.
w imię czego?
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
I coraz większe trudności w mowieniu o emocjach własnych.
I spotkanie z Autorytetem na ktore się tak czekało, tak czekało...i prawie nic. Tylko to, że od Ciebie zalezy jaki Twój dotyk jest.
i to, że z tego studenckiego życia trzeba się wyrwać. I że ja bardzo chcę do tego wro., bo to jest dla mnie takie miejsce jak tamto miasto z jeziorem.
Środa-łacina. Być może potem oduczę się od tej podwórkowej.
16 dni do wyjazdu. Morze zimą. Rodzina. Bratek. Jak powiedział, że mnie kocha...takie to słdkie było, szkoda tylko, że to na mnie musi się uczyć co to znaczy tęsknić. Cieszę się, że dziecko daruje mi swoją miłość, ktora jak każda czasem jednakże boli.
I tak już całkiem z innej beczki. kolokwium z literatury, pytanie o sen jednego z książąt. Moja odpowiedź pisemna, na tym samym kolokwium przypis Pana od Literatury: "to Pani się chyba to przyśniło..."
milczenie złotem.
Na przedostatnim zaliczeniu taki cios chyba w moją godność. Tzn. z jednej strony, jeśli tej osoby nie szanuję, to nie powinno mnie to obejść, z drugiej...Najpierw dowiedziałam się, ba! żeby to chociaż sam na sam było, w każdym bądź razie dowiedziałam się, że językoznawczyni ze mnie nie będzie. A potem, że to przecież jakimś cudem udało mi się zaliczyć mój ulubiony w tym semestrze przedmiot na tak wysoką ocenę. Cóż, wydawało mi się, że ktoś posiadający wiedzę wie jaki słowa generują jaki przekaz. Poczułam się jak taka zupełnie niezdolna sierota, co tylko ściągać umie. A przecież tamta ocena pochodziła z ustnego zaliczenia. Nieważne. Potem biegłam na następne kolokwium, z bezsilności chyba trzęsły mi się ręce, ciężko było pisać, skupić się. Współczuję Panu, który to będzie odczytywać. Swoją drogą, na kolokwium poprawiłam sobie humor własnomyślnie. Na pytanie dlaczego prawosławni nie chcieli kalendarza gregoriańskiego prawie napisałabym, że ponieważ rozregulowało by to cykl ( w domyśle liturgiczny :)) Ale nie mogłam się powtrzymać od uśmiechu, tym bardziej, że ułożyło mi się zdanie, że księciu śniło się, że nadciąga katastrofa.
Jak już wszystko (prawie) było za mną, to dopadło mnie takie uczucie bezcelowości, taka pustka, że nie ma już dokąd biec.
Tym bardziej, że jakoś przedwczoraj pomyślałam sobie, że jeżeli ludzie tworzą sobie o mnie wrażenie na zasadzie widoku mojego postępowania, to ja im współczuję, może raczej sobie współczuję tego, jak mnie widzą.
Nasunęło się porównanie, że takim kotem w worku jestem.
Wydawało mi się, że ludzie w moim wieku są duzi tacy i wiedzą, co robić w życiu, a ja im dłużej żyję tym bardziej nie wiem i wszytsko co robię wynika z tego, że nie wiem, nie mam pojęcia co ze sobą zrobić.
Wczoraj miałam niespodziankę taką wielką. Różę niespodziewajną dostałam. Czerwoną. I to było takie niespodziewanie niespodziewane, bo kojarzyłam go tylko z wyglądu, bo tak po nocy zarwanej, zmęczeniu wielkim, stresie i braku przykładania ostatnio uwagi do własnej kobiecości.
Po tych kołach to jedno tylko marzenie, jedna myśl, na którą można było wpaść-ZAPIĆ. Odłożyć na bok wszystkie pytania, które się kłębią, wszystkie zarzuty wobec siebie, własnej niedoskonałości.
Sztuczki w międzyczasie oglądane. Kiedy widziałam ten film poraz pierwszy zaczarował mnie. I jego główne przesłanie przeanalizowane. Skoro chce się mieć szczęście, to zawsze trzeba coś poświęcić i nie koniecznie jakąś pierdołkę.
I jeszcze pytanie-czy chcę być "zajebista" czy takim człowiekiem jak ten, który jest wśrodku. Gdzie jest granica?
Potem kolejne w moim życiu doświadczenia bytności we właściwym miejscu i czasie. Głowa kręciła się, kiedy kręciłam się jako całość stojąc po środku Błoń. Potem niezauważyłam, jak patrzyłam już w niebo leżąc na trawie, gwiazdy kręciły się nade mną. Początkowo nie było ich mało, potem można było zauważyć więcej. Potem rozmowa na ławce, czas szybko zleciał.
Ha! Najgorsze było to, że obudziłam się o 4 rano, w tym pokoju, w którym prawie już mieszkam i że pierwszy raz w życiu spałam w dżinsach. Ja mówię, że Trampkowa mnie tak spać ułożyła celowo! Ale te dżinsy o 4 rano to dla mnie największy sozk był :-) A prawdziwym już rano, kiedy można było się już ruszać, to dziwiłam się sobie jeszcze bardziej, że jednak całą noc w nich spałam. Przekonałam się właśnie, że wolę tradycyjne piżamki.
Rano pytania wróciły. Więc na wszelki wypadek wolę się uczyć. Co by nie chodzić i pytać.
Niemniej jednak dziś pierwszy egzam. Trzę się sprasować, zubrać,napisać jaknajszybciej i zdążyć jeszcze na wykład. W ogóle co u nas na wykładach się porobiło! Głowa mała. Co u nas się z egzaminami porobiło.Zwłaszcza od łaciny coś chcą.
Przerobiłam się na tyle, że ściąganie mi w krwi nie leży.Bo jak potem być dumnym z oceny.
Mój sposób życia odzwyczaił mnie od kontaktów często-częstych z płcią przeciwną. Zabawowe to takie.
Na dzisiejszy poranek ze mnie wszystko.
Jak widać przedsesyjne rozumowania mogą być kreatywne. Jeszcze tylko trzy tygodnie i ferie.
Ciekawe dokąd sobie wyjadę tym razem, bo nosi mnie nosi, co będę ukrywać.
Pierwszy raz od bardzo dawna napisałam zwykły papierkowy list.
Pierwszy raz w moim życiu zadano mi pytanie o moją orientację seksualną...Z jednej strony zdziwienie, bo na rzeczy oczywiste się nie odpowiada, z drugiej strony-to jestem już taka (hmm...) dojrzała, że . No właśnie.Za mojego dzieciństwa takich pytań się nie zadawało. (O!)
Sobotnia impreza była dosyć dziwna. Dwa podejrzenia, ale jedno na wszelki wypadek przemilczę, żeby nikogo nie zbulwersować. Rozmowa z mężczyzną typu chłopaczkowatego, podobizna którego od dawna wisi już sobie w moim pokoju na ścianie. Chwila później, jakaś przerwa na wymieszanie składów, przenoszenie informacji o współrozmówcach i dowiaduję się, że jestem pozerem. A potem, że bezpośrednia i rzeczywista.
A tak na marginesie, ale chyba takim jak najbradziej centralnym: to nie ja się zgubiłam, to to życie we mnie.
I żeby nie było, że w aka tak dobrze się mieszka- z Nową prowadzimy debaty o szufladzie. Nowa powiedziała, że nie zapukała mi do pokoju, ani nie powiedziała cześć, bo ciężki plecak na plecach miała.
Zaliczenie z scs z powodów zdrowotnych przeniosłam sobie na następny tydzień
I pewnie nie do końca chodzi o kaktusówkę, kukucośtam z Czech, trzeźwienie, gin, być może chodzi także o kotlety, pierogi i jajka, a może o ogólne przemęczenie.
Późnowieczorny spacer do nocnych aptek po lecytynę, chęć spania, chęć nauki i stres, chyba zaczęło mi zależeć.
I dystansu do większości ludzi coraz więcej. A u tych "czlowieków-enklaw", to nawet sobie czas od czasu pomieszkuję. Więc spaceruje po akademiku ze śpiworem, piżamą,szczoteczką...W ogóle akademik to zbyt dziwna struktura. Sztuczna trochę. Niemniej jednak momentami przyjemna do egzystencji w niej.
Takie coś, kiedy odczuwa się brak drugiego człowieka. Wtedy to nawet obiad lepiej smakuje.
I nie wiem jak jest na innych kierunkach, ale studiowanie filologii zmienia mój sposób postrzegania świata. Ciekawe co jest jak się studiuje materiałoznawstwo...
Pamiętam, jechaliśmy wtedy i rozmawialiśmy. Jak się jedzie z kimś w blasznej skrzynce na czterech kółkach i możliwości wyjścia są ograniczone to się rozmawia, śpi albo słucha muzyki. Dobrze jest wtedy porozmawiać jak się jedzie z kimś wartościowym.
Wtedy m.in. rozmawialiśmy o alkoholu. Generalnie moim zdaniem wygląda to tak, że jeśli ktoś mówił, że można bawić się bez alkoholu, to znaczy, że wcześniej odkrył, że niekiedy lepiej jest mniej alkoholu niż więcej.
W moim domu alkohol nigdy nie był w jakiś sposób zakazany. M., czyli ja, tak po ukończeniu 10 roku życia to mogła decydować za siebie. I zawsze byłam odpowiedzialna za swoje wybory. Chyba mnie dobrze sformatowali na początku. Tak sobie teraz myślę. Choć w sumie, kiedy jechałam już na systemie awaryjnym, to ktoś zmienił mi tryby i było wszystko dobrze.
Szampana ja nie, wino od zawsze czerwone, koniak tylko dobry, rum nie, wódka tak, piwo albo bardzo ciemne albo bardzo jasne, w Polsce takich nie ma jako tradycyjnych. Więc ja tylko sprowadzane.
Czemu taki wstęp? Ze względu na artykuł w Zwierciadle na czytanie którego niedawno się przeniosłam. Piszą oni tam mądrze, że zabawa powinna być celem samym w sobie. I że mamy w sobie dziecko, które dawno temu odprowadziliśmy do przedszkola i zapomnieliśmy zabrać. I dlatego jestesmy tacy poważni, bo schowaliśmy się za takim murkiem. A potem, żeby wyjść do ludzi, kiedy chcemy się bawić, to pijemy. Kiedy wypijemy za dużo, to nasz moralny człowiek się wstydzi i to wcale nie jest już zabawą.
Trzeba się bawić po odebraniu dziecka z przedszkola, czyli w zgodzie ze sobą. Wtedy jest radość, okraszona winem chociażby.
Umiemy się bawić?
Muszę się jeszcze przyznać, że przytłacza mnie doświadczenie umowności.
Chociażby taki Sylwester. Świadomość, że wszyscy się przebierają, cieszą się, kupowali przed tem jakieś ciuchy przede wszystkim na ten wieczór. I rzeczy oddane do skrytek bagażowych w obcym mieście, z niedawno poznanymi ludźmi, za wyjątkiem dworca bez dachu nad głową. Z jedzeniem na szybko, rumem, herbatą, czekoladami i aparatami. Ze zdziwieniem dokąd wszyscy się śpieszą.
I jedno z najprzyjemniejszych uczuć: kiedy o 21 wszystko zwiedziliśmy i został jeszcze czas do godziny zero, i nie trzeba było się śpieszyć, to był taki czas gratis. Że tyle się biegało, śpieszyło, czasami było się spóźnionym, a ten czas uciekał przez palce i tu się znalazł! I to było jedno z genialniejszych uczuć. I jeszcze rozmowa w domku na placu zabaw.
A potem fejerwerki i obserwowanie obcych ludzi na rynku jednego z ulubionych miast.
Było też w tym takie doświadczenie dystansowania się. A przecież tego szukałam. I tak się skończył rok 2007. I wódka była. Ale nie była aż tak potrzebna. To napisałam ja, z 4 litrami alkoholu w pokoju.
Są ludzie -nazwy epok.
Myslovitz, tamte ulice, lato.
Muse, Interpol- przemyślenia
Nirvana, Metallica- tamci ludzie
Eminem-bardzo wczesna młodość.
Dzieciństwo-SDM
Wspomnienia to taka kraina.Wbrew pozorom nic na kształt muzeum. Nikt nie pilnuje. Można dotykać, głaskać, przestawiać z miejsca na miejsca i z powrotem. Można wyrzucać, ścierać. Jedyne czego nie można to kolorować.
Żyj tak, abyś mógł uśmiechnąć się wspominając.
To chyba właśnie to zdanie próbowałam ułożyć, znaczy ono mi świtało.
Tyle słów. A chociażby z dziś:
-Opowiedziałaś mi już o wszystkim. A coś o tym jak się czujesz i co odczuwasz?
Ciągle staram się odczuwać równowagę.
Oglądam film z mężczyzną.Prawie nieznajomym:
-Kładziesz się spać?
-Zasypiam na boku.
Sylwester? Jeśli mogłabym wybrać to jeszcze raz. I potem kolejny. Zakwasy mijają. Poczucie własnego człowieczeństwa wzrasta.
Piszemy do siebie jedynie smsy. Orientacje w czasie, iluzyjny świat słów.