• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum lipiec 2006

Bez tytułu

Wszystkie marzenia prysły jak bańka mydlana.
Nie chcę się przyznawać nawet przed sobą.
31 lipca 2006   Komentarze (6)

Bez tytułu

Oszalałe serce bije o ucieczkę.
Moje ciało moim wrogiem.
31 lipca 2006   Komentarze (5)

Daleka droga do własnego pokoju.

Udało mi się wrócić. To znaczy, że od kilku godzin siedzę przed komputerem. Moje bagienko. I choć byłam strasznie zmęczona do domu przygnało mnie tylko marzenie o moim fotelu przy komputerze.
To znaczy najpierw wstałam o 5, potem szłam 5 km, potem prawie rpzegapiłabym autobus, następnie dwie godziny czekania na pociąg w cz-chowie(bo na pks-y nie mam zniżki, a to zdzierstwo), potem zamiast wysiąść w K-cach, żeby skrócić drogę pojechałam do Zabrza, jak się okazało straciłam 40minut. Autem można byłoby dojechać w 80minut. Mi to zajęło 6 godzin. Bo ja taka jestem!
Wyjechałam sobie prawie zupełnie niespodziewanie pewnej soboty dwa tygodnie temu. Bytom, piekary, Świerklaniec. Co potem? Potem jako atrakcja pomagałam M. zatrzymać nam auto. Bo my stopem do Kra. Bo Kra. piękny. Bo Kra. romantyczny. Bo Kra. to Kra. Rynek, Wisła...Potem Kra. potowarzyszył mi do Cz-chowy też stopem. Potem Cz-chowa też piękna, bo zależy z kim spędzana. Potem odprowadził do pociagu. A jak mi smutno się zrobiło. Wsiadł do swojego i ja na wieś, a on do domu. Tam Mama, Dziecko i pewien człowiek, którego chorobliwie nie lubię. Ale było fajnie. Kosa spadła mi na rękę, a pies podrapał plecy, unikałam os i niewiadomo czy ta czerwona plama nie jest po kleszczu. Ale to nic! Było ciepło, miło, rodzinnie, zabawnie, a jednak czasem melanchlijnie.
W międzyczasie okazało się, że zgubił się druczek wpłaty rejestracyjnej do studiowania na MiSH, ale dało się to załatwić, a od dziś wiem, że tego kierunku studiować nie będę. A tak się na niego napaliłam.
Acha, mam niespodziankę, mam wyróżnienie w konkursie szamponowym tego Herbalu, i moja ksywka będzie sławna.Napisałam coś o nudzie włosów, a oni obiecali to dać na bilboardy. Interesujące.
No i być może od 1.sierpnia nie mam internetu. Ale wtedy też przy dobrych wiatrach, wyjeżdżam na miesiąc. A potem, potem to ja nie wiem co.
Tęsknię za M. w czasie, kiedy ja siedziałam na jednym miejscu on czynił rajdy po Polsce. Nie mogę się doczekać, żeby go zobaczyć i wysłuchać. Aj, jak ja się cieszę, że on jest, że to kruche, delikatne, niesamowite czucie trwa.
Tak naprawdę to piętrzą mi się kłopoty. Ale nie jestem sama. Jest Tata w Niebie, który mnie lubi. A co! Jak lubi to ma. Wierzę w Niego. Bo kto jak nie On?

Kiedy człowiek ulega zmartwieniom to potem jest jeszcze gorzej.

29 lipca 2006   Komentarze (9)

Bez tytułu

Bo ja nie piszę, więc staram się pamiętać
Zapadający leśny zmrok. Kontury drzew początkowo wyraxne, potem coraz mniej, podpatrywane na pół zamkniętymi oczami.
Spojrzenie.
Dziub.

Jak ja chcę żyć?
14 lipca 2006   Komentarze (13)

Bez tytułu

I płucami czuję, że gdybym tylko pozwoliła sobie na nałóg palenia, to teraz zużywałabym całe paczki.
I wargami pogryzionymi przez się czuję, że się denerwuję.

Kiedyś myślałam, że ciało to standart. Każdy je otrzymuje, jakośtam się zmienia, można ulepszać/pogarszać w zależności od własnej intencji. Ciało to taki dodatek do życia. Jego wyposażenie.
A przecież...Ot chociażby różnica w dotyku. Tym, od kogoś, kto ważny, bliski, a tym, kiedy ktoś niespodziewanie, przypadkiem nieznnajomy, w autobusie przy tłoku.
To niesamowite jest. Jednak.
Ukłon w stronę życia? W stronę człowieka?
A telefon sprawny. Lekki, miły. Jeszcze tylko jutro. Oskubie nas niewdzięcznik?Przesunie datę?Pracowałam solidnie, nie odpuszczę.
12 lipca 2006   Komentarze (8)

Bo gdy jest się mną...

Bo ja bym się z miłą chęcią zarejestrowałam.
A Kiedy zaczynałam wczoraj, to okazało się, że...nie ma dla kgoś takiego jak ja. Z ros. dodatk. i ang. obowiązkowym.
Więc czekanie do 10.
więc telefon na UJ.
Więc telefony do innych wydziałów.
Więc niech Pani poczeka do 11, bo potem przychodzi główny od ERK i trzeba się go zapytać.

Już nie dzwonię ani do Mamy, ani do PrzyjacielaInnego, nie chcę ich dodatkowo martwić mną.

Bo zawsze, ale to zawsze, jak są jakieś przepisy, to mnie omijają.
I szczerze mówiąc, nie życzę nikomu bycia mną.
A tym czytelnikom moim mówię, że dobrze Wam, bo nawet nie wiecie jak to jest.
A wczoraj kupiłam telefonik na allegro. Ciekawe, czy zakup będzie tak szczęśliwy jak moja rejestracja.
Mam dość
12 lipca 2006   Komentarze (9)

Wyniki maturowe.

Wymarzoną psychologię dwa razy żegnałam z płaczem
A to było tak. Wyniki odebrałam jako jedna z ostatnich. Pracowałam wcześniej. poem z koleżanką, bo jeśli los, to będziemy mieszkać razem gdzieś w Kra. na piwo. Ha, jest pierwszą osobą z klasy, z którą na piwie byłam. A LO już skończone. Piwo piłam jak człowiek spragniony. Ja i tak?
Wtedy jeszcze byłam zadowolona z wyników.
potem przyjechałam do domu. Kalkulator w rękę i zaczęłam liczyć. Zadzwoniła Mama. Nic nie powiem, poczekaj. Lista filologii i innych takich, Uj, UŚ. Liczenie. Płakane dwa razy. Telefon. Płakane.
Drugi telefon:
_Wiesz, że polski ponad 70% miało tylko 4% uczniów?
A ty? Dajesz na psychologię?
-na co ona: Daję.
na co ja: To ja też. Więc jechane od nowa. Licozne punkty, ile to jest z możliwych itd. Więc więcej nadziei. Zostaje tylko Uj. Muszę zrzucić z siebie te śmieci. Nie chcę śląska. Źle mi się kojarzy. Jak dobrze, że ja nie stąd.
Więc, od prawdopodobności dostania się: Filologia rosyjska, MiSH, Psychologia.
A te opłakane wyniki to:
J. pol.: 100%ustny, 67%podstawa, 63%rozszerzenie. Daremnie, tak nawet na klasówkach nie pisałam.
J. angl.:85%ustny, 98%podstawa, 78%rozszerzenie. Lepiej niż na próbnej.
Historia: 75%, 56%. Troszkę lepiej niż próbna. Wynik nie porównywalny do czasu poświęconego na naukę. Mnóstwo.
I hit sezonu: J. rosyjski: 90%ustny, 91% podstawa, 92% rozszerzenie. Nie proporcjonalny do czasu poświęconego na naukę-ok. 3-4 godzin. POwtórzenie czegoś, czego się nie umiało.
Więc, być może sprawiedliwie, jednak mizernie.
Ale mnoże starczy na spełnienie marzeń.
11 lipca 2006   Komentarze (13)

Przedwynikowo.

Za 12godzin wyniki. Potem lub przedtem pierwszy dzień w pracy. Wieczorem w zaciszu pokoju rejestracja. Co? Gdzie? I jak? Choć świta, jeszcze nie wiem.

A on do mnie mówi. A ja...w jego głosie słyszę 4 piwo. Nie, mu to nie szkodzi, on tylko wtedy milszy jest.
A co ja sobie myślę? To to, że chcę do Mamy. Najlepiej w pozycję łonową.
A, no i dziś jest(ciągle jeszcze) dzień, w którym zarejestrowałam się na poemie. Żeby wiedzieć czy piszę.
Dobrze tam jest. Podoba mi się. Być może kiedyś zacznę naprawdę
Tak sobie myślę, że to byłoby na tyle. I jeszcze sobie myślę, że równie dobrze mogę chodzić spać o 4, byleby tylko spać do 10. Głowa. Myśli. Natłok pustki.
10 lipca 2006   Komentarze (9)

dość.

Więc pozwalam sobie na płacz.
Czuję się jak jaskinia, do której zawsze bałam się wejść. M. spojrzałby nie mnie i wiedziałby jak bardzo jestem zła. Zmarszczone brwi i zaciśnięte szczeki. Spojrzałby, gdyby jak obiecał, przyjechał.

Kurde. Nie, kurde, w myślach wszystkie wulgarzymy mi znane.
Gdyby ten człowiek był egzaminatorem zawaliłabym u niego wszystkie egzaminy. Nie, ja się go nie boję, ja go po prostu nie znoszę do szpiku kości, że jeżeli jest przekazanie Miłości, to powinno być przykazanie nienawiści obejmujące nie tych osób, które nas skrzywdziły, lecz tych, którzy kogoś nam bliskiego, tych, których kochamy.
Bo mężczyźni kłamią, oszukują, ściemniają, przechwalają się, piją piwo, palą papierosy, nie rozumieją kobiet, są nieczuli, leniwi, gruboskórni, niegotujący, niesprzątający, wszak mogą posiadać jakąś jedną pasję, pasyjkę. Ktoś by powiedział, że nie wszyscy, ale ten jeden okaz skupił wszystkie cechy.
Stary chłop, przed każdą rozmową ucieka w piwo, w wyście z domu, w cokolwiek.
Nie znoszę go, nie trawię, nie cierpię widoku, nie znoszę jego słów.
Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz? Dlatego, że mi nie dał oparcia, ja mu też?
Przecież głęboko wierzę, że w każdym jest jakaś dobra cząstka. Gdzie ta jego?
I naprawdę gówno obchodziłby mnie, gdyby nie to, że...

Czy ja jesczze kiedyś będę beztroska? Spontaniczna? Odważna? Pełna sił? optymistyczna naprawdę, a nie dlatego, że to daje więcej sił?

W tej chwili wydaje mi się, że wiara to po prostu antidotum na wszystko inne. Coś, co spowalnia umieranie.
Nie chcę z ludźmi, nie chcę przeciwko ludziom.
Schować się pod biurko, przeczekać do zimy.
Ziarenkiem piasku, roślinką być.
Gdzieś przecież jest nadzieja. Żebym tylko umiała pomóc. Musi być jakiś sposób. Musi.
Muszę wiedzieć, co mówić, wtedy przez telefon. Muszę.

Wszystko, co wiem, jest niepewnością.

09 lipca 2006   Komentarze (6)

Bez tytułu

Czy można mieć miłość? Gdyby miało to być możliwe, wówczas miłość powinna być substancją, rzeczą, którą można mieć, posiadać, kótrą można owładnąć. Prawda jest jednak taka, iż nie istnieje rzecz zwana "miłością". "Miłość" ogólnie rozumiana jest abstrakcją, rodzajem bogini, z którą kłopot polega na tym, że nikt jej jeszcze nigdy nie widział. W rzeczywistości istnieje tylko akt kochania. Miłość jest twórczą aktywnością. Zakłada troskę, wiedzę, reagowanie, afirmację i radość-nakierowane na osobę, drzewo, ideę. Kochać oznacza powoływać do życia, powiększać jej lub jego życiową aktywność. Jest to proces samoodnawiający się i samonapędzający.

Jeszcze nie wiem, co jest ważne, ani w czym trwam.
Są rzecz, o których nie napiszę, bo nie umiem.

09 lipca 2006   Komentarze (9)

Pytania.

Kocykowe wypady? Czy polanne zatrzymanie czasu? Jak pamiętać, żeby zapamiętać? Jak czuć, żeby odczuwać?

Jeśli Cię pokocham, wejdź bez pukanie, lecz dobrze sobie przemyśl: Twoja dłuższa nieobecność sprawiłaby mi bół

Do czego trudniej się przyznać? Do tegokim się jest czy do tego kim się nie jest?

06 lipca 2006   Komentarze (11)

Bez tytułu

Od wczoraj jestem właśnie tu, przy moim biurku. Od dawna w głośnikach głos Kasi Nosowskiej. Pamiątki po wyjeździe? Pierścionek od mamy i 15centymetrowe nacięcie na dłoni wykonane przez Psa. Pamiątki? Spojrzenie radości i uśmiechu Dziecka. Nieme milczenie wymowniejsze od słów. W jednym domu ci których kocham, i inni znienawidzeni.
Wczoraj przez chwilę znowu jakby ktoś mi skórę przypiekał ogniem. Wolę ufizycznić ból ze środka. No i napewno nie traktować go przeciwbólowo. Co nie zabije-wzmocni to.
M. wyminięty różą na peronie. M. zgubiony. I kiedy miałam już wsiadać do autobusu, pomyślałam, że jak jest, to przecież wraz z jego obecnością pojawiły się na nowo chwile, kiedy ktoś na mnie czeka.
{telefon}
-Jesteś na dworcu?
-Tak.
-A ja już chciałam do domu. poczekaj, wrócę się po Ciebie.
M. z różą. Róże nie lubią moich rąk. Już w trakcie jazdy do kolejnego miasta aglomeracji śląskiej zaczęła opadać. Potem w następnym autobusie, kiedy dałam mu ją potrzymać, żeby bilet wyciągnąć, w ostatniej chwili ku mojemu zdziwieniu i pasażerów także, wyrzucił przez drzwi, prosto do kosza.
- Nie będziesz ode mnie brzydkich kwiatów dostawać.
Różą zaopiekowałam się bezdomny, tyle zobaczyliśmy z odjeżdżająego autobusu.
Potem? Potem jeszcze z plecakiem, pożegnałam M. i...poszłam na dwie godziny grać w siatkówkę.
Ktoś miał dobry pomysł, praktykuję go niemalże codziennie.
Wróciłam do domu na sen. Telefon Mamy:
- Dziecko obudziło się i płakało. Może mu się coś naśniło, może za Tobą.
Bo Dziecko jeszcze wcześniej podsłuchało, że siostra zniknie. Więc od dnia wcześniej byłam przytulana, byłam tą, którą się słuchało, która wiedziała czym zająć czas.
I Dziecko nie wiedziało czyja to wina, że znikam. Kiedy myślało, że jego tuliło się tak bardzo rączkami otulając szyjkę. Mówiłam, że go bardzo kocham, że przyjadę szybciej niż ostatnio. Dziecko myślało też, że to moja wina...i raz obłożyło moją rękę swoimi piąstkami.
Smutno.
Być może wszystko ma swój sens. Jeśli nie wszystko to część. I kiedy coś się traci, to coś się zyskuje. Więc życie to handel taki jest
Na osłodę wczorajszego dnia-Charaktery wydrukowały mój majowy list pisany do nich. Z moim stylem pisania i moim podpisem.
Wtedy, pisząc go, pewnie myślałam, że jeżeli wydrukują, to będzie coś znaczyć. Dziś już nie pamiętam. Oprócz tego, że lepsze Charaktery niż Cogito. I że to już chyba 4 raz moje słowa gdzieś.
A za tydzień wyniki, tego samego dnia rejestrowanie się i...wielkie czekanie 20stodniowe. Potem wybiorę któryś z moich planów na najbliższy rok. " nadzieja moja Bóg"
04 lipca 2006   Komentarze (11)

'Daleka droga do domu" Coma

Zmywam się na chwilę. Ciągle nie wiem czy warto, czy chcę, na jak długo, co powiem, kim jesteśmy.

Czemu zawsze muszę się zamartwiać?

01 lipca 2006   Komentarze (13)
Moje | Blogi