• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum styczeń 2008

.

A tak właściwie to wciąż i ciągle powraca pytanie :
w imię czego?
31 stycznia 2008   Komentarze (4)

Per aspera ad astra. Czyli od 3 dni z łacinką...

Bo to jest tak, jak z tym leżeniem na Błoniach w nocy albo z Sylwestrem na dworcu. Że to, co chwilę wcześniej wydaje Ci się normalne, to potem już wcale takie nie jest.

I coraz większe trudności w mowieniu o emocjach własnych.

I spotkanie z Autorytetem na ktore się tak czekało, tak czekało...i prawie nic. Tylko to, że od Ciebie zalezy jaki Twój dotyk jest.

i to, że z tego studenckiego życia trzeba się wyrwać. I że ja bardzo chcę do tego wro., bo to jest dla mnie takie miejsce jak tamto miasto z jeziorem.

Środa-łacina. Być może potem oduczę się od tej podwórkowej.

16 dni do wyjazdu. Morze zimą. Rodzina. Bratek. Jak powiedział, że mnie kocha...takie to słdkie było, szkoda tylko, że to na mnie musi się uczyć co to znaczy tęsknić. Cieszę się, że dziecko daruje mi swoją miłość, ktora jak każda czasem jednakże boli.

 

I tak już całkiem z innej beczki. kolokwium z literatury, pytanie o sen jednego z książąt. Moja odpowiedź pisemna, na tym samym kolokwium przypis Pana od Literatury: "to Pani się chyba to przyśniło..."

milczenie złotem.

28 stycznia 2008   Dodaj komentarz

Co by nie chodzić i pytać, patrzeć się...

W piątek, przed 15 zeszło ze mnie wszystko. Napisać 13 kół w jednym tygodniu, często w sensie dosłownym biec z jednego na drugie, zdać egzamin, uczyć się, na siłę udowadniać swoją wartość, mimo przeświadczenia, że tego się nie udowadnia. Swiadomość, że jak mi zależy,t o to się psuje samo, i że mi przecież zależy, tak cholernie zależy.

Na przedostatnim zaliczeniu taki cios chyba w moją godność. Tzn. z jednej strony, jeśli tej osoby nie szanuję, to nie powinno mnie to obejść, z drugiej...Najpierw dowiedziałam się, ba! żeby to chociaż sam na sam było, w każdym bądź razie dowiedziałam się, że językoznawczyni ze mnie nie będzie. A potem, że to przecież jakimś cudem udało mi się zaliczyć mój ulubiony w tym semestrze przedmiot na tak wysoką ocenę. Cóż, wydawało mi się, że ktoś posiadający wiedzę wie jaki słowa generują jaki przekaz. Poczułam się jak taka zupełnie niezdolna sierota, co tylko ściągać umie. A przecież tamta ocena pochodziła z ustnego zaliczenia. Nieważne. Potem biegłam na następne kolokwium, z bezsilności chyba trzęsły mi się ręce, ciężko było pisać, skupić się. Współczuję Panu, który to będzie odczytywać. Swoją drogą, na kolokwium poprawiłam sobie humor własnomyślnie. Na pytanie dlaczego prawosławni nie chcieli kalendarza gregoriańskiego prawie napisałabym, że ponieważ rozregulowało by to cykl ( w domyśle liturgiczny :)) Ale nie mogłam się powtrzymać od uśmiechu, tym bardziej, że ułożyło mi się zdanie, że księciu śniło się, że nadciąga katastrofa.

Jak już wszystko (prawie) było za mną, to dopadło mnie takie uczucie bezcelowości, taka pustka, że nie ma już dokąd biec.

Tym bardziej, że jakoś przedwczoraj pomyślałam sobie, że jeżeli ludzie tworzą sobie o mnie wrażenie na zasadzie widoku mojego postępowania, to ja im współczuję, może raczej sobie współczuję tego, jak mnie widzą.

Nasunęło się porównanie, że takim kotem w worku jestem.

Wydawało mi się, że ludzie w moim wieku są duzi tacy i wiedzą, co robić w życiu, a ja im dłużej żyję tym bardziej nie wiem i wszytsko co robię wynika z tego, że nie wiem, nie mam pojęcia co ze sobą zrobić.

Wczoraj miałam niespodziankę taką wielką. Różę niespodziewajną dostałam. Czerwoną. I to było takie niespodziewanie niespodziewane, bo kojarzyłam go tylko z wyglądu, bo tak po nocy zarwanej, zmęczeniu wielkim, stresie i braku przykładania ostatnio uwagi do własnej kobiecości.

Po tych kołach to jedno tylko marzenie, jedna myśl, na którą można było wpaść-ZAPIĆ. Odłożyć na bok wszystkie pytania, które się kłębią, wszystkie zarzuty wobec siebie, własnej niedoskonałości.

Sztuczki w międzyczasie oglądane. Kiedy widziałam ten film poraz pierwszy zaczarował mnie. I jego główne przesłanie przeanalizowane. Skoro chce się mieć szczęście, to zawsze trzeba coś poświęcić i nie koniecznie jakąś pierdołkę.

I jeszcze pytanie-czy chcę być "zajebista" czy takim człowiekiem jak ten, który jest wśrodku. Gdzie jest granica?

Potem kolejne w moim życiu doświadczenia bytności we właściwym miejscu i czasie. Głowa kręciła się, kiedy kręciłam się jako całość stojąc po środku Błoń. Potem niezauważyłam, jak patrzyłam już w niebo leżąc na trawie, gwiazdy kręciły się nade mną. Początkowo nie było ich mało, potem można było zauważyć więcej. Potem rozmowa na ławce, czas szybko zleciał.

Ha! Najgorsze było to, że obudziłam się o 4 rano, w tym pokoju, w którym prawie już mieszkam i że pierwszy raz w życiu spałam w dżinsach. Ja mówię, że Trampkowa mnie tak spać ułożyła celowo! Ale te dżinsy o 4 rano to dla mnie największy sozk był :-) A prawdziwym już rano, kiedy można było się już ruszać, to dziwiłam się sobie jeszcze bardziej, że jednak całą noc w nich spałam. Przekonałam się właśnie, że wolę tradycyjne piżamki.

Rano pytania wróciły. Więc na wszelki wypadek wolę się uczyć. Co by nie chodzić i pytać.

26 stycznia 2008   Komentarze (4)

Przed egzaminem

Zapijam sen w krwi i każdej cząstce ciała. Żeby nie było wodą zapijam. Choć tak naprawdę to nie zawsze, więc wszystko zależy od pory dnia. Czyli między nami a wami, w pokoju stoją puste butelki mające pomóc nauczeniu się? Nie, osiągnięciu pewnej formy relaksu i spokojnego zasypiania. Choć na to, to pokolenie mojego roku nie narzeka. Spa.ć się chce jak niemowlakom.Być może to sprawia przyswajana lecytyna i inne stabilizatory pracy umysłowej.

Niemniej jednak dziś pierwszy egzam. Trzę się sprasować, zubrać,napisać jaknajszybciej i zdążyć jeszcze na wykład. W ogóle co u nas na wykładach się porobiło! Głowa mała. Co u nas się z egzaminami porobiło.Zwłaszcza od łaciny coś chcą.

Przerobiłam się na tyle, że ściąganie mi w krwi nie leży.Bo jak potem być dumnym z oceny.

Mój sposób życia odzwyczaił mnie od kontaktów często-częstych z płcią przeciwną. Zabawowe to takie.

Na dzisiejszy poranek ze mnie wszystko.

22 stycznia 2008   Komentarze (8)

Kubuś.

Tak się złożyło, że mam nowego koleżkę. W końcu Mama twierdziła, że lepiej mieć kogoś niż nikogo(nie aż tak to Mama nie twierdziła, ale zawsze można troszkę wyolbrzymić.) Koleżka wcale nie jest jakimś takim koleżką zwykłym. Ma na imię Kubuś i jakoś tak łaskawie się pojawił podczas gdy uczyłam się gramatyki starocerkiewnosłowiańskiego(napisałam to!). Żeby nie trzymać w niepewności napiszę tylko, że z Kubusiem mam świetny kontakt, ponieważ Kubuś to jest jedyny w swoim rodzaju dred na mojej głowie. Że zima jest to muszę jeszcze go jak najszybciej ubrać, prawda, co by mi nie zmarzł.

Jak widać przedsesyjne rozumowania mogą być kreatywne. Jeszcze tylko trzy tygodnie i ferie.

Ciekawe dokąd sobie wyjadę tym razem, bo nosi mnie nosi, co będę ukrywać.

Pierwszy raz od bardzo dawna napisałam zwykły papierkowy list.

Pierwszy raz w moim życiu zadano mi pytanie o moją orientację seksualną...Z jednej strony zdziwienie, bo na rzeczy oczywiste się nie odpowiada, z drugiej strony-to jestem już taka (hmm...) dojrzała, że . No właśnie.Za mojego dzieciństwa takich pytań się nie zadawało. (O!)

18 stycznia 2008   Komentarze (13)

Raz happy, raz sad.

Wczoraj wprówadziłam się do swojego opkoju z powrotem. Znaczy się to było dziś już, a rzeczy nagromadziłam u nich tyle, że Trampkowa dziewczyna musiała mi pomóc, więc wracałam pod eskortą. W rzeczy samej doszło do tego, że do mojego drugiego domu dokupiłam sobie etiu na szczoteczkę, kubeczek, a nawet mydło. Prawie oficjalnie zostałam prawie współlokatorką chyba nawet zaakceptowaną przez współlokatorów. Ba! Niektóre przyzwyczajenie są jednak zgubne w swoich skutkach, jak na przyjkład takie sobie przyzwyczajenie do mieszkania na dwa domy.

Sobotnia impreza była dosyć dziwna. Dwa podejrzenia, ale jedno na wszelki wypadek przemilczę, żeby nikogo nie zbulwersować. Rozmowa z mężczyzną typu chłopaczkowatego, podobizna którego od dawna wisi już sobie w moim pokoju na ścianie. Chwila później, jakaś przerwa na wymieszanie składów, przenoszenie informacji o współrozmówcach i dowiaduję się, że jestem pozerem. A potem, że bezpośrednia i rzeczywista.

A tak na marginesie, ale chyba takim jak najbradziej centralnym: to nie ja się zgubiłam, to to życie we mnie.

I żeby nie było, że w aka tak dobrze się mieszka- z Nową prowadzimy debaty o szufladzie. Nowa powiedziała, że nie zapukała mi do pokoju, ani nie powiedziała cześć, bo ciężki plecak na plecach miała.

14 stycznia 2008   Komentarze (10)

Zdrowie.

Niekiedy jest tak, że chce się wymiotować. Niekiedy jest tak, że jak ze wszystkim chce się, ale się nie może. Jak ze wszystkim. I nawet zdarza się tak, że chce się rzygać na uczelnię. Niekiedy w sensie dosłownym. O! I choć mnie to ominęło, bo jednak bardziej komfortowo mieć swój kibel, niż taki grupowy, bo niekiedy lepiej jest mieć niż nie mieć. Nawet taki kibel.

Zaliczenie z scs z powodów zdrowotnych przeniosłam sobie na następny tydzień

I pewnie nie do końca chodzi o kaktusówkę, kukucośtam z Czech, trzeźwienie, gin, być może chodzi także o kotlety, pierogi i jajka, a może o ogólne przemęczenie.

Późnowieczorny spacer do nocnych aptek po lecytynę, chęć spania, chęć nauki i stres, chyba zaczęło mi zależeć.

I dystansu do większości ludzi coraz więcej. A u tych "czlowieków-enklaw", to nawet sobie czas od czasu pomieszkuję. Więc spaceruje po akademiku ze śpiworem, piżamą,szczoteczką...W ogóle akademik to zbyt dziwna struktura. Sztuczna trochę. Niemniej jednak momentami przyjemna do egzystencji w niej.

10 stycznia 2008   Komentarze (14)

Konstatacje dwie.

To chyba jeszcze nie komformizm. Przyzwyczajenie? Nie.

Takie coś, kiedy odczuwa się brak drugiego człowieka. Wtedy to nawet obiad lepiej smakuje.

I nie wiem jak jest na innych kierunkach, ale studiowanie filologii zmienia mój sposób postrzegania świata. Ciekawe co jest jak się studiuje materiałoznawstwo...

05 stycznia 2008   Komentarze (8)

Zabawa

Prawda jest taka, że wymyśliłam sobie pisanie o zabawie. Trochę po czasie bądź nie, ale kiedyś przeczytam i będę wiedzieć, co wtedy myślałam. Wtedy znaczy teraz.

Pamiętam, jechaliśmy wtedy i rozmawialiśmy. Jak się jedzie z kimś w blasznej skrzynce na czterech kółkach i możliwości wyjścia są ograniczone to się rozmawia, śpi albo słucha muzyki. Dobrze jest wtedy porozmawiać jak się jedzie z kimś wartościowym.

Wtedy m.in. rozmawialiśmy o alkoholu. Generalnie moim zdaniem wygląda to tak, że jeśli ktoś mówił, że można bawić się bez alkoholu, to znaczy, że wcześniej odkrył, że niekiedy lepiej jest mniej alkoholu niż więcej.

W moim domu alkohol nigdy nie był w jakiś sposób zakazany. M., czyli ja, tak po ukończeniu 10 roku życia to mogła decydować za siebie. I zawsze byłam odpowiedzialna za swoje wybory. Chyba mnie dobrze sformatowali na początku. Tak sobie teraz myślę. Choć w sumie, kiedy jechałam już na systemie awaryjnym, to ktoś zmienił mi tryby i było wszystko dobrze.

Szampana ja nie, wino od zawsze czerwone, koniak tylko dobry, rum nie, wódka tak, piwo albo bardzo ciemne albo bardzo jasne, w Polsce takich nie ma jako tradycyjnych. Więc ja tylko sprowadzane.

Czemu taki wstęp? Ze względu na artykuł w Zwierciadle na czytanie którego niedawno się przeniosłam. Piszą oni tam mądrze, że zabawa powinna być celem samym w sobie. I że mamy w sobie dziecko, które dawno temu odprowadziliśmy do przedszkola i zapomnieliśmy zabrać. I dlatego jestesmy tacy poważni, bo schowaliśmy się za takim murkiem. A potem, żeby wyjść do ludzi, kiedy chcemy się bawić, to pijemy. Kiedy wypijemy za dużo, to nasz moralny człowiek się wstydzi i to wcale nie jest już zabawą.

Trzeba się bawić po odebraniu dziecka z przedszkola, czyli w zgodzie ze sobą. Wtedy jest radość, okraszona winem chociażby.

Umiemy się bawić?

Muszę się jeszcze przyznać, że przytłacza mnie doświadczenie umowności.
Chociażby taki Sylwester. Świadomość, że wszyscy się przebierają, cieszą się, kupowali przed tem jakieś ciuchy przede wszystkim na ten wieczór. I rzeczy oddane do skrytek bagażowych w obcym mieście, z niedawno poznanymi ludźmi, za wyjątkiem dworca bez dachu nad głową. Z jedzeniem na szybko, rumem, herbatą, czekoladami i aparatami. Ze zdziwieniem dokąd wszyscy się śpieszą. I jedno z najprzyjemniejszych uczuć: kiedy o 21 wszystko zwiedziliśmy i został jeszcze czas do godziny zero, i nie trzeba było się śpieszyć, to był taki czas gratis. Że tyle się biegało, śpieszyło, czasami było się spóźnionym, a ten czas uciekał przez palce i tu się znalazł! I to było jedno z genialniejszych uczuć. I jeszcze rozmowa w domku na placu zabaw.

A potem fejerwerki i obserwowanie obcych ludzi na rynku jednego z ulubionych miast.

Było też w tym takie doświadczenie dystansowania się. A przecież tego szukałam. I tak się skończył rok 2007. I wódka była. Ale nie była aż tak potrzebna. To napisałam ja, z 4 litrami alkoholu w pokoju.

03 stycznia 2008   Komentarze (4)

.

Są ludzie. Słuchasz muzyki i prawie namacalnie odczuwasz obecność człowieka, z którym ją poznajesz pierwszy raz, o którym wiesz, że właśnie ją lubi. Są ludzie jak muzyka.

Są ludzie -nazwy epok.

Myslovitz, tamte ulice, lato.
Muse, Interpol- przemyślenia
Nirvana, Metallica- tamci ludzie
Eminem-bardzo wczesna młodość.
Dzieciństwo-SDM

Wspomnienia to taka kraina.Wbrew pozorom nic na kształt muzeum. Nikt nie pilnuje. Można dotykać, głaskać, przestawiać z miejsca na miejsca i z powrotem. Można wyrzucać, ścierać. Jedyne czego nie można to kolorować.

Żyj tak, abyś mógł uśmiechnąć się wspominając.

To chyba właśnie to zdanie próbowałam ułożyć, znaczy ono mi świtało.

Tyle słów. A chociażby z dziś:
-Opowiedziałaś mi już o wszystkim. A coś o tym jak się czujesz i co odczuwasz?

Ciągle staram się odczuwać równowagę.

Oglądam film z mężczyzną.Prawie nieznajomym:
-Kładziesz się spać? -Zasypiam na boku.

Sylwester? Jeśli mogłabym wybrać to jeszcze raz. I potem kolejny. Zakwasy mijają. Poczucie własnego człowieczeństwa wzrasta.

Piszemy do siebie jedynie smsy. Orientacje w czasie, iluzyjny świat słów.

02 stycznia 2008   Komentarze (6)
Moje | Blogi