• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum sierpień 2004

. czy ,

No i jestem w kropce. ALbo dokladniej w przecinku. Zajmuje więcej miejsca.

A dzisiaj niespodzianka! Mam piosenkę "Kochaj mnie i dotykaj" Jest przepiękna. Sluchaliśmy jej na adoracjach. Ciemno..kaplica i ona....

Od jutra...Będę się uczyć. Mam cele z tym związane. Chcę, a nawet gdybym nie chciala to muszę. Tylko żeby się udalo.

Dziękuję za piosenkę!!!!!! "Tęsknię za ciszą bezludnych wysp..."

31 sierpnia 2004   Komentarze (8)

obawy

Czego się boję?

Wlaściwie nad tym pytaniem myślę od jakiejś godziny. Nie boję się ciemności, myszy itd. Niczego, co jest naturalne. Boję się wyborów, za które nie tylko ja będę odpowiadać. Że inni będą mieli gorzej. Bo jeśli sobie zrobię źle, to wiadomo stalo się, muszę to przeczekać, zrobić i naprawić.

Boję się, że pewnego dnia umrze ktoś mi bliski. I nie będę potrafila nic zrobić.

Boję się,że mogę powiedzieć coś nie tak. Że kogoś...że ktoś to zapamięta,że mu to zburzy wizerunek świata. Nie wiem czy to są naturalne obawy, ale każdy musi się czegoś bać. Przynajmniej powinien

30 sierpnia 2004   Komentarze (11)

...

Dzień...zwykly dzień...

Nie chodzi o to,że dzień byl szary, to melodia tej piosenki ciągle siedzi w mojej glowie...deszcz na twarzy...Każdy dzień jest inny. Przynajmniej dopóki się nie pójdzie do szkoly :]

Ostatnio powtarzam sobnie dość często slowa: NIE ŻYJESZ ZA KARĘ!!! Zycie staje się przyjemnijesze, bo przecież jest nagrodą. Wyróżnieniem homo sapiens spośród innych zwierząt. Trwa nieskończenie dlugo, albo raczej krótko i trzeba je spędzić w taki sposób,żeby później nie żalować tych chwil, które mijają.

29 sierpnia 2004   Komentarze (10)

Wolność...

W życiu już nie będę jeździć po miechach rowerem. akie małe coś da się objechać w 5 minut.

Czuję taką pustkę. I właściwie nie wiem dlaczego. Znając życie przejdzie.

Tak sobie myślę, chyba już wolałabym wrzesień niż to liczenie ostatnich godzin wolności. Co ma być to będzie. Albo lepiej, albo gorzej.

"Cierpliwe czekanie, to też nie dla mnie"

 

28 sierpnia 2004   Komentarze (12)

Sen

Ja. Szukam siebie. Biegam po zatłoczonej powierzchnni niemalże po omacku. Pośród grubych tomów ksiąg, zwaliszcz, zapisanych kartek papieru, portretów z przeszłości. Coraz szybciej. W chaosie myśli. Ja. Znajduje niczym stare zdjęcie słowa: otwarta i uśmiechnięta. Przyglądam się z zaciekawieniem. Pokój 23. Ja. To zdjęcie mi się podoba. Szukam dalej. Już spokojniej. Wiem, że powinnam coś znaleźć. Przekładam różne drobiazgi i nic nie znaczące sytuacje. Uśmiechnięta. Koleżeńska. Nie poznaję siebie. Ja? Przypominam sobie, kiedy to było. Nie tak dawno. Można się oprzeć. Znajduję też takie, które mi się nie podobają. Wyrzucić?! Spalić? (tylko nie podpal lasu). Ja. Ta dobra. Jeszcze jest jedno: intelignetna bestia...Tak. To ja
Już wiem.

Obudziłam się. Trochę to trwało zanim przypomniałam sobie co było wczoraj, a co jest jednak snem. Dziwnym snem. Przelpatanką faktów i wymyślonych sytuacji. Obudzilam się o 3 ( czasem o tej porze idę spać) godzina mi zeszła na myśleniu. Takim z tych o wszystkim i o niczym. Póxniej znów zasnęłam. Przyszedł nowy dzień.

27 sierpnia 2004   Komentarze (11)

rower i latarka :P

Byłam na rowerze. Z Detkiem. Wiecie ile można przepisów drogowych złamać? My też nie wiemy, chyba jakieś 15, ale to nie jest pewne,bo żeby je obliczyć trzeba najpierw je znać. Ale i tak było lepiej niż ostatnio, kiedy jakaś babka zobaczyła mnie i wyskakuje: "o Jezus Maria"
Nie wiedziałam,że można tak reagować na mój widok

Tak poza tym, to mój tajny wywiad wybadał,że chyba pod koniec tygodnia przeprowadzam się do mojego pokoju i już nie będę musiała siedzieć na podłodze przed kompem.No i fajnie.

Ah, i wczoraj sobie uświadomiłam,że za tydzień szkoła i jakoś mi się to nie uśmiecha.(ale,żeby nie było, mam już plany na miesiąc następnych wakacji :P). Jedyne z czego się cieszę to to,że będziemy sobie gadać na przerwach tak jak w tamtym roku, bo to było fajne :) i jeszcze będę siedzieć z sandrą: takich trzech jak nas dwie, to nie ma ani jednego.

Przemek się chyba obraził. Spróbuj tu gadać z facetem, który na 3 miesiące się obraził, kiedy usłyszał,że moim ideałem(ale teraz już nie) jest blondyn z jasnymi oczyma. No, ale to nic. Jedna osoba mniej do puszczania strzałek.

Ah, i żeby nie było : szukam faceta :P , ale mam za sabą latarkę i to trochę potrwa!!DAMY RADĘ!!!

a o ile dobrze pójdzie, to za kilka dni wrzucę tu jakieś moje wakacyjne zdjęcia!!!

25 sierpnia 2004   Komentarze (14)

Bez tytułu

Gdyby wszystko tak samo się stalo.Po prostu. Bez żadnego udzialu.

23 sierpnia 2004   Komentarze (16)

Bez tytułu

Minąl tydzień-ten z takich, które są dlugie niczym miesiąc. Zdarzylo się dużo dziwnych rzeczy, które się nie umieją zmieścić w mojej glowie.

Być kim chcę.

22 sierpnia 2004   Komentarze (13)

Nie bój się, nie lękaj się. Wypłyń...


Masz osobistą duszę
I dzisiejszość na oku

Masz głowę na karku
I pomysł na życie

Masz mniej czasu niż myślisz

Pojęcie śmierci jest w mojej głowie od jakiegoś czasu. Wczoraj pierwszy raz umarł mi ktoś bliski. Nie był to człowiek i może dlatego moje cierpienie nie było dla wszystkich zrozumiałe. Po tym przeżyciu nie wiem, co będę czuć jak umrze bliski mi człowiek.
Chyba nie boję się śmierci. Może do mnie przyjść w każdej chwili. Boje się,że przyjdzie wtedy, kiedy życie będzie sprawiać mi przyjemność. Powiedział mi, że w głębi duszy na pewno chcę żyć. Tylko czasem(tak jak wczoraj) czuję,że nie mam tej głębi duszy.
Spałam 3 godziny. Mogłam wstać po dwóch, ale nie miałam nic ciekawego do roboty. Nie jadłam 18 godzin. Od czasu jego śmierci do momentu pochowania. Szkoda,że nie było mnie przy nim. W nocy przesiedziałam godzinę na balkonie. Taka cisza. Wszyscy śpią. Spokój. Dziś też tak zrobię.

Wiem,że przez wczorajszy dzień Bóg chciał mi coś przekazać. Może nawet wiem co, tylko nie chcę przyjąć tego do wiadomoci?

Moja przyjaciółka chciała mi pomóc dzisiaj. Mogła do mnie przyjechać. Ona uważa,że na spoleto nie było jej przy mnie wtedy, kiedy było mi źle. Z drugiej strony, mnie też nie było. Był jeden taki moment. Spacer o 3 w nocy. I rozmowa. Ważna. Ale ona zna mnine na tyle, że zrozumiała,że to,że będę sama w tej chwili bardziej mi pomoże.

W ostatnim czasie okazało się,że jest dużo osób dla których jestem ważna. To nowe doświadczenie.
 
Poradzę sobie. Tylko jego nie ma nie ma nie ma nie ma nie ma.
Dziękuję.

Wierzę.

20 sierpnia 2004   Komentarze (7)

Bóg zabiera nawet wtedy gdy daje

Wszystkiego, czego byś sobie życzyła- te słowa słyszałam dzisiaj najczęściej. Ja chcę tylko jednego, ale i tak się nie spełni. Ktoś, chyba ten zamieszkujący wyższe piętra, niewidzialne dla nas.postanowił w dziwny sposób uczcić moje kolejne urodziny. Jeden z gorszych dni mojego życia.

Dzisiaj umarł mój przyjaciel, moja opora, ktoś, kto był ze mną, kiedy nie było nikogo. Mój kochany Śmierdziel. Umarł, a mnie nie było...Umarł, sam, choć powinnam być przy nim. Nie będzie już nikt za mną chodził, dreptał po domu, ani mnie budził. Nie wyobrażam sobie tego.Nie umiem

Był (jak to brzmi) dla mnie bardzo ważny. Byliśmy razem w zakopanem, spał w namiocie, był na zakupach i w kościele(jaki właściciel, taki zwierzak).Byl. Sztywne cialko, zimne, zamknięte oczy, nózki i jego delikatna szerść to wszystko jutro wyląduje w ziemi. I nie będzie już nic. Tylko klatka

Dziękuję Detkowi i Madzi za to, że płakali ze mną
Nie ma!!!
To nie fair, czemu dzisiaj, teraz? Po co? Nie dam rady!!!!!!!

"-Twoja rana krwawi.
 - Wszystkie rany mają tą dziwną własność"

19 sierpnia 2004   Komentarze (18)

Urodziny

17 lat temu ok. godziny 11 urodzilo się dziecko.To bylam ja. Dziś są moje urodziny!! Jestem znów starsza i może trochę mądrzejsza niż rok temu....

19 sierpnia 2004   Komentarze (8)

Słowa

Nie napiszę,że chwilowo znów nie potrafię, albo napiszę. Przecież to na to samo wychodzi.Glupio mi,że nie umiem, że czasem zapominam o tych dobrych rzeczach,że uciekam Udało mi się przemyśleć pewne sprawy, ale do nich dochodzą kolejne. Wiem kilka rzeczy: obok mnie są ludzie przyjaźni i życzliwi na których można liczyć, Bóg mnie kocha i daje piękne poranki i każdą chwilę życia, że w złych humorach nie ma nic złego i że nie potrafię za dużo przebywać w towarzystwie ludzi.

...To było w niedzielę. Nie poszłam do kościoła. Nie chciało mi się go szukać. Nic się złego nie stało tym ludziom, którzy mnie nie zobaczyli...Czasami jest tak,że bardzo chcę znaleźć się na chwilk w kościele, ale jest też i tak,że za żadne skarby tam nie wejdę. Wtedy było to drugie. Był już wieczór.Zachodziło słońce i tak dalej. Siedziałam sobie. Poczułam,że ogarnia mnie jakieś uczucie, tak od środka. Bez powodu. To chyba była radość. Pobawiła się trochę ze mną i znikła. Jak przyszła tak i poszła...Zaczęłam myśleć tak poważniej, nie o tym, co zrobię za chwilę,tylko o pewnych słowach. Kiedy usłyszałam pierwszy raz:"Najważniejsze być soba" to lekko się zdziwiłam. I to ma być jakaś recepta na wszystko? Teraz, tak mi się przynajmniej wydaje, od tego wszystko się zaczyna. trzeba tylko zaprzyajźnić się ze sobą. Bo według mojego słownika przyjaźń to akceptacja.

Wczoraj do tego wróciłam. Nie zawsze wiem, kiedy ja to ja, a keidy ja to już nie do końca ja. To jest trudne. Fakt, nikt nie powiedział,że będzie łatwo...

Ale w poprzednich epokacha jak ktoś chciał zginąć to mógł sobie iść na powstanie, wybrać(wmówić sobie) jakąś ideę i o nią walczyć. Tylko wtedy życie było cenne. Teraz conajwyżej można zostać przejechanym przez auto, wpaść pod pociąg, albo zostać zadźganym nożem na ulicy. Z takich szybszych metod śmierci można jeszcze mieć zawał albo wylew. No i nie ma żadnej chwały ojczyzny. To życie jest bardzo dziwne. Skąd się bierze tyle różnorodności. Zaden dzień się nie powtarza, nikt nie będzie miał Twojego wczorajszego dnia.

Z nadzieją jest bardziej do twarzy. Nie chcę tylko zgubić tego, co mam.

Nim zgadniesz jak
przeoczysz znak
ten znak
co jest źródłem nadziei...

18 sierpnia 2004   Komentarze (9)

Security Man

Hej :) SloneczkO wita się po chwilowej nieobecności( szczególy wyprawy opiszę później). Bylyśmy z detkiem i z madzią na zakupkach. No i oczywiście byloby dziwne, gdybym czegoś ciekawego nie wymyślila. Najpierw spotkalyśmy M.Ja chyba go zignorowalam, no ale to nasza wzajemna forma kontaktów. Potem poderwalam ochroniarza, a wszystko to przez firmę Tymbark, która mój napój opatrzyla specjalnym kodem - nie chcial się otworzyć. No to ja pomyślalam od czego są ochroniarze w takich niebiesko- granatowych mundurkach? chyba nie od otwierania napoi, no ale warto spróbować. No szanownemu Ochroniarzowiurwalo się kolko do trzymania.Ale ten nieustraszonu security man wziąl moją butelke w zęby i zacząl   ciągnąć. Ale się przyliczyl, więc spróbowal o kant stolu, a potem jeszcze raz żębami. Jego zmaganiom przyglądal się drugi security man(chyba nie bal się,że uszkodzę tamtego)...No ale w kończu Tymbark wylądowal w moich rękach :) otwarty.

To na razie tyle. Pozdrawiam wszystkich, a wszczególności Security mana(będzie mial o czym opowiadać :P), Koffanego Kwiatuszka, Detka, Madzię, Roberto...Bo to w szczególności dzięki nim pośrednio albo bezpośrednio dzień byl taki przyjemny

17 sierpnia 2004   Komentarze (13)

nazywaj rzeczy po imieniu

a gdybyś chciał się dowiedzieć
co dobre i złe
szukał prawdy zaiste wspaniały
to cel
nim zerkniesz w prawdy oblicze
żyj ale kochaj nad życie
choć raz

a gdybyś pokochał nad życie
to wiedz
że to prawdziwa miłość i taka ma sens
lecz jeśli kochasz jak umiesz
to dobrze resztę później zrozumiesz
i tak

a gdybyś musiał zrozumieć
i chiał
wiedzieć niż umiałbyś pojąć
to znak
że zamiast żyć własnym życiem,
poznać chcesz jego tajemnice
to bład

Wierz.Ufaj.Żyj...a kiedyś będziesz kochać. Umiem już wierzyć i ufać. Przynajmnije częściowo. Teraz uczę się żyć. Nie tak po prostu, ale tak wlaściwie. kiedyś nauczę się kochać. Nie tak poprostu pustymi slowami. Nauczę się dzielić się szczęściem na dlużej.Ale wiem jedno. Na wszystko przyjdzie czas. Najważniejsze jest mieć cierpliwość. Na wszystko przyjdzie właściwy czas.

Jadę. Dziś albo jutro. To zresztą nieważne. Muszę przemyśleć pewne rzeczy jeszcze raz. Chcę się nauczyć.

10 sierpnia 2004   Komentarze (22)

...

Marek byl. Ja już nie wiem czy on jest dla mnie WAŻNY czy już nie. Jeśli kiedykolwiek go zrozumiem to będzie dobrze. Tak w ogóle to doszlam do etapu w którym nic nie wiem.

Rodzice chcą mnie zabrać na ydzień na wieś. Ja miałam nadzieję,że znów zostawią mnie w domu. Tym razem tego chcę. Chociaż może to,że pojadę pozwoli mi porozwalać bariery? Pojadę. Tylko niech tata spróbuje nie przywieźć mi roweru! Gdyby mi się tak wreszcie udalo dogadać z tatą, to byloby dobrze.

Przed chwilą bylam w takim nastroju, że nic mi się nie chcialo,taki ogólnyu bezsens. Już sobiie trochę przechodzi. Nie mogę sobie pozwolić na taki humor, nie teraz.

oto jest czas
on zmienić ma nas
to czas który ma nas zmienić

08 sierpnia 2004   Komentarze (15)

przede mną droga, którą znam

Najbardziej bałam się,że kto w końcu straci do mnie cierpliwość i powie,że się nie nadaje,że mam wracać do domu. To byłoby okropne. Mimo,że na początku chciałam wrócić do domu,przerażało mnie to wszystko. Ci ludzie z taką wiarą przeżywający to wszystko i JA. W tych chwilach nienadawałam sie do niczego. Tak analizując to za dużo rzeczy kumulowało się we mnie: najpierw ciąża mamy i obawa przed tym, co się stanie,ich wyjazd,angielski, obiadki u babci,aż w końcu zostałam w tym mieście sama, jakoś mi się nawet rozmawiać nie chciało z nikim. Dobrze,że przynajmniej gg działało- to ciągle zmęczenie z powodu nocnych rozmów, godzina na ugotowanie obiadu,jakiś zakupy jedzenia- czasu troche mi brakowało.A tam był taki spokój, taka cisza. Był trochę za krótki okres przejściowy,żeby wszystko było normalnie. Potem okazało się,że celem tych rekolekcji jest m.in. rozwalenie wszystkiego, by później delikatnie ponaprawiać. Tak więc musiałam stać oko w oko ze starymi problemami. Później, już wiedziałam,że jeśli wytrzymałam te pierwsze dni, to zostanę do końca. To byłoby bez sensu,żebym teraz uciekła. I później 1,5h przed przyrzeczeniami wyszło na to,że lepiej będzie jeśli wyjadę, bo się nie nadaję(przynajmniej tak to wtedy wyglądało).Największy stan wqrzenia i w głowie myśl: nie teraz!!! I kiedy wróciłyśmy na spotkanie w głośnikach brzmiała piosenka: I nawet kiedy będę sam, nie zmienię się, to nie mój świat. Przede mną droga, którą znam, którą ja wybrałem sam. Pomyslałam,że teraz napewno będzie albo bardzo źle, albo bardzo dobrze. Na szczęście stało się to drugie. Ten moment chwilę po przyrzeczeniach:ogromna radość, świadomość,że wiem już,że tego chcę...Tak chciało mi się skakać z radości. To był jeden z przyjemniejszych momentów na rekolekcjach. I cieszę się,że on był.Że nie musiałam wylądować w domu przed terminem.
Minął tydzień odkąd przyjechałam. Piszę to dlatego,że jak na razie mi się udaje.A poza tym nakłonił mnie serdeczny i ciepły usmiech starszej pani, której ustąpiłam miejsca w autobusie i dzisiaj znów syszaam: i  nawet kiedy będę sam...i jeszcze raz to wszystko obmyślalam.
I  kiedy wracałam, to wogóle nie wiedziałam co będzie w domu. Tata się ze mną nie skontaktował ani razu.To było dość dziwne. Nie umiałam porozmawiać z rodzicami. Teraz jest już w porządku. Bardzo bym chciała,żeby tak trwało jak najdłużej. I najważniejsze muszę to teraz docenić,żeby potem nie żałować. W nocy śpi bez przerwy ok.5 godzin.Wodzi wzrokiem za przedmiotami.I płacze...i się uśmiecha

07 sierpnia 2004   Komentarze (7)

Bez tytułu

Dzisiaj przez kilka godzin szukałam sobie nowych spodni. Wynik taki: kupuję sandały i plecak, a no i jeszcze pasek do spodni. Że ci producenci nie wpadną na jakiś nowy fajny krój?
Jutro jadę na targi staroci. Ciekawe, co tym razem przywiozę? Najciekawszy nabytek- płyta gregorian za 2 zeta(studyjna :P).
Wqrzają mnie te hipermarkety-jeszcze środek(?) wakacji, a oni już z zeszytami wyskakują.
Zmęczona jestem.

06 sierpnia 2004   Komentarze (8)

Bez tytułu

A wiecie, że zmywanie naczyń może być przyjemne? Się bierze taki talerze delikatnie i oczyszcza z tuszczu. Można przy tym myśleć o niebieskich migdalach. Trzeba tylko uwarzać, żeby nie stracić z oczu pozycję suszarki, bo inaczej z talerzami może być krucho.

Ale napewno idzie się zdziwić slysząc,że czyszcznie toalet jest wspanialą zabawą o:)<wszystko zależy przecież od podejścia> to byla druga kara, która byla przyjemna.

No, ale slysząc, że gra na gitarze jest przyjemnością, to napewno nikt się nie zdziwi. Najpierw musialam polubić gitarę, każdy jej próg, jej kolor i gryf.Później trzeba przestać bać się jej dźwięków i tego,że na początku są niekontrolowane. A na końcu trzeba uwierzyć we wlasne sily. Wtedy gitara zostaje rzeczą przyjacielem :)

Dzisiejszy dzień mozna nazwać komputerowym biwakowaniem :P

Wykwalifikowane SloneczkO prosi o uśmiech o:)

05 sierpnia 2004   Komentarze (13)

Ironia losu...

Przyznajmy,że jego sytuacja jest 
obecnie nieszczególna.
Anonim, który otrzymuje listy
z bylekąd.

To własnie te słowa kojarzą mi się z Markiem. Już w trakcie wyjazdu stwierdziłam, że to co próbowałam nazwać miłością (bo piesek chce siku) wcale nią nie było.Thx for Robert za wszystkie rady :* Wczoraj dla jaj puściłam markowi sygnałka. W trakcie krótkiej rozmowy esowej(pochłonęła 75% majatku mojej karty :/)okazało się, że teraz ja mu jestem potrzebna. Facet miał doła, bo rzuciła go dziewczyna. Mi było go szkoda. Może kiedyś potrafiłabym przynajmnije uśmiechnąć się na ten fakt, ale nie teraz. Mam nadzieję,że choć odrobinę mu pomogłam. Poprostu wiem teraz,że nic nie straciłam i nie mam czego żałować. I cholernie się z tego cieszę.

A wczoraj spotkałam Łukasza. I zgadnijcie co robiliśmy :D Żałoże się o moją głowę, która teraz, kiedy mi się życie już podoba jest dużo warta(!),że nie zgadnęliście. Otóż Łukasz mi tylko udzielał korepetycji gry na gitarze po środku chodnika. Przyznaję,że wyglądało to super. Ale co nieco(jak to się pisze? czemu przysłówki mają dziwną pisownię?) już umiem. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie,że półroku temu to nie była przyjaźń ale początek czegoś, ale na jednej randce(jedyne spotkanie które w moim życiu w powyżej 80% przypominało randkę) stykło. Może to i lepiej. Tak wogóle to na razie mi się nie uśmiecha bycie odpowiedzialnym za kogoś innego.

A Markowi chciałam pomóc zupełnie bezinteresownie o:) Czy tak bardzo widać,że mam dobry humor??
I like it. I'm not gonna crack.
I miss you. I'm not gonna crack.
I love you. I'm not gonna crack.
I kill you. I'm not gonna crack - jedyne słowa które lubię zarówne wtedy kiedy mam good mood jak i wtedy, kiedy cieszę się złym humorem.
 
P.S.A moi znajomi nie kapują tego, co było w tamtym tyogdniu. Nawet nie śmieszą ich te żarty. YUPI!!!a wiecie dlaczego? Bo to oznacza,że tamten tydzień był naprawdę wyjątkowy. I żaden szary :P:P:P
A i jeszcze jedno: rozpiera mnie energia.Buhaha. Trzeba zrobić coś ciekawego :D tylko..ja nie wiem co, ale plakać nie będę :P

Proszę o uśmiech.
                                Wykwalifikowane SłoneczkO

04 sierpnia 2004   Komentarze (12)

Szczęście to nie tylko uśmiech, to wewnętrzne...

Ciągle do tego wracam...Był to dzień, w którym mieliśmy przeżyć nas własny pogrzeb-wyobrazić sobie jak on będzie wyglądał siedząc przed grobami zmarłych ludzi. Kobieta nieboszczyk z mojego grobu zmarła w wieku 27 lat. Przeżyła jedną wojnę. Zawsze patrzę na to czy ktoś przeżył wojnę czy już urodził się po niej.Podziwiam ludzi, którzy ją przetrwali. Pamiętam opowieści mojej babci. Moje wyobrażenia do jej sów.
Jak do tej pory myslałam,że nie mogę umrzeć, bo sprawie innym ból, więc żyłam na złość i na przekór. Wtedy pękło we mnie coś. Śmierć przestała być strachem a życie czymś bardzo ważnym. W tym momencie stwierdziłam,że moje życie mnie już nie bawi. Wydawało mi się tak przez kilka poźniejszych dni. Powiedziałam nawet,że gdybym mogła za kogoś umrzeć zrobiłabym to. Teraz już za późno. Mogę(hmm raczej CHCĘ) żyć. Wyobrażenie pogrzebu miało nam uświadomić,że nie musimy zawalić życia,że mamy jeszcze czas. Nasz czas.
Ja się rozkleiłam. Moje wyobrażenie pogrzebu było zbesztaniem siebie. Wielkim besztem. Boże, dziękuję Ci za ten dzień. Za ludzi, którzy wtedy podali swoją rękę. Nie mogę zmarnować tego wszystkiego. Nie teraz. Kiedy już myślałam,że poradzę sobie uciekłam. Uciekłam przed kolejnym rozkazem(?).
Po środku pola wykrzykiwałam Mu wszystkie żale. Czułam się cholernie dziwnie siedząc tam jakieś 3 godziny.W trawie, rosie i zimnie. Na szczęście był ktoś, kto przyprowadził mnie do pokoju pokazując,że jestem ważna,że to co robie nie jest jednym wielkim blędem
W ciągu tych 3 godzin opuściłam nabożeństwo pokutne, nieszpory, kolację i mszę. Inni mieli później początek doby ciszy. Swojego rodzaju pustynię. Ja ją przeżywałam trochę wcześniej. Dla mnie ta doba była dobą głodu. Nie mogłam nic zjeść.
Żeby nie przeszkadzać innym(którzy nie dokońca stosowali się do tej ciszy) wpadliśmy na pewny pomysł. Wątpię czy kiedykolwiek zrobię jeszce takie coś.Brat pozwolił nam spać w kaplicy!!!Moje czuwanie nie było za długie. BYłam zbyt zmęczona tym dniem. Zasnęłam ok. 2. Mika nie spała aż do 4. PRzeczytałam księgę Koheleta. wczorajsze czytanie na mszy, której się tak bardzo obawiałam też było z tej księgi. Wolę sobie mówić,że to znak niż,że przypadek.
To było bardzo dzinwe uczucie-obudziliśmy się z Miką w kaplicy. Pośród ciszy. Skoro tyle razy Bóg przychodził do mnie, to ja do Niego też mogłam przyjść na dłużej.
Najbardziej podobał mi się dzień w którym głowną treścią było to,że Bóg mnie kocha. PRzedtem to były bajki itd. Wtedy zaczełam myśleć,że nie chcę żeby on się czuł tak jak ja kiedy ktoś stwierdzał,że ma głęboko gdzieś, to że moje serce jakoś inaczej reaguje. Tyle mogę zrobić. Pokochać Go. W dodatku mając 100% pewność,że On mnie kocha. To już nie jest zakład Pascala.
Drugim ważnym dniem był dzień pracy. Pomagając ludziom czułam się jakbym naprawiała mój bład sprzed kilku laty.To jest tak jakbym pomagała mojej babci. Może ja wolę to sobie tak wytłumaczyć. Kiedy ona mnie prosiła wydawało mi się to czymś zupełnie niepotrzebnym. Teraz bardzo żałuje,że mnie przy niej nie ma. Ona mi nigdy nie wypominatego. Zawsze pisze albo mówi,że jestem jej najlepszą wnuczką. Miłość...
Zapadła mi też w pamięć msza następnego dnia. Była radosna i szzcera. To po niej śpiewaliśmy przez dłuższy czas: Bo nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie oddaje bym ja mógł żyć.

Teraz jest mi cholernie głupio,że nie szanowałam regulaminu, że mnie nie było.Że byłam na nie. Teraz jest trochę za późno. Ale wiem,że ten okres nie wszystkiemu musiał nastąpić. Zbyt dużo rzeczy zagnieździło się w mojej głowie. Wiem,że nie mogę go sobie wypominać, bo znów wszystko będzie tak jak dawniej. Tak bezsensu. Tylko przeszłość.
Ważne jest to, co teraz, bo ono kształtuje przyszłość.

Boję się też, że się poddam. Może dlatego spisuję to teraz na świeżo,żeby później wrócić i znów wiedzieć co jest ważne.
Bo nie jestem kimś zupełnie niepotrzebnym tak jak mi się wydawało. Napewno jest i będzie wiele okazji, kiedy się komuś przydam. To nic,że będą też inne, kiedy ktoś mnie słowami spróbuje wkopać na dno. Mam dobry fundament. Bez piasku. O nim chcę zawsze pamiętać!
Jest też wiele innych rzeczy związanych z wyjazdem i napewno je tutaj umieszczę. Nie dla kogoś, nie bo powinnam, dlatego że chcę to zropbić dla siebie. Żeby wiedzieć i mieć do czego wrócić.

I po tym wszystkim każdy krok sprawia mi przyjemność, każda chwila, każda praca, którą wykonuję sprawia mi przyjemność, bo wiem,że mogłoby jej nie być.

02 sierpnia 2004   Komentarze (7)

Jestem

Jestem już. Minął tylko tydzień. Niezapomniany tydzień, który mogłam spędzić w inny sposób. Nie wiem jakby to napisać.
Ten wyjazd to były rekolekcje nawrócenia i wstęp na drogę św. Franciszka. Przed wyjazdem się nie zastanawiałam co to oznacza. Patrząc na to już od końca bardzo dziękuję Bogu,że mnie na nie przyprowadził i pozwolił mi wytrwać do końca.
Polubiłam modlitwę brewiażową. Codzienne msze nie były udręką. Nie było mnie na niektórych konferencjach. Chodziło głównie o to,że nie umiałam się przyzwyczaić do tego,że moim czasem gospodaruje ktoś inny a nie ja, że mam tak mało czasu żeby poprostu posiedzieć nic nie robiąc. Nie umiałam też przebywać ciągle w towarzystwie ludzi i chwilami bardzo mnie to męczyło.
Zaliczyłam dwie ucieczki. To uswiadomiło mi,że nie można ciągle uciekać, ciągle samemu, ciągle obok.
Moje życie jest nie tylko moje i nawet jak nie cchę to wpływam na ludzi. Więc lepiej wpływać dobrze. Poza tym nie koniecznie muszę spieprzyć to moje życie. I bardzo ważne jest to co chcę a nie to co powinnam.
Pamiętam słowa: rekolekcje są dla mnie a nie ja dla rekolekcji. Znaczyło to tyle,że mam się starać jaknajwięcej z tego wynieść, ale nic na siłę. Jest to minimalnym uzasadnieniem tego,że nie było mnie na jutrzni, chociaż powinnam być. Wtedy rozmowa była ważniejsza.
Mam przyjaciół. Ludzi dla których jestem ważna. W ich towarzystwie nie czuję,że oni zabierają mi mój świat i się do niego włamują. Ja ich do mojego świata za[praszam.Zwłaszcza jedna osoba jest bardzo ważne i za nią dziękuję. Co mnie bardzo zdziwiło byli też ludzie, którzy mi zaufali i liczyli na moją pomoc. Szczerze mówiąc była w szoku.
Jeszcze wiem,że to nie jest tak,że musi być coś za coś, że można czerpać przyjemność z czyszczenia toalet, obierania ziemniaków,że Bóg jest ze mną.
Przeżywaliśmy też nasz pogrzeb. Musieliśmy go wyobrazić. Pomagaliśmy ludziom za darmo.
Najważniejszy był dzień 3. Główne hasło tego dnia: Bóg mnie kocha. Nie tak jak ludzie, że za chwilę mu się odwidzi, i że mam się starać być kim nie ejstem,żeby być lepszym. On mnie kocha Poprostu. Za nic. Ja Go też chcę kochać.
Bo nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie oddaje bym ja mógł żyć...

o innych też ważnych rzeczach napiszę później jak już je porząnie przemyślę i wyciągne wnioski.

01 sierpnia 2004   Komentarze (4)
Moje | Blogi