• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum kwiecień 2004

a skrzydla wciąż rosną.biale, aksamitne,delikatne...

na happeningu bylo spoko, jeżeli pominąć fakt,że ludzie dzielą się na tych bardziej kulturalnych i tych mniej.jutro będzie fajnie.mam nadzieję.dzeszczykku, nie padaj.skakalam dzisaj przez strumyczek.bylo milo.

myślę,że tak naprawdę boję się przyjaźni i milości, więc się zamykam w sobie i udaję żartownisia pomijając poważne tematy.

chcesz zmienić świat?? zacznij od siebie.

zaczęlam w środę.trzeba kiedyś dorosnąć do poważniejszych decyzji.wydaje mi się,że ten czas bez rodziców dobrze na mnie wplywa.

ludzie!!zmieniam się.mam nadzieję,że na dobrze. a skrzydla wciąż się umacniają.niedlugo będzie je widać.

30 kwietnia 2004   Komentarze (5)

a mój anioł usiadł obok i zapłakał z...

a ja mam już wolne!!!no prawie.jutro pomagam przy organizacji stoiska na jakimś happeningu i do szkoly nie idę.dziś w sumie byl dziwny dzień.facet w papierniczym najpierw praktycznie nazwal mnie dinozaurem, bo szukalam zeszytu w linię A4 w cienkien oprawie, a potem sprzedal mi zeszyt 2zeta taniej!!!(to chyba mój urok osobisty:P). w sobotę  jadę nawycieczkę do lasu. będzie fajnie.musi być.za dużo myślę o tym, co będzie.dziś zamyślilam się na spacerku i odmyślilam się, gdy okzalo się,że stoję po środku ulicy,a przede mną nic ino radiowóz(dobry refleks mieli,za co im dzięki).

ostatnio rozważalam pewne sprawy.poprostu minąl rok od określonych wydarzeń.po pierwsze przyjęlam bierzmowanie(jak wielu wcale nie zastanawiając się po co). po drugie ukończylam gimnazjum, ale liceum wydawalo mi się jakieś zbyt odlegle. a po trzecie zapisalam się do marianek.zastanawialam się ostatnio tak naprawde dlaczego i po co mi to bylo.ale takiej wlaściwej odpowiedzi nie umialam znaleźć.co do marianek na pewnym etapie stwierdzilam,że się cofam.więc dodalam silnik,żeby być ciągle do przodu.dzisaj mi się udalo.trzeba być odpowiednim jak na swój wiek.

moim mottem jest:wszystko mi się kiedyś uda!to zależy ode mnie! ale boję się,że mi ktoś podetnie skrzydla.modlę się.tak jakby Bóg byl moim przyjacielem.dzisiaj się Go zapytalam dlaczego się mną tak przejmuje.nie bylo odpowiedzi-tzn.żadnych znaków na niebie i te sprawy.ale dziękuję Mu za to.wiem,że bez jednych rzeczy da się żyć, a bez drugich nie. może to dziwne,ale wciąż mam ochotę się do kogoś przytulić,ale nie tak jak przy przywitaniu kilka sekund uścisków.ja chcę w ciszy się przytulić do kogoś, komu ufam i wiedzieć,że wszytsko zrozumie. odczuwam chwilowy brak takiej osoby.

ale mimo wszytsko jest dobrze, bo tak ma być!!!!a skrzydla mogą rosnąć.to nawet dobrze.

29 kwietnia 2004   Komentarze (10)

show nie go on :P

Dzięki za tak obfite komentarze pochwaly, ale na nie nie zaslużylam. POnoć show must go on...ale przemek nie przyszedl.i show sobie stopnąl. znaczy się poleci w przyszlym tygodniu i bedzie jeszcze wspanialsze, bo mamy kilka wspanialych pomyslów.a ja w szkole mialam śliczny mieczyk wloski z XVII w. dobrze,że nie natknęlam sie na psorkę z histy, bo mi by go skonfiskowala :-) wpadnę tu wieczorkiem.teraz lerne ich something do szkoly(czyt. uklad rozrodczy :] i deutsch)

  fajny??

27 kwietnia 2004   Komentarze (14)

niech żyje tatr!!!premiera!!!

jutro premiera sztuki, której jestem pomyslodawcą i reżyserem.trwa ok.15 min ale i tak dobrze.jeśli chodzi o fabulę to jest to polączenie koronacji przedtsawianej przez teatr lodzki i makbeta.krew poleje si strumieniami. w roli umyslu, który nie zawsze myśli tak jak trzeba ludziq.muszę jeszcze tylko koszulkę wyprasować

26 kwietnia 2004   Komentarze (10)

bagaż

Macie rację...najlepiej mnie olać..jeszcze lepiej zimną wodą...nikt nie lubi smutnych ludzi...nikt nie lubi  mnie...spakuję się chyba stąd.co wogóle tu robię i jakim prawem??

25 kwietnia 2004   Komentarze (11)

Bez tytułu

Please, forgive me-I can't stop loving you....I will always love you... I'm so stupid like a child.....

 

pomimo parafrazy hasla nigdy nie mów nigdy-nigdy nie mów zawsze...

25 kwietnia 2004   Komentarze (4)

hmm

jestem w jamce-glebokości mariańskiego rowu.wokól tylko ciemnosć i ciemnośc.świadomość,ze gdzieś u góry jest światlo mnie przeraża.jednoczęsnie chcąc nie chcę wkońcu je zobaczyć.wspinając się do góry poślizguję się i opadam.opadam z wlasnwj winy-nie chcę maksymalnie wykorzystać sily mięsni.wiem,że gdy to zrobię to mniej -więcej poradzę sobie.ale wtedy w ciemności widzę czyjś kpiący wzrok.w glowie ożywają myśli- z motyką na slońce,prawda?twoje miejsce jest tu, nie porzucaj je.potrzebuję tylko czyjegoś milego gestu.nie mogę go wymuszać.czekam na kogoś, kto z wlasnej woli poświęci czas dla mnie(będe czekać wieczność).kto lubi kogoś, kto placze(a jednak umiem),się nie śmieje i zachowuje powagę??odpowiedź brzmi-nikt.wiem to na 100%, to nie sa moje żadne urojenia.jeżeli się śmieję, to tylko dlatego,żeby się za chwilę nie rozplakać,a jednak nawet to większości przeszkadza.robię to dla siebie, nie dla innych.czuję się tak kijowo, bo ktoś wyrazil swoją dezaprobatę jednym gestem,a ja potrzebowalam tylko wyciągniętej dloni.mówi się trudno.teraz siedzę.glodna(nie chce mi się nic robić-brat leszek mial wczoraj rację).wypilam sobie coś w rodzaju nektaru bogów-ale nie pomógl.mówi się trudno.jak tak patrzę się na siebie z perspektywy czasu, to mi się odechciewa na siebie patrzeć.moglabym przynajmniej zawsze udawać,że jestem twarda,ale mi się nie chce.nic nie udaje,oprócz dobrego humoru-czasem.dziwne?nie wiem.wiem,że kazdy czasem tak ma.a ja wciąż chcę się do kogoś przytulić, do kogoś, kto powie-nie martw się,życie jest jakie jest, na drugie nie masz szans-ale to od ciebie zalezy jakim ono będzie,więc uśmiechnij się.widzicie-nawet podpowiadam, co ma powiedzieć,ale odpowiada mi cisza.o.k nie ma sprawy.poradzę sobie.

modlilam się dzisaij,ale chyba nie w tej intencji, co trzeba.wczoraj bylo tak pięknie.chyba dlatego,że bylam z ludźmi, od których bilo cieplo, chocia w pewnym momencie moje pozytywne myślenie zgaslo.i nie umialam wytlumaczyć dlaczego.nie tylko ja się temu zdziwialam.wyszlo na to,że nie wiem kim jestem, inie wiem co i dlaczego jest.ale to prawda.

w przedtsawieniu mam zagrać matkę- śmieszne-wieczne dziecko będzie gralo matkę, cyba,że nie jestem wiecznym dzieckiem, a pesymistyczną staruszką. tak też można.

"stacza się w pustkę./nikt go nie lubi./nawet przed lustrem ogląda glupich./nie bardzo stroi./nie śpiewa w chórze./jego pokroje/na chór za duże./bywa slużącym wlasnych przywidzeń/wieczność przetrąca/pijąc przez tydzień.muże ucisza/w delirium wrzątku/wierszyk napisze./będzie w porządku"

no, i don't have to go.!!!!i'm not gonna crack!!!!!mam wszytsko w tyle!!!

24 kwietnia 2004   Komentarze (4)

harmonia...

 wewnętrzny spokój i harmonia...o to chodzilo???

w szkole dalam upust emocjom-szlam przez piętro z calej sily kopiąc mój piórnik-lekko ucierpial,ale lży zostaly zachamowane.slyszlama dzisja 3 dialogi:

na historii: p-sor no i ten czeladnik stawal się majstrem a potem szukal majstrową.lukasz-i zaczynali majstrować...

ja:idę dziś na MF.agata:MF i marianki-świeta jesteś

ja:kurde jak ja wygladam?chyba budzę postrach...kasia:ślicznie wygladasz w tej kurteczce.mój mózg:kto jest slepy??

na MFie bylam(mlodzież franciszkańska) dzisiaj bylo na temat wiary:można ja mieć staruszką bezzębną-zrobić jej eutanazję,albo może sama umrze.niedogodności-trzeba ją ciągnąć;można ją mieć jak dziecko-trzeba na nie uważać, bo może spaść z parapetu,albo wpaść pod auto.niedogodności-trzeba ją wychowywać, uczyć itd.albo jak przystojny mlodzieniec-nosi nas na rękach, wyznaje milość i pomaga(idealny uklad)niedogodności -brak.potem bylam na mszy-dawno nie czulam takiej potrzeby na niej być.bylo bardzo przyjemnie, spokojnie i lekko-tak jak wtedy na rekolekcjach.

jeżeli chodzi o marianki-jutro jest zebranie.odnośnie odpowiedzi agaty-uważam ją za nieprzemyślaną.marianki nie popychają mnie do przodu, przeciwnie staly się formą zabawy.wydaje mi się,że tak jest dla wszytskich.Mf powoduje przemyślenia.czas od czasu role się zmieniają.agata chyba uważa mnie za gorszą,bo w razie potrzeby powiem:kurwa mać,jak mnie to wqrwia itd.-uważam,że język polski jest pod tym względem niewyksztalcony-w róznych językach isteniej większe pole do popisu pomiędzy jezykiem literackim a wulgaryzmami.

rekord dnia: 3 razy przytulalam się do mateusza-bylo miękko.on ma takie cieple ręce.achim chcial mnie zrzzucić z fotela, ale się nie dalam :] on ma fajne laskotki.sanni jest za wysoki,ale i tak go lubię.brat leszek jest bardzo zabawny,ale też zna się na rzeczy.na MF chodzi dużo osób,którzy są zakochani, ale ten inny ktoś na to "leje".

nareszcie wolne!!! a ja mam tyle spraw do zalatwienia.wszystko na mojej glowie.czuję jakiś taki dystans do tych wszytskich rzeczy, które przedtem mnie wytrącaly w osad.

"kim jesteś?czlowiekiem.kim jest czlowiek?zwierzę śmiejące się i rozumne.co trzeba czlowiekowi?wiedzieć.a szczęście?szczęście jest dzieckiem wiedzy."

23 kwietnia 2004   Komentarze (5)

hmm wesoło mi

rodzice przyjechali i moje wewnątrzpoczucie się już polepszylo, bo trochę za dużo bylo tej samotności.jak zwykle cośtam im nie pasowalo, e niby w mieszkaniu mialobyć czyściej :-) no ale dobrze,że są . bo ta sam otność nie była tą leczniczą, która pomaga.czułam się tak jakby ktoś otworzył mi żebra i powietrze dotykając je sprawiało mi gromny ból i w dodat ku ten wiatr zasypywał wszytsko kurzem.takie miałam uc zucie. no ale jak na razie koniec z tym.w sumie to tak ładnie zjeść w domu obiadek :-) a na religii mieliśmy problem.trzeba było ułozyć modlitwę. a ludziq nie umie się modlić. w kazdym badź razie nie na głos i nie celowo no i mój punkt to był taki-Boże, poproszę o banan na twarzy jednej osoby(beztaleńcie?ale to miało byc prawdziwe). + + =?? tu zadziala wyobraźnia :-) ładnie, prawda?? no i wogóle jest dobrze.przynajmniej dzisiaj.p.s. ludziq dorwal się do gifów!!!
22 kwietnia 2004   Komentarze (8)

teatr, etykietka i szuflada

dzień zacząl się praktycznie świetnie.jadąc do szkoly gadalam sobie z michalem pomińmy ten fakt,że on dalej nie wie jak się nazywam :-)).z polaka dostalam 6 za ogromną podnosząca poziom wiedze blablabla jutro sprawdzian.potem bylam na przedstawieniu teatralnym-trochę przez przypadek.facet ma żonę.z którą nie za bardzo tego.ale znalazl kobiety, którą pokochal bardzo mocno i do utraty tchu-kochali się dlugo i namiętnie:\po drodzę zmarl mu ojciec, przyjechala siostra z ameryki, laska pojechala do niemiec itd.niektóre dialogi byly dobre.gral karol z samego życia i dziadek męża majki z rodziny zastępczej.reszta brr.zmylam się trochę szybciej niż trzeba bylo, ale to dlatego,że zaczęly mnie nachodzić myśli.w domu bylam po 21. nic co bylo oczywiste po dzisejszym dniu nie zostalo takim.chociaż może się mylę.

chcialabym odpocząć.od rodziców już odpoczęlam jutro przyjezdżają po tygodniowej nieobecności.od szkoly, od pór roku, od zmian nastroju i od siebie chcialabym odpocząć.dlaczego oni mówią na mnie "dziecko" nie chcąc mnie posluchać??niech otworzą te uszy.niech nie myślą o sobie.to bez sensu.z jednej strony nie chcę się w to już bawić.znam dokladnie ich reakcje na różne moje chwyty(moja dziecinność to tylko zabawa,żeby sprawdzić ich rekacje.dzięki temu posiadam dużą wiedzę o ludziach) ale oni przykleili mi etykietę.kit z etykieta.ja chcę znów ufać!!!jak mam się wydostać z ich szuflady?tam jest ciemno i ciasno i nie ma zmiany roli.nic ciekawego.cisza.pozorna reakcja. to glupie. nie wierzę w przjaźń.bajka.milość-"zobaczy, wyjdzie za miasto, to bardzo trudne jest przed piętnastą".skreślę sobie z listy jeszcze milość i wiarę.zobaczę czy będę tęsknić.kurde, czemu jestem tym pieprzonym czlowiekiem????czemu?

21 kwietnia 2004   Komentarze (7)

siedzę sama w domu

Chyba zaczynam się poddawać.tak dlugo siedzieć samej.bylam na obiadku u babci,ale nie mogę jej wszystkiego powiedzieć.opowiadalam glównie o szkole-jutro na teatromanię jako pomocnik, potem bilecik,potem rodziece przyjadą, potem efem,potem mogę pojechać sobie do warszawy, przedtem jeszcze happening.babcia-chyba mnie lubi.trochę jej bylo przykro,że nie wiedziala w której jestem klasie,no ale tata też doniedawna n ie wiedzial,ze się ksztalcę na humanistę.do ammy się mogę przytulić.

poza tym smutno mi w tym domku.chcę z kimś pogadać.szczerze.bez uważania na to co i jak mogę powiedzieć.móc mówić to, co myślę.prostymi slowami.ale tak się sklada,że nikt nie chce mnie wysluchać.każdy się po prostu śpieszy.nie sztuka jest rozmawiać ze mną kiedy silę się na dobry humor i rozbawiam wszystkich.chcę slyszeć czyjeś slowa, gdy mi się zbiera na placz.ale co się będziemy ludzić.moga mi powiedzieć "co ci jest?" bez chcęcia wysluchania co na to odpowiem.ale ja takie coś mam gdzieś.tyle to ja też umiem.specjalnej filozofii do tego nie potrzeba.

z pozytywnego-nie mieliśmy dzisiaj 3 lekcji.większość czasu przegadalm z lukaszem.nie mam pojęcia czemu.

chcialabym się do kogoś przytulić.to nie dużo.a dzisiaj jest moim marzeniem.

20 kwietnia 2004   Komentarze (9)

szybsze tempo!!!

w szkole w porządku- na historii o barbarossie(kiedyś jadlam cukierki o podobnej nazwie), na angolu sprawdzian(ciekawe 2 czy 3 to jest jedyny przedmiot którego nie lubię-jak widać z wzajemnościa)na polskim przepisywalam wypowiedzi do naszej prezentacji(w sumie 7 stron A4 zajęlo mi to pol polskiego, przerwę i polmaty) z maty nie mialam zeszytu,próbowalam uważać i przypisywać dalej, potem nadrabialam temat, zrozumialam i jeszcze coś tam dobrze odpowiedzialam,na biolo kroiliśmy serce i nerki świni(nie ma to jak wsadzić palec do tchawicy),na chemii(musze się pochwalić jako jedyna pierwszy przyklad zrobilam dobrze), na woku mieliśmy prowadzić lekcję(ja zapomnialam wszytskie przygotowania, ale pani przelożyla).potem spotkalam mateusza(chyba się za mocno do niego przytulilam :-)).przyszlam do domciu ugotowalam obiad :-) nie ma to jak ludziq w kuchni, budyń się nie udal(moje oko nie celnie odmierzylo mleko),zaczęlam się uczyć... no a potem już z górki.

szczerze, to się trochę dziwię,że mi w stosunkach międzyludzkich tak się jakoś uklada dobrze.nie tak jakbym marzyla(no np. dziwię się,że w klasie aż tak mnie lubią(niektórzy) i chyba się wykazalam w naszej G7 zdolnościami przywódczymi)w sumie to fajnie byloby, gdyby M. mnie lubil, ale nie można mieć wszystkiego na raz.prawda?nie można?ehh co za szkoda...aaa tam życie jest krótkie i nie będę się przyjmować.trzeba tak jak mówi z chemii psorka-szybsze tempo!!!

19 kwietnia 2004   Komentarze (7)

spotkanie

Bo wszechświat zawsze pomaga nam spełnić marzenia,nawet najbardziej błahe.jak powiedział pewien renesansowy myśliciel"Przypadek rządzi połową naszych działań,a my kierujemy resztą"tak, przez przypadek byłam na tej mszy, ale sama chciałam zrobić tak jak wyszło.są jak zwykle dwie opcje-albo znów zrobiłam z siebie idiotkę, albo nie jest aż tak źle.przyjemniejsza jest ta druga. i nawet, jeżeli znów wszystko rozsypałam, to powiem jedno:dla tego uśmiechu warto było". i dziękuję tej Sile Wyższej - Bogu, LOsowi, Fatum czy wiecznej Myśli(bardziej się schylam do Boga),że wkońcu się nade mną ulitował.bo niezawsze cierpienie jest potrzebne.wam też dziękuje za wsparcie.postaram się doceniać to wszystko.może wreszcie nauczyłam się modlić?i zostałam wysłuchana?niewiadomo.

wczoraj albo juz dzisiaj znów włączyłam NIRVANĘ.po miesiącu przerwy.przyniosła mi spokój, równowagę i dystans do siebie.tego mi najbardziej brakowało.głos Kurta utulał mnie do snu.nie wiem czy mu by taka opcja pasowała, ale muzyka ma służyć ludziom i pomagać w czymś.teraz w glowie znów buszuje mi cytat"jestem spokojny to znaczy wyzbyty zludzeń" you know you are right.

idę już na obiad do babci.coś jeść przecież musze.na samej herbacie z domieszką coca-coli nie wyżyję.maly śmińmor też już ze mną to pije-heh naćpany śmierdziel...jakie to rozkoszne.

p.s. Boże, dzięki Ci za wszystko.Dzięki za nauczkę i za każdy dzień, który ma sówj ukryty sens.

18 kwietnia 2004   Komentarze (11)

smutna notka, bo ja już nie chcę nic

niech to cholera weźmie sobie gratis.nie chcę już nic.mój problem polega na tym,że czasem za dużo chcę. tak to jest rozwiązanie.nie chcieć nic.zupelnie nic.zatamować wszystkie pragnienia.jak krew, która toczy się z rany, a potem usycha.to bylby dobry pomysl. a problem wciąż ten sam"please fogive me, I cann't stop loving you"czemu to jest takim chorym i zamkniętym kolem? nie chcę.przepraszal najmocniej,że kiedykolwiek ośmielilam się marzyć, chcieć czegoś.przepraszam . za wyrządzone szkody ponoszę pelną odpowiedzialność.jestem glupia?-macie rację.chce ktoś się powyżywać, proszę bardzo.żadnej odpowiedzi z mojej strony nie będzie. chyba jednak jestem tym kameleonem.zbyt często zmieniam nastrój i wszystko inne.

"Czlowiek nie może kierować sobą.Potrafi-ale zewnętrznie,samym tylko postępowaniem,a i to nie zawsze:sam sobie stawia opór,robie na zlość.Nad uczuciami nie panuje wogóle.Nie pomaga perswazja,logika,najmądrzejszy arugment-czujesz,co czujesz i cześć.Zostaje wziąść sobie na przeczekanie.Uczucia wkońcu mijają,zwlaszcze te beznadziejne, jalowe.    Co wtedy?Pustka?      Nic gorszego od pustki.Już lepiej cierpieć..."

17 kwietnia 2004   Komentarze (7)

////znów o moich zaletach-może jestem narcyzką...

no i przyszedl upragniony piątek,bo dni tygodnia mają to do siebie,że się zmieniają. w szkole-jak to w szkole:na w-fie przegrałyśmy 9:10, a miała być totalna porażka(to była gra w siatę), lekcja polskiego odbyła się na dworze-wynieśliśmy ławki i krzesła, a na macie na szybciocha sprawdzianik(w miarę dobrze...chyba), a na godzinie poszliśmy do pedagoga.a sz.p.pedagog przygotował nam zadanko-rozsadził w kółku podzielił na grupy i mieliśmy wypisywać na jednej kartce cechy pozytywne ej osoby, której nazwisko znajdowało się na dole, zakryć to i podać dalej po kółku. no i na mojej karteczce napisali mi,że(wiem,że moje pozytywne cechy już były, ale to jest zdanie innych):
*koleżeńska, spokojna,uśmiechnięta,pracowita, wesoła
*zdolna,pomocna, ambitna,przeważnie uśmiechnięta,sympatyczna
*skryta,tajemnicza,inteligentna
*umiejętność pracy w grupie, zaradna, łatwość nawiązywania kontaktów
*zmienna w uczuciach,maksymalnie dziecinna,optymistka,poczucie humoru,przyjacielskość,pogoda ducha,otwartość
*uśmiechnięta,radosna jak dziecko,fajne-taki po prostu cuś,kochana

I że niby to miało być o mnie??to albo ja siebie nie znam, albo inni mnie nie znają.dziwne z tą dziecinnością, to ja często udaję, nie chcę byc cały czas ponura,wypada czasem coś wymyśleć.warto zaznaczyć,że doskonale zdaję sobie sprawę jakie to reakcje wywoła na odbiorcach, ale w tym momencie ja na to "leję"czasem warto jest rozluźnić sytuację.tak jest na mniej więcej 64%, a z drugiej strony w pewnym okresie życia musiałam sobie radzić ze sprawami ponad moje możliwości, czasem wychodziło mi bardziej, czasem nie, ale nq pewno nie miałam czasu na zabawę i wygłupy.może teraz intuicyjnie to nadrabiam?? heh ja i łatwość nawiązywania kontaktów??ktoś chyba miał niejasno w głowie- tak mi się przynajmniej wydaje.no, ale wiem już teraz troszkę więcej o sobie a odnośnie dziecinności jeszcze raz, to i dobrze,że tak jest-mam więcej czasu na starzenie się :] a co do skrytości, to chyba ten ktoś mia rację, chociaż ja już nic nie wiem..pozostawię to komuś innemu
ale wieczorem to dopiero były jazdy. poszłam sobie na młodzieżówkę w kościele.no i leko mi się coś z mózgiem stało.w niektórych momentach niezłe jazdy były, chociaż czasem chciało mi się po prostu płakać, ale starałam się tego nie zrobić.lepsza już jest ta pozorna wesołość.potem omało się nie natknęłam na czerwonego volkswagena, ale w porę wróciłam na chodnik, jechałyśmy jeszcze autobusem, którego nie było i omało korek kopnięty przeze mnie nie wylądował takiej jakiejś babce na głowie :=] zabawne to było.powiedziałam mojej nauczycielce dzień dobry, choć było ciemno jak w dupie u murzyna, a teraz teoretycznie rzecz biorąc powinnam oglądać poranek kojota, ale mi się nie chce :) więc siedzę dalej w tym syfie.wkurza mnie ta moja zmienność humoru, no ale...jak jest tak jest."dzięki za wyrazy uznania" i wogóle wszystkiego dobrego, smile, please :)
p.s. naprawde jestem takie dziecko??wiem,wiem....że nic nie wiem...

16 kwietnia 2004   Komentarze (15)

zacznę wierzyć w to że.....właściwie...

teoretycznie każdy dzień niesie coś nowego.a praktycznie czasem czuję się jakbym cofam się o krok lub dwa do tylu, do tego, co już kiedyś bylo.dziwne, prawda?  w dodatku okazuję się,że nie da się ze mną porozmawiać...nie da się-chyba dlatego,że ja nie chcę, albo może już nie umiem.dobija mnie to.cholernie się zmienilam w ciągu ostatnich kilku lat-bylam pewna siebie, teraz wolę się schować, lubilam zabawę, teraz wolę ciesze,bylam zawsze wygadana...a teraz nie mam pojęcia o czym mam gadać z kimkolwiek.chyba się w sobie zamykam.wiem-czasem jest dobrze.prawie tak jak kiedyś, ale nie będzie tak jak kiedyś nigdy, bo kiedyś to bylo,a nie bedzie.glupoty wypisuję, ale tak wygląda prawda. chwilami nie chcę być sobą, nie chcę być wogóle nikim.postać trawy zupelnie by mnie zaspokoila-krótkie życie, fotosyteza i piękna śmierć.....w dodatku brak uczuć-calkiem gratis. wydaje mi się, że gdyby nie to,że potrafię odczuwac i myslec byloby ze mną wszytsko okey, no ale wlaśnie, wtedy nie bylabym już czlowiekiem, ale robotem. wkurza mnie to codzienne podsumowywanie swoich wykroczeń?tego, co zrobilam nie tak jakbym chciala,zdecydowanie mniej.nie umiem sobie znaleźć przyjaciól-nie umiem, bo kiedyś mi wlaśnie przyjaciela zabrano.bez pytania.bez chwili.kurcze, rozklejam się.nie będzie to zbhyt piękna noc. pieprzone sny, które mi się śnią nie pozwolą na to.nie pozwolą zapomnieć różnych dziwnych, innych, starych i zardzewialych rzeczy.bo ja nie umiem sobie radzić ze wszystkim.glupi abonent

15 kwietnia 2004   Komentarze (7)

Bez tytułu

W szkole bylo w miarę w porządku-omalo nie dostalam 3 z historii.taka siara, profil humanistyczny, przyszly filolog i wogóle-uczylam się! no, ale ja czasem mam szczęście-p-sorka obniżyla punktację o 5 punktów i się zmieścilam!!więc mam 4 i może...tzn.,że mam jeszcze jakieś szanse na tą wymażoną piąteczkę na koniec.z polskiego jest troszkę gorzej.kurka, jutro mam kartke z gery z wyżyn, nizin i pustyń i muszę z niej mieć 5, bo po ostatniej 2 ;( przydaloby się coś dobrego :)no i mam nadzieję,że z angola nic nie będzie :=)

mateusza nie widzialam, bo nie chcialo mi ruszyć tylka i przejść się do jego klasy. magda nas nawiedzila na przerwie.aha, udalo mi się wypożyczyć książkę w szkolnej biblotece bez dziwnej fabuly i bez szczególowego opisu faceta, który oddaje mocz( no bo wiecie, ja wybieram książkę po okladce, kiedyś zawsze byly ciekawe rzeczy, a teraz chyba coś mi się z okiem stalo). no i się uczę. aha, jeszcze z przerwami czytam o zarabianiu w sieci. w sumie gdyby mi nawet za pólroku wyplacili jakąś kasę, to by się przydala, ale nie wiem czy to nie jest żadna lipa.

w dodatku mam serce zamknięte na kludkę albo inaczej znowu wolne(jest ktoś chetny?? ;p)

aaa i jeszcze chyba chcę spać ;) dziwny byl ten dzisiejszy dzień, no ale dobra.pozdrowienia for all the people in the world :]

14 kwietnia 2004   Komentarze (11)

ojojoj

więc tak caly dzień nurtowalo mnie pytanie-iść na różaniec fatimski czy nie.warto byloby zaznaczyć,że w życziu na tkaim czymś nie bylam.okazalo się,że poszlam.wszytsko byloby dobrze, gdyby nie obudzil się we mnie maly ludziq, bo zaczęlam się wyglupiać. bylo troszkę wesolo mi przed różańcem, jak stalyśmy w zakrystii.podczas modlitw zglaszalam się do wszytskiego czego bylo można(oczywiście nie na glos)go przygotowywujących się do malżeństwa, do przyszlych matek i...do ludzi z powolaniem zakonnym!!poza tym zbyt często mi się ziewalo. trzeba przyznać,że wtedy od co najmniej dwóch godzin myslalam o seksownych tyleczkach od facetów :D oczywiście obydwie magdy i detek próbowaly mnie przekonać, że niektórzy mają także śliczne nóżki, ale mi to do gustów nie trafia.wlaśnie, gdyby w kościele podloga byla bardziej miękka, to byloby dobrze, bo ostatnia piosenka byla wymieszana z moimi postękiwaniami(ale to jezscze nic, kiedyś śpiewalam nirvanę w kościele).ale wiecie co robilam po drodze do domu?? no nie wiecie, bo to ja taka zdolna jestem :] a mianowicie w moich zlatajacych butach, którze moglam w każdej chwili zgubić przebiegalam ulicę tam i z powrotem takimi zygzakami :-) tuż przed różnymi autami, którym się bardzo spieszylo(ale to jeszzcze nie jest szczyt moich możliwości-kiedyś przebieglam ulicę tuż przed radiowozem na miejscu bez pasów, ale oni mi tylko pomachali:tak, tak pomachajmy dzieciom specjalnej troski) ALE mimo wszytsko uważam się za czlowieka dobrze zachowującego się w kościele.fakt, czasami to się zmienia, ale tylko wtedy, gdy wiem,że chwila loozu dobrze mi zrobi.

może to wszytsko dzialo się dlatego,że postanowilam sobie odpuścić??nie robię tak, dlatego,że chcę, ale dlatego,że muszę. tak będzie lepiej...dla wszystkich.zacznę się normalnie zachowywać, częściej uśmiechać i być milsza dla innych ludzi, będą żadze moje dolki, i nie będę zmusząc innych do poświęcania mi czasu...o wadach tego systemu nie będę mówić, bo chyba dobrze je znacie.

milego jutrzejszego dnia!!! :) ja postaram się tez go dobrze spędzić.z uśmiechem na twarzy. i wara ci, którzy chcą go zdjać.HERE i'M!!!!!!!!I WAS WAITING FOR somebody's LOVE!!!BUT NOW...

13 kwietnia 2004   Komentarze (7)

lekcja życia

okazalo się,że nie umiem czekać.nie umiem"wspinać się po poręczy dźwięku" by z wielką przyjemnością po chwilach walki,porażek odebrać nagrodę. chcialabym wszytsko mieć odrazu. w nowe plany rzucam sie z glową, by jak najszybciej je zrealizować tymczasem lepiej byloby gdybym poczekala.nie chodzi o to,że robię to bezmyślnie.ja myślę.prznajmniej staram się. może dlatego zawalilam.czasem lepiej jest zdać się na intuicję, a emocje pochamować.bylam dzisja na spacerze i spotkalam iM. i K. i M. :p nie, no wiadomo o kogo chodzi(o dwie magdy i jeszcze kogoś).po prostu podziwma  jedną magdę,bo potrafila poczekać na pewne slowa. przyznaję chwilami jej nie zazdrościlam.ale teraz :=) ja bym nie potrafila czekać przez caly rok.wnerwilabym, się w końcu.tak samo bylo z przemkiem ;) nie możebyśmy rzynajmniej czasem mieli o czym pogadać tak samo bedzie i z M. ja po prostu nie mam sily.odpuszczę to sobie. co mi tam.nie samym uczuciem czlowiek żyje :( wiem, to co mówię jest glupie, ale przynajmniej latwiejsze.przynajmnije postaram się.trzeba bylo dzisja posiedzieć sobie w domu i nie wystawiać nosa za drzwi.byloby spokojniej.zamieniam się w żólwia....

13 kwietnia 2004   Komentarze (4)

a pytań więcej niż odpowiedzi...

swój przydzial wody dzisja dostalam :) jakby nie można bylo mnie oszczędzić. ja nie wyznaję czegoś takiego jak lany poniedzialek, ale dobra.ostatnio szukalam coś o zarabianiu w  neci, ale jakoś nadal nic nie wiem na ten temat, ale kasa przydalaby się :D tak sobie myslalam-znów nie o tym, co trzeba-zwykle marnowanie czasu.kurka,pieprzone marzenia, których nie da się wyrzucić.....jeszcze ten sen...który nigdy się nie spelni.czemu przynajmniej ten sen nie móglby być proroczy??może nie warto??może nie tak ma być??nie tak??no to jak??co ja takiego zrobilam,że nigdy nie może być tak,że coś się zdazy tak jakby mi się chcialo??może ja za dużo chcę? a jakie sa granice "chcienia"?skąd się wie czy to dużo czy malo?? praktycznie dla kazdego czlowieka zawsze jest malo ile by to nie bylo.

zaczęlam pisać dwa opowiadania.jedno ma ręce i nogi tylko brakuje mu wypelnienia, a drugie jest kontynuacją tego, które zaczęlam dwa lata temu i nie skończylam,poza tym udalo mi się napisać kilka wierszy.kiedyś wszyscy twierdzili,że ladnie piszę, ale i tak im nie wierzę.bo ja...ja nic nie umiem ladnie.to takie trudne powiedzieć umiem zrobić to!żeby to bylo 100% prawdą.zawsze są jakieś niedociągnięcia.zawsze...eee tam może marudzę, ale jakoś sama już nie wiem.tylko gdyby jenda ważna dla mnie rzecz się udala, to bym nie marudzila, ale przecież to czego chcę, jest praktycznie nierelane, ja chcę tylko przyjaxni polączonej z uczuciem.tak, wiem,że to praktycznie największa wartość na świecie, ale ja nic na to nie poradzę.jedni chcą aparatu fotograficznego, inni komputera, niektórzy wyjazdu na wczasy, a pewien odsetek chce jakiegoś uczucia....to byloby na tyle.

marzyć każdy może-czasem jest z tym lepiej, a czasem gorzej

12 kwietnia 2004   Komentarze (9)

pobudka marsz do kościola i rozważania...

heh no i bylam w kościólku na rezurekcji.tata powiedzial,że musialo być nie lada święto,jeżeli ja tak wczas wstalam(wczas czyt. 5.26)jeszcze się okazalo,ze mam dziórkę w rajstopach.ale nic. to bylo naprawdę wielkie poświęcenie.a teraz jestem w trakcie śniadanka(a konkretniej rzecz biorąc wlaśnie ziewam:])

a wogóle, przez ostatnie dwa dni uczylam się laciny :D, bo jakieś modlitwy byly w tym języku.litanie do wszytskich świętych odszyfrowalam, w sumie latwe. jak liczba pojednycza to jest ora albo jakoś tak, a jak mnoga, to orate. a z historii znam :ora et labora :=)część reguly  z monastycyzmu.

a ja już chyba wiem kim chcę zostać za 2 lata :) prawdopodobnie filologiem slowiańskim!!!!!bo to jest najlatwiejsz z moimi predyspozycjami,  bo dużo rzeczy z tej dzialki umiem.

Wlaściwie to musialabym sobie na nowo przeczytać Pismo Święte.Kiedyś już przeczytalam, ale bylo to chyba z 8 lat temu, więc niewiele z tego pamiętam. dzisija doszlam do wniosku,że jednak zgodnie z Pascalem uznaję,że dobrze,że wierzę, bo:przy zalożeniu,że nie ma Boga niewiele tracę,jeżeli zaś Bóg jest, to dużo zyskuję.nie, no tak sobie podczas kazania myślalam,i doszlam do wniosku,że to wszystko,chyba jest prawdą- to w co wierzymy, bo zbyt wiele trudu i wiedzy, której chyba jeszcze wtedy ludzie nie mieli zajęloby podrobienie tego wszystkiego.o skutkach podrabiania przez kościól już wiemu-najwcześniejszy falsyfikat o państwie kościelnym zostal rozpoznany ok.IXwieku.Więc jest dobrze.

Z drugiej strony fajnie by tak narodzić się na nowo.jak myślę o tej calej religii i wszystkich wierzeniach, to wydaje mi się,że jest za dużo tajemnic-choćby niebo i pieklo-ktoś kiedyś powiedzial,że piekla nie ma, bo Bóg jest zbyt milosierdny.a w jedynej ewangelii, która ostatnio przeczytalam jest napisane,że najcięszy grzecz to przeciwko świętemu duchowi-czyli pieklo może istnieć. a poza tym, szkoda,że nie wiadomo jakie jest to niebo-czy można  tam wejść w calości czy tylko jako chmurka,szkoda,że nie wiemy ile żyjemy.  czasami chcialabym wiedzieć jak dlugo będę żyć,żeby wiedzieć jak mam rozplanować czas-tylko nie wiem czy potem bym nie robila uników przed śmiercią.Więc wszystko wokól pozostanie tajemnicą, bo"na początku bylo Slowo"-a przez slowa powstają tajemnice.

11 kwietnia 2004   Komentarze (7)

Bez tytułu

Boże,naucz mnie panować nad slowami,uczuciami i emocjami...

p.s. jutro trzeci dzień zadumy-trzeci i ostatni.szanuję wszystko, co bylo

10 kwietnia 2004   Komentarze (6)

jaki łatwy topic: Życzonka :-)

No wie mamy już sobotę i najbardziej odpowiednią dla mnie porę na skladanie życzeń.ja wiem, nie jestem dobra w te klocki(albo jakoś to się tak mówilo), ale:

Życzę wam wesoych świąt wielkanocnych!!Dużo jajek :p,milości i przyjaźni,dużo wody na glowie w poniedzialek :],smacznej wędlinki i mazurka(albo czegotam chciecie) i wogóle wszystkiego dobrego :)

10 kwietnia 2004   Komentarze (8)

Wielki Piątek

tylko Jezus pozostal

choć ludzie nerwowi

nawet nie zauważa że przystanąl w sieni

ma tyle ran co przedtem a nic się nie zmienil

bylam dzisja w kościele, chociaż wcale nie musialam.nie pamiętam jakie bylo kazanie.jeżeli chodzi o Wielki Piątek to bardziej lubię ten dzień z czasów dzieciństwa.wtedy bylo tak magicznie.jednak najbardziej pamiętam ten dzień kiedy mialam 13 lat. część ewangelii śpiewal olek.bo mieliśmy za amlo księży. olek jest straszy ode mnie o 3 lata :) i jak byliśmy w piaskownicy, to nasi rodzice nas ze sobą żenili. wtedy chodzil ze starsza od siebie dziewczyną z dzieckiem.mial wtedy fajne wlosy. ksiądz byl ubrany w ornat purpurowego, zmieszanego z różowym koloru. wracaliśmy do domu i bylo już ciemno a po twarzy chulal powiem wiosennego wiatru.to byly fajne czasy. dużo synków, znanych przeze mnie w tym okresie mojego życia kilka lat starszych się ożenilo, a ja jeszcze jestem czasem taki dzieciak :(a poza tym prawie nie mam z nimi żadnego kontaktu.wszystko się zmienia zgodnie z uplywem czasu

dzija też przyepomnial mi się M. przypomnial, bo staralam się o nim nie myśleć. nie dodalam jego opis do wczorajszej notki, bo ja go prawie nie znam-to moje serce w bardzo dziwny sposób go lubi.a wiecie,że "latwiej jest upaść na glowę niż powstać z milości"??to chyba prawda

ale dobra.będzie dobrze. może wkrótce. ja bardzo chcialabym,żeby tak bylo.

09 kwietnia 2004   Komentarze (6)

hmmm

No więc wczoraj byl wielki czwartek.no i ja poszlam sobie dokościola slużyć.a wiecie ile ministrantów i marianek bylo w zakrystii??mniej więcej dwie 30tokilkuosobowe klasy :-).Jeżeli chodzi o treść mszy to byla ona calkiem dobra, jednak ja wolalabym ją odsluchać w zamkniętym pomieszczeniu w ciszy i ciemności niż stojąc na schodkach ze sztandarem.Jeżeli chodzi o momenty nie związane z religią to najbardziej podobalo mi się,że księza z okazji swojego święta dostali czerwone róże.z tymi kwiatami kojarzy mi się piosenka LEZ-"dajesz mi czerwone róże, ja nie zniosę tego dluzej"-no i to dziwne skojarzenie spowodowalo u mnie salwę śmiechu.uważam,że znając symboliczne znaczenia kwiatów, mogli się podzielić inymi, nie czerownymi, no ale dobrze.

mama się nie mnie gniewa, ale ja nie wiem za co :( muszę coś z tym zrobić.

aha, jeszcze wczoraj detek z madzią wystawily mnie i wyszlo,że ja musialam iść z pawlme, który koniecznie chcial mnie odprowadzić.no a ja przez caly czas staralam się zrobić tak,żeby mu się więej nie chcialo mnie odprowadzać :( powiedzialam,że nie gustuję w mlodszych i wogóle zachowywalam się nie typowo.detek, ale wiesz co?zemsta będzie krwawa.i nie tylko wieje będzie się na ciebie gniewal.czlowieczek też .

niop to może opowiem o niektórych osobnikach plci przeciwnej poznanych w tym roku szkolnym i wogóle.

no więc tak:na początku byl przemek.chodzimy razem do klasy i on mieszka gdzieś obok mnie.ludzie nawet myśleli,że znamy się od urodzenia.udawalo nam się jako tako dogadywać do czasu,gdy przemek stwierdzil,że mu się już nie chce być jakim jest.niop i stracilam kumpla.nie odzywaliśmy się do siebie przez2 miesiące, a teraz chwilami nawet cośtam gadamy.może gadalibyśmy ze sobą na przyjacielskiej stopie nawet do teraz, gdyby niektórzy nie zaczęli siąć plotki,że ze sobą chodzimy.a mnie takie coś wkurza, no bo moga se gadać,że z kimś chodzę jak z kimś chodzę, a nie w taki sposób.

mateusz uczeń klasy przyrodbniczej, stoik. pelny spokoju.lubi muzyę klasyczną. chodzimy razem na MF i bardzo mu ufam.magda twierdzi,że ze sobą chodzimy, ale ona jest zazdrosna, co widać.do mateusza lubię najbardziej się przytulać na powitanie :)

sanni-uczeń tej że klasy.wyższy ode mnie o 20 cm czyli ma ok. 190coś.pozytywnie nastawiony do życia.na poczatku roku nie udawalo nam się dogadywać, ale teraz jest gut.

achim uczeń klasy politechnicznej.jest taki dość dziwny, ale bardzo go lubię. od niego pokój bije na meter.najbardziej podobal mi się nasz spacer powrotny z filharmonii :) szliśmy jak dżentelmen z kobiętą,że tak to ujmę.

niop to byloby na tyle.ci trzej ludzie sprawiają,że zawsze na mojej twarzy gości umiech, jeśli tylko ich widzę :) jest dobrze.

09 kwietnia 2004   Komentarze (11)

sen

nie zasnąć

i nie budzić się - uwierzyć

że jest taki sen

jak milość

że można do końca świata

bez oddechu

07 kwietnia 2004   Komentarze (11)

/.../

no i przysza pora na moje cowieczorne szrajbanie, ale macie rację lepiej sobie pójdę....jestem nieodpowiednia do wszystkiego...

06 kwietnia 2004   Komentarze (6)

kim jestem?

Dzisiaj przejdę do cwiczenia.Robiliśmy go kiedyś na lekcji religii,ale dzisiaj mam zamiar zrobić jego część porządnie.POlega na sprawdzeniu cy jest się narcyzem, czy wierzy się w siebie i czy wszystko w porządku. Trzeba tylko wypisać 10 zalet i 10 wad.spróbuję:

zalety:

~~mmm o! nie klamię;

~~umiem ufać;

~~Wiara, Przyjaźń i Milość to nie są dla mnie puste slowa;

~~chwilami umim być Przyjacielem;

~~nie cofam danego slowa tzn. nie skladam obiecanek niepokrytych;

~~istnieje stosunkowo mala liczba osób, których "udalo" mi się zranić;

~~śmierdziel jeszcze żyje-tzn. czas od czasu dostaje jedzenie ;-) ;

~~ mama może być czasem ze mnie dumna;

~~(ostatnim razem skończylo się na trzech zaletach, więc teraz dobrze mi idzie)chwilami umiem przebaczać;

~~nie podlewam kwiatków(lae kaktusom to na dobrze wychodzi,więc jest 50 na 50)

~~jeżeli wrażliwość jest zaletą to mam chyba 10, a jeżeli nie jestem wrażliwa. O może tak a propos zalet lubię NIRVANĘ( a dzisiaj 10 rocznica śmierci Kurta :( szkoda...) ale jeżeli brać pod uwagępoważną zaletę to niech będzie,że nie umiem się klucić, ale to też jest 50:50, bo czasem klutnia pomaga.

To byloby na tyle.To sum up( nauczylam się tego na angielskim ;P) jestem chwilami dobrym czlowiekiem(jak mam dobry humor), chociaż tak konkretniej nie wiem.

Bylam dzisja do spowiedzi.Dlugo się zastanawialam czy mam grzechy ciężkie czy lekkie, ale widocznie byly ciężkie, skoro po spowiedzi poprawil mi się humor.

P.S. dzisiaj jestem w miarę szczęśliwa. ale na pytanie z tytulu notki nie potrafię odpowiedzieć...niektóre pytania mają to do siebie,że pozostają bez odpowiedzi....a życie ucieka

05 kwietnia 2004   Komentarze (8)

czy ja kiedykolwiek....

huśtawki nastrojów ciąg dalszy. to chyba taka slabość.ciągle się uczę, lecz ktoś imieniem życie pozbawia mnie zludzeń,a nadziejami ży nie chcę.nie wiem czy jest jakaś różnica?może tylko w mojej glowie?hcialabym wierzyć,że kiedyś będzie dobrze, uśmiechać się wokól i być milą towarzyską rozmów.sytuacja rzeczywista wygląda tak:gg wylączonye,żeby przypadkiem nie chcialo się komuś ze mną pogadać, siedzę w domu,żeby nie mówić ciągle na ulicy cześ i marzę o dniach wolnych.muszę kupić drzwi do mojego pokoju.i muszę nauczyć siębyć dumnym z tego,że jestem czlowiekiem.i że...a zresztą po co ja to piszę?

chodzę po ścianach szukając siebierękami badam uwypuklenia dolki i rany życiaprzechodniów proszę o cement i odrobinę farbymoże być biala, zielona albo żólta byle nie szaraczasem ktoś uśmiechnie się lekko popatrzy odróci wzrok i pójdziebardziej lubię tych którzy czasem podzielą się cementemwtedy z przyjemnością pracuję nad ukrywaniem ran.

04 kwietnia 2004   Komentarze (5)

Bez tytułu

nie ma mnie i nigdy nie bylo.chcę zniknąć być powietrzem jednocześnie  wszędzie i nigdzie.

 

 

 

nie umiem doceniać

 

 

już się nie nauczę

 

 

.

 

 

04 kwietnia 2004   Komentarze (6)

praca mięśni :)

Dzień w miarę na plusie.obudziam się, z baganiem,żeby jeszcze trochę pospać. marzenia...potem pojechalam sobie do bytka na targi staroci, ale w końcu nie poszlam, do bibloteki i kupilam sobie cale dwie pary butów!!!tylko,że teraz nie mam już kieszonkowego :( ale mam nadzieję,że mama coś mi uzupelni niedlugo.potem pojechalam do realu autobusem(ale przedtem wsiadlam na jakiś dziwny, który jechal niewiadomo gdzie i musialam się wracać)dostalam nawet jakiegoś fioletowego kwiatka(ponoć krokusa, ale ja się klucić nie będę) i kiedy już przestraszona możliwością,że będę musiala z dwoma przesiadkami wracać do domu spotkalam mam, która miala być chyba w katowicach,ale coś im nie wyszlo :) niop i wygodnie dojechalam do domciu :)[ale nogi bolą] potem mylam okna jak przynajmniej 20% ludności dzisiaj(wspaniale ćwiczenie mięsni rąk) i odkurzanie(tu dochodzą jeszzcze mięsnie brzucha i nóg,oraz wymiana potu z powietrzem),pastowanie glanów i ich konserwacja(zamiana ludziqa w mużyna) a teraz wygodnie udaję czlowieka cywilizowanego siedząc przed kompem wspoludzialjąc się z internetem, ale w dodatku chcę pić i próbuję chwilami napisać jakieś zdanie do wypracowania z polaka :) żyć nie umierać czy jakoś tak :)

przemyśleń na temat losu takiego czlowieczka jak ja nie posiadam,wiem tylko,że M. jeszcze siedzi w tej mojej glowie,albo konkretniej w sercu.więc sobie już idę. pozdrawiam wszystkich wesolych albo mądrych ludzi,albo jednych i drugich :)

03 kwietnia 2004   Komentarze (3)

i gdzie tu są kolory??

czuję się kompletnie zszarzala i pozbawiona kolorów.nie jest mi z tym za dobrze. wszystko boli:jak nie noga, to szyja, ręka albo kręgosup.cale szczęście,że to już piątek.jutro? jutro też będzie nie za bardzo dzień.jadę do bibloteki szukać renesansowych obrazów kobiet, potem na targi staroci, potem po buty i musze jeszcze pomyśleć nad pokarmem dla śmierdziela.potem opisywanie obrazu, wypracowanie ze średniowiecza,nauczenie się maty,niemiola,mycie okien kąpiel :) oto cale atrakcje dnia jutrzejszego.musze tylko to wszystko zrobić.zdążyć i nie wysiąść.uda mi się?w niedzielę...może wlaśnie w niedzielę uda mi się wyspać?ale...no odbra. a potem ouu potem jest poniedzialek.a w poniedzialek rano kartka z chemii, maty i 2 minutowe opisywanie obrazu,przygotowana przeze mnie(mam nadzieję,że zdążę)lekcja o romantyźmie.będzie supcio :\ale nie w tą stronę...wtorek(?) może będzie jakimś fajnym i ciekawym dniem?może nie obudzę się z zaczerwienionymi oczyma jak ostatnio zwykle?

znów mi się przypomnialo to auto, które tydzień temu ledwo przede mną przejechalo.boję się tamtendy przechodzić ulicę.to jest dość dziwne jak dla mnie, bo staram się nie bać niczego.....no,ale...dobra, nioeważne i tak to nic nie zmieni czy się boję czy nie.a jeżeli chodzi o śmierć.\,to ona ciągle napelniala mnie obawami, nie dlatego,że ja się jej boję,nie w moich strachach najbardziej boję się jednego,że zabierze mi bliskie osoby...to mnie przeraża,że wszystko zależy od przypadku, losu czy Boga jak kto woli...my jesteśmy tylko używaczmi naszego życia.wypożyczyliśmy sobie kiedyś,czasami nam sprawia radość smutek czy ból, ale najgorsze w tym jest to,że nigdy nie wiadomo, kiedy upomni się o nie prawowity wlaściciel. mnie natomiast napawa niepokojem to,że moje życie może zostać mi zabrane w tym momencie, kiedy się zacznie mi podobać i się przywiąże na tyle mocno,że nie zechcę się z nim rozstawać.chociaż moja odnaleziona wiara mówi mi,że to będzie w dalekiej przyszlości.a dzisija jestem w stanie je przeprosić za wszystkie zwroty pod tytulem:życie jest do dupy, glupie albo różne w tym stylu.jeśli mnie sluchasz, to mi wybacz, bo nie zawsze mam na tyle rozumu,żeby wiedzieć, co wlaściwe.

02 kwietnia 2004   Komentarze (7)
Moje | Blogi