do 15, a że kuchenka też na prąd, to o 8 byłam w sklepiej po napoje:7 litrów wody mineralnej, karton soku i mleka. Na obiad miałam jabłko i pomarańczkę.Ugotowany wczoraj rosół jem dosłownie teraz. Wcześniej nie mogłam, bo szła biegać. Ale rosół mi smakuje. Prawie jak u Mamy. Może nie jestem taka zła?

Odkąd przyjechałam do kra. zaczęło mi się wydawać, nie wiem jak to określić-że jestem gorsza. To nie tak, tamto nie tak, ludzi z którymi porozmawiać nie bardzo, bo mnie mało interesują tematy: moda, kosmetyki, faceci. Co prawda, słuchać nie za specjalnie umiem.
Czasami urzeczywistnianie marzeń nie jest za specjalnie dobre.

05 marca 2007   Komentarze (6)

Bez tytułu

Jakby na przekór temu co jest, a raczej temu, czego nie ma, ubrałam mój zielony skórzany płaszcz i fioletową chustę zamiast szalika.
Zawsze robię na przekór, jakby właśnie to, co zrobię miało wywołać to, czego chcę. Fakt, ociepliło się, ale dopiero później.
Tak, jestem świadoma, że wcale nie muszę jeść śniadania, że kiedy zacznę od późnego obiadu też niewiele stracę na koncentracji. Do torby zawsze pakuję "ile wlezie", a nie ile uniosę. Chciałam sprawdzić czy dam radę nie spać dobę i ciągle w jakichś zmianach być i zachować czujność-padłam wtedy nad ranem. Pamiętam ten ból wytrzeszczonych oczu.

Nie mogę mieć nie kolorowych ubrań. Wydaje mi się, że mnie wtedy nie ma. Szaro się czuję.

Wydaje mi się, że to jest jak z ogłoszeniem. Celem bycia zauważonym, musi przykuwać uwagę. Być na odpowiednim poziomie wzrokowym( w przypadku człowieka odpowiedni wzrost. Mam), na odpowiednim poziomie szerokości( waga. Nie mam. W przestrzeni zajmuję zbyt mało miejsca) i posiadać odpowiednią formę(staram się nabywać).

W jakim celu?

Zieleń, granat, czerń, czerwień, żółty, fioletowy.Koraliki, kolczyki, lakier, włosy w odpowiednim ładzie lub nie.
Z której strony twarzy jestem ja? Wewnętrzna? Zewnętrzna? Środkowa? Cera, skorupa, jaskinia?

04 marca 2007   Komentarze (7)

Bez tytułu

z oczu opadają im łuski
i pojmują
że prawdziwym przeznaczeniem
jest nieustanne wygnanie
z miejsc kolejno oswajanych
począwszy od zaklętego
widnokręgu dzieciństwa

M. oczekuje odpowiedzi. Ja nie mam asów w rękawie. Żadnego, nawet tego z serduszkiem.

03 marca 2007   Komentarze (4)

Bez tytułu

Wróciłam. I przyznam się szczerze, że otwierając blogi.pl poczułam się jakby mnie tu z pół roku nie było.

Kumcia i *ka nominowała mnie do blogowej gry. I ja idąc sobie chodnikami myślałam czym się podzielić, żeby się nie wygadać za bardzo.
1. W ciągu jednych kolonii miałam dwóch chłopaków. Trzeba powiedzieć, że zostałam w rodzinie. Byli kuzynami.
2. Dosyć nietrzeźwa byłam raz w życiu. 3. W dokumentach mam 3 pisownie mojego imienia. Na szczęście, nie muszę udowadniać, że ja to ja. 4. Kiedyś jak wsadziłam palec nie tam, gdzie trzeba, to wigilię spędziłam na pogotowiu(rok '91) 5. Jak byłam mała to nie mówiłam "r" i nie chodziłam do przedszkola. Byłam może pięć razy. Kiedy się obudziłam podczas leżakowania zaczęłam na głos mówić "r".

Nie wiem, kto jeszcze nie brał w tym udziału, ale spróbuję trafić. Poprosiłabym Indywidualistkę, Clou, Magdusie i Słonecznika.

Bardzo chciałabym wiedzieć co czuję do M. Jest mi bardzo obcy. Jestem sobie obca ostatnio.

01 marca 2007   Komentarze (9)
Moje | Blogi