• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum kwiecień 2006

12 lat minęło

Jesteśmy wolni, możemy iść...

Już rano zaczynał dopadać mnie smutek. Przyznam się szczerze, że w ostatni dzień szkoły nie dosć, że zaspałam, to jeszcze zepsuł mi się autobus. Pierwszy i ostatni raz w ciągu tych trzech lat. Czuło się ten smutek, że już opuszczamy, zdziwienie mijającym czasem. Że to tak szybko było. Jeszcze nie mogę uwierzyć. Już jest rano. Koiec szkoły świętowałam z M. Z klasą nie udało się nigdzie dojść ale mamy jeszcze jedną okazję do spotkania się. Oficjalne zakończenie roku i pożegnanie z dzieciństwem, gdyż jego data wypada na 1.06. Jak to ja powiedziałam:” No i, *,dzieciństwo się kończyło” * czasami ze względów stylistycznych wulgaryzm pasuje jak żadne inne słowo. Przynajmniej w tym języku tak.

Jeżeli chodzi o mnie, zakończyłam standardowy bagaż wyposażeniowy każdego człowieka. Co mogę powiedzieć?

Jakoś lubiłam szkołę na początku. Tą pierwszą, w której uczyłam się 3 klasy. Byłam przykładną, więc raz zostałam potraktowana jako funkcja wychowawcza dla takiego ucznia. I musiałam z nim siedzieć. Z innym kolegą z klasy, Olkiem, tańczyłam przez trzy lata. Wpadałam do niego po lekcjach, on do mnie. Potem siedziałam z takim, co się uczył na skrzypcach grać, a że moja mama kiedyś widziała koncert i w ogóle, no to chętnie mogłam zacząć naukę na tym smyczkowcu. Trwała ona ok. 3 miesięcy, ale to nic.W tym czasie uczyły nas dwie nauczycielki. Jednak była moją wychowawczynią. Bardzo ją lubiłam. Kiedyś byliśmy u niej w domu. Bardzo ciepła kobieta i taka z sercem dla ludzi. Druga była taka bardziej zdystansowana, miała głos z chrypką, lubiła nosić żakiet. Mnie też lubiła i to ona powiedziała, że najlepiej dla mnie byłoby gdybym poszła do jakiejś „mocniejszej” szkoły.

Trochę żałowałam, że musiałam pójść do nowej szkoły, bo trzeba było zostawić klasę, tymbardziej, że w następnym roku przeniósł się do niej chłopak z podwórka, który mi się podobał :)

Więc musiałam napisać dwa egzaminy. O podobnej strukturze jak gimnazjalny, tylko o mniejszym zasięgu wiedzy, bo pisałam je w wieku 9 lat. Szkoła była bardzo ciekawa, z własną tradycją, wieloma wybitnymi postaciami i ciekawymi w charakterze nauczycielami. Już nie pamiętam ile osób liczyła klasa. Muszę to sobie przypomnieć, na zdjęciu sprawdzić. Przez trzy lata siedziałam z Mikołajem. Niektóre lekcje mieliśmy genialne, to znaczy głównie dlatego, że zajmowaliśmy się czymś innym. Najśmieszniejsza była biologia, z której zawsze, aż do końca, starałam się, żeby nie umiejąc jednak otrzymać tą 5. Lubiłam francuski. Ach, gdybym wykuła te regułki, to do tej pory pamiętałabym jak on działa. Nie lubiłam tej od angielskiego. Ale dzięki temu, że ona względem mnie kiedyś naruszyła regulamin, nie musiałam się już przejmować jej docinkami. Trzeba przyznać, że wiedzę miała dość ogromną, jednak charakter byle jaki.

Potem w wyniku pewnych dziwnych zawirowań wylądowałam w 2 klasie gimnazjum. To co robiłam przez 1,5 roku było mi znane od dawna, dlatego czasem też, niewykorzystywane ulegało zapomnieniu. Mieliśmy ciekawą nauczycielkę historii. Taką z zasadami i tworzącą klimat. Z klasą teraz prawie nie utrzymuję kontaktu. Dwie z niej osoby, chodziły ze mnie do klasy LO i jeszcze kilka po prostu do tego samego LO. Ale i tak bywały niektóre dni, które mi się podobały w życiu klasy.

A potem było LO. Ale się skończyło. Ale kiedy jeszcze było, no to klasa była bardzo lubiana przez nauczycieli. Dużo indywidualistów i wiele osób, które lubią decydować. Fajnie było. Naprawdę. O tym też trzeba będzie szerzej napisać. Ale tylu wspaniałych ludzi poznałam w LO. Przyjaciół i bliższych znajomych. Mam nadzieję, że będę ich znać nadal.

29 kwietnia 2006   Komentarze (14)

And the reason is U

Coś się kończy, coś zaczyna…

Nie wiem dlaczego opanowałam mnie mania gromadzenia rzeczy z ostatnich 3 lat w jednym miejscu. Np. , dostanę coś i myślę, że trzeba to schować do pudełka, są tam listy, zdjęcia, kilka moich wypowiedzi w gazecie, a ten ostatni wywiad to zgubiłam, przemyślnik M., jeszcze emile będę napisane do mnie, chcę zrobić spis ulubionych piosenek i wierszy. Zasuszone płatki tulipana też tam są.

Zupełnie jakbym się pakowała.

Dzisiaj widzieliśmy bajorko takie nasze w parku. Kiedy był lód udeptywaliśmy go nogami, ślizgając się. Teraz tam jest dużo kaczek.

-Ja chcę być kaczką. Zobacz jak one ładnie latają. A ta kracze jak wrona. Patrz spadła z pluskiem.

- A nie łabędziem?

-Łabędziem też, ale teraz kaczką. Ale patrz, patrz jak ona chodzi! Patrz, tamta zniosła jajo. Bez jaj. Takie białe.

A tamten gogiel mogiel z „Wszyscy jesteśmy”

-Bez jaj, że nie jadłeś. To znaczy z jajami.

I…ja lubię jeździć z nim autobusem. To jakby rejs po Karaibach.

A teraz idę się uczyć, czuję w sobie siły, na pewno nie do nauki, mogłabym…o na przykład wiersz napisać. Ale większy pożytek będzie jeżeli powtórzę reformy wojskowe Mariusza. Ale do parku chcę chodzić tylko z M.

27 kwietnia 2006   Komentarze (10)

How?

W domu zawsze bezpiecznie, ale tuż za rogiem

Tuż za rogiem mieszka sobie wielki świat. W redakcji radia było ciszej niż w moim śnie, w drodze do kina wbiegałam na ruchome schody. Może Pani przynieść list motywacyjny ogółem cały pakiet prezentujący Panią. Co mnie prezentuje? Że piszę codziennie bloga? Słucham muzyki? I jestem cześciej palec(sam) niż ręka.

Głowa mi po prostu pęka w czerepnych szwach. Codziennie na tyle zmęczona, że nie umiem książki otworzyć, cholera jasna, przecież nic nie robię! Na szczęście prezentacja ustna od dzisiaj może być oddana do druku, wyumiana już trochę. Tylko że ona dla własnych ambicji.

A dziś dużo ludzi widziałam. W okularach panienek. Wszyscy szli, Katowice to w ogóle ludne miasto. Gdzie Ci ludzie szli? Ja nie mam pojęcia. I każdy ma taki swój cel. I jeden to mi się tak w oczy patrzył, że z nudów patrzyłam się w jego, dopóki go nie minęłam. Nie podobały mi się jego oczy. Ciekawe jaki jest. Czemu nasza zdolność poznawcza jest ograniczona i zawężona? Ja się nie zgadzam. Ja chcę żyć krótko i dużo wiedzieć. A przecież zapytaj się człowieka. Każdy żyje krótko, a w obliczu śmierci wie tyle, że życie to ból i może, że za chwilę ma Niebo. W jakim świecie my żyjemy? W tym za rogiem na pewno.

Ja się nie zgadzam.

Codziennie rozmawiam z ludźmi. I co ja więcej wiem?

Chcę zobaczyć niebo, niebieskie chmurki i kawał pola z pszenicą. It rises me up.

26 kwietnia 2006   Komentarze (11)

Bez tytułu

 It could be the first day of my life.

Tak w zasadzie im więcej mówił, tym bardziej czułam się człowiekiem. Tyle wspólnych cech z ludźmi mijanymi na ulicy: dopalanie emocjonalne, bezpośredniość, egoizm, potencjalny uśmiech, nie słuchanie. Jak to jest, że o tym wszystkim się zapomina. Kim się w ogóle jest.

Muszę przemyśleć.

Pamiętać muszę. Jak ja wytężenie słucham tych ludzi. Zwracam uwagę na gesty. Niby to pomaga-tak np. z prezentem M. trafiłam, sam mi wyśpiewał choć nie otwarcie tak.

Ale wracając, po każdej takiej wizycie staram się pamiętać.

No bo wydawałoby się, że powinnam wiedzieć, rozróżniać dobro od zła, co potrzebne od tego, co nie. A ja w tej materii kompletnie raczkuję. Żeby tylko w tej.

Dobrze, że przynajmniej już znowu czuję. Rozmroził mnie, moje serce mój Bratek, tyle nauczył, nie mówiąc porządnie ani słowa. Jeszcze M. tylko to ciągle stąpanie jak na dachu przepaści, bo na ile można ufać człowiekowi, na pewno nie tak jak to dyktują uczucia, nie chcę się spalić. Do tego jeszcze tęsknota za Mamą, nawet dyr. Dzisiaj do mnie(w ogóle ja rozmawiałam z dyrektorką!) pytała się czy rozmawiałam o tym z Mamą.

Nie. Wystarczy powiedzieć Mama, Bratek, dom, a ja czuję pod powiekami łzy.

Ja nie boję się matury, martwi mnie to, co będzie później, po tym, martwi mnie czerwiec i 31 lipca, z resztą powinnam sobie poradzić, byleby tylko mieć gdzieś swoje nowe miejsce. Tak będzie mi szkoda to porzucić. Bo ludzie. Bo ja nawet dzisiaj, dzisiaj tym pełnym nerwów dniu rozmowa i znów mam siły. Ja w ogóle czasami lubię ludzi...

25 kwietnia 2006   Komentarze (11)

Bez tytułu

Mamy spore szanse przeżyć jeszcze jeden taki dzień

Poniedziałkiem rano otworzyłam oczy przed wschodem słońca, tylko po to, by je po chwili zamknąć. U siebie śpię kamiennym snem, to co mi się śni pamiętam tylko u Mamy. Ostatnio był to swoisty korytarz wspomnień. Rano czekałam na sms, który przyszedł w autobusie. Ubrałam sobie sandały. Ostatnie dni szkoły.

Potem, kiedy już wróciłam do domu, to w skrzynce mi pisało, że mój list zostanie opublikowany, w związku z czym, dostaję nagrodę, tydzień temu moje zdjęcie było w tejże gazecie i prawie niemądra wypowiedź, byłam wtedy strasznie zdenerwowana, a musiałam pokazać, że nie jestem. A później jeszcze, kiedy przeglądałam materiały na polski, to niechcący wygrałam książkę, no i zajęta rozmową nie usłyszałam, czy mój głos w radiu jakoś brzmi. W związku z wygraną mam zamiar mieć nieobecność na 3 godzinach w środę.

Tak naprawdę to bardzo się dziwię. Kiedy coś się udaje zmusza to do wzdrygiwania się na myśl, o tych górach niepowodzeń. Nie wiem, to już taki nawyk? Odruch? Bo kiedy jest źle, to zawsze można powiedzieć, że będzie lepiej, kiedy zdarzają się takie drobne powody do radości, to bać się, bo się za chwilę opadnie w bagienko czy przygotować się do lepszych powodów do radości?

Zastanawia mnie matura, już starcza palców dwóch rąk na policzenie dni, nawet z każdym dniem coraz mniej tych palców trzeba używać. Ostatnie próbne poszły mi bardzo dobrze, co to może oznaczać?

Chcę przytulić się do mamy.-nie marudź dziewczynko- I tak chcę. –dorosła jesteś-

24 kwietnia 2006   Komentarze (11)

Mój.

Przyzwyczaić się nie mogę, że Cię mam.

Dzisiaj musi być zapamiętane. Czy nie najwięcej czasu obok M. Może ja też, tak jak ów z kilku pięter niżej, powinnam zacząć lubić niedziele? Urodzinowa niedziela M., którą spędził ze mną.

W kinie widziałam film, na którym płakałam. Później mu przyznałam się do tego. „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. Podobał mi się. Budowę miał prawie klamrową, oparty na dialogu między osobami, coś w rodzaju sesji terapeutycznej ojca i syna. Niedociągnięciem jest nie pokazanie dalszych losów żony Adama.

Po tym filmie zapadła wtulona cisza. Później prawie padał deszcz. Jeszcze w kościele na mszy to ciepło w serduszku, to patrzenie na Jezusa w białym okrągłym płatku na ołtarzu w niedzielę Miłosierdzia.

Polubiłam autobusy, te długie, tą tylną szybę. Lubię drzewo pod moim domem. Nawet moje piętro. A najbardziej oczy i uśmiech, to co zostanie tylko moje.

I to, że jeżeli nawet kiedyś ktoś z nas wyrządzi komuś krzywdę większą niż ten drugi, to ta radość, te wspomnienia, które już mam…

Ja o tym pisać nie umiem.

„Kiedy został mi tylko twój zapach…”

Dobranoc.

23 kwietnia 2006   Komentarze (11)

Znowu z uśmiechem.

Ogromna siła wyobraźni.

Dzisiaj jest sobota, dzisiaj znowu mam kobiecość ją czuję. Przyszła chyba w południe. Już wtedy, kiedy zdążyłam posprzątać, wyczyścić biurko i ustawić na nim tulipany. Potem przyszedł Przyjaciel. A że jestem przekorna nawet wobec swojego organizmu, no to pojechałam na rower. Byliśmy w  wielu dziurach w mojej okolicy. Wydawało mi się, że kolokwialnie zdycham, zwłaszcza kiedy patrzyłam na wymijające mnie, nas auta. A teraz mam siłę, mam wiarę i nucę pod nosem. W zasadzie nuciłam całą drogę i momentami zdarzało mi się gwizdać. A, taka jestem!

22 kwietnia 2006   Komentarze (9)

Dzień nowy.

Muzyka jest stenografią uczuć.

Bo dziś był park. Ja chciałam. I grał zespół Maleńczuka, stali w oknie. On ma taką długą grzywkę i śpiewał chyba daleko, daleko. Ja zdążyłam na ostatnią piosenkę. Za  tydzień niedzielę mogę mu powiedzieć to, czego nie powiedziałam dziś.

Bo ja jestem całkiem wiedząca, żeby mieć taką właśnie średnią(jaką nie wiem, ale wyższą niż się spodziewałam), mogę porównać Broniewicza Ankę i Różewicza Teraz(o matce pięknie napisane) na 105%na próbnej maturze. Tych 5 %oczywiście nie mam, bo można tylko 100, ale mniejsza z tym. To tej mojej wiedzy nie starcza, żeby przewidzieć, domyślić się.

Ale nauczyłam się wiele rzeczy zauważać. Nareszcie słuchać.

Zakończone 36 dni abstynencji od ust M.

Dziś był ważny dzień. Jakie będzie jutro?

Jak to jest w ogóle?

Ja lubię zadawać pytania, odpowiedzi przynoszą dni. Czasami te odpowiedzi…mogłoby być łatwiej bez nich. Czasami uczą, otwierają oczy.

Napisałam dziś dwa listy. Wysyłam w poniedziałek. poniedziałek tymi ludźmi mieszkałam wciąż jeszcze przez większość mojego życia. Piszę listy, bo dzwonić nie lubię. Nie zapanuje się nad głosem, powie się prawdę jako smutniejszą niż jest. Wysyłając i otrzymując listy mam pewność, że przeszłość mi się nie wyśniła. Że jest prawdziwa. Że jest mną.

21 kwietnia 2006   Komentarze (11)

Bez tytułu

Życie to surfing, więc nie bój się fal.

Nie lubię być jakimś przypadkiem. Spotkanym po prostu, właśnie taką odmianą człowieka z dziedziczonymi cechami charakteru nawet po osobach, których  miałam okazję nie poznać(np. takich sobie dwóch dziadków). Niektórych słów nigdy nie powiem.

 

Byłam dziś u M. Jego dom napełnił mnie pogodą. Nie wiem, nie umiem tego nawet we własne myśli ująć…Zjadłam jego obiad rodzinny. Oj, prawie jak ostatnio u mamy. Później poprosiłam go żeby nigdy nie zniknął.

 

Ciekawe co zrobi z nami życie? Z tymi ludźmi, których spotykam codziennie, do których piszę i z którymi spędzam wakacje. Kto zaniknie, a kto wygra los na loterii. Komu się uda rodzina, komu praca, a komu wszystko.

 

M. dał mi swoje osobiste notatki do przeczytania. Zupełnie jakby siedział teraz w moim pokoju i mówił. I znowu mam gitarę. I ciasto.

 

I jeszcze dużo myśli tych nazwanych kłębi mi się w głowie. Zupełnie nie wiem czy je pisać.

Martwię się.

Nie umiem już tak specjalnie mówić z ludźmi. Może nigdy? Pachnę wanilią. Uwielbiam zapach wanilii. Mój błyszczyk też taki ma.

 

To ja wracam do ostatniego zdobywania wiedzy z przedmiotów niematuralnych. Jutro się jej pozbędę(tej wiedzy).

20 kwietnia 2006   Komentarze (11)

Bez tytułu

Wróciłam. Już nienawidzę powrotów. I żadnej wesołości nie było. Cierpliwa miłość połączon z oddaniem, zrozumieniem, wdzięcznością i żalem, że czas szybko płynie
Bo domów to ja mam dwa. Z jednego wróciłam, do drugiego pojadę we wrześniu. Mieszkam w mieszkaniu,które mogło być moim domem. Mogło.
Nienawiść jest czymś złym

A on czekał, odebrał z dworca, przyniósł tulipany, zabrał plecak odstawił pod drzwi. Śniło mi się, że za mnie...
Ja w moich marzeniach wygrałam w totka. I mogłam być całkowicie niezależna i czynić kochanych ludzi szczęśliwymi.
Nie lubię snów.

18 kwietnia 2006   Komentarze (11)

Bez tytułu

Nie wiem przypadkiem czy właśnie jutro nie zapakuję się do plecaka i znowu pojadę do któregoś z domów.
Gdyby tak, to niech Jezus zmartwychwstanie w sercu i w sumieniu każdego z nas.

Z uśmiechem...
11 kwietnia 2006   Komentarze (19)

Will any hopeful thoughts arrive?

I w żadną garść się nie wezmę. We wnętrznościach serce tłucze się jak oszalałe. Brakuje mi powietrza. Kiedy zabrakło mi go pierwszy raz nie mogłam oddychać. Zatrzymałam się ze ściśniętymi płucami. I było mi tego wtyd. Powinni mnie zanurzyć w spirytusie. Przynajmniej to, o co posiadanie w środku się podejrzewam. To piecze, boli, ale potem przynajmniej drętwieje. Sprawdzę wygodność leżenia z wzrokiem utkwionym w biały sufit.
Na dworze padał deszcz, zawiewał silny wiatr.
Momentami to jest nawet zabawne. Ono mi tak, a ja w tym momencie uchylam się. Ja atakuję, ono przegrywa, możemy nawet iść pod rękę. Ja i moja droga życia. Znowu wszystko się zmienia.
10 kwietnia 2006   Komentarze (9)

Niedziela.

Zburzył mi spokój swoim emilem. Chociaż bardzo chciałabym to wszystko zachować dla swoich myśli, to wiem, że jest to na tyle ważne, że nie chciałabym, żeby mi umknął jakiś szczegół. Wiem, że mam prawo do własnego postrzegania. I skwapliwie z niego skorzystam.

M. jeszcze wtedy, kiedy obok miał swoje miejsce, zupełnie inne, niż Ci, którzy byli dotąd. Nadal towarzyszy mi świadomość że wcale go nie poznałam. Ani trochę. Ze te spotkania nasze były usiane rozmowami zapełniającymi ciszę. Ale cisza, jak się okazuje, istnieje tylko w próżni.

M. świetnie tańczy. Taniec był tym polem, na którym najlepiej umieliśmy się dogadać. Jest szarmancki i opiekuńczy. Przytrzymywał mi kurtkę, gdy ją miałam ubierać, nosił mój plecak, kiedy był za ciężki, czekał mnie na dworcu kiedy wracałam, przynosił tulipany i

słodycze. Kiedyś przyniósł mi kubusia Prawie co wieczór wysyłał emila z głębin siebie. Jego emile bardzo mi się podobały. Nadal je wysyła. Nadal mają ten sam wydźwięk. Teraz zamiast radości przynoszą niepokój.

‘Mam Ci pisać że byłaś dla mnie innym światem? piękniejszym. Niestety zauważyłem że na Ciebie spadają moje pozostałości z tamtego. Chciałem za wszelką cene zmiany siebie. Najgorsze w tym wszystkim jest to że wcale mi nie lepiej, a bardziej przytłoczyło i zabrało może najbardziej potrzebną osobe. I tylko licze dni dopóki ktoś Cie zupełnie skradnie. Twoj Ksiaże’

Niedziela palmowa zawsze była zapowiedzią czegoś wielkiego. Tych ważnych dni, które następują potem. To jest moja pierwsza niedziela palmowa odkąd jestem sama. Pamiętam kiedyś Babcia zawsze 'załatwiała 'poświęcenie palmy. Zawsze na nią czekałam i otwierałam jej drzwi. Potem, odkąd się przeprowadziłam święcenie palmy-zupełnie innej niż tamta, bo ją przygotowywała własnoręcznie Babcia- należało do moich obowiązków. Mam taką malutką święconą co roku. Wiem, śmieszne, dlatego w tym roku nie chciałam jej nawet wyciągać torebki. Wczoraj kupiłam nową-dużą, może kieydś indziej poświęcę. Smutek ogrniał mnie od rana po trochu. Siedzi we mnie perspektywa tych 3 czy 4 dni, które muszę jeszcze tutaj spędzić. Tego, że w zasadzie do nikogo się odezwać. Że czytam taką a nie inną książkę. Najpierw uczyłam się, a to zagłusza myśli, ale potem wzięłam tą samotność w tej sieci,

zaparzyłam już drugą kawę, włączyłam najsmutniejszą płytę jaką mam, mam ją prawie od roku, któś te piosenki uznał za najpiękniejsze, zgadzam się całkowicie.

Wyjątek od czytania zrobiłam pisząc smsa do M. Zadzwonił od razu. Nie umiałam z nim rozmawiać. Wiedział o co chodzi. O 19 msza. Nie jest chodzicielem na msze, mimo to zgodził się. Później mu wytłumaczyłam, że przychodzenie samemu do kościoła oznacza samotność. Trzeba najpierw iść, mijać innych ludzi, potem usiąść w ławce, a potem samemu wracać. Jakby się nie miało nikogo. Zrozumiałam moją mamę, której kiedyś bardzo zależało, żebym właśnie z nią szła. Muszę ją za to przeprosić, że nie chciałam.

Ostatnio się tak złożyło, że prawie zawsze na mszę jeździłam z Przyjacielem. To było nasze cotygodniowe spotkanie, żeby nie zapomnieć siebie.

Dziś była smutna Ewangelia. Chciałam ją przemyśleć, ale nie zagłębiać się w siebie. Dlatego potrzebny był mi M. Później wtuliłam się w niego z całych sił. Odprowadził mnie pod same drzwi. Kiedyś zachowałam się podobnie. Pierwszego listopada dwa lata temu. Zadzwoniłam do chłopaka, którego ledwie znałam i miał iść obok mnie tam i z powrotem. Jak widać, niektóre rzeczy się nie zmieniają.

09 kwietnia 2006   Komentarze (8)

Bez tytułu

Wczoraj zupełnie nieopatrznie zdarzyło mi się wygrac bilet w radiu. Film Jan Paweł II.Myślę o tym, o jego przesłaniu. Podobało mi się platanie śmiesznych i komicznych akcji. I to, że 'dzisiaj jest dzień, w którym bardzo kocham mojego Boga i mojego Papieża'.
Byłam z Przyjacielem. To jest tak, że nie wstydzisz się swoich emocji, łez. I złych wad.
08 kwietnia 2006   Komentarze (15)

Spostrzeżenia domniemane

          Skaczę pomiędzy angielskim-historią i polskim. Moje przeczucie mówi mi, że nietknięty jeszcze rosyjski z ledwością zdam. I wtedy to będzie dopiero zabawnie. Do szkoły potrafię chodzić z w miarę uporządkowaną przyjemnością, pojawiającą się ok. godziny 10 (wtedy budzi się mój mózg). Rano zdecydowanie po łazience i przygotowaniu śniadania zaspokajam kolejną potrzebę fizjologiczną-wchodzę na kompuer, oczywiście nie dosłownie, sprawdzam pocztę. Kiedyś zdarzało mi sie jeszcze wysyłać smsy na przywiatnie dnia. Z upływem czasu stały się nie aktualne. Wracając do szkoły. Jeszcze 19 dni nauki. Kilka skróconych lekcji. Pisane ostatnie kartkówki. Potem za kilka następnych dni będę pracować na bilet w podróż w nieznane. Może to będzie wygrana na loterii albo też wielka przegrana. Znowu nic nie wiem. już tylko naczytuję sobie wiedzę, żeby w potrzebnym momencie się otworzyła. Robię się starsza o rok. Rok, którego nie pamiętam. Rok zapisany. Czasami myślę...gdyby nie blog byłabym inwalidą pamięciowym? Rozmowa z K. "Ty mi powiedz jedno słowo, które użyłam podczas naszej rozmowy, a będę pamiętać wszystko, co mówiłam." Bez tego słowa to tylko biała kartka..
Przesycona egoizmem. Rozmnożył się jakoś i zaplenił mnie jak chaszcz. Zastanawiam się, co z tym zrobić. Ale to bardzo bezpieczne rozwiązanie. Kto świadomie chciałby siebie(ach, znowu egoizm) ranić?! Jeszcze nie wiem. Podziwiam tych, którzy mnie lubią(tak mówią) ja to im odradzam. Ich szczęście jest w tym, że nie znają mnie tak długo jak ja.
Ale łatwiej przychodzi słuchanie. I paralelizm sytuacyjny.
Muzyki już przy sobie nie noszę. Wystarcza śpiew ptaków, a niekiedy myśli są tak głośne, że nic nie trzeba. Aktywną postawę przybieram w godzinach od 11 do 14. potem ok. 18.30 na chwilkę. Po 19.30 trwa ona do około 23. potem zaczynam sobie złorzeczyć za jutrzejsze podrkążone powieki. Rano powinnam sie anuczyć powoli otwierać oczy. Może wtedy ze złosci nie bedzie bolała mnie głowa.
Życie jest dziwne, wiecie?

Acha i powtórzę za Staffem, że budując tym razem nie zacznę na żadnym piasku(za daleko), błocie(wysycha), skale(upada), zacznę od...dymu z komina. Zauważono, że komi właśnie świadczy o prawdziwym domu a dym z komina kojarzy się z ciepłem i kuchennymi zapachami pieczonego ciasta. Z zimowymi wieczorami. Nie, nie tęsknię za zimą. Ale wtedy jest przynajmniej wystarczająco długo ciemno. Jestem Marek. Nocny Marek.

05 kwietnia 2006   Komentarze (10)

Radioodbiornik

Tak sobie teraz siedzę i myślę, że dziś był dzień, w którym miałam się wyspać. Cząstkowe sukcewsy odnoszę. Tylko nie wiem czy są ważne.

A propos myślenia. W głowie jakieś gniazdo z myśli mi się utowrzyło. Chyba nawet dają znaki życia. nie ćwierkają tak melodyjnie jak witające wiosnę ptaki. To jest raczje nieprzyjemny szum źle ustawionej fali.

04 kwietnia 2006   Komentarze (10)

Dwa dni

Gdyby on jeszcze nie z mojego pokoju wyszedł. Gdyby tak został na tym chodniku. Ja tam zbyt często nie chodzę, to mijedsce omijałabym z daleka. Przyszedł. Potem znowu. Zostawił mnie w moim pokoju, choć z niego go wyprowadziłam. Wróci jak dorośnie. Mam nie czekać. Ja mam nie czekać kiedy to tak blisko. Kiedy żadnej podróży w perspektywie, a za oknem słońce. Co gorsze jest w tym wsyztskim to to, że nie wiem czy ja tak czuję, czy ja myślę, że tak czuję, a zasadniczo to zbyt wielka różnica. To było wczoraj. Dziś zupełnie inaczej.
Wczoraj jeszcze msza i czuwanie. To było coś niesamowitego. Wciąż trwa.
No i rozmowy z przyjacielem. Dobre jest to, że umiem się przy nim śmiać.
Bo ja potrzebuję czasu na zaakceptowanie zmian.
03 kwietnia 2006   Komentarze (11)

Song to say good bye

"Właśnie zadzwoniłeś! Zadzwoniłeś o kwadrans wcześniej, niż przewidywałam. Byłeś tu, w słuchawce!
I nie potrafiłam ci nic powiedzieć. I ty też prawie nic."*
Czy kiedyś przestanę mówić 'nie wiem'. Przyjdzie kiedyś chwila pewności? Jestem zła. Choć wiosna wybuchła ze wszystkich sił. Nagle ożył ukochany las.
I...przecież ja zupełnie nie wiem jak o tym napisać. Nawet jak myśleć. A przecież muszę napisać, żeby pamiętać. Bo pamiętać chcę.
Więc z dzisiejszym dniem skończyło się coś kalekiego, a jednocześnie pięknego. Wiem, że to się już nie powtórzy, nie w takim stopniu. Przecież nie będziesz tym, przez którego będę płakać. Siedząc teraz wiem, ile się nauczyłam. Przed chwilą wyszedł. Chcę, żeby tak jak mówił, nie poszedł sobie na zawsze, żeby był gdzieś blisko, gdzieś obok. Dopiero dzisiaj narodziło się we mnie zaufanie do niego.
Muszę przeczekać. Muszę to przetrwać. W mojej wyobraźni to była szansa, którą sobie daję, sprawdzić czy naprawdę może jednak, może dobrze byłoby gdybym potrfiła być przy czlowieku bliżej. Bliżej niż odległość monitora, nawał zajęć i wszystkiego innego. Ale dawne przyzwyczajenia wydają się bardziej aktualne niż wszystko inne.
Nie wiem jak to jest, znowu nie wiem. Dawno nie byłam bardziej zgubiona niż ostatnimi dniami.
*Marta Tikkanen 'Sprawy intymne'
01 kwietnia 2006   Komentarze (15)
Moje | Blogi