• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum maj 2007

Bez tytułu

No i właśnie mam. W wyniku cięć budżetowych-ten miesiac pod względem wydatków to nawet luty pobił-w każdym bądź razie kupiłam kawę, nie z biedronki, ale z plusa. Pierwszy łyk poranny, przeczucie błogości zostaje zakłucone wykrzyknieniem: Jak, kurna, syf!

Bo generalnie to jest właśnie tak, jak zauważam. Nie masz forsy na normalne produkty, to kupujesz subprodukty, w nadziei, że smakiem niewiele będą odliczały się od tych normalnych. Kiedy się rozczarujesz, czujesz się głupszy i naiwniejszy jak zwykle i dodatkowo jesteś podwójnie w plecy. Dodatkowo, nawet te normalnie brane za dobre produkty, nie zawsze takimi się okazują.

Tak samo jak lekarze. Ja nic nie mam do ich strajków, tylko że nie pamiętam kiedy trafiłam na dobrego lekarza. Więc generalnie mam to szczęście, że mało choruję. Niemniej jednak, dziś skróciłam swój sen-tabletki się skończyły. Trzeba przyjść półgodziny wczeniej conajmniej, to się może do tego lekarza trafi. I przyszłam. i Co? I nie ma już miejsc. Niech Pani przyjedzie w poniedziałek rano. Pewnie się zamelduje na miejscu godzinę przed przybyciem lekarza. Paranoja, obiektywnie patrząc. Wracam, wiec do tej nieszczęsnej kawy. Mleko, na szczęście, niby krowie jest. Ah, takiego prawdziwego to się napiła. I malinę...tak z krzaczka...Mieszczuch.

31 maja 2007   Komentarze (13)

M. w żywiole.

Pięknie się jedzie tą naszą Polską. Żadna ze mnie znawczyni przyrody, tlyko przy torach drzewa, zielone chwasty, uliczki, życie. Najbardziej uporządkowane jest jednak województwo opolskie, najgorsze dworce są na Śląsku, najbardziej łyse perone w małopolskim. Zbliżamy się do Wrocławia. Byłam w nim trzy razy: kolonie(panorama, zoo), raz na dworcu(ubikacja była w remocnie) i raz stopem z M.( ławki, parki, kościoły, zdjęcia, bar mleczny). Nie mogłam się powtrzymać, żeby nie stanąć na chwilę na peronie. Dworzec wrocławski jest bardzo piękny, bo wysoki, taki specyficzny i bardzo przypominający lwowski. Padał deszcz. Na tym dworcu, a także w Poznaniu zamiast standartowego sygnału odjazduu "tydym" rozlega się jakiś inny.

Kiedy już siedzimy przy stole mówię o tym moim wyjściu we Wroc. i jeszcze w Pozn. A. mi na to: To Ty taki dzikus trochę jesteś." Więc się generalnie rzecz biorąc zmieszałam, ale okazało się, że to pozytywnie. A niech mnie.

Towarzyszeni burzą i przemiłym panem kierowcą PKSu dotarliśmy do W. Wreszcie mogłam na własne oczy zobaczyć to, czym od dawna zachwycał się L.Rozumiem. Dwa piękne jeziora, (ponoć jest więcej),ruchomy most nad jeziorem, lasy, pola, magnetyczna górka. Tylko...cisza zbyt duża. Całą sobotę na tamtejszym niebie pojawiały się przebłyski nie myśli, lecz błyskawic, ale były tak piękne i niesamowite, że chciało sie o nich myśleć.

W międzyczasie doszliśmy. Błądząc nieznacznie. Wieczorem pojawił się Administrator. Siedzieliśmy później dosyć do późna jak w swojskim gronie, tyle że prawie nikogo wcześniej nie znałam. Mówili coś o moich oczach.

Śpię na materacu w ulubionym czerwonym śpiworze z którego wystaje tlyko moja głowa. Piżamę kombinowałam naprędce, więc lepiej jej nie pokazywać. Najważniejsze jest miejsce spania, bo kiedy otwieram oczy albo wdycham powietrze, to wiedzę/czuę jezioro.Niesamowita sprawa.

Niedziela. Moim zdaniem to co inaczej stało sie tydzień temu. Było...hmmm jakby to powiedzieć. Zachować dla siebie. Swoją drogą, ostatnio podoba mi się odszukiwanie cech wyglądu rodzica w ich dzieciach. No i oczywiście patrzenie się na relacje rodzic-dziecko.

Bardzo szybko musieliśmy wyjechać. Aczkolwiek było przyjemnie, potem jechaliśmy autem na pociąg, bo się spóźniliśmy na autobus 5 min, a opadał deszcz, że nic nie było widać. Tylko jeszcze przed deszczem na polu widziałam sarenkę.

Na szczęście lub raczej na nieszczęście nasz pociąg jechał nad morze, ale my musieliśmy z niego wysiąść. I w ten oto sposób była w Krzyżu. Pierwsze pytanie do rpzechodnia: gdzie tu jest monopolowy? Nie pić, tylko jeść strasznie chciałam. A tam pustki.Z drogi powrotnej niewiele pamiętam. Spałam. W poniedziałek rano miałam być na kolokwium. Popołudniu spotykam i się tłumaczę: jechałam całą noc, a potem spałam, mogę napisać kolokwium w piątek? Oprócz tak usłyszłam, że jestem zakręcona. Kompletnie mi to nie przeszkadzało. Dziś, we wtorek jestem już zmęczona, ale z uśmiechem.

Wczoraj do pełni szczęścia zadzwoniłam do Babci, a dziś na łacinie Mama do mnie. Ona: Jesteś zaspana? Idziesz jeszcze spać? Ja: mam właśnie łacinę. Po 5 minutach wróciłam na zajęcia.

***
Gdyby się mnie zapytać, które moje działania lubię najbardziej. Odpowiedź okazałaby się dziwną. Intrygowanie ludzi Ufam, że mi się udaje.
Które działanie wokół mnie lubię najbardziej? Kiedy świat za oknem się rusza, a ja zamykając, otwierając oczy, słuchając muzyki, cyztając, po jakiejś chwili okazuję się w zupełnie innym miejscu.

Czasamichwile jak te mijają, i wtedy czuję się małą bardzo naiwną dziewczynką. Ale niekiedy mi to nie przeszkadza.

29 maja 2007   Komentarze (9)

Bez tytułu

Zostałam zaproszona do przyjazdu(zaproszenie było ładne, papierkowe), w związku z czym mogę wyjechać. Kto mnie w jakiś sposób zna, ten już przeczuwa moją ekscytację tym bardziej, że jadę w miejsce sobie nie znane. Jedyne co w jakiś sposób smuci, to fakt, że od morza będę ok. 2 godzin drogi, a fal nie dotknę. Za godzinę pociąg, wracam w poniedziałek.
26 maja 2007   Komentarze (8)

Zdania.

Coś mniej więcej tak. Zauważają, że się zmieniłam. Póki co ślizgam się po lodzie. Czekam na mejle, żeby potwierdzić sobie, że komuś na mnie zależy. A zapominam odpisywać. Ot tak, po ludzku. Rany zaczynają się goić. Na ręce nowa blizna, siniaki nabierają kolorów, dusza wybrała właściwy kierunek, czeka na reakcje z zewnątrz jej świata, od Tego. A dziś 4 błogosławieństwa od nowych. Wzruszyłam się. Ręce na głowie i wiara w moc. Jeszcze tylko trochę.
24 maja 2007   Komentarze (5)

Bez tytułu

Zawsze, kiedy coś przeżywam, moja intuicja działa ze zdwojoną siłą. Dzięki temu nic nie gubię i zawsze, nawet śpiąc całą drogę w autokarze czy pociągu potrafię wyjść na właściwej stacji. Tym razem też przeczucie mnie nie zawiodło, ale ja je chyba tak. Wczoraj wybrałam inną drogę powrotu do akademika rowerkiem, coś nosem czułam, w każdym bądź razie prawie by wjechało we mnie auto ja jechałam zgodnie z kierunkiem ruchu, a potem wjechała na mnie jakaś rowerzystka od siedmiu boleści. Mam trochę potłuczone bolące nogi.

Co do konkursu-nie było źle. Miałam 3 wiersze w języku rosyjskim-jednego nauczyłam się w ciągu przedkonkursowego wieczoru. Wiersze udały mi się strasznie smutne, jakoś tak samo wyszło...Komisja nazwała je później lirycznymi. Nie chcąc się strasznie denerwować, ale może i nie to było głównym powodem-w każdym bądź razie był, wspierał, mimo, że nic nie rozumiał. W nagrodę dostaliśmy jakieś książki-do wyboru. Wzięłam po okładce-piękny zielony kolor. Okazało się, że pamiętnik czytelnika.

Kraków...nie zawsze mam świadomość, że tu mieszkam, choć jak dziś powiedziałam, mogłabym już na zawsze.

O Cafe szafe jest nawet książka będąca zbiorem opowiadań. Wymarzyłam sobie, że siedzi się w szafie, a w środku stolik i krzesła mięciutkie. Była szafa, świeczka, stolik, ręcznie robiony obrus, tylko krzesła twarde, ale nie w tym rzecz. Bo czy można było robić coś bardziej niesamowitego niż zamknąć się w szafie na 2 godziny? Piękne, niesamowite, nasze. Potem Wisła chwilę przed północą. Czasami mimo istniejącego w jakimś stopniu bogactwa językowego, brakuje słów. Oprócz tego...Nie, nie spodziewałabym się tego wcześniej, ani że właśnie tak.

Zawsze, po tym, kiedy jest mi smutno i uczę się nie odzywać, trudno mi się wypowiadać. Tak i teraz. Choć szarpią mną naprzemian uczucia dobre, radosne,szczęśliwe, to z drugiej strony znajdują się te smutne, bolesne bardzo i ja balansuje między jednym brzegiem, a drugim. Tym razem z chęcią zadowoliłabym się środkiem.

nie chciałam, żeby wracał do siebie. cos sie zmienilo? zrastamy się?

23 maja 2007   Komentarze (7)

Bez tytułu

Więc generalnie to było tak.

Miejsce, w którym byłam pierwszy raz. Nie dlatego, że nie chciałam, tak naprawdę, to od 2 lat chciałam tam zamieszkać momentami, pewne prawa natury, przypadku, przeznaczenia, życia własnego, nieważne. Byłyśmy tam we dwie, weszłyśmy po drewnianych schodach, chłonęłam wszystko, co można było w tej sytuacji zapamiętać. Byłam bardzo szczęśliwa. To był w ogóle wyjątkowy dzień trochę dla mnie, bardziej dla bliskich mi osób. Że są tak bliscy wcześniej nie wiedziałam.

W każdym bądź razie byłyśmy tam. A ja zdałam sobie sprawę z własnej małości, z przyjaźni, zamyślałam się coraz bardziej, aż w końcu w tym pomieszczeniu, w którymbyć może już nigdy nie będę, w ciszy tych ksiąg i ich mądrości, stojąc twarzą do szafki rozryczałam się. Rzadko płaczę, jeśli już to na chwilę, tym razem było inaczej. S. była obok, a ja zaczęłam z siebie wyrzucać tą bezsilność i bezradność. Chyba nigdy pytanie dlaczego nie było tak ostre w moich ustach.

Płakałam, bo nie zareagowałam. Mogłam powiedzieć. Bałam się. Najbardziej, że zacznie krzyczeć, a w moich ustach zamiast słów pojawią się zagryzione wargi, a potem łzy. Bo gdyby to chodziło o mnie!

Nie mogłam wrócić do ludzi. Dziś okazało się, że dalej nie umiem. Szłam drogą i płakałam, potem spałam. Myślałam, że jakoś się to już tam w środku przeżarło.

Biorę udział w konkursie recytatorskim. Dziś była jakaś próba, miałam mówić ten wierszyk jakiś, nie czułam się sobą, nie czułam się dobrze, czułam się obco, czułam się nic nie warta.

Boże, mój Boże, szukam Ciebie.
To jedyne co umiem robić.

21 maja 2007   Komentarze (10)

Poniedziałek

Bo Ty się bardzo boisz. Nawet Tobie się to śni.Twierdzisz, że nie zniesiesz stabilności, bo Cię nudzi, bo jest spokojna, bo byłaby pokojem w Twojej wojnie. A przecież tego najbardziej pragniesz. No nie ukrywaj. Znamy się. Twoja podświadomość Cię wydała. Tylko nie wybieraj środków zastępczych, kiedy nie możesz sobie poradzić. Ich efekt jest zbyt krótkotrwały. Tylko się nie daj. Bądź silna. Tobie musi się udać. Wierzę w Ciebie. Jestem jednym z tych, którzy w Ciebie wierzą.

Nie, on nie tak do mnie mówił, ale właśnie to mi powiedział. Wyjątkowo dziwne, że znalazł tyle czasu na spędzenie go razem, przedszkolne rekacje, śmieszność, lekkość i powagę.

Choć tyle się wydarzyło w te 4 dni. Tylko o tym mogę napisać dziś. Te weselsze i przyjemniejsze życia wymagają przyklejenia się do mnie i stawanie się schodkiem w życiu, o tych innych nie umiem mówić. Próbując sobie poradzić z tym wybrałam jeden ze środków krótkoterminowych-zasnęłam na półdoby, i potem znowu. Pomogło? Jeszcze nie, ale mniej zmęcozna budzę się o poranku.

Tygodnie są coraz bardziej napięte. Należy sobie ze wszystkim radzić. Ostatni łyk kawy i prysznic.

21 maja 2007   Komentarze (3)

Bez tytułu

Uczę się wieczorami późnymi, zawsze do następnego dnia. Ze wstaniem? Słoneczko musi świecić, gołąbki ćwierkają. Dziś nie. One nie ćwierkają, tak gruchają, mieliśmy małe, takie kurczątka biedne maniutkie, a teraz opierzone, dużo i ...latające. 3 tygodnie różnicy. Tylko patrzą na mnie z byka te gołębie.

DO kolokwium z lektur się nie wyrobiłam. DOstałam pochwałę za szybkie nauczenie się 3 wierszyków. Bo ja będę je mówić stojąc po środku, jak mała dziewczynka, ale co tam.

Źle mi się myśli o tym, że rok studencki się już kończy, bo...wszystko trzeba przenieść i trzeba wiedzieć dokąd. Jak najszybciej się da jadę do Babci, a potem do K-miasta na dwóch brzegach rzeki. Ciekawe,. jakie jest?

Jutro mam maturę z historii. I szczerze nie widzę sensu przystępowania do niej, ale tak chcę już jechać pociągiem, że pojadę. Coś przeczytam o współczesnej Polsce, bo zatkanym nosem czuję, że to będzie. Wczoraj prawie zgubiłabym stówę na telefon, idę rozgadana, wcześniej mówiłam okombinowaniu pieniędzy, i szli za mną krzyczą, że coś wypadło, nawet się nie obróciłam, bo nie myślałam, że to do mnie. A w końcu...mówią, że 50 złotych, ja dziękuję, i mówię, że to 100 była. Ach dziwny dzień.

16 maja 2007   Komentarze (7)

Język

Można mnie nie lubić. Fakt. Przynajmniej wiadomo, że nigdy nie skłamię.

Zawsze mówię to, co myślę.

Najczęściej dodatkowo w skondensowanej formie.

Przynajmniej potem wiem, dlaczego się męczę.

Negocjatorem byłabym żadnym

14 maja 2007   Komentarze (8)

Bez tytułu

Gdzieś w gąszczy internetowej przeczytane miłe wyobrażenia z okresu dzieciństwa. I ja się przenoszę do tego wieczoru, kiedy patrząc na księżyć, zajęłam się jego opisywaniem. Dom był pusty. Pamiętam nadal to ciepło pustego domu. Lubię ten stan. Dom jest mną, a ja nim. To jak ubrać bluzkę z delikatnego, pachnącdgo, dopasowanego materiału. Mało jest rzeczy piękniejszych w dotyku (skóra mojego mężczyzny)...Czułam się wtedy taka dorosła. Poważna. Generalnie z reguły byłam poważna i "kumata" jeśli mi zależało.

Kiedy przestałam już być dorosłą? Gdy stając na palcach w windzie mogłam dosięgnąć owej magicznej "5". Generalnie, od zawsze mieszkam gdzieś w tych obszarach. A zresztą, zawsze mi mówili, że kiedyś będę chciała być dzieckiem.

Najmniej w moim życiu dorosłą czuję się teraz. Niby kończę pierwszy rok studiów, w jakiś sposób dbam o siebie, ale nie mam pomysłu na życie. Niedostanie się na psychologię w jakiś sposób mnie przetrąciło. Nie dlatego, że to niby moim powołaniem było, ale że planem.
Z drugiej strony, bycie mniej dorosłą, wiąże się z większą lekkością życia. Ale ja i tak mam pewne problemy z rozmawianiem z ludźmi.

Ostatni tydzień w Kra. trudno przeżyć na poważnie. Był pochód juwenaliowy-oglądałam z daleka, ciągle jakieś koncerty, wokół trzeźwiejący ciągle ludzie...Nie chciałabym mieszkać poza obszarem akademika. Przyjemnie się wpada do sarych współlokatorów, wsiaduje się na łóżko bez zaproszenia, opiera głowę o ścianę, słucha się, siedzi. Nie drażni bałagan w łazience, niewyniesione śmieci, które chyba ktoś już wynosi. Wróciłabym nawet do nich. Zawsze byli po mojej stronie.

Wracam do lektur, pamięciówek, wierszy do recytacji, opracowań.
Wiosna nadal pięknie pachnie.

Tylko by gdzieś wyjechać. Nad morze? W góry(?!), na juwenalia na Śląsk(o tak :-) jadę). Tylko by nie siedzieć w tej szufladzie.

Co mnie ostatnio najbardziej cieszy? W nowej fryzurze ludzie mnie czasem nie poznają. Taki trick mały. Jak kameleon, który zawsze był mi bliski.

12 maja 2007   Komentarze (8)

Do wielu rzeczy można dojść w czasie krótkiej...

I wiecie co wam powiem?

Generalnie, tylko tyle, że kiedy blogi zniknęły, poczułam, że kiedy postawiłam na złego konia. Tak jak i częśźć piszących jeszcze raz wieczorem sprawdziłam, na początku ogarnęło mnie przerażenie: przecież maili do wszystkich nie mam i gdybyśmy tu nie wrócili, to moglibyśmy już nigdy nawet wirtualnie nie spotkać.

Druga konkluzja, była nieco roztropniejsza, i czegoś mnie nawet nauczyła. Często robię tak, że aby mniej słów gnieździło mi się w głowie, to je zapisuję. W jakiejś formie robię tak odkąd umiem pisać. No i potem nie pamiętam już tego zdarzenia i potrzebuję jakiegoś haczyka, żeby przypomnieć sobie, że coś takiego faktycznie miało miejsce. M.in. dlatego, czasem, chyba gdy jest najbardziej źle, pojawiają się tu notki, które tylko ja rozumiem.

Od wczoraj nauczyłam się, że lepiej głębiej i jeszcze raz przeżyć, niż pamiętać.

Dziś wieczorny spacer. Czasami, gdy zbyt machinalnie oddycham wracam do jednego ćwiczenia. Szkodzi zdrowiu, owszem, ale co teraz nie. Natomiast później łatwiej zatrzymuję się i doceniam piękno świata. Zapach kasztanów, bzów, koszonej trawy, rosy, śpiew ptaków, wieczór, nebo, spokój, który zakłóca ryk silnika motora(też chciałabym), coraz bardziej ułożone jedyne marzenie mojego życia. Nawet wiele nie chcę. I chyba nie specjalnie nawet dla siebie. Nigdy nie wierzyłam w siłę marzeń.

Dziś zaglądałam do siebie, w siebie, na strych, gdzie stare, zakurzone rzeczy, których nie chce się już widzieć, ale żal wyrzucić. W dalszym ciągu bolą.

Czym jest dla mnie krzyż? To nie cierpienie. Nigdy nie cierpiałam. Conajwyżej bolało. Ból ma to do siebie, że przestaje.
Krzyż dla mnie jest tym, co jestem w stanie udźwignąć. Tym, co czyni mnie innym człowiekiem. Krzyż to życie.

10 maja 2007   Komentarze (11)

Bez tytułu

Jak już pisałam i odczuwałam wcześniej, brakowało mi jakiejś serdecznej rozmowy czy po prostu powrotu do ciepłych wspomnień. Czas spędzony z S., z M. podziałał na mnie bardzo kojąco.

Oprócz tego, w niedzielę spotkałam się z tym, który kiedyś stanowczo napisał: Życie ma sens. I jak mi smutno albo beznadziejnie, to po prostu wracam do tego zdania i czerpię z niego siły.
Więc, spotkaliśmy się tam, gdzie zwykle. Herbata, tym razem, wcale się nie wylała. Zrobiłam zdjęcie na znak, że "tu byłam". Porozmawialiśmy sobie,w sumie krótko, ale całkiem treściwie, do rzeczy i w ogóle, ciężko to przecież określić.

Rzeczy do zrobienia jest naprawdę dużo. A ja taka mała i śpiąca.

08 maja 2007   Komentarze (6)

Kasztan na biurku.

  Troszkę pomęczyłam się z szablonem, ale wydaje mi się, że szablon jest jak ciuch-czasem trzeba go zmieniać.

  W poprzedniej notce pisałam o maturze. I, szczerze mówiąc, pisałam o mojej. Z reguły korzytsam z przyznanych mi praw, więc jeśli mam 5 lat na poprawianie to czemu nie? Być może właśnie takie poprawianie i mistrza czyni, a w główce nieśmiałe plany dopisania sobie przedmiotu i zdawania jeszcze i w przyszłym roku. Bo ja lubię inaczej, zresztą, jak się okazało nie ja jedyna. Szkoła przyjęła mnie bardzo ciepło, nauczycieli nawet pamietali, co studiuję, choć być może błędem było przyznawanie się o nieprzygotowywaniu się do matury z historii, która za dwa tygodnie. Chociaż, przecież wszystko przede mną.

  Wczorajszy dzień był pełen wielu wrażeń. Ponieważ jeden z moich domów trafił szlag, nocowałam u przyjaciółki. Miło patrzeć jak nasza przyjaźń się umacnia. Mam nadzieję, że będzie trwała całe  życie. Jesteśmy tak różne, ale wspaniale się dogadujemy. S. jest bardzo tolerancyjna względem mojego charakteru. Myślę sobie, że S. jest po prostu jedyna w swoim rodzaju. Jej rodzice zapewniali, że ich dom moim domem, pamiętam nawet zaproszenie do kąpieli, przedstawianie mi wszystkich szamponów, ręcznika itd. Najśmieszniejsze było, gdy razem z S. rano przy jedym lusterku majsterkowałyśmy przy własnych twarzach. Potem jeszcze jej mama dała mi życzliwego kopas w dupas, potem spotkanie z ludźmi z klasy, którzy też drugi raz. Jesteśmy bardziej otwarci na siebie, przynajmniej w tym dniu byliśmy.

   Po maturze nie kremówki, ale lody z Mcd. Już u S. w domu obiad rodzinny. Te katusze potem zamieniły się w przyjemność. Później, z tego powodu, że nie jechał autobus, to łapałyśmy stopa niemalże w centrum miasta. Autobus jednak przyjechał, ale miny kierowców były bezcenne.

  Uniknełam awantury, pomyliłam piętra, wyszłam ze śpiworem, uratowanymi zdjęciami, starym pamiętnikiem. Nie wiem, kiedy moja noga tam postanie(ach ten patetyzm).

  Cały dzień próbowałam skontaktować się z dwoma znajomymi i umówić się na ciepłą rozmowę, ale okazało się, że trzeba było przesunąć termin. Niestety. Rozmów ostatnio jak na lekarstwo.

  Do Tesco po piwo, potem Smallville. Sen i K-ce. W K-cach M. Dotykając go odkrywałam, że tęskniłam, na nowo przekonywałam się, upewniałam się, że moje miejsce własnie u jego boku. Ten zachwyt w jego oczach na widok zmian, które we mnie zaszły. 30 minut to mało, ale dużo. I znowu taki czas, że go nie kupisz, że go nie sprzedasz.

  Teraz w akademiku, dwa tygodnie temu przeprowadzałam się do nowego składu. Nigdy nikt nic nie mówił o mobbingu współlokatorki. Mam inne podejście teraz. Wiem, że N. nie jest idealna,  że ja też nie. Ale zarówno ona jak i ja jesteśmy na siebie otwarte. I uśmiechamy się do siebie na dzień dobry. Oby tak zawsze.

  Teraz powrót do nauki, pracy, obowiązków. Coś czuję, że będzie ciężko, ale dobrze.

05 maja 2007   Komentarze (13)

Bez tytułu

Majówka odwołana. Poranny powrót(prawie)stopem-współpasażerka z autobusu okazała się dobrym kierowcą. Wylądowałam potem w nieznanym mi w Krakowie miejscu, ale trafiłam, spałam dwie godziny, pakuję się teraz na sląsk-jutro znow matura, a potem za rok kto wie. Za mną 13 godzin podróży, przede mną jeszcze tylko 2, śpię u przyjaciółki, w głowie dużo pytań. W międzyczasie zmieniałam się psychicznie, teraz dopasowałam do trego swój wygląd, kiedy zaspana patrzę w lustro nie poznaję siebie-i tu zdzwiko-bo kto patrzy, i drugie-bo ja.
Tylko M. dalej i dalej...

Pan Bóg prowadzi-choćby to, że nie spałam dziś na dworcu.

03 maja 2007   Komentarze (13)
Moje | Blogi