• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum grudzień 2004

Bez tytułu

Nie pisałam nic konkretnego o moich planach na Sylwestra. Nie chciałam zapeszyć. Jutro odbrowolnie budzę się o godzinie 6.10, kończę pakować plecak i...jadę!!Prawie na bezludną wyspę. To znaczy tam, gdzie idea nie ma zasięgu. W ponad 40 osób. Mamy zamiar się dobrze bawić.

A jaki ja dziś stres miałam No bo wiadomo, nowego nic sobie nie kupuję, bo kasę mam na kurtkę wiosenną, bo tamta biała mi się popsuła.To znaczy nie mi się, ale ja ją. Zresztą, nieważne. Fakt,że to, w czym byłam pewna, że będę się bawić nie nadawało się do użytku...no i powiem tak: ze wszytskich brzydkich propozycji ubioru wybrałam najładniejszą. Mówi to prawie rasowa optymistka.

A że zobaczymy się dopiero w przyszłym rok, to życzę udanej zabawy, dużo wrażeń i ...Szczęśliwego Nowego Roku!!!(moje życzenia w tym tygodniu się spełniają ).

Bawcie się dobrze!!!

29 grudnia 2004   Komentarze (24)

tylko nie klnij...

Dzisiejszy dzień minął w atmosferze: "tylko nie klnij -jak gadać?"

Gniewa się na mnie. Ma prawo. Smutno mi. Bo nie wiem czego chce. Swoją drogą, chodzenie do szkoły czasem nie jest takie złe- mniej się myśli...a i jestem bardziej opanowana niż sądziłąm. Wystarczy tylko zacisnąć ręce, odwrócić się nie pięcie i wyjsć w siną dal...

Czemu ja ciągle nazywam coś, co jest już dawno nazwane? Kto? Jakie kulki? Gdzie lecą? On?!

28 grudnia 2004   Komentarze (16)

Bez tytułu

***
Czy świat umrze trochę
kiedy ja umrę

patrzę patrzę
ubrany w lisi kołnierz
idzie świat

nigdy nie myślałam
że jestem włosem w jego futrze

zawsze byłam tu
on - tam

a jednak
miło jest pomyśleć
że świat umrze trochę
kiedy ja umrę

No bo dlaczego. Warto jest tak czasem się pozastanawiać. Znów to wróciło. Tak, nadal twierdzę, że gdybym wiedziała,”kiedy sobie pójdę” byłoby mi łatwiej. Wiedziałabym z czym mam się pośpieszyć, co zostawić, bo i tak nie warto. Wiem, zawsze można powiedzieć, że to nie jest dobre, bo strach by mnie zżerał. Chociaż…Tak, takie rozwiązanie z pewnością nie jest zbyt dobre, bo…gdyby każdy o tym wiedział- żadnych wypadków drogówych, utonięć i tak dalej Każdy by zostawał wygodnie w łożeczku załatwiajac tydzień przed formalności. Śmierć stałaby się rodzajem sakramentu. Tak jak chrzest albo małżeństwo. Albo wizyta ulekarza.

Szymborska napisała „umrzeć-tego się nie robi kotu” Ale ja nie mam kota. Inny noblista z 1990 roku napisał ciekawy wiersz pod tytułem „przyczyny by umrzeć” A z resztą bez sensu…

Żeby żyć trzeba mieć cel. A ja co? Większosć celów przepdajacych na siedemnastoletnią dziewczynę zrealizowałam dawno temu. Rodziny zakladać nie chcę. Dziecko…nie bardzo. Mam w domu Kłuciołka, wiem czym to grozi. Mając rodzinę jest się odpowiedzialnym nie tylko za siebie. Nie można od tego uciec, zaszyć się, nie pamietać. Zostaje mi tylko szkoła, a potem praca. Dziwne…nawet drzewo już sadziłam, zmieniłam mieskzanie, prowadziłam dom…nie mam nawet czego więcej od życia chcieć.

Kiedy wpadłam na pomysł uczynienia swoim mottem wymyślonych przez siebie słów „Wież, ufaj, żyj, a kiedyś będziesz kochać” To myślałam, że mi realizacja tego trochę czasu zajmie. Tymczasem Bóg okazał się tuż obok, ufać umiałam od dawna, tylko nie tym osobom. Żyje, bo musze. Nawet kochać zaczynam.

Wczoraj napisałam, że jest dobrze. No bo jest. Powyżej standardu. Wyobraziłam sobie po prostu co by się stało, gdyby coś zniknęło. To jest dobry sposób-sprawdzać czy zależy na czymś dobrowolnie z tego rezygnując. Na jakiś czas. Żeby się nie przejeść, zatęsknić… Jetsem zdrowa, pomimo setek chorych osób, moje miasto nie nawiedział olbrzymia fala, mam Braciszka, który się do mnie uśmiecha, prawdziwych przyjaciół, o których staram się dbać, chłopaka, głowę na karkunawet wiersze umiem pisać. Czego wiecej chcieć? Może dlatego te pytania, bo boję się utracić coś z tego pewnego dnia?

Wiem przecież jak to jest zawitać w pustych białych ścianach. Powinnam była się przyzwyczaić.

Mama w ciekawy sposób pokazuje, że święta się skończyły. Do wyjazdu jeszcze 3 dni.

Nie wiem czy nie popsułam. Może, to, że mówię to co myślę, nie jest zbyt dobrym pomysłem? Bo w zgodzie z samą sobą i tak już nie jestem.

Powinnam się zmienić. Który to już raz w tym roku? 4? Nie, to może poczekam do przyszłego? Choć…ta nowa ja mi się podoba. Twardo stąpa po ziemi, osiąga własne cele, wywiera na ludziach wrażenie jakie jej się podoba, momentami to jest całkiem całkiem, ale momentami. Bo tak naprawdę to nie jest to, czego chcę.

Ale po dzisiejszej otrzymanej paczce plotek na mój temat…To chyba tylko bezludna wyspa na mnie czeka. Ale to jest jak na mnie dobre rozwiązanie, tylko zna ktoś taką, bo wyjżdżam.

I jeszcze…dostałam dzisiaj siódmego Aniołka. One naprawdę mnie lubią. Może to coś znaczy? Świeczkę też dostałam. To dziwne. I tomik poezji już mam. Brakuje tylko chwili i wina.

 

27 grudnia 2004   Komentarze (13)

Bez tytułu

Jest dobrze.

26 grudnia 2004   Komentarze (24)

kto mi da skrzydła?

Wracaliśmy. Rozpłakałam się jak dziecko. No tak. Bo to dzisiaj z noc się zmieniło. Przytulił mnie ciepło. Zapytał co jest. Powiedziałam nie powiem, ale płakać chcę. Przytulił. Tak, jest dla mnie kimś ważnym i dlatego nie powiem. Zresztą nikt nie wie. Kurcze, trzeba wziąć się w garść-nie zmieszczę się. Dodał mi siły. Powiedziałam mu. Tylko to, co powinien wiedzieć, żeby się nie rozczarować. Tylko tak, jak uważam. Miał trochę zwalony humor. Dlatego zaryzykowałam. Nie wiem czy dobrze. Chciałam, żeby przytulił. Jest taki ciepły.

Teraz. Byłam w kościele. Nie wiem, dlaczego tak robię. Teraz to już nie ma znaczenia. Naprawiać będę później.

Przydałby się tomik poezji i ciepły koc i mocna kawa-taka, jaką parzy moja mama.

Mama widziawszy nas do taty: Wiesz, on ją tak trzyma za rękę, jakby bał się, że opuści. Tworzy ze mną mój magiczny świat.

Wiem, powinnam zmienić niektóre cechy charakteru, ale tak boję się porażki, że nie zaczynam nawet.

Szukałam aniołów. Czuję się osaczona. Jak to jest, że wcześniej ich nie dostrzegałam. Teraz na każdym kroku, w moim pokoju, dziś znów przyszedł jeden. Zostanie. Na ścianie. Pafnucy go przysłał. W wierszach anioł, na ilustracjach anioł, we śnie anioł, jego skrzydła takie miękkie. Obiecał, że kiedyś zabierze mnie ze sobą. W morze bieli i ciepła i gwiazd. Czekam na ten dzień. Dzisiaj znalazłam ślad:

moim sąsiadem jest anioł
on strzeże ludzkich snów
dlatego wraca późno do domu
na schodach słyszę dyskretne kroki
i szelest
zwijanych skrzydeł
on rano staje w moich drzwiach
i mówi:
twoje okno znowu
świeciło długo 
w nocy

25 grudnia 2004   Komentarze (13)

przemyślenia.

Nie wiem dlaczego, ale dla mnie już po świętach. Jeszcze tylko kilka pójść do kościoła...Ja wczoraj uparcie powtarzając za panem Cogito:

Nie powinien przysyłać syna

zbyt wielu widziało

przebite dłonie syna

jego zwykłą skórę

Co byłoby gdyby nie posłał? Gdzie znaleźć jakiś cel?Podziękowałam mu jeszcze raz w myślach, że mnie przekonał do tego, że Bóg kocha pomimo wszystko. Dla samej przyjemności Ojca.

Wigilia...na szczęście najpiękniejszą wigilię mam juz za sobą i nie muszę oczekiwać z nadzieją tego czasu, może to ta. Wtedy naprawdę...tak, byłam jeszcze dzieckiem, była noc i gwiazdy, i słowa...Wczoraj było tak po prostu, zwyczajnie Choć z drugiej strony- Darek miał półrodziny, dzielił się nieświadomie opłatkiem...

Poszłam na pasterkę jako element służby liturgicznej. Trochę się zapomniałam. Cieszyłam się, że widzę. Na mszy prawiebym płakała-pomyślałam:głupia, nie płacz, dzisiaj płacze się tylko ze szczęścia, więc ty nie możesz.  Ale mimo to poczułam magię świąt. Mogłam się uśmiechać tak, do własnych myśli. I wracać z uśmiechem na twarzy. Weszłam do domu. Zegar pokazywał 14.23 była  01.50 lubię takie rozbieganie czasowe. To jakby na wielu płaszczyznach.

Chociaż mógł powiedzieć co z czego wynika, dlaczego cisza, po co te kłamstwa. Sztuczne oczy w wielkim uniesieniu. Tak wiedziałąm, że tak bedzie. Nie pytałam o czas. Tak się wmanewrować...wiem, to nie było normalne przeżycie. Cieszę się, że było. Pogodzić sie  z formą przeszłą.Właścwe słowa tego stanu-"twoja twarz wyda mi się obca"

Powiedzieć prawdę. Wejść w tą rozmowę, a nie tylko po główkach. Wyjaśnić wszystko. Powinien wiedzieć jak jest. Tylko ja jeszcze nie mogę mu tego powiedzieć. Problem.

Namieszałam. Ale z nim na szczęście jest jeszcze dobrze. Boję się, kiedy mnie pozna-ucieknie?Przecież. Nie można mnie zaakceptować.A ja nie zmienię się. To za trudne. Człowiek, który najbardziej lubi swoje ścieżki.

25 grudnia 2004   Komentarze (9)

Wam

Myślę, że to jest dobry czas. Nie tylko dlatego, że idą święta. Już je widać. Ale dlatego, że tak mi się wydaje.

Chciałam Wam podziękować. Za to, że jesteście, że można liczyć na dobre słowo. Bez względu na godzinę i pogodę. To takie dziwne, jeszcze kilka lat temu, takie rozwiązanie wogóle nie byłoby możliwe. A tymczasem pojawialiście się w moim życiu, a ja w waszym. Uczymy się nawzajem. Czytając notki innych wiem, że tak też można. Poznaje życie, inne miasta, w których nawet nie byłam. I teraz składając życzenia. To jest tak, jakbyśmy się znali...bo się znamy.Możemy wymienić swoje cechy charakteru, imiona znajomych(np. że przyjaciółką pewnej Magdy jest Ula). I kiedy jest smutno można liczyć na pomoc.I na akceptację. Jest łatwiej, kiedy się wie, że jest się akceptowanym przez innych ludzi, którzy wiedzą to, co myślę.

Dziękuję Wam za to, kochani :*

I życzę namacalnej obecności Bożej w waszym życiu, spełnienia życzeń powiedzianych na ucho pierwszej gwiazdce, śniegu, miłości, radości i pewności siebie, wiary w siebie i innych ludzi. Dzielenia się swoim "ja" z innymi. I życzliwych ludzi na każdym kroku.

23 grudnia 2004   Komentarze (17)

Bez tytułu

Wigilia klasowa zaskoczyła mnie. Zmieniliśmy się bardzo. Na pozytywnie. Nie czułam się sama pośród nich. Przyjaciel naciągnięty na rozmowę, chwile szczerości,pocałunek w przelocie. W głowie ciche pytanie: ja? W życzeniach-pisz dalej takie wiersze...w głowie: nie napiszę, nie zrozumiesz. Życzenia: znalezienia miłości-miłości się nie szuka.jest albo jej nie ma. Spełnienia marzeń-najpierw trzeba je mieć.Piękne życzenia od ludzi znanych tylko na cześć. I prezenty...

Myślałam wtedy-tak, hestem szczęściarą. Udało mi się! Choć to cud, że tu jestem. Albo zrządzenie losu. Całe moje życie jest chyba takim psikusem.Czasem gratis...

Podobało mi się dawać tą radość. Wywoływać uśmiech na twarzy.

Dwa kolejne aniołki. w głowie myśl-może jeszcze maske aniołka?

Potem świadome łamanie reguł. To sie chyba nazywa grzechem. Właściwie bez chyba. Napewno. Słowa, na które nie zasługuję. Za które nie chcę ponosić odpowiedzialności. Nie chciałam ich i nie prosiłam. Sprostać wymaganiom?

I olbrzymia bitwa ze sobą. Przegrałam. Tak, jestem złym człowiekiem. Wiem, mówi się trudno.

Boże, nie chcę już być zabawką!!Ani chorobą! Rozumiesz? Ucieknę od Ciebie, od nich, przede wszystkim od siebie. To mi wychodzi. Wiem. Wypada powtórzyć poraz kolejny. Taki wstyd, łamanie obietnic danych sobie. Wydaje mi się, że już mam to co ustawowo pownnam mieć, więc po co jeszcze?

W życzeniach-rozwiązania problemu, z którym się zmagasz.Niewielki postęp-już wiem, który to.

Wiem, że idą święta. Ja nrzekam. Bóg się rodzi, a ja płaczę. W środku ma być czysto-u mnie gormadzi sie brud. Ale przez ostatnie kilka miesięcy miałam wysprzątane, więc może mam prawo tak sobie w bałaganie?

Samotność jest tym, czego potrzebuję. Mam inflację na samotność i deficyt-niegdzie nie mogę jej znaleźć.

Boże, wiesz co? Może Ty tak nie spełniaj moich życzeń przedmodlitewnych? Bo z tego zamieszanie wychodzi. W końcu sam wiesz, co jest dobre.To ukulaj jakiś ciekawy scenariusz dla kogoś takiego jak ja. Byle bez rutyny, godzę się na większość rzeczy.Proszę...

22 grudnia 2004   Komentarze (14)

Bez tytułu

A jutro wigilia...już druga. ale jeszcze nie właściwa. Jak będzie w klasie? Co powiem w życzeniach, już może nie na tyle szczerych co w piątek?

I już wiem! Jeżeli to pragnienie posiadania kogoś do przytulenia, rozmów jest skierowane ku jednej osobie, to chyba tak ma być i nie jest to kwestia tylko wpływu środowiska. Ale to nie jest jeszcze pewne. Na razie tesuję to stwierdzenie.

Mówiłam Skarbkowi, że będzie miał ze mną trudno...a nie wierzył

Śnieg...a w głośnikach nowa muzyka...

Buziam was :*

21 grudnia 2004   Komentarze (10)

Bez tytułu

Takim leniem być jak ja...Śnieg spadł. Widziałam. Nie...tak czy siak. Święta idą, wiem. Trzeba jakieś ubranie kupić. Coś wymieśleć. Ja. Sama.

Kupić świeczkę. Od dwana chcę posiedzieć przy świeczce. Przeczytać książkę. I nic nie musieć. NIgdzie się nie śpieszyć. Tak żyć. Kolejna cecha urosła we mnie.

Że jeśli nawet zostanę zapisem w Twojej pamięci, jakąś datą, jakimś wspomnieniem, to i tak będzie to jak powrót do czegoś, co się tak naprawdę nie odłączyła. Po prostu się przesunęło na koniec kolejki osób istotnych.

Już wiem, że tego nie powiem. Za późno. Czas sprawia, że stajemy się dorośli...i smutno zarazem i ciepło...

I takie pytanie: gdzie jest prawda? i czym jest, jeśli jest.

Teraz przyszła pora na opowieść. Kiedyś lat kilka temu, kiedy wszystko było większe, pytań mnie, słownictwo ciekawsze.Kiedyś w kuchni..Babcia:

-Marusiu, tak czasem patrzę i wiesz, zastanawiam się dlaczego kwiatki są czerwone. Skąd wiedzą, że mają kwitnąć. Albo drzewa...Czy ten ptaszek codziennie w oknie.Jak to jest? Jak by świat wyglądał bez tego?

-Oj, Babciu, tak już jest. Tylko tyle.

Przypomniałam to sobie kilka dni temu. I uśmiechnęłam się. Zadałam sobie pytanie, kto w tym momencie był bardziej dzieckiem? Babcia. W wieku siedemdziesięciu kilku lat. Jaka ja jestem wdzięczna za to, że ona, a nie kto inny(toprzecież było całkiem możliwe) jest moją Babcią. I już wiem, po kim mam zdolność do pytań.

20 grudnia 2004   Komentarze (14)

Po raz kolejny-jestem

 Nie wiem. To chyba już przyzwyczajenie. Piszę. Czy po to by pokazać, że jestem? Znów mam epokę pytań. Jest to czas, kiedy pytań jest więcej niż odpowiedzi. Epoka odpowiedzi jest przyjemnijesza. Można nawet czuć się dumną z rozwiązania problemów. Naprzykład:

Zastanawiałam się kiedyś jak to jest z tą wyjątkowością człowieka?  Chromosomy, kodony, genotypy, fenotypy- dziedziczenie. Więc częśc drugiego człowieka. Myślenie schematyczne, archetypy, wiara w bajki, dążenie do Boga, tradycje, obowiązki, moda, naśladowanie-drugiego człowieka. Typy zachowań, sangwinik, coleryk, melancholik, typ ekonimiczny, pracoholik, buntownik, marzyciel-wszytsko pogrupowane, człowiek w rubryczce. Miejsce na indywidualizm? XVIII wiek. I co wtedy? Ubieranie się na Wertera, cierpienie, poznanie duchowe, wybór ojczyzny nad miłoscią do człowieka. Ale nie był to kierunek jednej osoby. Tylko masy, hurtu, ze tak powiem. Więc jaka znowu indywidualności niepowtarzalność? Jeżeli moje najskrytsze myśli zostały już przez kgoś przemyślane. Może nawet jeszcze w starożytnym Egipcie.

Tak sobie tumakowałam. I doszłam do wniosku, że ta niepowtarzalność, objawia się w długosci życia, tyle, a nie mniej sekund, w tym, co robi się w konkretnej minucie i w tym jak się reaguje w danej sytuacji.Bo naprzykład dwie osoby na smutek zareagują inaczej. Słowami. Czyny mogą być podobne. Fakt, z drugiej strony w każdej minucie mojego życia jestem do kogoś podobna. Za każdym razem do kogoś innego.

U mnie jest nadal taka pustka. Czasem(znów myślę) zastanawiam sie nad tym czy chciałabym być kimś innym. Człowiekiem o innych wartosciach z innym wzorcem zachowań. Pomimo wszystko odpowiedź brzmi: nie! Podoba mi się to moje nie rutynowe życie, poza schematami. Ja wiem, może na zewnątrz nie wyglądam na taką osobę. Choć kto wie.

Ot naprzykład dzisiaj i wczoraj. Grupa moich znajomych w pewnym zrzeszeniu podzielona conajmniej na dwa bloki. Ja z powodu ciągłej nieobecności jestem kimś niezaklasyfikowanym. Może to i znaczy, że mma za mało osób wśród nich do ciekawych rozmów. Chociaż...wczoraj i dzisiaj wracałam z osobami z różnych bloków. I słuchałam. Wzajemnych najeżdżań i pretensji. Bo ta na tą krzywo patrzy i to mówi o tej. I byłąm szczęsliwa, że jestem tylko na chwilę. I poraz kolejny spodobało mi się to, że mam swoją drogę niezależną od skrzyżowań z tymi, którzy nie stanowią dla mnie jakiejś cennej wartości do poznania.Mogę się mylić. Ale teraz, w tym momencie, nie widzę czego mogłabym sie nauczyć od tych osób. A zdanie jak wiadomo można zmienić pod wpływem okoliczności, które jeszcze nie zaszły.

19 grudnia 2004   Komentarze (8)

Pozytywna sobota.

Dokucza mi brak kasy. Fakt, z tym się da żyć. Potrzebuję mieć jeszcze raz tyle kasy ile mam. Ale wiem, że nikt nie ma za dużo i się nie podzieli.

Moje domowe przedszkole w liczbie jednego wychowanka prawie doprowadziło mnie do szału, a już napewno zmęczyło psychicznie. Ja mu kiedyś powiem.

Od kilku dni w mojej głowie piosenka "Prowadź mnie". Przede wszystkim jej głos. Potem słowa. Nikt na mnie tak nie patrzył.Prowadź mnie... Zawsze zwracam uwagę najpierw na głos, potem na słowa.

Skarbek ciągle chory, jak tak  można? Zastanawiam się ciągle nad pewnymi sprawami. To jest dość takie pogmatwane. No bo dziewczynka czyta bajki o księciu, który sie pojawia. Facet, może czasem sobie pomyśli o Kopciuszku i gdzieś tam głęboko jest pragnienie-mieć kogoś takiego, kto przytuli, pobiegnie za zgubionym bucikiem...I własnie nie wiem czy jestem dla tej osoby czy z powodu tego pragnienia. Wygląda na to,żebym wierzyła w te wszystkie bajki. Ale nie jest to do końca tak. Powiedziałam: wiesz, to normalne, że każdy kogoś sobie ma. W końcu hormony, presja otoczenia, pragnienie, bliskość..więc czemu się dziwić?

Dobrze, dobrze, wiem...idę już. Dobranoc, miłego dnia i w ogóle...

P.S. mam nowe zdjęcia. W ogóle uwielbbiam mój aparacik. I bawić się w różnych programach...

18 grudnia 2004   Komentarze (13)

Bez tytułu

Ta dziewczynka na zdjęciu to ja. Naprawdę tak wyglądam...Stety, albo i nie. Zawsze można powiedzieć, że mogło być gorzej.

Byłam dzisiaj na pierwszej w tym roku wigilii. W gronie osób, które bardzo lubię. Swoją drogą, ktoś nie znający religii pomyślał by sobie-ciekawe, kim był Jezus, skoro jego urodziny zaczynają świętować na tydzień przed. Podobało mi się. Ale nie opiszę poszczególnych zdarzeń, ani słów. Większość była przyjemna.

Teraz siedzę. Myślę. Nie powinnam.

Nie chcę, żeby się martwili o mnie! Nie podoba mi się to w ogóle! Przecież to wszystko jest normalne!! Jasne?

Przespałam się z tym wszystkim. Najczęśniej jest tak, że jak stanie się coś, czego nie przewidziałam, to potrzebuję czasu, żeby dojść do siebie. To nie jest zbyt dobry zwyczaj. Mam dużo nie zbyt dobrych zwyczajw, które kiedyś były dobrymi. Ale tak myślałam przed snem. Ja nie potrafię tak..kiedy mam dobry humor, cieszę się i jestem radosna, widać to na całej mojejtwarzy, w mojej postawie. A czasem, wystarczy jedno słowo czyjeś, jakieś zdarzenie przypominające i momentalnie twarz się zmienia. To chyba działa na zasadzie termometru. Teraz już potrafię nie powiedzieć, czego nie trzeba. Tak jest lepiej.

Wigilia...To nie była klasowa, ani żadna z tych, na które się idzie, bo się musi. Wigilia naszej wspólnotki...Przy składaniu życzeń, usłyszałam tyle pięknych słów o sobie. Chwilami żałowałam, że nie mam przy sobie dyktafonu.Że jestem promyczkiem, ładnie się uśmiecham, dobrze się kojarzę...Tam jest największe skupisko ludzi, których lubię. Sandra powiedziała mi, że składając życzenia tworzę epopeje. Ja się po prostu ani razu nie plowtórzyłam. I to było takie...słowa sobie same się sklejały w zdania.

Usłyszałam też jedną rzecz. Ale ją muszę przemyśleć.

I jeszcze jedną. Ale na nią nie mam rozwiązania.Powiedziała mi-rozwiązania problemu, z którym się borykam. Ale to nie jest żaden nazwany problem. Nie wynika z konkretnej sytuacji rodzinnej,szkolnej czy towarzyskiej. To sobie tak po prostu przyszło. Czasem jak za machnięciem różki zmienia mój środek w takie puste pomieszczenie, gdzie nie ma nic.

Czasem są takie momentu, kiedy się nie odzywam. Słucham , widzę, myślę, co powiem, ale nie mówię. Czasem nawet dzień cały.

A nie chcę się, żeby o mnie martwili, bo to znaczy, że szybciej muszę wrócić do siebie. A póki co nie wiem jak.

A co do mojego wyglądu...Czasem wyglądam tak, a czasem zupełnie inaczej. Fakt, najwięcej o mnie świadczą oczy. Czasami są tak pełnie wiary i tak naiwne....

ALe żeby nie było. Ja się cieszę moim życiem i każdym dniem. Tylko nie umiem tego opisywać. Tak.

17 grudnia 2004   Komentarze (15)

Bez tytułu

A może nie będzie tak źle? I nawet nie jeszcze gorzej?

P.S. to miała być absolutna tajemnica, dzisiejszy wieczór miałam spędzić z Tadeuszem. Panem Tadeuszem. Przy świecach. Chyba się nie obrazi? Na noc u niego napewno nie zostanę, choć do jutra mam być obeznana z jego budową i historią.

Ja byłam w tym roku grzeczna, prawda? To może jako mała dziewczynka dostanę trochę sniegu. Fakt, lubię kolor czarny, ale biały też by się przydał. Choć z drugiej strony kto widział bialusienko-biały śnieg? Oprócz tego w reklamie Vizira :)

16 grudnia 2004   Komentarze (15)

Dzień.

Wczoraj, pisząc przydziałowe Ojcze Nasz nie chodziło mi o zwykłe klepanie. Może "przydziałowe" ma jakieś negatywne znaczenie, ale w moim T9 tak nie jest. Chodzi po prostu o to, że na piątkowym spotkaniu wspólnotki każdy z nas otrzymał zadanie na ten tydzień, zresztą, tak jak zwykle, tylko własnie to wydało mi się wyjątkowe. Chodzi o to,żeby rano i wieczorem zamiast modlitwy brewiarzowej odmówić 24 i 12 razy Ojcze Nasz. Pomimo, że w innych zadaniach nie byłam zbyt sumienna, z reguły były to krótkie modlitwy świętego Franciszka, wszystkie przechowywane w portfelu, czasem do nic wracam, postanowiłam,że tym razem wykarzę się obowiązkowością. Przychodziło i nadal przychodzi mi to z trudem. Mówić powoli, jakby smakowac każde słowo w porannym pośpiechu. Nie wiem, czy na szcześcia, chyba nie bardzo, jeden z aspektów, mój Skarbek jest chory, więc mam czas na pomyślenie  wtedy próbuję z Nim porozmawiać. Ostatnie zadanie było trudniejsze dla mnie-modlitwa, w której nie można wymienić słowa ja, żadnej prośby, tylko uwielbienie.

Właśnie, mój Skarbek jest chory i niestety go nie widuję. Ale to normalne, chyba. Brakuje mi go rano. Jest pierwszą osobą, do której odzywałam się. Rodzice jeszcze śpią, ja na półwypita kawa, usmiech i na przystanek.

W domu...

Jeżeli chodzi o dzisiejszy dzień...Pijak do mnie-chcesz łyka? "Pijak pije,żeby zapomnieć o tym, że pije" Ominęłam go, myślać łyka, to może i tak,bo jest zimno, ale na pewno nie od ciebie i nie teraz, bo za 9 minut mam egzamin z angielskiego, a jeszcze kawałek na dojście mam. Zdałam!!! Ja i angielski :> koń by się uśmiał.

Tęsknię za moim Śmierdzielem. Nie długo minie półroku jak sobie poszedł. Mówiłam, że nie. Nie posłuchał. Mój kochany świnek.Przyniósł mi szczęście i wbrew pozorom dużo nauczył.

Dzisiaj jeszcze godzinę, jak to w środę, wolontariuszowałam w szpitalu. Tak czasem lubię poobserwować dzieci i ponazywać cechy, które w nich widzę. Osttanio była taka 7letnia dziewczynka.  Ustawiała wszystkich, nawet własną babcię. Powstrzymałam się od komentarza. Chyba jest jedynaczką.

Z osttanich nabytków słownych:

Los okazał się dla mnie
jak dotąd łaskawy.

Mogła mi nie być dana
pamięć dobrych chwil.

Mogła mi być odjęta
skłonność do porównań.

Mogłam być sobą-ale bez zdziwienia,
a to by oznaczało,
że kimś całkiem innym

15 grudnia 2004   Komentarze (13)

Bez tytułu

Próbowała uchwycić ten moment, kiedy coś się we mnie zmieniło. Nie wiem kiedy on był.

Wczoraj, leżac już w łóżku przed odmówienem przydziałowych 12 Ojcze Nasz( z wielkim trudem mi się to udaje) postanowiłam,że będę szczęśliwa. Jak widać, samo postanowienie, to trochę za mało.

Przeraża mnie to, że tak nie potrafię, że nie można siedzieć a trzeba żyć. A tego to ja jeszcze się nie nauczyłam.

Nie napiszę ani co robiłam, ani co zrobię jutro. Wiem, ale nie powiem. Jak normalnie.

Pełnoletni mężczyzna, który nazywa się moim chłopakiem, ja go też czasem...Powiedziałam mu: nie mów czerwiec, wakacje, my...To jest odległe. Mów jutro, za tydzień-to jest bardziej pewne, choć w życiu niczego nie można być pewnym.

Nie spodziewaj się, że powiem Ci "kocham" .Od kilku miesięcy tylko Jeden to słyszy.Wielki i ponadczasowy, do Którego wszyscy mają szacunek, a ja gadam jak z kumplem. Tak, jak potrafię.

Ze wszytskich wartości- nauczyłam się wierzyć i wcale nie dlatego,że jest łatwije. Ufać, ludziom, których niezaywam dobrymi, wciąż żyję bo muszę, kiedyś już nie jest tak odległe jak było kiedyś. Kochać nie używam.

Jak nigdy przedtem chciałabym znormalnieć. Choć z drugiej strony...ale tak byłoby łatwiej, a od kiedy ja i łatwiej? A że niby skąd mam wiedzieć?

14 grudnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

Powiedzieć: Przecież zawsze mogło być gorzej.

No tak...Ale komu nie chodzi o to, żeby było lepiej? A potem bieganina paplanina, puste słowa...

Teraźniejszość jest przyszłością wczoraj.

Mam do siebie pretensje. Bo niby wszystko jest w porządku. W domu mama się odezwała. Ale nic bardziej mylnego. Jako że mam trochę wolnego mam z nią gdzieśtam iść. W szkole chciałam wybiec z klasy na kilku lekcjach. ALe trenując kilka miesięcy umiem jako tako się opanowywać.

Wmagam tylko szacunku dla mnie i moich rzeczy. I nie śmiania się z tego, co dla mnie ważne. Daję to samo w zamian. Ale to nie pasuje. Trudno.

I okazało się, że nawet dobrze udawać nie potrafię.

A rozmowa...Usłyszałam trochę więcej niż myślałam, że usłyszę.

I tak uważam, że mam prawo do tworzenia własnej rzeczywistości. I korzystam z niego niezważając na skutki.

13 grudnia 2004   Komentarze (9)

Ja nie chcę żyć długo.Mi wystarczy szczęśliwie....

Powoli odnajduję grunt pod nogami. Uświadomiłam sobie, że z moim podejściem do życia będzie mi trudniej, ale inaczej nie potrafię.

Zadzwoniłam po to, by powiedzieć tych kilka słów.

Nidługo naprawdę zostanę poetką.

Nie chcę dorosnąc, jeśli dorosłość oznacza zaprzestanie dziwnienia się światu.Tak mi pasuje. PO mojejmu. Z kwadratowymi oczyma i codziennie innymi zdarzeniami.

On wie, że boję się rutyny bardziej od wszystkiego innego.

Miłego aczkolwiek trudnego tygodnia.

P.S.Marzę o tym sylwestrowym wyjeździe. Że wyrwę się z domu. Od płaczu Kłuciołka(ma już ok.6 miesięcy) i pojadę ze wspólnotą w nieznane. Pociągiem.Autobusem to a place of destination. I że będzie inaczej. Marzę o tym w czasie snu, i rano. I że będą ludzie, których lubię i sznauję, którzy są dla mnie bliscy.

Jutro rozmowa. Nie wiem jak będzie. Nie wiem, co powiem.

Wraca mi ta pewność. Teraz akurat potrafię dobrze widzieć swoje wady. Dobre strony gdzieś się schowały. Nie mam sił na likwidowanie usterek.

A i jeszcze moje zasady gry w życie trzeba zmienić. Coś ewoluowało. Kiedyś...ja napiszę taką notkę. Jeżeli mi się uda, będzie to wycinek bajkowego świata.

"Wolny od ja.Wolny od ty. Wolny od reggae. Szukam siebie"

12 grudnia 2004   Komentarze (9)

Bez tytułu

Byłam dzisiaj w bajce. Nie liczył się czas, ludzie, nawet miejsce. Tylko ten ktoś obok. Nie potrafię tego opisać. Nie wiem. Nie wiedziałam nawet, że tak można. Że taki stan nie jest wymysłem ludzkiej wyobraźni. Kolejne wspomnienie do pięknej branzoletki wspomnień.

Ale nawet to niezdołało rozłupać tego kamienia gdzieś w środku. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ale nie jest tak źle. Zachowuje się tak tylko wtedy, kiedy jestem sama. Więc niekomu nie wyrządzam krzywdy. Nikomu?

11 grudnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

Nie, nie będę się z tego śmiać. Bo to są sprawy o wiele poważniejsze. I nie dokońca hodzi o zmiany w moim prywatnym życiu.

Coprawda wpływa to też na moje zachowanie.  Nie wierzę, że mu się uda, ale pozwalam spróbować.

W domu sajgon po raz kótry. Nie mam pretensji do rodziców. Chociaż według nich to wszystko jest w porządku.

W porządku jest to,że moi rodzice nic o mnie nie wiedzą, że mama zajęta jest bratem, że cały dom na paluszkach, bo boli ją głowa, że mam słuchać, co sie zdarzylo w tym albo w innym serialu. Ja nawet ie chcę jej przyjaźni. Poradzę sobie bez niej. Niech tylko nie psuje tego, co mam. Ale ja jej tego nie powiem. Nie potrafię.

Ostatnio jestem do dupy człowiekiem i nie mam dla siebie szacunku. Tak nie można było, chyba, według jakichś zasad i w ogóle. Ale trzeba przyznać, że udawanie szczęśliwego człowieka świetnie mi idzie. Ha! Mam wprawę.

I nie znaczy to wcale, że w moim życiu nie dzieje się nic dobrego. Ale chowam to jak największy skarb.

Wiem, jestem   mało inteligentna i powinno mnie tu nie być, ale to nie moja wina, że wciąż jestem. I nie wiadomo jeszcze ile i za co.

Ponoć dobrym życiem można zasłużyć na dobrą śmierć. ALe jakim życiem zasługuje się na przyśpieszoną?

10 grudnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

-Stało się coś?

-Nic zupełnie nic. A świat nagle legł w gruzach...

Tym razem powód nie jest banalny. Nie chodzi nawet o mnie. Nie ubzdurałam sobie nic w mojej głowie, nie ma mnie do czego przekonywać. To nie ja tu rządzę. Ktoś tu komuś dał nie ten scenariusz...I jeśli on będzie się realizować....nie, nie napiszę o co chodzi. Przedtem wydawało mi się, ze to jest mozliwe tlyko w opowiadaniach, albo gdzieś daleko. Nie tu, nie w tym mieście, nie moim znajomym.

Ale widać życie polega na doświadczaniu pomyłek.

Tak bardzo się boję. Że nie będę potrafić być.

09 grudnia 2004   Komentarze (8)

Bez tytułu

Tak jakoś czuję,że entuzjazm przydałby mi się. Odbyłam własnie druggą rozmowę z bardzo przyjemną osobą :* Która nakłania mnie do pójścia w tej chwili do łóżka. Pójdę. Ale to już kwestia przyzwyczajenia,że muszę tutaj coś napisać. I potrzeby.

Dzisiaj jest święto. Kiedyś było jednym z takich, w które jest mus iścia do kościoła, ale już nie jest. Święto Maryi. A ja jestem dzieckiem Maryi, to znaczy służbą liturgiczną. Mieliśmy swoją mszę. Na której powiedziałam tylko "jestem" to musi wystarczyć, bo inaczej nie potrafię. Przypomniały mi się też słowa ze Spoleto"Bozia ze mną w kulki leci" Bo leci...

W życiu codziennym starsznie makabra i w gołe. Przedtem to się z Olusią nawzajem pocieszałyśmy. A teraz jednocześnie brakuje nam słów. POradzimy sobie. JAkoś znów próbują w to wierzyć. No bo co z tego,że świat jest niesprawiedliwy. Ze świat tworzą ludzie. Ze są różne szufladki-te zamknięte na amen i te z których można wyjść i że mam przyjemność w tej zamkniętej...

Grunt to bunt!

08 grudnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

Taki sobie zwykły dzień, jeżeli pominie się fakt,że część urządzeń technicznych odmówiła posłuszeństwa. Ale kogo to obchodzi.

P.s.znów się nie wyśpię...

07 grudnia 2004   Komentarze (17)

starość w odcieniu czerwonym.

A dzisiaj przyszedł do mnie... Mikołaj. No ja nie żartuję. Wychodzę z domu prawie biegiem z myślą, chyba się jeszcze nie spóźniam, biegnę do windy-nie ma. Aż tu nagle na klatce schodowej pojawia się Mikołaj-tylko jakieś znajome kształty ma. Mój Skarbek chciał mnie przekonać,że Mikołaj jednak istnieje.

W szkole momentami było koszmarnie.  chyba się starzeję, bo zapomniałam o mikołajkach...nic diwnego przemęczona jestem.

Dodam jeszcze, że jakiś pijak miał do mnie wonty, a potem prawie przejechał mnie tramwaj...a jak przestraszona przeskakiwałam przez torowisko to prawie wpadłam pod auto. W dodatku nazwali mnie Reniferkiem. Stanowczo za dużo wrażeń na dzisiaj.

I jakoś nie potrafię się pozbierać. Przekonać siebie,że to co robię jest potrzebne u nue aż tak bardzo fatalne...i wcale nie jestem takim człowiekiem, jak o sobie myślałam. Wlaściwie to nie wiem kim jestem. To znaczy wiem.Człowiekiem. Ale ta wiedza mnie nie satysfakcjonuje.

Dobrze, idę już. Nie będę marudzić. A swoją drogą przydałaby mi się szczera rozmowa. Z kimś, komu ufam...

Mikołajkowe buziaczki for alles gutes Kinder :)

06 grudnia 2004   Komentarze (10)

Bez tytułu

Tak się zastanawiam. Dopiero teraz zrozumiełam tą różnicę. Kiedyś, wszystko było...nie to nie tak. Kiedyś mogłam rozmawiać z tymi ludźmi. Teraz, chyba nie stać mnie nawet na cześć. Było prościej. Bo fakt, kiedy ja myślę o nazywaniu nazwanych rzeczy w swoim T9...ale nie bez sensu, nawet nie potrafię tego opisać.

Mając ich na wyciągnięci myszki w dwa kliki nie idzywam się. Żółta koperta nie mruga. Gadu-gadu milczy. Ja buduję szybe. Dobrze, że szybę, a nie mur.

O języku polskim jako o jutrzejszeszj lekcji przypomniało mi się kilka dni za późno.

Poddaję się.

Nie wysunęlam dziś nosa z domu. Piękniście. Szkoda,że takich dni jest tak mało.

05 grudnia 2004   Komentarze (16)

inwazja aniołów...w moim ciasnym świecie...

Skończył się już ten tydzień zamętu, bieganiny, szarpaniny, braku snu. Oczy niedługo się na mnie obrażą i nie będą chciały mną patrzeć. Ten tydzień, w którym do dom wpadałam tylko na sen. Schudłam. Uczyłam się. Tydzień braku chwil na ukochaną samotność Lubię czasem ze sobą sam na sam posiedzieć. Spojrzeć na siebie. W tym tygodniu notki pisane były chyba po to,żeby pisać, a nie z powodu ochoty na myślenie.

I ta świadomość,że teraz to w zasadzie jest łatwo. Że później.Że jeszcze rok, góra 5.Że potem skończy się czas powłoki ochronnej.Że trzeba dorosnąć. To jest trudne, bo przynajmniej u mnie, to jest proces odwracalny.To znaczy,że jeśli w jednej chwili zachowuję się w ramach średniej krajowej mojego wieku albo nawet kilka lat starzej, to chwila później nie jest już pewna.

W głośnikach ciągle muzyka. A co mi tam! Tylko tak myślę, że kiedy On zechce do mnie coś powiedzieć, mogę nie usłyszeć. Wytężam słuch. W dziedzinie ducha cisza. Słucham dalej.

Swoją drogą chciałabym wreszcie nie mówić bliskim mi ludziom tak o sobie. To nie jest tak,że mówię wszytskie ważne myśli i tajemnnice. Nie, ja wypowiadam chwilowy pozbawiony sensu ciąg myśli dotyczący szarości, ludzi albo moich spojrzeń. To bawi...potrafię nawet będąc smutną rozbawić ludzi w okół. potem siebie. ale siebie na chwilę. ja już nic nie wiem. chyba znów zbliżam się do etapu w którym wiedzieć chcę za dużo.

piątkowe hasło dnia: pierdolę! nie robię! i kupa śmiechu.mam dosyć tego tygodnia, który przyjdzie. Nie,że jestem pesymistką. Tylko realistką. Zakres obowiązków przewyższa moje skormne możliwości.

A zakres celów w planach samowychowania hehe przypomina mi to gospodarkę planową.

W dodatku uzalezniłam się od rozmów oraz śladów życia pewnego człowieka. I znów nie chodzi o to, o cyzm każdy by pomyślał. W końcu cytując moja Olusię jestem oryginalna. Fakt, nawet na ulicy...moja śliczna czapka z dłuugimi uszami w mieszaninie biało czarnej...te uszy ślicznie rozwiewają się jak wieje wiatr. nie wiem czy to tylko uśmiech, ale ludzie spostrzegją mnie na ulicy.

Znów dostałam anioła. 3 w tym miesiący. To dziwne. Jak dotąd nie myślałam o aniołkach tak nagle ze wszytskich stron, na kartach książek, rysunkach, figurkach, nazwach własnych, w moim domu i pokoju...to prawie jak miłość- ona też pojawia się znienacka.

04 grudnia 2004   Komentarze (12)

Bez tytułu

Znaleźć nadzieję w drugim człowieku...

03 grudnia 2004   Komentarze (14)

energia? lekkie zwątpienie w zasady fizyki....

W głowie dziwna mieszanina imion nie dająca spokoju. Nie wiem, tak mi się wydaje, że łamię reguły, które sama ustanawiam.

Tak marzyłam dzisiaj. Jakby tak kiedyś...gdyby gdzieś istniał idealny świat, w którym nie byłoby pieniędzy, w którym nikt nie musiałby harować jak woł zarabiając niewspółmierną do wysiłku ilość pieniędzy. Wkurza mnie taka sytuacja, kiedy ciągle ja muszę płacić. I to w dodatku nie wiadomo za co i skąd wziąć kasę.

No i nie wiem. Znów chciałabym jakiś czas w jakimś ciemnym miejscu podładować baterie, bo się wyczerpują. Nawet odrobina ciepła, która teoretycznie powinna powodować rozszerzenie ciała i szybszy ruch cząsteczek nie pomaga mi. Moja energia wewnętrzna...jaka energia?

02 grudnia 2004   Komentarze (14)

nowy dzień. nowy ślad. ten sam sen.

Pozytywy tego dnia:

jego dłoń w mojej dłoni.

uśmiech chorych dzieci. najtrudniejsze dla mnie jest wyjść z siebie. zagadać do nich. później już jest dobrze. układaliśmy dzisiaj puzzle-układać tak,żeby pasowało każdy potrafi! trzeba układać tak,żeby nie pasowało!! Podobało im się. Pierwszy raz polszi nas odprowadzić do drzwi. Powiedzieli:pa pa :-) Daje to jakąś wiarę w siebie.

O reszcie dnia wolę nie mówić. Idę spać. Jutro wstanę o 4 odrobię lekcję. Mam nadzieję. Jeśli nie-biorę kropki z czego się da.Wniosek końcowy: nie chce mi się!

A w domu- ja już naprawdę jestem lokatorem-nawet w moje sprawy nikt się nie wtrąca. czy jestem...czy mnie nie ma.

nie widzą mnie
ja siebie nie muszę
po ciemku
obijam się
między poświatami
i co? źle?

01 grudnia 2004   Komentarze (11)
Moje | Blogi