• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum maj 2005

Momenty czuć.

Bałam się, że jak pojadą, to ta cisza w mieszkaniu zatka mnie zupełnie. Ale tak nie jest. To bezmówienie jest takie racjonalne. Nikt nie mówi, bo jestem tylko ja. Nie pachnie domem, bo jestem tylko ja. Obiad się przypalił, bo to tylko ja gotuję. Podpis mamy z usprawiedliwień źle wygląda, bo to tylko ja pisałam, to taki już zwyczaj.

Kolacja była pyszna. Coś jeszcze pamiętałam z zamierzchłym czasem, kiedy zajmowałam się domem. Chleb zamoczony w jajku, obsmażony na patelni, na nim stopniony ser i estetycznie podsmażona wędlinka. Wszystko pachnie jakbym to nie ja robiła. Herbata miętowa.

W moim życiu jest kilka cykli nieorganicznych. Od rozmowy do rozmowy i od listu od listu. Przyszedł. Zawsze, kiedy go za długo nie ma martwię się. Boję się o przyszłość. Później tylko uśmiech i żeby pisało, że jest jak miesiąc temu, jak dwa, proszę, że żadne plecy, nogi, serce nie bolą. Ja napiszę, że jestem szczęśliwą dziewczynką. Tak jak miesiąc temu. Że dziękuję. Że...I będę mówić każdemu człowiekowi, żeby mi zazdrościł Babci.

Jestem szczęśliwa. Jak ptasie mleczko, w którym jest za mało słodyczy. Jak ptasie mleczko, które zadowoli się nocą, bezczynnym siedzeniem, półksiężycem z chmurą na niebie. Niepotrzebuję słońca, skakania. Może nie dzisiaj.

Już długo nad tym myślę. Brakuje mi takiego namacalnego z Nim kontaktu. Ukaż mi Swą twarz. Jak wtedy...Kiedy byłam sama obca sobie, kiedy na polanie krzyczałam do chmury, na której siedziałeś. Jak wtedy, kiedy ta noc...Jak wtedy, ale to przychodziłeś już inaczej...Kiedy w tych ludziach byłeś. Tych, co są moja rodziną. Albo jak wtedy, kiedy razem z Tobą kładł ręce na moja głowę. Albo kiedy ja. Czy kiedy pierwszy raz spojrzałam Ci w oczy, a Ty patrzyłeś. Jakiś blask...daj mi. Bo ja, choć przychodzę do Ciebie, mówię Ci tylko zdawkowe cześć, tłumacząc się zabieganiem. Albo jest mi bardzo wstyd i wtedy nic nie mówię. Tato...Zajrzyj ze mną wgłąb mnie. Pomóż mi zobaczyć co tam jest. Proszę.

31 maja 2005   Komentarze (8)

Tadaku(okrzyk nowopowstałego budownika szklanych...

Dziewczyna. Chodzi po mieszkaniu w bieliźnie jak gdyby nic. Słucha muzyki, pianą poezji obmywa własne ciało. Przegląda się w lustrze. Z uśmiechem stwierdza, że się zmieniła. Następnie ubiera długaśną koszulkę ulubionego zespołu i zasiada przed telewizorem obserwować czyjeś życie zmuszając się do emitacji uczuć.

A w głowie ironiczna myśl: zamknęli mnie w domu i nawet całego paśca nie dali, a tylko pół. No właśnie takie małe nieestetyczne obce ciałka na moim brzuchu. I próbują mi wmówić, że na nerwach, jeśli się za dużo gra, to potem bolą.

Ale nie o tym chciałam. Już dobrze. Zauważyłam u siebie taką dziwną przypadłość. Objawiającą się mniej więcej tym, że raz na miesiąc muszę z kimś otwarcie porozmawiać nie zgrywając z siebie silnej dziewczynki, mogę nawet załkać, wbijać paznokcie w ciało, ale mogę także racjonalnie wymieniać argumenty, tylko dajcie mi człowieka. Nasuwa się na myśl, że akurat wybierając tą pracę, na którą ja się już zdecydowałam, ale bardzo chciałabym mieć jeszcze aprobatę Taty, do szczerych rozmów będę miała okazję codziennie.

Może właśnie jest etap, żeby zamknąć drzwi. Takie szklane. Bo przecież to, co było, tego już wiadomo, że nie będzie. Trzeba się cieszyć, że to było, kształtowało mnie, w wyniku czego jestem. Siedząc cały czas na progu między było, a jest nie daję okazji temu, co ma być.

Zabawne, ten krótki rok, a tyle we mnie zmienił. Tam, gdzie nikt nie miał dostępu wszedł czas, poodkurzał, może i poodkrywał stare rany, ale tylko po to, żeby później nie gnoiły. Piszę to dzisiaj, żeby mieć postanowienie, że fakt taki był,  kiedy jestem szczęśliwa. Wiem, chwilę. Ale gdyby szczęście było lbrzymią krówką do ciągnięcia, to moim zębom napewno by się w którymś momencie znudziło.

Nie chce się już winić. Ani nikogo innego. A co z tego wyniknie, to pokaże Czas. Ale ja go nie lubię. To jest niemiłość wzajemna.

I dobrze mi! A co?!

30 maja 2005   Komentarze (21)

Bez tytułu

Gdy skrzydła nas wciąż bolą... nie bójmy się poprosić o pomoc...
jeśli będziemy czegoś naprawdę pragnąć...
osiągniemy to wcześniej niż się spodziewaliśmy...
A więc odkurzmy nasze szydła z pyłów bolesnych wspomnień...
nabierzmy wiatru nadziei...
poczujmy ciepło promyka wiary i wzbijmy się wysoko...
wysoko w błękicie zatopmy nasze ręce...
otulmy chmury marzeń... i z podniesioną głową lećmy ku słońcu...
naszemu największemu marzeniu...
...nawet gdy oznacza ono tyle co dla Ikara...

 Ikar chyba należy do słów-kluczy mojego życia. Dzień zniweczony. Może. Niedokońca. Prawie pobita przez własną gitarę, z bałaganem wpadającym na głowę, z dreszczo-niedreszczami.

Nie wiem jak to jest. W ogóle, kiedyś już to stwiedziłam, że wiem wszystko, oprócz tego, co chcę wiedzieć. I to mnie przytłacza.

I nie napiszę nic mądrego, bo w glowie destruktywna pustka. Prośba z wczoraj dalej zostaje aktualna. A przecież ja taką samotniczką byłam...Co się dzieje na tym świecie, tego nie wiem...

I teraz znów od nowa skreślanie dni w kalendarzu. Na co czekam tym razem?

29 maja 2005   Komentarze (18)

Tylko nie idź, co? Chyba, że masz dokąd....

Odrzucenie wszelkich przejawów myślenia spowodowało 5 godzinną salwę śmiechu. Chciałoby się powiedzieć ludziom, nie zostawiajcie mnie samej, bo to mi szkodzi. Bo ja was tak naprawdę lubię, bo muszę czasem powysilać się, co powiedzieć, bo...po prostu nie idźcie sobie. Nie chcę. Ja nawet mogę z wami gadać o niczym, ale zostańcie.Tylko nie rańcie, co? Bo tego też nie lubię. Tej mowy nikt nie posłucha, bo jej nawet nie powiem. Tylko nie prześpię kolejną noc.

A wino takie słodkie...Tylko szybko się kończy. Jak wszystko, co tylko ma zadatki, żeby stać się dobrym.

*** (Bądź Przy Mnie Blisko...)

Bądź Przy Mnie Blisko...



bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno

chłód wieje z przestrzeni

kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja

to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata
28 maja 2005   Komentarze (17)

Było, to znaczy, że już nigdy nie będzie....

W domu pachnie samotnością, ciszą i melancholią. I myślę, że to jest właściwy czas, żebym stanęła przed sobą, przemyślała swoje reakcje i czytając później, zastanowiła się, co z tego wynika.

Znaliśmy się od wieków. Brat w krwi(właściwie to kuzyn, ale dla mnie od zawsze starszy brat) i z duszy. Pierwsze wspomnienie z nim to jeszcze z malutkiego łóżeczka. Spałam, wszyscy byli w pokoju obok. Obudziłam się, płakałam, było już ciemno. Wiedziałam, że nie jestem sama w domu, a jednak chciałam, żeby był ze mną ktoś. I wtedy pojawił się on. 8letni wówczac dzieciak Ja miałam jakieś trzy latka. I tak się utarło. Zawsze, cokolwiek by się nie działo. Wspólne kolonie, rozmowy, zabawy...Dzieci w moim wieku były takie płytkie. Mało co wiedziały, powoływały się na mamusię, tatusia. Opowiadał mi o szkole, ja się uczyłam wtedy w domu czytać, potem jego pierwsze miłości, moje...Wszystko razem. Jego dom był moim, a mój jego, jego rzecz moją, moja jego. Pamiętam naszą kłutnię o Babcię. Czyją jest bardziej. Kiedy byłam dzieckiem nigdy nie chciałam go puścić spowrotem do domu.

Pamiętam, zawsze kiedy dzowniłam, żeby przyszedł do mnie, jak czekałam, po tych 30 minutach, kiedy już powinien być. Jak kiedyś, Babci na urodziny, upiekliśmy razem pizzę, jaka była z nas dumna...Jak pojechaliśmy do dalekiej wsi nad staw szukać jakichś wodorostów i jak wdpełam do wody, jak miałam wypadek i się martwił, co później będzie, jak to powiedzieć rodzicom, jak...Kurwa!Jak wracaliśmy wtedy, w nocy, był taki śnieg, taka bajka w powietrzu, jedyna taka noc...Każdy spacer pieszo...To poczucie bezpieczeństwa....Jak go naśladowałam, chciałam być taka jak on, jak wtedy skleiliśmy samolot, podwiesiliśmy pod żyrandol, był wieczór, dmuchaliśmy, on się tak fajnie kręcił, ja byłam taka szczęsliwa, jak potem opieprzyli nas za bałagan, jak piekliśmy razem chleb, jak było wtedy zielono, jak przyszedł pierwszy raz nietrzeźwy po 18 u kumpla, jak wyglądała jego osiemnastka, jak jeździliśmy na sankach i łyżwach, jak teraz, nie tak dawno, spotkaliśmy się i jak było, jak,by nie było tej cholernej przerwy, choć wiedziałam mu, że jednak pewnych rzeczy nie mogę mu zdradzić, bo by nie zaakceptował, jak napisałam mu 32stronicowy list, bo rozmawiać przez telefon nie lubię. Pierwsze wino. Tak, to dzięki niemu wierzyłam, że ludzie są dobrzy...taka cholerna naiwność, co? Kiedy drugi człowiek jest Tobą, a Ty nim.

A teraz wiem. Już nigdy tak nie będzie. Nigdy moje kontakty z kimś drugim nie będą miały takiej formy. Już nawet nie chcę. Powiedziałabym: "wypierdalać" całemu światu. Wszystkim. Nawet jeśli ich bardzo lubię. Tak, dlatego, że to nie jest to samo. Dlatego, że kiedy po latach zaufałam komuś z takim samym ładunkiem emocjonalnym, bo był łudząco podobny do mojego Brata, to dostałam tak po palcach, że...wolę już nie. Nawet jeśli zniszczę siebie. I nie chodzi tu o żaden tragizm. Nie ulegnę już złudzeniom. Tak, mam dużo przyjaciół, którzy tak naprawdę nimi nie są. Bo moje serce nie jest ich sercem, a ich dom moim.

Nie, ja nie wytrzymam tego. Tymbradziej, że zaczynam wieść taki tryb życia, jak wtedy. No może wyłączając to oparcie w kimkolwiek. Ja przecież z nim nawet pokłucić się nie potrafiłam. Pamiętam kiedyś, raz, strasznie się na mnie wkurzył, jakby nie patrzeć, różnica 5 lat to jest coś w kwestii rozumienia siebie. Trzasnął drzwiami, a ja pomyślałam jak to by było bez niego, jak mieli go zabrać do wojska, a ja pomyślałam, że nie wytrzymam bez niego 2 lat, mija piąty...

Jak mnie ostatnio podziwiał, twierdząc, że mi sie udało...Nie napiszę do niego, nie powiem, ze to jest złudzenie...

I wiem, że buduję mury, że nikt nie ma wstępu do mojego domu i serca...Ale nie potrafię. Za bardzo się boję. Że stracę. Dlatego przez te 5 lat zostawiałam bliskie mi osoby, żeby nie czuć się znowu odosobnioną. Ale kiedy teraz, ktoś potraktował mnie jak...nawet nie wiem, ja tylko chciałam, żeby zastąpił mi jego...

Dzisiaj też był dobry dzień. A ja już nienawidzę nocy, bo wtedy człowiek zostaje ze sobą sam na sam...A ja się boję siebie.

27 maja 2005   Komentarze (13)

Znalazłam.

A dzisiaj wyjątkowo. Kiszę się we własnym sosie. Całkiem to to przyjemne, jeszcze gdyby tak ciepło nie było, czas za szybko nie uciekał, gdyby rano kawę wypiła...Jest dobrze, tak naprawdę, tylko muzyka gdzieś sie zgubiła w pustym mieszkanku cisza. Odpust przebyty bez większych traum psychicznych. Rano wstałam. Stanowczo zbyt szybko. W kościele trochę inaczej niż powinno być. A potem procesja, na której mało kto był pewny tego, co robi. Szybki powrót do domu. I siedzę. I tak mi dobrze, że zjadłabym loda. Takiego kolorowego. Naczytałabym się wierszy, włożyła usta do piany od cappucino i potem miałabym wąsy, jak święty Mikołaj. O! Jeszcze gdyby dzisiaj kogoś przystojnego spotkała, żeby nasycić bardziej mój zmysł estetyki... Coś ze mną w tej chwili nie tak. Nieważne. Nie myślę, nie martwię się, nie chcę czegoś, czyli chcę nic, nie chcę nikogo widzieć, niech jeszcze będzie cicho.

Wczoraj już nie wytrzymałam ze sobą. Wyszłam na chwilę. Zadzwoniłam. Zapewniał tyle razy o swojej przyjaźni, gniewał się, że nie chcę mu powiedzieć co jest, choć wiedział, że mam do tego prawo. Tak trudno znaleźć człowieka mającego czas. I czuję, że mam trochę odśmiecony od tych myśli mózg.

Dziękuję.

26 maja 2005   Komentarze (14)

Przyjacielu, gdzie jesteś?

Pogrzebacz ostatni listy czytał
Długim nosem grzebał w popiele
I latały w powietrzu nadpalone słowa
Czy coś jeszcze znaczyły - sam nie wiem

"... tylko przybądź na dworzec - proszę"
A dworzec już był całkiem zwęglony
I godzina pociągu na popiół spalona
Płatki listów fruwały jak czarne anioły

Słowa czytane nad ranem od nowa
Były też niczym czarne płatki śniegu
Pogrzebacz mocno wytrzeszczał oczy
Lecz nic więcej doczytać się nie mógł

"... tylko przybądź na dworzec - proszę"
Ale nikt już nie wiedział po co
Bo zwęglił się rozkład jazdy i pociąg
Pogrzebacz jedynie trzymał się prosto

Pogrzebacz A. Ziemnianic

I tyle mogę powiedzieć, że pośród tłumu ludzi, znajomych,bliskich lub dalszych, przyjaciół czuć się samotnym...to trochę coś nie tak. Wyjść z tego jaknajszybciej. Jutro będzie słońce.

Plastikowej tandety przybywa na osiedlu. No tak. Odpust idzie......Fuj!

Niech żyje ironia i sarkazm! Wypijmy jeszcze raz...Plotę głupoty. Zastosowałby ktoś wobec mnie rozwiązania siłowe i byłoby dobrze. A tu nawet pokrzywa nie parzy...

Już milczę. Na dowcip się nie będę silić.

24 maja 2005   Komentarze (18)

Można pisać.

Tak. Było dobrze, a więc to znaczy, że jeszcze będzie, że może nawet za chwilę, jakiś błachy powód do uśmiechu, lekkości. Może to tylko pogoda, albo po prostu znów niepotrzebnie myślę. Choć ciągle w głowie powtarzam tylko fakty. Wiem już, że uświadomienie sobie powodu strachu nie zmniejsza jego obaw, niestety. Choć chciałabym, żeby było inaczej.

Za bardzo się boję, że ktoś, komu zaufam kiedykolwiek znowu mnie zostawi, albo ukryje ważny szczegół. Tak jak ostatnio pan M. Dopuścił się przy mnie czegoś, co może zrobić tylko człowiek bez zobowiązań. Choć wiem, że to były  tylko słowa, ale podobno słowa znaczą. A więc niosą konkretną treść przekazową. Bo to nie jest tak, chyba...Bo jeżeli ja bym do kogoś w ten sposób, to by znaczyło, że czuję więcej niż przyjaźń. Zresztą nieważne. Nie chcę, żeby tak było. Może tą moją naiwność widać na kilometr? Tak mi się wydaje, szkoda jedynie, że nie mogę wyjść z siebie i stanąć obok, poprzyglądać się, ocenić siebie tak jak innych ludzi, wiedzieć, czego się można po sobie spodziewać, co wynika z mojej postawy, gestu i słów.

Tak bardzo chcę wiedzieć, że ktoś mnie kocha. Jak każdy, każdy człowiek. Nie, nie musi to być głęboka relacja prowadząca do trwałego związku uczuciowego. Żeby od tego kogoś nie było czuć potępienia dla tego, co robię, ale akceptację, żeby nie bać się, że po raz kolejny przychodzę smutna, że nie wykorzystałam szansy radości, a więc jestem człowiekiem słabym, bo o wiele łatwiej jest się smucić, niż cieszyć się z życia. Ale ja się z niego cieszę. Wtedy jest taki spokój. Ale może ja się przyzwyczaiłam do melancholii? Może ona jest mną?

Uciec choćby na pustynię...

Bo ja naprawdę nie wiem co się dzieje i w co się rzucić, żeby nie czuć. Ale może nie tak...znieczulica nie jest dobra.

Znów tęsknię. Za tym, czego już nie ma. Pamietam wtedy, chciałam im wszystkim rzucić się w ramiona. Z rozbiegu trafiłam na betonową ścianę. I wszystko okazało się warte NIC. jedno wielkie nic.

Gówno.

24 maja 2005   Komentarze (10)

Mea culpa...

Jest dobroć      Anna Kamieńska

Jest dobroć
która niczego nie pragnie
i jest mi odmówiona


Jest miłość
która pragnie wszystkiego
i jest mi odmówiona


I jest czułość
której wszystkiego za mało
to ja jestem tą czułością

 

Aaaa!Wykrzyczeć się!Boli ręka. Tak, ściana była szorstka, tak przyjemnie szorstka,
że mój naskórek chciał już być tylko z nią.

Przepraszam, że nie dzielę dobrocią, że nie odpowiadam za to, co odczuwam, że myślę koślawo.

Tak, wiem ten tekst powinien raczej pójść do tych,którzy mnie znają na codzień, ale sęk w tym,że ostatnio  albo mówię coś śmiesznego, albo nic

21 maja 2005   Komentarze (19)

sen i dłoń w gumowej rękawicy.

Sen Ewa Lipska

Sen dawał mi piętnaście możliwości.
Trzy wyjścia z dosyć trudnej sytuacji.
Przy jednym z nich należało użyć klucza
który trzymałam w ręce.

We śnie wyświetlano film o końcu świata.
Nikt z obecnych na sali nie spytał: co dalej?
Wiersze pisane we śnie były bardzo dobre.
Nie napisane wcale - też nie były gorsze.
Pogoda była taka jaka miała być.

Należało z tym wszystkim iść w kierunku jawy.
Wyprzedziła mnie grupa zawodników
która biegła ponad-czasowo.
Jakaś staruszka zażyła środek nasenny
i zawróciła z drogi.

Jawa nadeszła nieoczekiwanie.
Doniosłam do niej jedynie ból głowy
źle ułożonej na białej poduszce.

Za parę minut będzie już sobota. Czy coś się zmieni? Może. Dramatyzuję, chowam się, coś jeszcze? Tak mi się podoba. Ta pani, która nosi czerwone pomalowane na czarno-niebiesko trampki, idzie do dentysty, myśli, że będzie bolało. Bardzo miła, z córką w wieku mojego brata, mówi do mnie :"kotku". Nie wiem czy boi się, że się boję bólu, czy widzi to dziecięce spojrzenie. A ja...mam taką pokusę, żeby naciągnąć ją na poważną rozmowę, bo dobrze jej z oczu patrzy. Kiedy Cię boli, to mów. I własnie, kiedy chcę mówić, napewno nie o tym bólu, co trzeba, mam w gębie 4 waciki, jakąś wykołaczkę i dłoń w gumowej rękawicy...

20 maja 2005   Komentarze (14)

Bo jeżeli...

The Muse "Sing for absolution". Wystarczy mi sam głos.  Fragment rozmowy:

-Już dobrze, prawda?

-Nie, nadal mnie to trzyma.

-Wiesz, podziwiam Cię. Nic po tobie nie widać. Wyglądasz na całkiem szczęśliwą. (Nie powiedziałam: popatrz mi w oczy).

Staram się. W szkole, na szczęście, niezłe wirowisko, więc nie mam czasu, żeby myśleć. Zresztą...Pomimo, że myślą o mnie, że jestem otwarta, to tak nie jest. Cedzę im...Mówię, to, co jest mało ważne, to, co mnie gryzie zostawiając w sobie. Już bardzo długi czas. Głupio mi, że piszę, że się sypię, ale przecież po to jest to miejsce, żeby jakąś chwilę być szczerym. Nie mam siły. Ten miesiąc jest zbyt fatalny.

I tak jak prawie codziennie. Przychodzę tam, niemo wpatrzona w jeden punkt, do uszu docierają śpiewy i odpowiedzi ludzi, stoję. Tak naprawdę nie chcę ich ani widzieć, ani słyszeć, więc po co tam jestem? Nie wiem. Na zadużą ilość pytań mam taką samą odpowiedź- Nie wiem i nie chcę wiedzieć.

Szkoda, że nic nie jest takie jak dawniej. Brakuje zapachu, kolorów i tej łagodności dzięcięcego oczka. Zostało we mnie za to za dużo naiwności. Niech żyje i ta pani, ale dlaczego wybrała akurat mnie? Myślałam. Ja on, ten taki most, pochmurny dzień, sobota, tak bardzo dawno temu, że można by już nie pamiętać. Ten smak. Czemu on jest tak bardzo daleko? A nawet jeżeli...ciągle wracam do tej rozmowy po latach. Tak, jakby tej pieprzonej przerwy nie było...jakby to był zły sen i znowu jest ktoś, kto czeka, dba i wcale nie dlatego, że jest członkiem rodziny. Przypominam sobie tych wszystkich zastępczych, mających w sobie coś z niego. I co? Warto było? pytam się siebie. Tak. Jestem twardsza i bardziej zamknięta. Chyba o to chodziło. To dlaczego te dwie sprawy teraz tak nałożyły się? Czemu to tak boli? Choć było przyjemnością...Źle mi. Jeszcze popływam w tym smutku. Napoję nim wszystkie zmysły. Jeszcze nie wiem co będzie potem. Tak bardzo...zgrzyt żelaza po szkle, ściśnięte pięści, krople łez na wargach, chwila, silne dziewczynki nie płaczą, jakie łzy? To przecież deszcz. Majowy deszcz.

Bo jeżeli zawierzam Mu każdy dzień  to może nie powinnam się dziwić, że mam najpierw do Niego pretensje?

Boję się Małgorzata Hillar

Płynę w białej łódce
twoich ramion
przez głęboką ciemność

Rozczesujesz mi włosy
palcami

Przez okno wchodzą
granatowe fale nocy

Płynę w twoich ramionach
samotna

Wiem
powinnam wreszcie odejść

Lecz wciąż się boję
że utonę sama
w granatowych falach nocy
albo w białych falach dnia
19 maja 2005   Komentarze (18)

Ja...nie mogę.

Anna Świrszczyńska – Ja nie mogę

Zazdroszczę ci.
W każdej chwili
możesz odejść ode mnie.
A ja od siebie
Nie mogę.

No właśnie. To wszystko tłumaczy. Dzisiejszy dzień i każdy następny tego rodzaju.Wszytskie cnoty, miłe Bogu maleją mi w oczach i bledną...

Już nie płaczę.

16 maja 2005   Komentarze (24)

Ulica Marzycieli. Kto ze mną tam idzie?

Zabiegana jestem strasznie. Nie jestem pewna czy dlatego, ze robię to, co nie powinnam, czy może własnie dlatego, że powinnam. Gmatwanina chyba wyszła z tego zdania. Za dużo rzeczy do zrobienia. W sensie praktycznym (praktyczne to te, które są potrzebne do przetrwania)-to na przykład-nauka biologii, odżywianie się regularnie, zajmowanie się Młodym(on się rozbestwił, myśli, ze siostra jets tylko dla niego), sprzątanie(to mi bardzo kiepsko idzie), ubieranie się (właściwie dlatego, że mam powywracane to muszę polować na niewygniecione ciuchy-kończy mi się zapas) i takie różne inne rzeczy.Tak samo i tym wyższym(tyli ludziom chciałabym przynajmniej intenetowo napisać, że są ważni, że dziękuję za obecność, pogadać z kimkolwiek szczerze, a nie uciec w półzdania jak to ostatnio praktykuję, bo się śpieszę, bo uwaga! ogon mi ucieka-widział tkos?taki przezroczysty, strasznie zwinny, jeszcze wypadałoby zastanowić się nad sobą, cyz napewno opłaca się zmieniać siebie co 3 dni(z lekką przesadą już) skoro ani ja, ani nikt inny tego nie zauważa, więc? jeszcze wypadałoby pogadać z moim Aniołem, który ma swoje imie i powinien być na mnie obrażony, bo przez bardzo długi czas z nim nie mówiłam, a jest przy mnie zawsze odkąd jestem i musi się przy mnie bardzo gimnastykować...to tylko poczatek wyliczeń. Jeszcze-co robię pierwszy raz od bardzo dawna-nie zbywam kolejnej notki słowami, które...nawet nie wiem jakby to napisać-może pochodzą z racjonalnego mózgu, który wyłączył z obiegu serce?

No właśnie. W tej wielkorotnie złożonej gmatwaninie słów zawarłam rzeczy leżące na wątrąbie od dawna. Bo ja w tym półsmutku już za dług. A żeby się wzbić do góry muszę spaść w całkowity. I szczerą rozmowę i długi płacz, a nie tylko kilka łezek i ostrożne wycieranie się chusteczką(nikt nie widział, prawda), zrzuć maskę z uśmiechem(nie, błagam trzymajcie mnie, bo wyjdę i będzie mnie za dużo)-a co jeżeli komuś tak powiem? Moje uczucia w końcu też się liczą.

I pomyśleć, że piszę to też dlatego, ze ona miała balonikowaty biust i bardziej jędrny tyłek. Śmiałam zapomnieć, że facet to taki samiec po prostu. Nie wszyscy oczywiście...ale tym innym jest chyba do mnie za daleko. Nie szkodzi. Przyjdę, zapukam, poczekam.

Ptasie mleczko rządzi! Ktośby pomyślał, że chyba się nim obżeram. niestety. Żywię się jedynie wyobrażeniem o żywieniu się ptasim mleczkiem. Co jest jeszcze bardziej marzycielskie. Jak cała Ulica Marzycieli. Tam jest jasno, spokojnie i zacisznie...

14 maja 2005   Komentarze (15)

Bez tytułu

Tak po prostu. Nagle. Było dobrze. Tak lekko, jakbym była ptasim mleczkiem bez polewy czekoladowej.

12 maja 2005   Komentarze (28)

Dobranoc.

znalazłam w sobie siłę,
żaden człowiek mi jej nie odbierze.
człowieka
można zastąpić.
zapłaciłam za tę naukę
cenę, której jest warta.

przeszłam przez kąpiel z ognia,
jak wybornie
wzmacnia ogień.
wuyniosłam z niego
ogniotrwały uśmiech.
niekogo już nie poproszę,
żeny mi położył rękę na głowie.
oprę się
o siebie.

jak średniowieczne miasto
jestem zamknięta,
wzwodzony most się podniósł.
możecie to miasto zabić,
lecz nikt nie wejdzie.
                             Anna Świerszczyńska

Może to tyle. Głowa mi pęka. Znowu być dzieckiem, takim, co to jeszcze nie pamięta nic. Nie było żadnej analizy siebie. Doszłam tylko do wniosku, że wyrosłam na pracocholika. Bardzo cienka ścianka pomiędzy odpoczynkiem, a zajmowaniem się czymś "pożytecznym" została zachwiana. Ale to nie wszystko. Napiszę jutro, bo padam z rąk, oczu i nóg.

11 maja 2005   Komentarze (12)

Póki piszę cokolwiek.

Czas mija niepostrzeżenie. Poddaję się jego wpływowi. Od dawna nie mam pojęcia który dzień i co było wczoraj. Za późno. Wszystko to tylko pozory. Pozornie uśmiechnięta dziewczyna wychodzi rano z domu. Spotyka się z przyjaciółką. O czymś gadają. Je obiad, bo trzeba. Bo chudszym być to już chyba nieestetycznie będzie. Od dawna je z musu. Bo nie dla przyjemności. I tak nic się nie zmienia. Ale to nie jest problem- wygląd zewnętrzny jest jaki jest, zawsze mogłoby być gorzej.

Taka pustka w środku. Tłumię ją. Dość skutecznie. Dochodzi jednak do głosu. Ten chłod w środku. Może lepiej zamilknąć. Poddać się. I tak to wszystko nie ma sensu.

Nie mam siły. Żeby udawać uroczą dziewczynkę. Na nic nie mam siły. Leżeć. Leżeć. Leżeć. Nieskończenie długo.

Zaciśnięte do bólu wargi. Jak kiedyś.

Bardzo możliwe, że przez jakiś czas. Znając mnie, za krótki, nie napiszę. Odezwę się, jak już będzie dobrze. Pa.

08 maja 2005   Komentarze (18)

Tak aksamitnie.

Taką dziwną i niespodziewaną jedność z tym sprzętem odczuwałam. Może, gdybym nawet spróbowała coś narysować...kto wie...Czasem, na ogół bardzo rzadko potrafię rysować, śpiewać i grać. Poźniej zostają mi tylko słowa. Ale...przecież i slowa znaczą. Choć czasem mniej niż czyny. Dzień dzisiaj strasznie leniwy. Nic mądrego nie zrobiłam. No może...dwa razy karmiłam Małego, kilka godzin z nim przesiedziałam, "kłuciliśmy" się...Dobrze jest miec takiego małego Smrodka.

I jeszcze. Tak bardzo się cieszę, że jest ktoś, czyim Tulipankiem jestem. To znaczy roszczę sobie do tego prawo. I że jej ufam, i że z wzajemnością. Jakie to szczęście, że znam ludzi od których bije takie wewnętrzne ciepło. Że można się przy nich grzać.(dzisiaj  ktoś mi zadedykował w radiu piosenkę. Poczułam się wyróżniona.)

07 maja 2005   Komentarze (18)

Where should I go?

Ostatni tydzień mnie przywalił. Kuruję się obustronnie.

Mam czego chciałam.

A ze złości ćwiczę mięśnie.

Doznałam uczucia, że ten znak, który noszę, który tak wiele dla mnie znaczy, z którym się zwycięży. Że na niego nie zasługuję. Z tym co robię. Przykro mi...Choć może to odczucie jest...bo robię wszystko inaczej niż dotychczas. I nic nie pamiętam. I choć tak się staram. Próbuję usłyszeć ten Głos, a zdaję sobie sprawę, że jestem za daleko...Od wszystkiego co mnie otacza.

 

06 maja 2005   Komentarze (12)

I feel nienazwanie.

Siadam już rutynowo do pisania. Próbuję ogarnąć to, co się dzieje. I nic z tego. Trzeba zapiąć pasy i wbijać się w siedzenie życia. Dni mijają za szybko. W domu nie jestem. Biegam tu i tam, żeby później nie pamiętać co i kiedy robiłam. Nawet się kłucę. To znaczy, nie milczę tak jak przedtem, bo ma przecież być inaczej. Więc ludzie ze zdziwienia otwierają oczy. Chrzanić ich oczy. Ja robię jak uważam za słusznie. Może później trzeba będzie się z kimś rozliczyć.

W sobotę wino. Tak troszkę dla smaku. Z gitarą. A właściwie dwoma. Ciekawe, kto kogo. Ale to nieważne.

W zasadzie, w życiu mało co ważne jest. Ale...nie ...przecież dać się bezsensowi robienia czegokolwiek byłoby zupełnie nie pomyśli. To tak, jakby zostać na etapie noworodka. Bo bez sensu. Właściwie, na końcowym etapie życia też się nic nie potrafi, tylko wtedy ma się tego świadomość.

Nie jestem pewna. Może się okazać, że zakochałam się. Ot co!

05 maja 2005   Komentarze (21)

Kolorowy film, komedia...Ludzi w kinie tłum...

Kiedy czytałam książkę Louisa "Listy do nieznajomej" zazdrościłam mu tej korespondencji. Że przez 13 lat w chorobach i radościach pisał do kogoś, kogo nie znał. Z dobrą radą i ciepłem. Może wywołałam wilka z lasu, ale nagle zjawił się ktoś taki na czyj list( w formie elektronicznej, coprawda) czekam. Ktoś, kto zawsze mnie zaskakuje. Ktoś kogonie znam, ale poznaję.

"Mieszkając" na blogach nauczyłam się poznawać ludzi przez to, co piszą o sobie. Gdyby mi ktoś zabrał możliwość bycia tutaj byłoby źle. Bo ta społeczność to też moje miejsce. Dziękuję.

Kolejny tarapat. Ale to nic. Zmieniam się. Już się kłócę, przeklinam, plotkuję...Ironia nadal rozsadza.

Jest dobrze!

03 maja 2005   Komentarze (16)

Życie jest śmiechu warte, więc się śmieję!...

Obudziłam się o 1 wyspana. Ostatnio często mi się to zdarza. Napisał Michał. Po miesiącu przypomniało mu się, że mnie obraził. Nie odpisałam. Dobrze wiem, że z tymi przeprosinami, to chodziło tylko o to, że ma wolny czas...O 5.50 wstałam. W 10 minut umyłam się, śniadanko, 5 na ubranie się.Z kumpelą poszłyśmy do...kościoła.O 6.30 procesja o urodzaje. Jutro też. Właściwie, to nie wiem dlaczego. Może, żeby nie było nudno. Choć to dziwnie zabrzmi. Ostatnio robię nietypowe rzeczy(np. zakładam spódnicę przed 7). Potem poszłam spać.

Jako że przypiekało słoneczko i szkoda było marnować dnia wybrałyśmy się do lasu na podobno bezludną polankę.Wszytsko byłoby dobrze. To znaczy normalnie, gdyby nie fakt, że u wejściu lasu zobaczyłyśmy mężczyznę. Nawet to byłoby całkiem normalne, gdyby nie fakt, że był nagi. Zupełnie. Ale my mądre dziewczynki są, więc na jego widok zareagowałyśmy, jakgdyby to była codzienność. Swoją drogą zawsze myślałam, że facet, który rozbierze się przede mną zrobi to z miłości....

Z doświadczeń ostatnich dwóch dni, powołując się na doświadczenia moich kubków smakowych-okocim palone lepsze od reddsa malinowego.

Może i bym się podłamała, gdyby nie to, że każdy dzień mnie śmieszy. W swojej prozaiczności, ludzkich zmaganiach, wysiłkach, które okazują się nie potrzebne, w tym, ża każdy sobie do oczu skacze...A to jest przecież nic nie warte. Zupełnie nic. I jeśli bardzo dużo znaczy, to tylko dla jednej osoby. Jeszcze jeden wolny dzień...Ciekawe co będzie tym razem? Od ostatnich5 dni mam same tarapaty.

Szkoda. Tyle we mnie ironii. A niechęć przyjdzie w nocy. Ktoś się wydziera w moich głośnikach. Nie mogę się poddać. Nie dam się temu, co myślę. Carpe diem. I tyle to warte.

02 maja 2005   Komentarze (13)

Maj.Zamaiło mnie...

Tak. Maj. Właśnie się zastanawiałam, co w nim takiego specjalnego, że wszyscy tak trąbią, kiedy zaskoczył mnie deszcz. A potem, a właściwie teraz...Takiego powietrza nie było od dawna. Ciepło jest. Jak ja lubię trawę, na której widać krople deszczu albo rosy. I jeszcze kwiaty...

Plastikowi ludzie w okół mnie- to jest rezultat wszystkich rozmów i spostrzeżeń. Dam radę z nimi. Wypadałoby. A teraz  idę. Spotkanie ze znajomymi i kto wie z czym jeszcze...

Już nie mogę powiedzieć, że nie plotkuję. Albo może te słowa nie można tak nazwać. Niechęć do pewnej osoby była silniejsza ode mnie. Rozmowa z osobą z taką samą niechęcią względem tej samej osoby. Jak to dobrze czuć, że nie jest się samemu.

I...mam takie postanowienie na maj. Na dzisiaj wypełnione. Zadanie jest na każdy dzień. Udanego miesiaca!!

01 maja 2005   Komentarze (16)
Moje | Blogi