Byłam w kościele. Próbowałam się skoncentrować na słowach. Ostatnio dużo rzeczy o moim życiu słyszę własnie w kościele.Poczułam się taka mała i zupełnie niepotrzebna. Albo i potrzebna.
Ewangelia przypominała mi przeżycia z wakacji...Poraz kolejny uświadomiłam sobie,że jestem odpowiedzialna za wybory, które dokonuję.
No cóż maksymalna koncentracja na pierwszej cześci mszy spowodowała lekkie rozluźnienie. To znaczy stwierdziłam,że jeśli chcę uniknąć bliskiego spotkania z podłogą to należy zmienić miejsce. A później to już śmiałyśmy się z kumpelą. Właściwie to nawet nie wiem z czego.
Siedzę sobie i myślę. Ot tak. Zadania już zrobione. Jakoś w tym roku szybciej mi to idzie. MOże dlatego,że to początek, a może dlatego,że mam z tym związane jakieś cele?
W powietrzu unosi się muzyka. A ja myślę czy wsyztsko jest juz za mną, czy dopiero przede mną? Z jednej strony tak, a z drugiej nie...Czasem bardzo denerwuje mnie moja niewiedza o życiu. Choć z drugiej strony może tak jest lepiej?
Wiem,że kolejną rzeczą, która bardzo chce w sobie zmienić jest zapanowanie nad emocjami. To nie znaczy,że wybucham, albo coś w tym stylu. Ja uciekam.
Tak sobie teraz siedzę. Dochodzę do wniosku,że w domu się nie spelniam towarzysko :] To znaczy,że tracę kontakt z rodzicami. Heh jakoś to będzie : /
Jeśli chodzi o mój humor to w miarę dopisuje. Siedzę sobie z bolącym barkiem i pachnę rumiankowo-wiśniowo i jeszcze jakoś tam : ) To znaczy wlaśnie wyfrunęlam (prawie że doslownie) po kąpieli. I jakoś to dziwne,ale mam nastawienie,że w tym tygodniu będzie dobrze. Może to ten balsam odmladzający : >
I tak jakoś od wczoraj w mojej glówce siedzą slowa" Masz silę, masz wiarę,raz jeszcze pozbieraj się...Nie żyjesz za karę, nie nie nie!!!" Tylko się zastanawiam czy to pozbieranie się, to na pewno raz jeszcze, a nie jakieś kilkanaśie razy : )
No to milego tygodnia wszystkim!! " Don't worry be happy"