• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum luty 2005

Rąbek wspomnień uchylony

Wróciłam. Dwa razy po 40 godzin bez snu, kilkanaście godzin jechania przed siebie. Najbardziej lubię jechać autobusem. Gdzieś. Nie muszę wiedzieć gdzie. Byle jechać, byle nie tam. Różne myśli w głowie, na ustach fragment układaj modlitwy. Taka noc za oknem i mleko rozlane na drodze.

A poźniej...zastanawiałam się czy coś będzie. Było. TYle miłych słów w moim dzieciństwie na jawie. Odnajdywanie pomniejszonych kszatłów starych wielkości, kilka snów, dużo wspomnień, palcami dotykanie kamieni, zimno, stary kumpel, którego rozpoznałam z linii ust.

I jeszcze przyjaciel. Jedyny mężczyzna, którego żoną kiedyś zgodziłabym się być. Może dlatego, że to niemożliwe. Wypad do knajpy na wspominanie. Jakby można było kilka lat streścić w 3 dniach. A nawet można. Traktował mnie jak małą księżniczkę. Tak jak wtedy, kiedy obudzona ze snu płakała mała dziewczynka w dziecięcym łóżeczku i on przyszedł. Ktoś, kogo znam od wieków. I "Dziękuję" z rodzaju tych nielicznych głęboko uczuciowych, bardzo szczerych w życiu.

Jakby nie patrzeć kawał dobrej historii. Jestem zadowolona, że tak wyszło. Taki prezent od losu za dobre sprawowanie. A może to ten mój Anioł, z którym codziennie rozmawiam?

Za te pisane słowa, kiedy mnie nie było dziękuję. Nie mam głowy po 3 godzinach snów na dwie doby...

28 lutego 2005   Komentarze (13)

Na granicy pomiędzy murem a murem.

Dlaczego nie chcą przyjąć do uwagi, że człowiek może tak poprostu zniknąć. Nie, te wszystkie pytania, ciekawość. Po co? Po nowy temat rozmów w autobusie? Fałszywa serdeczność i szczycenie się chlubnymi celami. Nie chodzi o to, że teraz mnie coś zatruwa i dlatego tak postrzegam rzeczywistość. Czasem są okresy kiedy widzę inaczej.

Ja wiem, że można zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu. Przychodzi po Ciebie przyjaciel nazajutrz, a Ciebie nie ma. Pojawiasz się bez uprzedzenia w innym miejscu. Nie swoim.

Co robi 5 lat z człowiekiem? Dla 50dziesięciolatka to nie dużo. Dla mnie trochę mniej niż 1/3 życia. Stanę, w oczy popatrzę i powiem:poznajesz? Ciekawe....Jestem taka jak on wtedy, a tamten jest taki jak ja wtedy. I co? I nic, takie duże n i c. A zresztą, nieważne.

Poprostu spotkam jeszcze raz ścieżki na których miałam być a nie ma mnie. Albo jakoś tak. Wszytsko się skończy dobrze. Pomodlę się. Tydzień zajmie mi układanie w głowie. wrócę. Powiem: cześć, już jestem.

Ktoś na mnie czeka.

Do przeczytania. Za jakiś czas. Tym razem znikam nie z powodów osobistych. Nie dlatego, że egoistycznie mam zamiar uchować moje sprawy przed wszytskimi-jeżeli o mnie chodzi możecie je sobie zabrać, ale sa nikomu niepotrzebne-szmat dobrej historii-obiektywnie patrząc. Znikam, bo tak wypada. I bo muszę. Pozdrawiam.

22 lutego 2005   Komentarze (28)

Bez tytułu

Miałam ochotę gryźć, kopać, popychać-te panie w autobusie, przechodniów tarasujących chodnik, koleżanki przez 2 godziny omawiające różne rodzaje diet i kalorycznośc posiłków. I te ochy i te achy...To jakiś cud, że wytrzymałam.

***

wypaliłam paczkę papierosów

pisząc tonę wierszy

później zasnęłam

rano nie było nic

zapomniałam

w mojej głowie żyją

tylko białe

hihihi…

myszki

hihi

Swoją drogą, trzeba by było coś ze sobą zrobić.   Znów...

21 lutego 2005   Komentarze (14)

Udanego...

Obudziłam się, kiedy było ciemno, zdyszana po kolejnym koszmarze. Wyłączyłam budzik. Szczęśliwi czasu nie liczą. Potem nadszedł poranek dzień 1. Głowa bolała jakby ktoś strzaskał mi ją na drobne kawałki, szyja też dawała o sobie znać. Pamiętam gdzieś wychodziłam, kogoś spotkałam, o czymś rozmawiałam. Poszłam spać. Obudzona głosami rodziny o większym natęzeniu niż spodziewałam się. Kilka łyków wina, piwa...Stanowczo powinniśmy mieć bardziej wyposażóny barek. Uczyć się...O falach w fizyce doświadczając falowego przepływu bólu.

Kilka słów ze starym kumplem młodszym ode mnie. O coś się czepiał, coś obiecywał. Nieważne. Znów w słuchawkach więcej dB niż powinno być. Nie słychać kompletnie nic. Wieczorny spacer. Pozostałość z dawnych czasów. Kiedy to noc im ciemniejsza tym lepsza i...wbrew pozorom bezpieczna. Zależy kto idzie u boku. To było dawno temu. Tak dawno, że możnaby już nie pamiętać, a jednak się pamięta. Więcej wina, poproszę. Krwawi własna godność.Na tamowaniu ran się nie znam.Poczekam aż przestanie.

Idąc śladem słów pana A., wypowiedzianych na przełomie lat: Ja nie narzekam. Ja stwierdzam fakty.

20 lutego 2005   Komentarze (14)

Bez tytułu

Zważając na usilną prośbę mamy, pozwoliłam zawieść się tacie do sklepu, wybrać mi buty, przymierzyć mi je, zapłacić za nie i wrócić do domu. Osobiście uważam, że moje cieknące glany, doprowadzające moje stopy do bólu są najlepszymi butami. Tata jednak sugeruje, że na szykującą się wyprawę, takie buty to żadne. Tak jakby to w tym było najwążniejsze. Boję się trochę, ale wierzę, że to jest potrzebne. Inaczej być nie może.

Kiedy sprzątałam dzisiaj mieszkanie(czasami to mi się zdarza), zdałam sobie sprawę, że ono coraz bardziej dziecinieje. Od kilku dni czołowe miejsce pod oknem zajmuje chodzik, którym ponoć najłatwiej się jeździ do tyłu. Powietrze rozbrzmiewa donośnymi "bababa, maba, bama, agugu, iiiiieeeee".Na "siostra" jak narazie jeszcze miejsca nie ma. To małe stworzenie dało mi tyle szczęście w tak krótkim czasie, w zasadzie nie oczekując nic namacalnego wzamian. No może tylko(aż) miłości ale ona nie jest przecież postacią materialną.

Outside, odpowiedź na Twoje pytanie...Wiesz, z Nim znaliśmy się trochę. Zazwyczaj mijając się w drzwiach. Czasem ja pyskowałam Mu na dzień dobry. Ponad półroku temu okazało się, że On mnie kocha i nie przestanie nigdy. Kłuciłam się z Nim, nie chcąc odwzajemniać uczucia. Potem współczułam. Bo miłość bez wzajemności ...Jakiś czas później postanowiłam uchwycić się tej nitki i trzymać się jej, póki się da. Nie wiem, jak długo. Wiem, że żeby kochać Jego, trzeba także innych ludzi. Że nie zawsze mówi, kiedy pytam. Wiem, że mnie chroni, że bez Niego, to nie byłoby nic. Że nawet jak mi coś nie pasuje i się buntuję, to On i tak ma rację, co się okazuje potem. Nie wiem czy jest na pierwszym miejscu.Stanowczo przesadziłabym, gdybym tak powiedziała. Ale wybory, które podejmuję, są takie, żebym nie musiała się później za bardzo przed Nim wstydzić. To, że On mnie kocha w pewien sposób warunkuje to, że żyję. Pierwsze miejsce...jego chyba nawet nie ma. To wszystko się układa w taką całość. Jedno ciało. Nie wiem, czy jest to pełna odpowiedź na Twoje pytanie. W tej chwili tak myślę.

Na dzisiaj: nazywaj rzeczy po imieniu, nim zdarzą się w oka mgnieniu

19 lutego 2005   Komentarze (14)

Dzisiaj!

Rano...z rozklejanymi kawą oczyma, muzyką potraktowaną dość przedmiotowo-jako zagłuszacz własnych myśli, w napółdomkniętym płaszczu, rozwianych włosach....wdepłam w śnieg! Idę sobie tak jak zwykle, a tu nie dosć, że się okzauję, że pierwsza tędy, to jeszcze w dodatku po kolana zimnego puchu. A, bo ja wiem, że moje glany są wyjątkowe-przemakają!

W macie kolejna osoba przeszła do grona tych, którzy dostali kapę z odpowiedzi. Na szczęście nie ja(egoizm).Na polskim, mieliśmy być cicho(My-licealiści), bo prof. chciałaby sobie porozmawiać. Ha!I gdyby ktoś nie uwierzył o godzinie 21 odrabiałam zadania na poniedziałek. Ja?! Dzisiaj!

I byłam jeszcze w parku...Zawsze, kiedy rano dojeżdżam autobusem mijamy się nawzajem-ja i park i marzę, żeby się w nim znaleźć. Dzisiaj chciałam z niego jak najszybciej wyjść. Białe gałązki, dużo puchu, dziwne chimeryczne kształty gałezi- a mi zimno było...

Przyszedł do mnie Ktoś, Kto musiał na mnie długo czekać. Tylko dlatego, że chciałam za Nim tęsknić..."W lekkim powiewie przychodzisz do mnie, Panie..." Potraktowałam Boga jak przyjaciela.

Rozmowa zz dawnym znajomym:Niech będzie między nami.(on) Ja:między nami nic nie było....

Bo modlitwa ma tą m o c !!

Powinnam być smutna, płacząca i niewiadomo jeszcze jaka, a tymczasem nic z tego.Na szczęście. Za wwczorajszą rozmowę. Kilka nowych, trwałych schodków. Pięknych, z marmuru....

18 lutego 2005   Komentarze (11)

Prowadź mnie......

PANIE PROSZĘ ZABIERZ MNIE
Panie proszę zabierz mnie tam, gdzie jest Twój tron.
Zabierz mnie od tłumu ludzi przed oblicze Twe.
Chcę być, Panie, blisko Ciebie, patrzeć w Twoją twarz
Świat zostawić gdzieś daleko, w Twych objęciach trwać.
Zabierz mnie tam, gdzie miejsce najświętsze,
Zabierz mnie przez Baranka Krew.
Zabierz mnie tam, gdzie miejsce najświętsze
Ogień włóż, dotknij ust, otom jest.

Podoba mi się głos, który śpiewa tą piosenkę. Kiedy wszyscy jesteśmy skupieni, palą się tylko świeczki wdziera się do moich myśl, zajmuje je, aż po chwili zaczynam śpiewać ze wszystkimi.

I nie wiem...tak bardzo chciałabym iść tą drogą, którą powinnam. W tym, a nie innym kierunku i nigdy nie mam pewności czy to tak. Dobrze, nie będę narzekać. Znów zębami wbiję się w pogryzioną już dostatecznie wargę i pójdę do przodu. Bo Ty tak chcesz. Przynajmniej będę w to wierzyć...Muszę.

Bo człowiek przecież musi mieć miejsce, gdzie czuje się bezpiecznie......a jak go nie ma, to słyszy tylko "współczujemy"...A do cholery jasnej, co mnie wasze współczucie obchodzi...

17 lutego 2005   Komentarze (10)

Życzenie

Tak bardzo bym chciała, żeby wszystko znów było dobrze...Od przyszłych dwóch dni zależy wszystko. W dosłownym i całościowym tego słowa znaczeniu. Niestety.

Jedenym plusem tego dnia jest to, że poszukiwany młodzieniec się znalazł...

16 lutego 2005   Komentarze (12)

Nie jest...a jednak jest

Jest już za późno

za późno

za...

jest

Jako że z założenia spis moich myśli powinien być cenzuralny, więc notki jako takiej nie będzie. Bo "kulturalnie, czy na temat" to jest rożnica...

15 lutego 2005   Komentarze (18)

I wszystko się może zdarzyć.

To nie powinno tak być. Człowiek przychodzi po dwóch dniach wolnego zmęczony do szkoły, a tu oprócz kilku domowych nieodrobionych zadań okazuje się, że mam...męża. No właśnie. Ja rozumie, dostać w walentynki kartkę ze słowami "kocham cię" albo coś w tym stylu, może jakiś kwiatek. No ale, żeby wciągu dwóch dni stać się mężatką i o tym nie pamiętać...Ha! Widać wino mi nie służy. Może jakiś likier wypróbować...

Dzień nawet udany. I bez nawet. Kilka osób chciało mnie objechać, ale się nie dałam. Ten talent się ma. A w dodatku, ten chłopak, którego rozpoczynania poszukiwań niedawno opisałam powoli się znajduje. Nie wiem, co to daje. Choć...chcę tylko z nim porozmawiać. Może kiedyś wyjaśnię dlaczego.

I jeszcze jedna miła niespodzianka. Kumpel z dawnych lat powiedział, mi dziś, że dopiero niedawno docenił spędzany razem czas(mądry Polak po szkodzie).

Teraz jestem opanowaną perspektywą relaksu. Posłucham, co lubi Żebrowski, kiedy kobieta...Bo ja, na przykład, wiem, co lubię, kiedy mężczyzna i wcale nie muszę z tego powodu wydawać płyt. Jeszcze Anita Lipnicka streści mi swoją rozmowę z królem, a SDM powie, że nie jest za późno. Zapalę świeczkę. Jej płomień będzie migotał na wszystkie strony. Przy świeczce poczytam kilka wierszy.

Zamiast dobranoc zwrócę się do gardła ze słowami " Tylko nie sprawiaj mi bólu...".

Później rozpocznę nowy dzień. Nazywa się wtorek, jak co tydzień. Wstanę z perspektywą, że wtorek, to już prawie środek tygodnia, choć wiem, że to trochę naciągane.

14 lutego 2005   Komentarze (10)

Szczęscie

A dzisiaj jestem szczęśliwa. I nawet mi nie brakuje dzwoneczka u szyi. Co nie znaczy, że go mam. Po prostu nie potrzebuję ( a motyw dzwoneczka pochodzi z wieży babel Szymborskiej).

Wrócił od dawna nieobecny tata(ostatni raz go w tamtym roku widziałam). Mało tego, że wrócił, zrobił to nie z pustymi rękami. Mam nowy aparat fotograficzny. No i wreszcie w naszym domu jest porządny ekspres do kawy. Nie muszę mówić, że jedno i drugie już wypróbowałam.

Powinnam częściej pić wino, bo jeszcze zapomnę jak smakuje. A swoją drogą jeszcze nigdy nie pisałam szkolnego wypracowania po spożyciu alkoholu(co znaczy, że czas zaczać). A poza tym tak jakoś mi lekko na sercu. I tak mi coś za uszkiem cichutko szepcze, że chyba pakuję się w opaly, bo liczba zajęć zaplanowanych w piątek na zbliżające się dni była o wiele większa niż ta wykonanych. Ale nie pamiętam, albo nie znajduję nic, co chciałabym zrobić w chwili obecnej. Oprócz obudzenia się ponownie w sobotę.

O i nawet przejawiałam chęć obecności na rekolekcjach stanowych dla młodzieży dzisiaj o 19. Ale prowadzący je karmelita nie brzmiał na tyle przekonywująco, żebym po 435 minutach kazania o trochę za dużym natężeniu decybeli chciała go słuchać ponownie. Ufam, że "nasze" rekolekcje przeżyję owocnie.

 A tak wygląda zajmujący część moich myśli mężczyzna o pseudonimie literacki Kłuciołek.

A i jeszcze. jedna obserwacja. Cieszę się, że kogoś znam

13 lutego 2005   Komentarze (15)

Prawo wg Ryszarda Krynickiego

Minionej nocy

Minionej nocy
przyśnił mi się napis w nieznanym języku:

Będąc człowiekiem
masz prawo do błędu -
ale masz prawo tylko do ludzkiego błędu,
ale masz prawo tylko do takiego błędu,
który potrafisz naprawić -

lecz nie masz prawa do błędu nie do naprawienia,
błędu, który zabija

12 lutego 2005   Komentarze (17)

i czasem nie wiem jak.

Jesteś blisko mnie

Jesteś blisko mnie, a tęsknię za Duchem Twym
Kocham kroki Twe , wiem jak pukasz do drzwi
Przychodzisz jak ciepły wiatr, otwieram się i czuję znów, że...

Twoja Miłość jak ciepły deszcz. Twoja Miłość jak morze gwiazd za dnia.
Twoja Miłość sprawia, że nieskończenie dobry Święty Duch ogarnia mnie.
 

Kolejny poranek. Jeden z tych piątkowych, kiedy czeka za cały tydzień nagroda-40 minut więcej snu. Brak jakiejkolwiek kawy. Szybki krok na kladkę schodową. Windo jedź! W głowie pustkę przedziera myśl "A jednak Pan Bóg mnie prowadzi". Tak nagle, bez rzadnego widocznego powodu zdałam sobie sprawę z tego, ile złych rzeczy mnie ominęło. Ze nie jest to sprawa tylko mojego wszechzaradnego i zabieganego Anioła, który w nagrodę ma swoje imię. W ciągu dnia przekonywanie się do tego, że "czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz".

Spotkanie z ludźmi, którzy są dla mnie bardzo ważni. I uświadomienie sobie tego wszestkiego. Bezmiar mojego egoizmu mnie bardzo przeraża. Moja pycha i niegodniość jeszcze bardziej. W życiu jeszcze nie odczuwałam takiego żalu. Chciałabym wszystko cofnąć. Ale tak naprawdę nie ma momentu do którego trzeba byłoby. Trzeba tylko, przypominając sobie piosenke śpiewaną ciepłym głosem Stokrotki "Zacznij od nowa, zacznij jeszcze raz".

Nie wiem co się stało, ale uwierzyłam w siłę modlitwy. Że nie są to zwykłe słowa, a Pan Bóg zrobi tak jak ze chce.

Byłam dzisiaj na dwóch mszach. To jest równoważne ilości mszy w ostatnim miesiącu. Choć jak to policzyć to byłam na jednej- w drugą weszłam w tym miejscu, w którym zamyśliłam się na pierwszej. Choć tak w pełni, to nie byłm na rzadnej. Adoracja Ciała Jezusa tylko w sercu kogoś obok...

Przez ostatni okres byłam gdzieś bardzo daleko Boga. Chyba Go nawet obraziłam. Tak mi strasznie przykro...

Bo tak na prawdę, to jestem szcześliwą dziewczyną. Tylko nie zawsze o tym pamiętam. Przydałby się jakiś przypominacz. I lubię moje życie. Jestem świadoma jego wyjątkowości. Nie wygląda ono jak życie moich znajomych. ma dwie epoki przez które nie ma mostu, odwrotu i porównań. Dwie twarze. Może to i lepiej.

11 lutego 2005   Komentarze (12)

Nastawienie

W głowie od kilku miesięcy słowa: ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił, do gwiazd jest bliżej niż krok...my, co ciągle czekamy by zmienił się los, już dość już dość już dość....Śpiewa to w mojej głowie ten głos, w którym bardzobym chciała zanurzyć się na dłużej.

Jeżeli chodzi o rozmowę, to fragment schodka dzisiaj dostałam. Ale nawet nie wiem, co o nim myśleć. Zdziwiona jestem, po prostu.

Czuję się tak straszliwie zmęczona, że już bardziej nie można. W dodatku przyszły tydzień zapowiada się jako trudniejszy. Ale, żeby nie narzekać. W końcu wystarczy powiedzieć, będzie dobrze, dobrze, dobrze, dobrze, dobrze- płytka się chyba zacieła-dobrze, będzie...

 

10 lutego 2005   Komentarze (20)

Dzień.

To miło, kiedy mój dobry Przyjaciel (ale nie najlepszy) na dzień dobry przytulając mnie, mówi "Cześć, Kochanie" I jak go nie lubić. To miło, kiedy śpię i ktoś inny ze snu mnie budzi. Ale najbardziej się cieszę, z tego, że u S. wszystko w porządku. Pamiętam, jak zobaczyłam ją wtedy. Wystarczyło spojrzeć...oczy bez blasku, zmęczona twarz. Powiedziała mi, co się stało. Nie uśmiachała się. Starałam się wprowadzić jakąś lekkość na czas wspólnej bytności w szkole. Jest już lepiej. Nie pytałam się, nie chcę za bardzo się wtrącać. Po prostu widzę. Bo takich trzech, jak nas dwie, to nie ma ani jednego...

Dzień automatycznie podzielił się na dwie części. W pierwszej występuje zadowolona z życia dziewczyna, w drugiej ktoś conajmniej pozbawiony emocji.

A 4 godziny spania na dobę kilka dni pod rząd to trochę dla mnie za mało. Głowa boli, kawa smakuje nie mieszana, każdy coś chce, gafa za gafą...Eh...Ale ja nie narzekam, bo wiem, że kiedyś będę jeszcze chcieć zawrócić te dni.

I jeszcze, kiedy usłyszałam, że M. to się zdziwiłam. Przy jego wartościach i sposobie życia. A później przypomniało mi się, że sama w tej sytuacji podobnie i to mi zatkało usta.

*

Z półki wspomnień: dawno już z nikim nie rozmawiałam. Tak naprawdę i szczerze. Nie o codzienności, ale o tym, co ważne. Brakuje mi tych schodków, tych stwierdzeń, które zwykłam wynosić po każdej rozmowie, do których często wracam. To są takie schodki, o które zachaczam kiedy spadam, a później po niech się wspinam i jest łatwiej znów wrócić na miejsce. To była jedna z namiastek rozmowy. Płakałam. Tak mocno, że drżałam. Nie tylko z płaczu, z zimna i ze złości. Uspokajał mnie. Że niby w porządku, trzeba przemyśleć. Musiałam wtedy starsznie wyglądać. Z katarem, czerwonymi oczami, potarganymi włosami. Wtedy zrobił coś, co było ważniejsze od słów. Poukładał mi grzywkę, przeczesał ją palcami i wyglądała już tak jak zwykle. Nie wiem, dlaczego ruszyło mnie akurat to. Własnie szłam dzisiaj przez park, kiedy mi się pzypomniał ten dzień. Jeden ze schodków.

09 lutego 2005   Komentarze (18)

Sprzedaję się.

Kiedy wypowiedziałam te słowa, trochę głupio mi było. Potem myślałam, że jednak mam rację. Sprzedaż można nazwać wymianą towarów o równowarznej wartości. A co człowiek robi przez całe życie? Nie tylko chodzi o pieniądze. Małe dzieci, muszą się dobrze zachowywać, żeby otrzymać uśmiech, cukierek. Więc wymiana. Uczeń na sprawdzianach zamienia wiedzę na oceny(może to nie jest równowarzne), uczymy się, żeby w przyszłości zarabiać pieniądze. Im wyżesz kwlaifikacje, tym zarobek większy(teoretycznie). A co z urodą człowieka? Kosmetyki, robią nas pięknymi, wzamian za ich używanie mamy szansę wywrzeć korzystniejsze pierwsze wrażenie. Niestety, wiara też jest po czesci wymianą. Żyje się w miarę prawie, tylko po to, żeby pójść do nieba. Czasami mam ochotę wiedzieć, co robiliby ludzie, gdyby Bóg się nie objawił, ani nikt by go nie wymyślił. Mordowaliby się nawzajem? Całe życie się wymieniami. Nawet, jeżeli jesteśmy osamotnieni. Można to nazwać sprzedażą niekontrolowaną.

A z drugiej strony...Od dawna można było kupić sobie seks. Chwila rozkoszy, której poziom zależy od zapłaty. Od niedawna nawet miłość sobie można kupić.  Daleko szukać nie trzeba -Walentynki....

Ah, chyba się nie znam. Jest tylko Ktoś Jeden, Kto się nie sprzedaje. Ale tylko dlatego, że to wszystko Jego.  Jakieś za dziwne myśli mnie naszły.

Wiek...Zastanawiałam się nad tym ile mam lat. Rocznikowo 18, miesiącami 17,6;licząc od czasu kiedy byłam zarodkiem jakieś 18,1. Z charakteru pisma około 20, choć czasem dobijam i wychodzę na czterdziestoletnią kobietę. Z zachowania od 16 do 25. I dlaczego się później dziwią, że nie zachowuję się spójnie?

Nawet znam już odpowiedź na pytanie kim jestem. Człowiekiem. Uwzględniając płeć-kobietą. To jest obszerna wiedza, zważywszy na fakt, że niedawno odpowiedź brzmiała-skupiskiem cząsteczek, które myśli...

"Tak, jestem szczęśliwa brakuje mi tylko dzwoneczka u szyi" ...

08 lutego 2005   Komentarze (14)

Szukam.

Powiem czym zajmuję się przez ostatnie kilka dni. Nie cały czas, ale tak dorywczo. Szukam kogoś, kto mieszka dzielnice obok. Kogoś, kogo znam z imienia, z wieku i z myśli. Kogoś, kto mnie znał dwa lata temu. Kto twierdził, że nawet kocha. Ja chcę mu tylko spojrzeć w oczy... Idę po wsyztskich śładach, tkóre zostawiliśmy w tak krótkim czasie, nr telefonu, komórki, majl, adres szkoły i nic....

A ponoć w naszej epoce nie można zgubić człowieka.

do bezmyślenia i do beztęsknoty, poproszę...

07 lutego 2005   Komentarze (15)

Prawda jest jedna choć są prawd tysiące....

I właściwie moje dzisiejsze samopoczucie można opisać cytatem jedynego przeczytanego opowiadania Sapkowskiego:   -Twoja rana krwawi.
-Większość ran ma taką własność.

Potrzebuję wyspecjalizowanej opieki medycznej do tamowania krwi. Tylko niech nie trzeba się rejestrować. Nie będę czekać na badania aż do maja. Wtedy nie będzie czyjej krwi tamować.

Tylko wiem, że jeżeli choć trochę się lubię, to nie moge się poddać. Nie dlatego, że za punkt honoru wzięłam udowodnić mu, że się myli. Albo dlatego też. Ale przede wszystkim chcę mieć łatwiej. Czyli pozbyć się tego kamienia w środku.

Nienapisane na piątek wypracowanie zostało nienapisane na poniedziałek.

Darek przeszedł pierwsze kilka kroków. Oczywiście w kierunku ukochanej siostry. Wylądował z uśmiechem w moich ramionach. Sprawia, że warto czekać na kolejny dzień.

Rzucam się w wir pracy, bo tylko nawał obowiązków zwalnia od nawału myślenia.

06 lutego 2005   Komentarze (13)

Bez tytułu

Czasami mam ochotę tak podejść i powiedzieć: Pokochaj mnie. Zrób tak,żebym się w Tobie zakochała. Tak do końca. Niech będzie przez chwilę romantycznie. Tak,żebym zdazyła się wypalić. Później odejdź. I nie oglądaj się wstecz. Na szczęście, nim wcielę to w życie, ten nastrój mija. I znów patrzę na nich(płeć brzydszą) oczyma ateisty miłosnego.

A teraz przydałoby się znów znaleźć jakiś tenst w dźwiękach, który przeszywałby mnie w całości i niósł ciepłe ukojenie w śnie....

05 lutego 2005   Komentarze (20)

Dni, tydzień, czas

Tydzień z gatunku tych koszmarniejszych się skończył.W moim świecie tydzień ma 5 dni.Od poniedziałku do piątku. Dwa pozostałe są zawieszeniem. Jeżeli są wakacje nie ma tygodni, miesięcy jest czas. Najpierw mija powoli, zajmuję się szukaniem nowego miejsca. Kiedy je znajdę i przyzwyczaję się czas się rozkręca, biegnie dwa razy szybciej. I później od nowa.

Tydzień był troszkę inny, bo o feriach trzeba już mówić w czasie przeszłym. Do wakacji daleko. Rano widok za oknem, albo jego chwilowy brak nie zachęca do niczego. Poranna kawa pierwszymi łykami dodaje sił, aromat porusza się przełykiem, czasem wydaje się,że do aż do płóc. Ale to chyba drogą oddechową już. Kiedy już chcę jeszcze, i jeszcze okazuję się,że kawa wyszła. Co znaczy,że pozostało mi 10 minut do opuszczenia domu.

W drodze do szkoły najlepiej z nikim nie rozmawiać, myśleć i przekonać siebie do dobrego humoru. Po pierwsze dodaje pewności( dwie 5 z najtrudniejszych przedmiotów0, po drugie pozwala lepiej znosić niepowodzenia(oceny czastkowe z w-f 4,6,5 a ocena semestralna 4). I w dodatku można się jeszcze okazać komuś potrzebnym.

Kiedy tak wracałam dzisiaj wieczorem autobusem, zastanawiałam się. Było mi zimno i trzeba było odwlec od tego uwagę. Myślałam o Darku. Rok temu to był jeszcze jeden wielki znak zapytania. Jak to będzie, kiedy pojawi się malutkie dziecko w domu. Ja i 17letnia siostra. Dzisiaj wiem jak to jest. Ten przebłysk miłosci w niebieskich oczach powoduje,że wszytskie problemy umniejszają swoją skalę. Znaki zapytania, ruchy głowy, przytulenia, uśmiechy...Tak, nie tylko pozytywy-krzyk w nocy, kiedy warto byłoby się wyspać, siedzenie z nim, kiedy mam zamiar robić coś nowego. Ale nie tracę na tym. Zyskuję.

Doświadczenie dnia: w długiej spódnicy bez rozporka chodzi się jeszcze gorzej niż w związanych sznurówkami butach( w szkole dzień przebierańców. Przebrałam się niefortunnie za poetkę)

04 lutego 2005   Komentarze (20)

Czy pani kogoś szuka?

Wróciłam. To jest przecież dobre miejsce, z którego nie warto rezygnować. Pomimo tego, że krótko mnie nie było, to znalazłam odpowiedź na pytania. Bo kto szuka, ten znajdzie. I pracuję nad sobą. Uczę się psychologii na własnym przykładzie. Staram się to, co wiem, wcielać w życie. I nie być taką egoistką, tylko kimś, kto się dzieli tym, co ma. Choć mam niewiele, ale czasem wystarczy uśmiech. I usłyszy się za niego szczere dziękuję.

Niedawno szłam do naszego lasu. Byłam zdenerwowana. Krok był szybki, ręce w czarnym płaszczu, ulubiona czapka na głowie. Zimno było. Szłam zaśnieżoną ścieżką tam. Stała tam kobieta w starszym wieku. Przyglądała mi się. Udałam, że na nią nie patrzę. Nie chciałam brnąć w ten śnieg, więc po 20 minutach zawróciłam. Ona dalej tam stała. Odezwała się do mnie. Per pani, co mnie ogromnie zawstydziło.

-Czy pani kogoś szuka?Albo na kogoś czeka?
-Nie!
-Aha, rozumiem, to taki spacer w te i wewte.

I nie wiem dlaczego później nad tym myślałam. Bo właściwie albo jest zbyt ciekawska, albo wykazała troskę. Jakiś fragment uczucia. Nie pamiętam,żeby zagadywała przechodniów. Widziałam ją kilka razy. Piszę to dlatego, że jej słowa ciągle dźwięczą w mojej głowie. Ma ciepły, nie rażący głos..."Czy pani kogoś szuka?" ...Znalazłam. Wiem, kim jestem. Kim chcę być.

03 lutego 2005   Komentarze (16)
Moje | Blogi