• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum grudzień 2007

Rozliczenie roczne?

Nastrój dokładnie taki, żeby w nim słuchać Muse. Muse od zawsze kojarzy się z jedną osobą, a może bardziej z moim ówczesnym życiem, zachowaniem, sposobem myślenia.

Przecież wszystko mogło być inaczej. I przecież jest wszystko inaczej.

Bo ja potrafię zachwycać się genialnością mojego życia.

Uchodzę ze osobę spontaniczną. I za poważną. Za wesołą chyba też. I za wierną. Tak byłoby zawsze niezaleznie od wszystkiego, bo tak było od zawsze, niezależnie od tego, którą drogę obierałam. Bo lubiłam/lubię i pragnę chodzić różnymi drogami.

Niemniej jednak moje obecne życie, to jadąc do Kra. pod koniec września. Właściwie to te wakacje wiele zmieniły. Ale plan był taki, że się uczę. Ale wtedy nie widziałam w tym sensu. Chciałam się uczyć dla samego uczenia się. Ale to było raczej takie naprzekór. Plan dnia miałam i go przestrzegałam. Ale potem, bo osoba, która mówiła, że takie plany są dobre i w góle, no to trochę się zmieniło moje jej postrzeganie i nie chcę już. (gorączka w dalszym ciągu ujemna, nie szkodzi).

Po dwóch tygodniach popełniłam jeden wyjazd, który wiele zmienił. Najpierw wprowadził masę spontaniczności, potem nieprzywidywalne sytuacje, nieprzywidywalne uczucia i nie do przewidzenia sposób bycia. Potem znowu drogi się rozeszły. Stopa teraz dosłownie chora, a w zasadzie i metaforycznie mniej niż koleżeńska, a byliśmy przez krótki czas dobrymi znajomymi. Ale M. uświadomiła sobie wiele rzeczy. Czuję się z tym inaczej.

Poza tym M. twierdziła od zawsze i do zawsze, że do kumplowania się i przyjaźnienia, to jednak bardziej nadają się mężczyźni(bez obrazy dla kobiet, ale wtedy po prostu jest mniej porównywania się i innych zbędnych szczegółów bycia). Trampkowa dziewczyna z uśmiechniętą twarzą jest jednak zupełnie inna. Trampkowa twierdzi, że M. jej przypomina wiele osób. Potem jest, że trzeba uważać, bo człowiek ma to do siebie, że znika, a najgorzej, kiedy w nieprzewidywalnych okolicznościach.

Ale gotujemy, uśmiechamy się, oglądamy swoje filmy, mamy swoje sytuacje, które śmieszą.

M. czyli ja się cieszy. A z drugiej strony, taki ktoś jak ja lubi sobie posiedzieć w ciszy, poczytać. A przyzwyczajam się do obecności drugiego człowieka.

Jeszcze jedna rzecz się zmieniła. M. nie mówi o rodzinie. Nie mówi o życiu przed Krakowem. Tylko jedną taką rozmowę popełniłam. A on mówił, że można płakać. Ale ja, że nie. Jest mniej smutno, wiem, że jest sens. I że w życiu najgorsze co można to miotać się posiadając ewidentny brak pokory.

M. uważa siebie za minimalistkę, choć tak naprawdę ma dużo rzeczy. Tak, to wcale nie jest takie pewne, że je potrzebuje. I nie do końca o tym wie, bo nawet brakuje jej czasu do sprawdzenia czy te rzeczy, kiedykolwiek mogą jej się przydać. Bo M. się wydaje, że skoro ona może i wysoka, ale bardziej szczupła, więc mniej widoczna, to posiadaniem zaznacza swoją obecność.

M. się dużo uśmiecha. Bo z uśmiechem to jakoś lepiej, niż bez. Nowi już pamiętają M. jako uśmiechniętą osobę. M każe na siebie mówić inaczej. Bo tak jest wreszcie lepiej.

Co nas nie zabije, to dostarczy pięknych wspomnień.

A tak naprawdę to miałam jeszcze napisać o Mojej Mamie. Bo nigdy nie myślałam, że ona na taką Mamę urośnie. Bo i tolerancyjna-bardzo się musiała wychować od początku października, i przewidująca- i Mamo, boli mnie gardło, i-M. trzeba było mniej piwa zimnego pić. Ale to nie tak było, Mamo.

I że wigilijka wydziałowa. I że pozytywnie zaskoczona. Tzn. ja trochę się nabijam ze wszystkiego, ale kto powiedział, że to samo w sobie jest poważne? I życzeń mi takich pięknych namówili. Wyściskali trochę. Ha! Brakuje ciepła człowieczego czasem.

19 grudnia 2007   Komentarze (10)

.

Nie wiem jak to się stało, ale nie mam serca tu pisać. Być może chodzi właśnie o to, że tu, a mi się już tu źle "mieszka". Być może, że w ogóle.

Ale w związku z tym, że nie piszę, brakuje mi takiej chwili, w której można byłoby dzień rozłożyć i poskładać z powrotem. Czyli jest inaczej.

Zresztą tego się nie da już rozpisać. Dużo się pozmieniało.

Niewyspana to przede wszystkim, no i chora. Jak lubię mój katar i bolące gardło. Na szczęście temperatura poniżej normy. Lepiej niżej niż wyżej?

Byle do Świąt, byle do Świąt!

18 grudnia 2007   Komentarze (7)

.

Ciężko mi się zebrać z pisaniem tutaj. Komputer osttanio służy wyłącznie do celów edukacyjnych. Doszłam już do tego, że wstaje minimalnie przed wyjściem z aka. Lubię soboty. Wtedy ,można trochę się powylegiwać. Zyję wyjazdem na święta. Tyle czasu w jednym miejscu. I ta sama ja. Dyscypliny się uczę. W czwartek było przedstawienie. Wykładowcy poznawani od innej strony. Bardziej utwierdzanie się w dotychczasoewych charakterystykach. Z listy zadań skreślane nowe rzeczy. Żyje się.
15 grudnia 2007   Komentarze (3)

.

Coś jest nie tak. Brakuje równowagi.
11 grudnia 2007   Komentarze (8)

Pt.

Najbardziej chce się spać. Wstawanie z myślą kiedy się położę na pewno nie jest dobrą motywacją.
Mikołaj był, chociaż o niego nie zabiegałam. Sprawia to, że to imię podoba mi się coraz bardziej. Otrzymałam prezenty niewymierne, niedotykalne, choć z drugiej strony to zal., przy kolokwium można zobaczyć,niemniej jednak wszystkie moje prezenty były słowne. Radość.

Przyjeżdża przyaciółka. Dawno się nie widziałyśmy. Czy jest taka jaka była? Co we mnie zauważy. Czy opowiem jej? Pytania do przemyślenia na dzisiejszy dzień. Potem na peron z aparatem i wyściskać się i cieszyć się.

07 grudnia 2007   Komentarze (11)

Ciociom, mężczyznom.

To co mnie męczy, to co sprawia, że czasem zatrzymuję się w biegu, to jest ten żal, że nie zdążę, że nie mam szans. Bo trawi mnie gorączka wiedzy. Chce wiedzieć to, co mnie bardziej interesuje, ale nim mogę do tego siąść, to jest za późno, to trzeba przebrnąć przez różne inne rzeczy, biec w inne miejsca.

Pielgrzymowaliśmy dziś z kuchni na drugim pietrze, do pokoju na czwartym. I może to nic dziwnego, gdyby nie to, że byłam jeszcze w ubraniu, z plecakiem, z rolką papieru nie toaletowego, a tą do prezentów i z patelnią pełną sosu i z łyżeczką jeszcze gdzieś nie wiem gdzie, ale ona była.

Przypomniały mi się czasy, niedawne całkiem, a bardzo odległe, kiedy mieszkaliśmy w trójkę i o dziwo zawsze jeśli już coś, to spotykaliśmy się na nautralnym terenie w korytarzu ściągając ze sobą, laptop, czyli muzykę, notatki czyli naukę, pokarmy, czyli jedzenie. I być może w tym wieku najwyżczy czas dorosnąć, przynajmniej to pokazywały miny innych studentów, ale ja jeszcze tego nie odkryłam. Moim zdaniem przede wszystkim chodzi o to, żeby być dobrym człowiekiem. Dobra, idealistka.

Bo świat jakiś inny się wydaje. Kiedy idę ulicą się uśmiecham, siedząc na ciekawym wykładzie uśmiecham się nawet do prowadzącego, siedząc na mniej ciekawym piszę na karteczkach uśmiechające rzeczy.

Jeszcze nie wiem do czego dążę. Najważniejsze, że nie stagnacja.

No i sił trochę więcej przydałoby mi się.

Na tym moim drugim kierunku studiów tworzę neologizmy i powiedzenia. "Ciociom" oznacza tekst do tłumaczenia, "być jak (i tu pada imię)" to znaczy nie być i jeśli chcesz coś zaakcentować to stawiaj akcent na ostatnią sylabę.

Pesymizmu we mnie też trochę jest, ale zamiatam pod wycieraczkę.

05 grudnia 2007   Komentarze (13)

Od piątku do niedzieli. Z czwartkiem włącznie....

Odsuwam pieprz, deskę do krojenia, przed chwilą znalazłam myszkę na monitorze.

Tak sobie myślę, że powinnam zacząć od czwartku, który płynnie przeszedł w piątek. Wtedy właśnie w aka. była impreza andrzejkowa.Mieszkanie w aka. ma czasem te dobre strony, że np. niekiedy można za pokazanie albo i nie takiej karteczki ze zdjęciem uzyskać darmowe alkohole. Tym razem w liczbie dwóch. Plan był taki, że pojawiamy się na chwilę, a potem wracamy się uczyć. I wróciłyśmy i uczyłyśmy się, i nawet alkohol tak po prostu jakoś się zmarnował i został przykładowo wylany do zlewu. Ale piątek był na tyle dziwnym dniem, że np. prezentację z angielskiego, którą jeszcze w czwartek mówiłam 10 minut, wtedy mimo że wolniej i chyba więcej słów użyłam, to uwinęłam się w 6. Dzięki temu nie spóźniłam się na następne zajęcia, ale wątpię, czy aby na pewno o to chodziło. Potem poszłam na dyżur. I pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się tak, że wiedziałam co do mnie się mówi, nawet wiedziałam, co chcę powiedzieć, ale np. zamiast krzyżowców wyszli mi krzyżacy, zamiast lampy oliwnej lampadka i skończyło się na tym, że może ja przyjdę za tydzień. Dziwnym trafem udało mi się wrócić do aka., ba po drodze kupiłam sobie jeszcze śliczny jasiek. Szczerze mówiąc, to ubiegły tydzień w ogóle przeszedł samego siebie-środa okres niesamowitej radości, czwartek wiadomość, o której wolałabym nic nie wiedzieć, nawet nie podejrzewać o jej istnieniu, a piątek taka po prostu zadziwiona reakcjami organizmu.

Natomiast dziś mi się bardzo podobał. Po pierwsze, na mszę trafiłam do jednego z ulubionych kościołów i to w dodatku na dosyć wczesną mszę. Kiedy tam idę, to po drodze mijam conajmniej 5 kościołów, ale tam czuję się jak u siebie, zawsze się spóźniam dwie minuty, pewnie dlatego, że wychodzę o te dwie minuty za późno. Jakoś strasznie się cieszyłam na tę pierwszą niedzielę adwentu. Ostatnio w ogóle staram się czuć jak dziecko. Być może dlatego, że więcej rzeczy tak po prostu spływa, wtedy i można iść chodnikiem z głową zadartą do góry. Po mszy, bo mi brakuje rudości na głowie, to wybrałam się jej szukać.

Miałam chwilkę czasu, to poszłam do takiej taniej księgarni i ze świadomością, że własnie wydaję moją najbliższą tygodniówkę wyszłam z dwoma książkami w reklamówce. Żeby było śmieszniej, przebiegając ulic.ę na niewłaściwym świetle omałobym nie zgubiłabym jednej. Więc ta większa jest bezpłciowym prezentem. Powinna ucieszyć tego, kto ma w sobie trochę z dziecka. Druga, to już zupełnie inna sprawa. Bo już powoli zmierzam do akceptacji mojego imienia, może dlatego, że jakoś tak jest, ale prawie się utarło, że rzadko kiedy ktokolwiek mówi do drugiego ktokolwieka po imieniu, a ostatnio mi często mówią. Więc druga książka jest z moim imieniem w tytule. Prawie wszystkie imiona bohaterów odpowiadają imionom ludzi, z którymi ostatnio obcuję.

Wracałam z książkami i czułam się prawie jak "idę młody genialny, trzymam ręce w kieszeniach" z tą jedynie poprawką, żem młoda, nie genialna, ale po prostu zadowolona.

Bo ja ostatnio praktykuję dietę mączno-czekoladową. W sensie czekoladki z oddania krwi już się kończą, a posiłek całodniowy zaiwera w sobie jak nie chleb to makaron. I odkryłam właśnie uwielbienie dla tuńczyka. Niestety, dziś się nim zatrułam, więc tak jak czekolada, chleb, krem czekoladowy i wędlina się przejadł. I mam problem z jedzeniem w przyszlym tygodniu.

Odliczam dnie do świąt. Może by tak kalendarzyk adwentowy kupić? Kalendarzyk bo malutki chcę, a nie że mi się z czymś kojarzy.

Zamiast siedzieć w latopisach lub w dostojewskich w zależności od literatury, milusio odstresowuję się czytaniem książki o tym jak ją zostawił mąż, jaka była przyjaciółka, że córka pojechała do Francji, że on jednak jest przystojny itd. Takie sobie życie w śmieszną formę obserwatorską ubranę.

No i piszę tę notkę i mimo wszystko dobrze się czuje, bo jeśli będę się czuć źle, to jeszcze mniej zmienię.

02 grudnia 2007   Komentarze (12)

tydzień.

Nocne rozmowy, nocne pisanie sms, z których i tak rano niczego nie pamiętam, kwestia przypominania najbardziej wątpliwa. W porównaniu z rokiem ubieglym zmieniło się to, że 2-3 czasami była porą wstawania, teraz o tej kładę się spać. Cały dzień jest wtedy bardzo zrywowy. Dokładnie tak zachowuje się mój organizm-budzi się zasypia, serce czasami wali jak szalone.

Wczoraj ogromne wątpliwości, że jeśli nie mam szans poznać tego, co chciałabym, to po co w ogóle poznawać.

I że wypadałoby wiedzieć po co coś się robi, a mi obojętnie, aby tylko robić.

Ktoś skreśli biznes-plan na mnie?

01 grudnia 2007   Komentarze (6)
Moje | Blogi