• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum marzec 2005

Znów do mnie list przyszedł z Europy

Ksiązka nosi tytuł "Listy do nieznajomej" C.S.Lewisa. Po zaznajomieniu się z biografią autora, wiem, jakim trudem pisane były te słowa. I właśnie to jest nadzieją, że pomimo wszystkich nieudanych prezentów losu można znaleźć w sobie te dobre odruchy, które pochodzą od aniołów.

Listy są też mi bardzo bliskie. Ogromna niedomykająca się już teczka. Kilka lat pisania. Czasem nie mówienia wszystkiego, żeby nie zmartwić. Ta nadzieja. Na list. Cierpliwe czekanie, z każdym dniem coraz niecierpliwsze. I ta radość, wchłanianie tekstu. Dowiadywanie się, że już dobrze. Że ktoś, nie wiem czy jeszcze pamiętasz, no właśnie ten ktoś, jest teraz bardzo przystojny. Zawsze, kiedy go widzę, pyta się o ciebie. Bo...tęsknota to także forma życia, tak doskonale przeze mnie opanowana. Praktyka czyni mistrza.

W domu tylko ja, muzyka, świeczka...Do szczęścia czasem coś więcej.

31 marca 2005   Komentarze (5)

Prosto marsz!

Umówiłam się na przejażdżkę. To znaczy jeszcze nie wiem na kiedy. Z Grześkiem. A wszystko dlatego, że jego autko ma kolor pomarańczowy-czyli taki, jaki chcę mieć. Powstał nawet plan wykończenia chłopaka i potem odebrania mu samochodu. Ale sądzę, że do tego jednak nie dojdzie.

Na w-fie kazali mi przejść się po ławeczce i wykonywać na niej akrobatyczne figury. Potem jeszcze różne mostki i przewroty. Mi, która w ustach wciąż ma smak wczorajszego wina, choć to nie to? Jak to dobrze, że ten tydzień zaczął się od środy. Ponoć wyglądałam dzisiaj na szcześliwą. A nic się nie stało. Miałabym guza(kto szuka, ten ma) - rozmarzyłam się na tyle, że prawie bym weszła w latarnię. W celu przytycia wyeliminowałam z mojej diety to wszytsko, co powinni jeść pragnący schudnąć. Czekam na rezulaty.

A teraz zatopię się w książce, która napawa nadzieją.

30 marca 2005   Komentarze (15)

Ironia losu.

Zadzwonił. Przekonana, że to moja mama coś zapomniała-otworzyłam. On. Ja w piżamie i rozczochrana.Nie chciałam.Dobrze, że to nie koszula nocna...Szkoda, że on.

Wino jest dobre. Ale tego, co lubię nie ma. Bo lubię takie specjalne. Tak słodkie, ze aż brakuje tchu. Tak słodkie, że w tej słodyczy aż gorzkie. Tak słodkie, że odbiera się je wszystkimi zmysłami. Tak słodkie, że podróżuje się na nim po wspomnieniach. Tak słodkie, że ma smak miłości, w którą chciałabym uwierzyć. Tak słodkie, że dają je w szczególnych tylko okazjach...

Doświadczenie Jego miłości(jedynej, w którą wierzę, bo On jest niezachwialny) jest zbyt silne, żeby o nim mówić. A jednak przyszedł do mnie, choć było zamknięte i to nie "z obawy przed Żydami".

Muszę pokonać tego lenia, który siedzi we mnie i te słabości, które odciągają od kroczenia do przodu. Bo do tyłu już nie chcę.

29 marca 2005   Komentarze (15)

Myślenie...

  Dzień się zaczął. Udawałam, że jeszcze śpię. W domu było cicho. Do pokoju weszła mama. Schyliła się nade mną i przytuliła mnie, a potem dała buziaka. I powiedziała-Te moje dzieci, to takie śpiochy są. A mi zrobiło się tak przyjemnie z tego, że jestem jej dzieckiem....Potem obudził mnie Darek. Wzięłam go na ręce. Mama wyszła z łazienki i powiedziała, że idziemy do kościoła. Mi się coś śniło, nie lubię, kiedy mi się coś sni. Zawsze wtedy w nocy muszę wymyslać jakieś ciekawe zakończenie dla snu i się męczę, a nie odpoczywam. Dlatego też nie chciałam nigdzie wychodzić. Ale warto było. W drodze powrotnej dumnie pchałam wózek z ukołysanym organną muzyką Darkiem. Wieczorem przypomniałam tacie, że go kocham i że byłoby mi troszkę przykro, że najechałabym mu na stopę stołem.

  To był bardzo rodzinny dzień. Może i troszkę się wynudziłam, ale przeczytałam 3 książki, wszytskie dostępne na onecie artykuły z "Charakterów" na temat relacji i uczuć(archiwum sięgało 2003roku). Czytałam o Katarzynie II(nie polubiłam jej odkąd dowiedziałam się, że istaniała). I oglądałam mój ulubiony film -Trzech muszkieterów. Kiedyś, bardzo dawno temu może jak miałam 9 lat przeczytałam wszystkie książki Dumasa. A pisał opasłe tomiska. Gdybym miała jakikolwiek wybór, to chciałabym żyć w oświeconej Francji będąc mężczyzną. Albo może w absolutyzmie?Choć w Wersalu i ceremonie Ludwika XIV? I brać udział w pojedynkach. I wielka miłość do damy w gorsecie i w tak długiej sukni, że nawet kostek nie widać...Jazda na białym koniu...Rozmarzyłam się...

  Jeżeli ludzie potrafią myśleć, że od nich zależy ich własne życie, to dlaczego rozpatrują tylko porażki wpędzając siebie z podły humor i depresje? Skoro równie dobrze mogą tworzyć własne sukcesy. Może nie spektakularne, ale sprawiające przyjemność, choćby drobną?

  Spotkaliśmy wrogów i okazało się, że to my nimi jesteśmy.

28 marca 2005   Komentarze (19)

Jedna noc, jeden dzień...

Wielkanoc. Rezurekcja, potem nawet nieszpory...

A ja potrzebuję czegoś, co by mnie obudziło. Dzisiaj w jego ramionach odczułam to ciepło, którego nie powinno tam być, żeby było mi łatwiej. To ciepło, za wytworzenie którego, czuję się odpowiedzialna. Albo jeszcze on. Nie chciałam, żeby mnie wtedy pocałował. Wyczułam jego wachanie i odsunęłam się. Nie chcę, żeby się zastanawiał nad czymś, czego w ogóle nie może być. Bo on by jednak chciał. Wiem o tym tak dobrze jak on, choć mi tego nie mówił. Komplikacje...

27 marca 2005   Komentarze (18)

Za...

Za szybko. Za mało człowieka jest w ludziach. Za...Tak bardzo, że brak słów.

Wesołych Świąt! Takich pozbawionych corocznej rutyny :*

26 marca 2005   Komentarze (21)

Piątek.

" Nieś każdego dnia twój krzyż. Rani cię niezrozumienie, wątpliwości, niepewność, liczne odstępstwa. Są to prawdziwe rany duszy, cenniejsze niż złoto. Nikt ich nie widzi, Ja jednak zawsze zbieram płynącą z nich krew, aby nawodnić ogród wysuszonych i spragnionych dusz twych braci Kapłanów.
     Twoim wejściem na Kalwarię jest droga, którą musisz dla Mnie przemierzyć - samotnie i z ufnością pośród wielu obaw i pełnego pychy sceptycyzmu otaczających cię niewierzących. Ogromne zmęczenie, jakie odczuwasz, uczucie wyczerpania, które cię przygniata - to twoje pragnienie. Uderzeniami i policzkowaniem są zasadzki i bolesne pokusy Mojego przeciwnika.
     Krzyki potępienia są jadowitymi wężami, przeszkadzającymi ci w drodze, i kolcami raniącymi twe wrażliwe ciało dziecka, tak często bitego.
     Oddanie, do jakiego cię wzywam, ma gorzki smak. Będziesz się czuł coraz bardziej osamotniony, oddalony od przyjaciół i uczniów, odrzucony - czasem nawet przez najbardziej gorliwych uczniów.
Stoi jednak przy tobie Matka Bolejąca. Z Nią przeżywasz, w miłości i zaufaniu, swoją bolesną mękę. Nikt nie dostrzega tego cierpienia, chociaż każdego dnia spala cię ono jak ofiarę złożoną przeze Mnie za twoich braci Kapłanów.
     Twoją śmiercią jest największa cisza, ukrycie, upokorzenia, odsunięcie w cień, o co zawsze cię proszę. "

I tylko zastanawiam się, dlaczego nie lubi się Wielkanocy? Bo to jest miej komercyjne święto i nie ma gorączki prezentów? Ale czy o to powinno chodzić?

(nie napisał. odezwałam się pierwsza. zależy mi)

25 marca 2005   Komentarze (13)

W morzu wspomnień i marzeń.

Lubię święta. Od kilku lat przeżywane tylko jako okazja do wspomnień. Wspominając tamtych ludzi, ciszę, barwę śpiewanych w kościele piosenek...Wiem, że czasem idealizuję, ale to jest przecież froma jakiegoś działania psychologicznego. Dzisiaj było inaczej. Skupiłam się na Słowach. Zadając ciągle pytania do tekstu, poszukując na nie odpowiedzi i zastanawiając się. Może czasem potrzebny byłby mi człowiek-encyklopedia teologiczna, który by zwalniał mnie od przymusu długiego szukania odpowiedzi... Wielki Czwartek zawsze był szczególnym dniem. W Wielki Piątek najbardziej mnie, jako małą dziewczynką zachwycała cisza, nastająca w kościele, kiedy księża leżeli na podłodze. Wielkiej Soboty nie lubiłam. Ogień zawsze za szybko gasnął. A Wielkanoc miała w sobie tę moc. Z powodu miejsca procesji. Tak nietypowego. Wątpię, czy gdzieś jeszcze tak było. Wiem, że za dużo nie "mówię" tymi słowami. Chciałabym tylko, żeby te wspomnienia pozostały tylko moje. Nie będę opisywać miejsc. Są jeszcze. Wciąż w strefie mityzacji, którą stworzyła sobie jakieś sześć lat temu dziewczynka, którą wtedy byłam.

Dzisiaj spotkałam się z ludźmi. Wynikiem czego są dwa zaproszenia. Jedno na spacer, a drugie na wino.Skorzystam z obydwu.A teraz rozmawiam z kimś, kto z dnia na dzień staję się ważniejszy. Zupełnie inaczej niż inni. Z pewnym akcentem z mojej strony, którego nie chciałabym, by za szybko się domyślił. Potem usłyszę "dobranoc", którego mi od jakiegoś czasu brakowało...I zasnę. W morzu wspomnień i marzeń.

24 marca 2005   Komentarze (12)

Tajemnica.

Jeszcze nigdy o tym nie pisałam, ale jest pewna tajemnica, bo:

Lubię Was! I przyzwyczaiłam się do Waszej obecności w moim życiu!!

22 marca 2005   Komentarze (17)

Bez tytułu

Kiedyś wiedziałam, co jest dla mnie ważne, co sprawi mi przyjemność, co uśmiech, co zawstydzi. Teraz strzelam na oślep.

Krew krąży szybciej w dwóch miejscach. Maść rozgrzewa stopę, a pewien napój głowę...

Przyszła już kalendarzowa wiosna. I...nic mi się nie chce...Ale...zapomniałam już.

21 marca 2005   Komentarze (16)

Palma ważniejsza niż On?

-Yyy, no bo...
-No powiedz, słucham.
-Kiedy ja mam ten problem, że nie potrafię...

 I tym się kończą moje próby rozmowy z kimkolwiek. Dlatego staram się nawet nie próbować. Codziennie ktoś częstuje słodyczem. Nie powiem, przyjemne. Wiosna...Chyba już nie lubię.

Na mszy u biskupa była dużo ludzi, śpiewu głośniego i długie kazanie. A ludzie wciąż obcy sobie coraz bardziej.

Dzisiejszą niedzielą rozpoczął się Wielki Tydzień. Ku niezadowoleniu niektórych, zmuszonych poświęcić kilka godzin w kościele...Czy On wiedział,że tak to będzie wyglądać?

A propos siebie: muszę śmiesznie wyglądać...Kobieta zadająca pytania jak dziecko, wciąż biegająca w kółko z naiwną wiarą w człowieka.( ale w piątek spotkałam kogoś, kto ma jeszcze większą tą wiarę).

Co zrobiłeś ze swoim życiem...odpowiedzi nadejdzie czas...

20 marca 2005   Komentarze (12)

Kolejne słowa, opisujące kolejny dzień...

Jedyna osoba, której w stanie obecnym mogłabym powiedzieć, co odczuwam, po prostu odeszła. Nie odczułam ani jakieś ochoty na rozmowę, ani nic. Próbowałam nawet być wulgarna, co wątpię,żeby mi się udało. Wiedziałam, że ten moment nastąpi. W zasadzie powinien.

Zabłocony świat stał się tak cholernie oklepany i banalny, że nic tylko zawrócić. Tylko, że nie ma dokąd. Ta negatywna siła, zwana przeze mnie agresją, a przez niektórych energią, z którą jeszcze nie wiem co zrobić, została rozładowana. Choć boli całe moje kobiece ciało, zmęczenie dochodzi aż do mózgu.

Teraz chciałabym tylko otworzyć się na Człowieka i zaufać komuś. Tak jak mnie uczył pewnego lipcowego dnia pewien pan...Ale jak ostatnio mówię: to było dawno i nie prawda.

Ja nie mogę być inna. To nic, że sprawiam wrażenie osoby częściej smutnej, niż radosnej, że to nie zawsze przyciąga ludzi, ewentualnie tylko tych, którzy chcieliby spojrzeć mi w oczy(czego ja ostatnio starsznie nie lubię). Chciałabym albo i nie(tylko wiem, że tak byłoby łatwiej) kłamać, nie traktować ludzi poważnie i walczyć o siebie z całych sił. Tylko, że nikt nie powiedział, że będzie łatwo, więc po co mam czekać aż ktoś będzie utrudniał mi życie, skoro skutecznie mogę robić to sama, korzystając z ofiarowanych mi darów?

Tylko spokojnie...

19 marca 2005   Komentarze (13)

Plotka.

  No i właśnie rano wdepując w jakieś błoto, słuchając wreszcie muzyki na porządnym poziomie zauważyłam coś, o czym wszyscy już plotkowali od dawna. Najpierw po kątach, a z czasem coraz głośniej. Otóż: W i o s n a prawie już jest!! Na nieprzygotowanych przeze mnie lekcjach nie działo się nic ciekawego. Z nieulubionej matematyki poslziśmy na spotkanie z redaktorem naczelnym miejskiego tygodnika, o którym mówi się, że jest poetą. Do mie jego styl nie przemawia. Ja, siedząc nieopodal wyżej wymienionego pana, postanowiłam pozaglądać mu w oczy, mając marną nadzieję, że nasiąknę aurą poezji. Na nadziei się skończyło. Ale, co okazało się później, ów meżczyzna pamięta naszą ostatnią rozmowę, która odbyła się ponad dwa lata temu, w dodatku zapamiętał nawet moje imię. Mi by jego pamięć...

  A potem postanowiłam się zrealizować w pełni wykonując obowiązki. Spotkałam się z koleżanką. Powspominałyśmy stare dzieje. Ciagle było tylko :"A pamiętasz jak...Albo nie, słuchaj, to było lepsze....A wtedy jak ten mecz grałyśmy to dopiero było" A no było...Te czasy, kiedy jeszcze była wysportowana i wybiegana.

 I w dodatku mężczyźni też sczajali, że już wiosna. Co to będzie, co to będzie? A jutro piątek. To znaczy, że za kilkanaściekilków godzin będzie sobota...I może jakiś spacerek po błocie, kto wie? Nie ma nic lepszego jak wypaćkać się w błocie, pamiętam to z baardzo odległych czasów...

17 marca 2005   Komentarze (18)

Już nie płaczę.

Już nie płaczę

Życie łamie mnie
jak suchą trzcinę
już nie płaczę

Życie łamie mnie
dyskretnie
w rękawiczkach
z uśmiechem
już nie płaczę

I tak nikt
by tego nie zauważył

Łzy płyną w głąb
moje serce tonie.

I tak po cichu. Błądząc od drzewa do drzewa, od spojrzenia do następnego. Szukam sensu. Czasami udaję, że go juz mam. Trzymam w garści, a kiedy otwieram, by przyjrzeć się dokładnie, okazuje się, że jest pusta. Tak przeraźliwie p u s t a. I nie ma w niej nic. A może nawet nic nie było.

I jeszcze nic mi nie udało się naprawić. Nie przerwałam niczyich złudzeń. Nie powiedziałam ani dziękuję, ani przepraszam. Minął dzień. Zacznie się kolejny. Już po rekolecjach. To znaczy, że jutro będzie zupełnie inaczej.

Daj mi usłyszeć Twój głos...

16 marca 2005   Komentarze (14)

Kolejne dni, chwile...

 Wczoraj było źle. Tak cholernie źle. Ostatnio w ogóle było źle. Nie pomagała noc, księżyc, gwiazdy, muzyka, słowa, obecność. Myślałam, że w ogóle będzie strasznie. Najtrudniejszy był moment kiedy szłam ciemną ulicą. Wokół nic. Słychać było tylko odgłosy moich kroków. Wtedy poraz pierwszy od bardzo dawna przypomniało mi się, że człowiek może być sam. Tak naprawdę. Bez nikogo. Że nikt nie stoi z tyłu, nie asekuruje kroków, nie wyciąga ramienia. Każdy sam. Wątpliwa w ogóle była J e g o obecność. Moim stanem przejęli się rodzice. To takie miłe doświadczać ich wyjątkowej troski. Przypomniałam nawet sobie, że jeszcze jestem dzieckiem. Mama mniej więcej domyślała się powodów. Ale i tak jej nic nie powiedziałam. Mało mówię. Nie potrafię powiedzieć to, czego chcę.

 Dzisiaj obudziłam się zupełnie inaczej. Dzisiejszy wieczór jest świadomy. Dzisiaj wiem. A jeżeli czegoś nie, to mam pewność, że będę wiedzieć. Taka radość wypływająca z obecności. Wystarczyło, żeby podtwierdził, że Jest. Że ma Ogród. I mam znów siły. By wstać. Znów muszę naprawiać, to co porozsuwało się, poszło gdzieś na bok. Ale to nic. Nie wiem, jak będę odczuwała jutro. Ale dzisiaj jest dzień radości.

Bo Twoja miłość jak ciepły deszcz...jak morze gwiazd za dnia...

15 marca 2005   Komentarze (11)

Bez tytułu

Boli mnie głowa. Osiemnastka na której nie byłam do końca z powodu własnego kaprysu, okazała się całkiem ciekawa i poraz który w czasie mojego trwania otworzyła mi oczy na niezauważalną dotąd czynność. Jestem zmęczona.

Nie należy tego traktować jako uwierzenie w miłość. Nie. Ten sposób to nie dla mnie. Po prostu z powodów technicznych brakuje mi mężczyzny.

Na dzisiaj koniec. Z uszanowaniem. Dobranoc.

12 marca 2005   Komentarze (23)

Rok.

Minął już rok. Będący 1/18 mojego życia.To dość dużo. Możebym nie poznała siebie na ulicy. Nie poznałabym przede wszystkim swoich myśli. Może tej całej dziewczyny, przez niektórych zwanej kobietą w czerwonej czapce, ładnie dobranej kurtce, spódnicy i glanach z wplecionymi w sznurówki słonecznikami. I zważywszy jeszcze na zdolność nakładania makijarzu pogłębiającego oczy. Choć myślę, że najbardziej zmieniło się w środku.

Od roku znam tych kochających ludzi za których mogę skoczyć na łeb na szyję. Rok temu auto było bliskie przejechaniu mojej ślicznej stópki. Rok temu nie miałam takiej ilości w jakości przyjaciół. To dobrze znać takich ludzi jak oni.

Wiem, wzięło mnie na wspominki...Dzisiaj też spełniłam moje drugie wielkopostne postanowienie. I odwrotnie od pozostałych dni, to wieczorem przyszło ukojenie.

A w głowie przekonanie, że jestem szczęsliwa. Mimo wad i zalet. Znikających dni. Płaczu, łez i złości. Wiem, że każdy dzień mógłby być zupełenie inny, pozbawiony tego Światła, które jest przewodnikiem. Kto wie, może gdyby Go nie było, moja naiwna wiara w ludzi i prawdomówność wychodziłaby mi tak bardzo bokiem, że musiałabym zapomnieć o istnieniu takich cech. A tak...nadal mogę je w sobie nosić.

I codziennie widzieć pełne miłości oczy mojego małego brata. To przede wszystkim oczy ludzi, przepełnione dobrym i radością staram się zapamiętać widząc na codzień twarze. To te oczy sprawiają, że mam na nowo siłę wierzyć w każdy następny dzień i w jakiś cel, który wszystkiemu przyświeca.

11 marca 2005   Komentarze (13)

Psycholog.

Pierwszy dzień. Konfrontacja z zawodem, który może być przyszłym. Tylko czy będę potrafić? Acz psycholog to lekarz duszy. A ja?

A tak poza tym to smutno mi jak cholera i jeszcze więcej. Na pytania odpowiadam nic. Tak naprawdę to za długa historia. Jak na mnie. W końcu to tylko subiektywne odczucia w moim praywatnym życiu. Pamiętam. Nie ucieknę.

10 marca 2005   Komentarze (20)

24h

Była noc. Ciemna i głucha, w połowie pojawił się uśmiech. Potem był dzień. To wszystko, co można by zapamiętać na dzisiaj. Oprócz tego, że ktoś patrzył. Tak inaczej.

Z przeczytanego. Musi być. Mój sposób? Napiszę kiedyś dlaczego. Jak ogarnie mnie melancholia porównawcza.  W dzisiejszych czasach to faceci tygodniami wyczekują na telefon.

Jak będzie za kilka godzin? Nie wiem. Zobaczę. A przystanek taki można zbudować na szczątkach wspomnień, marzeń z błyskiem reazlimu w oku. Chyba zdala od ludzi.

09 marca 2005   Komentarze (13)

i znowu

Płomień świeczki spotykając się z różą, przenika ją, i oboje rzucają olbrzymi cień na białą ścianę. Napiłabym się najsłodszego wina jakie isnieje...Musi być krwisto-czerwone. Wpadłam na ten pomysł na jednej z lekcji czytając książkę o można powiedzieć samotności, słuchając muzyki i marząc po cichu...

Szukam przystanku na którym można się zatrzymać.

08 marca 2005   Komentarze (20)

Już wiem.

Spać poszłam z mocnym postanowieniem poprawy. Po jakiejś godzinie wiercenia się i rozmyślania ogarnął mnie sen. Biała koszula nocna z delikatnego materiału i oczy Misia(taki beżowy wierny i cierpliwy niestety nie ożywiony) dawały pewne poczucie bezpieczeństwa. Zasnęłam nie zadając zbędnych pytań czy się wyśpię. Rano jakieś w miare jasne świało biło po oczach. Dzień był udany.

Ciągle jeszcze mam obawy przed nadejściem wieczoru a zwłaszcza nocy. Noc to według romantyków, a także i mnie, zalicza się do tych momentów kiedy widzi się więcej. Nawet to, czego się nie chcę. Na szczęście już trochę czasu trenuję sztukę panowania nad uczuciami.

Co przyniesie kolejny dzień...Dowiem się ni prędzej ni wcześniej niż jutro. Na tym polega odwieczny porządek świata...I właśnie ta odwieczność, to, że moje myśli najprawdopodobniej są czyjeś albo były już wykorzystane...to jakoś nie do końca mi odpowiada. Ale do gadania nie mam za dużo...

Bo co takiego się stało? Dla mnie po prostu trudny jest czas pomiędzy pogodzeniem się z końcem tego etapu, który właściwie od dawna powinien być wspomnieniem(rozdział zawiera kilku przyjaciół, dziecięce marzenia, pewną mityzację świata i niezdawanie sobie jeszcze sprawy z archetypów), a  cieszeniem się  z faktu, że ten rozdział kiedykolwiek miał prawo zaisnieć, że jednak jest niepowtarzalny, w mojej własnej pośrednio-bezpośredniej kompozycji.

A sposobem na  n i e  p a m i ę ć  jest zrozumienie.

07 marca 2005   Komentarze (8)

Zdarzenia.

Wciąż nie potrafię na nowo. Powrót do normalnego stanu zajmuje mi więcej czasu niż powinien.

Każdy oddech ciąży coraz bardziej. Dzisiaj uświadomiłam sobie sens słów: Życie umrę jeśli odejdziesz...

Boję się jeszcze bardziej. Nie umiem inaczej. Nie teraz....

Tak ciężko mi, kiedy cierpią ważne dla mnie osoby...Kiedy też nie chcę mówić o sobie, żeby nie być ciężarem... Na szczęście rozpoczyna się nowy tydzień. Rzucę się w wir nauki. I n i e p a m i ę t a ć. Nic.

06 marca 2005   Komentarze (11)

Dzień. Kolejny. Z liczby n

Rano otworzyłam oczy.Bolało mnie wszystko-od głowy zacząwszy, przez kolano i naciągnięte mięśnie-poczułam, że żyje. Potem było dużo śmiechu. Tak jak dawno temu. I trochę nowej wiedzy. Jednak znalazłam środek na humor, który był w nienajlepszym stanie - spacer z kimś, kto później nic nie będzie wymagał...Czasem uciekam się do tego. Mam do wyboru kilka osób.

Było pięknie jak nigdy dotąd...Był śnieg i las, z każdą godziną coraz ciemniejszy. Kształtu drzew z baśniowych na złowieszcze i echo. Kulik spotkany po drodze. Spacer po środku jeziora. I szum cieknącej wody. Potem polanka. I możliwość przytulenia się. Znów uśmiech. Taki szczery. I czasowe ciepło w jedną rękę. Rozmowy o wszystkim. Tym ważnym i nie. Ale to tylko dzisiaj.

Ja...Może o tym nie piszę zbyt często, ale codziennie mam świadomość ilości i wyjątkowości dobrych ludzi, którzy mnie otaczają. Bo to jest tak,że rozmawiam tylko z tymi dobrymi oraz tymi, do których mam stosunke obojętny. Innym nie chcę psuć nerwów. Poza tym, tak się przyjęło już od dawna i nie umiałabym inaczej, ja mówię albo prawdę albo nic. Wtedy milczę.

Wczoraj...Ja tak lubię, kiedy ona tak łagodnie mówi do mnie Tulipanku, czasami chciałabym być jak ona. I jeszcze chciałabym,żeby była szczęśliwa. I rozmawiałam późnym wieczorem z tym ramieniem, które mnie utuliło i nosi chusteczki. Rozmowa dająca do myślenia...

Minął kolejny tydzień Wielkiego Postu. Postanowienie zrealizowane na 75%, drugie zanosi się na realizację. A inne rzeczy...Hm...postępuję tak, jak wypada.

05 marca 2005   Komentarze (13)

T ę s k n i ę.

Zapomniałam. Przez przypadek do porannej kawy dodałam za dużo smutków. Ubrałam się kolorowo, co miało w założeniu poprawić humor. Uciekłam od ludzi. Nie ci, co tydzień temu. Do t a m t y c h  chę!! Rozumie to ktoś czy nie. Nikt nie zawinił. Zabawa losu. Ciągle nie ci ludzi obok mnie. Od kilku dobrych lat.

Wybiegłam. Szare ulice miasta, które nie jest moje. Jak naprawdę niemoje odczuwam dopiero teraz.Śnieg padał.Równomiernie i uspokojająco. Szybki krok donikąd przemienił się w powolny i z rozmysłem. Wróciłam. Żeby w takim mieście jak to nie było się gdzie wypłakać...Bez zbędnych pytań...Potem znalazłam ramię. Skwapliwie z niego skorzystałam. Będę zadawać się tylko z tymi ludźmi, którzy mają chusteczki.

Przepraszam. Po prostu znów(wciąż) cholernie tęsknię. Za czymś, czego już prawie nie ma...

04 marca 2005   Komentarze (14)

Rozmyślam.Wydanie pierwsze.

Że też taki samotnik jak ja musi się w coś wplątać...Eh...

Ja tylko nie chcę nikogo zranić. Siebie to tam pikuś. Przyzwyczaiłam się, uodporniłam. Znam środki zapobiegawcze serca przeciw jadowitym dźgnięciom neuronów z mózgu. Nie chcę kogoś, kogo lubię.

A tak poza tym. Zbyt wielkie wyczerpanie. Brak snu, doskwierający ból opuchniętego kolana i wrażenie własnej nieporadności....

Ale, kurde się nie dam! Albo dam...za trochę snu i spokoju na duszy...czemu nie.

Bez sensu? Bez!? Czasem tak bywa. To czasem jest jak sinusoida-ciągle powraca...

03 marca 2005   Komentarze (16)

Szybować...

Tak jakoś pusto u mnie. Po przeżyciach ostatnich tygodni nie potrafię powrócić do normalnego trybu. W szkole nadrabiam zaległości i usiłuję pozować na wszytskoumiejącą.Stanowczo objętośc i moc produkcyjna mojego mózgu osttanio znacznie zmalały.

Pusto u mnie. Trzech mężczyzn mojego życia się nie odzywa. Jeszcze nie umiem ochłonąć po ostatniej rozmowie. Tak to jakoś wyszło. Głupi C Z A S - rzecz, stworzenie, które najbardziej nie lubię w isniejącym świecie. Pan i wszechwładca. Tfu! Ja się cieszę, że oni są. Bo wiem, że zawsze jest za mną ktoś, kto asekuruje moje życie. Mogę się w pewnej chwili odwrócić i znów na krótko być malutką dziewczynką, której się coś nie udało. Nie, bo żaden z nich nie jest objektem miłości. To tylko aż taka przyjacielska więź.

Ja. Nie umiem kochać. Nie! Szaleć, plakać, bo nie spojrzał, bo spojrzał, bo pocałował albo nie. Tak to tak. Nie to nie. Wszystko przejmuję. Wkładam do teczki z napisaem "stało się  i tyle...Na żadnym szczególnie mi nie zależy. Bo po co? Nie chcę, żeby mi znów ktoś grasował o życiu i rościł prawo do czegokolwiek. Raz na jakiś czas chwilka na spotkanie, żadnych zazdrości.....Ej, bo ciekawe, co ja tu piszę? To chyba przez niewyspanie. Uwagę moją na jakiś czas pochłonął by ktoś dzielący żółtym tulipankiem z aniołkiem. Czyli mogę być spokojna.

Ja chcę nowego anioła. Wystarczy mi rysunek, obrazek albo figurka. Chcę!!! Albo niech mój Anioł ze mną porozmawia. Jakiś ślad - musnęło mnie dzisiaj skrzydło gołębia...Bał się jak ja.

02 marca 2005   Komentarze (15)

Widzę, nie widzę...spoglądam.

Z widocznych pozytywów tego dnia-mój mąż bez bicia przyznał się, że za mną tęsknił.Ha! Ma się ten urok. Z niewidocznych- nie przejechał mnie żaden autobus, nie spóźniłam się na takowego, obudziłam się zdrowa, nie śnił mi się żaden koszmar, słucham muzyki, już prawie wcale nie boli mnie głowa, zbliżam się o krok do Napoleona pod względem przysypianych godzin-będę lepsza od niego- czyli to co zwykle...

O negatywach nie piszę, nie warto.

Luty okazał się całkiem niespodziewanym miesiącem. Zaczynam bać się, co mi ten rok przyniesie. Zarówno złego jak i dobrego. Ah! No cóż, czas jak zwykle płynie, wielkie puzzle świata układają się same. Później zostaje tylko widok z góry...

Widząc Babcię miałam ochotę przenieść ją, narzucić jakąś tarczę chroniącą przed wszytskim-zlymi słowami, chorobami, zmęczeniem, pracą...Jak dobrze, że to własnie ona jest moją, i że to ona kształtowała mój punkt widzenia...Ta dobroć...biorąca się z głębi siła...Nie piszę tak, tylko dlatego, że jesteśmy spokrewnione. Nawet jeżeli byłaby to przypadkowo poznana osoba, moje zdanie pozostałoby wciąż takie samo...Babcia...

01 marca 2005   Komentarze (17)
Moje | Blogi