• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum marzec 2004

oj....jak by to nazwać? F=m*g...a ja mam...

jest coraz gorzej.niedugo nie będę mieć czasu na to,żeby rozejreć się po bokach.przeszlam się spacerkiem po osiedlu.czemu ja zawsze muszę spotykać tych których nie chcę widzieć??to pytanie bylo chyba retoryczne, no ale...pieprzyć to...czuję się jakby mnie czolg przejechal,ale dobra niech tak będzie, moglobyć o wiele gorzej.nie będę plakać, protestować, rzucać się na boki, krzyczeć(przynajmniej postaram się) zdaję się calkowicie na wyroki losu.może pozwoli mi się kiedyś uśmiechnąć, a przede wszystkim porządnie wyspać...marzenia dodają uroku naszemu życiu...

31 marca 2004   Komentarze (3)

slońce mroku schowaj się za chmurę!!

tydzień się dopiero zacząl, a ja już się czuję jakby trwal dwa tygodnie bez soboty i niedzieli.w szkole jakoś dziwnie pod górkę.ciągle(:P) się uczę, a oceny..i jak ja tu mam mieć tą moją średnią?? do domciu wracalam  z sannim.od wizyty na mf-ie lepiej mi się z nim rozmawia.widziaam dzisiaj znów michala, ale to cakiem inna historia(chlopaka poznalam w autobusie komunikacji miejskiej.w sumie calkiem w porządku, choć widzialam go trzy razy i to w ciągu ostatnich 5 dni.coś tu nie tak.heh starszy ode mnie o dwa lata.uczy nas fizyki szanowny pan U. pozdrowienia dla tego Pana, który zdolal mi wytlumaczyć zadanie z fizy, ale 4 niestety pozostalo) .

na religii ogladaliśmy bruca wszechmogacego.na swój sposób fajny film.M. nie widzialam i chyba prędko nie zobaczę. buu ale może mi szybciej przejdzie??ja się na tym chyba nie znam.

w szkole z sandrą pocieszamy się na wzajem.jakie to chore.ja wiem,że nie moge się zbyt mocno rozklejać i marudzić, bo trzeba i ją też na duchu podtrzymać, ale troszeczkę mi to nie idzie.a po za tym"sprawdzian goni sprawdzian i sprawdzianem pogania" :)

co do spokoju, to wciąż na swój sposób mnie wypelniatzn.- czasem jest, czasem go nie ma, ale potem sobie znów przychodzi.to nowe slońce jakoś mnie nie cieszy.pozostalo zbyt malo godzin mroku.

p.s. glany zbyt mono parzą w nogi.trzeba nad tym pomyśleć.

pozdrówka dla ludzi cieszących się slońcem i życiem.bawcie się dobrze :-)

30 marca 2004   Komentarze (6)

i czym ja myślę????- phi, skąd ja to mam...

zbiera mi się na smutek czyli teoretycznie rzecz ujmując muszę coś z tym zrobić,ale praktycznie rzecz biorąc nie wiem co.tak to jest z moją logiką, która zawsze dziala wtedy, kiedy nie trzeba...

29 marca 2004   Komentarze (8)

szkola...

Hej :) jestem tylko na chwilkę.Chcialam się pochwalić,że dostalam pierwsza dwóję z polaka, bo jak  sie okazalo praca klasowa byla nie na temat :( bylo mi bardzo smutno, ale pokażę jeszcze, co Ludziq potrafi ;)sprawdzian z histy troszkę zawalilam i też mi jest przykro, bo historię bardzo lubię :( z chemii zapomnialam, jak się pisze antymon w symbolach :( a z anogla nie pisalam, bo poszlam na konkurs orograficzny, ale po uslyszeniu dyktanda chcialam uciekać, tylko,że nie można bylo.trzeba bylo napisać ultraanglik,pól szwed i inne,i nie mam pojęcia czy dobrze napisalam :( więc reasumując : w szkole odnosilam same sukcesy!!! buuu  mam nadzieję,że następny caly tydzień taki nie będzie !!!! aha i jeszcze chcialam się pochwalić,że zamierzam zmienić szablonik!!!! ale nie wiem kiedy.grafikę już wypatrzylam, jeszcze dobrać kolory :].będę wieczorem

29 marca 2004   Komentarze (3)

. <= tam jest kropka :) co za tytuł?! ale...

hej :) znów coś się dzieje z moim kompem.nie chce mi normalnie dodawać notki, a pisze coś o jakimś debungowaniu :( byłoby dobrze,gdybym wiedziała o co chodzi.tą notkę sobie piszę w html-u,ale ja się na tym nie znam :) tak na wstępie to chciałabym bardzo podziękować wszystkim, którzy kiedykolwiek coś sobie tu bazrnęli jakiegoś komenta,a w szczególności zaś komuś, kto się podpisuje *linka* "to miło,że ktoś się o mnie troszczy" :)

co do rad, to bardzobym chciała z nich skorzystać, lecz,niestety, M. jak się wydaje nie jest zainteresowany rozmową z takim potworkiem(!) jak ja.tata miał rację...znaczy się powiedziałam mu o tym, kiedy musieliśmy razem przez 4 godziny jechać autem.to była pouczająca dość rozmowa, ale ja nie potrafię nic zmienić. wiem,że odtrącając starania innych facetów nic nie zmienie,ale nie chcę być znów z kimś,kogo darzę tylko sympatią, komu ufam mniej niż pozostałym.z drugiej strony zazdrosny facet, to na prawdę zły widok...nie zapomnę, co przemek wyprawiał wtedy...nie zyskał nic.ja nie jestem żadną łamaczką serc,po prostu nie mam pojęcia... ehh nieważne...jakoś to się może (kiedyś) ułoży (??????)

Albo rodzimy się i umieramy zgodnie z jakimś planem, albo rodzimy się i umieramy przez przpadek. ja wolę to drugie rozwiązanie...

czemu zawsze u mnie tak jest,że jak nie mam kłopotów to znaczy,że za chwilę będę je mieć, a jak mam, to znaczy,że albo za chwilę znikną albo pojawią się nowe?? z matką już się nawet pogodziłam...zresztą to nie była kłutnia tylko jej 12 minutowy nierzemyślany zupełnie monolog...nie gniewam się(nie umiem)

co do szkoly to jutro sobie napiszę 3 sprawdzianiki i będzie dobrze ;)uczylam się staram się ze wszystkich sil :)

chcialabym mieć jakiś waściwy przepis na życie...sobie je minąć bez problemów takim lekkim wesoym krokiem

można kochać i chodzić samemu po ciemku - to chyba do mnie, prawda??chociaż w zasadzie "kochać" do mojego stanu to pewnie za duże slowo, nie chcę go nadużywać...nie chcę być tak jak niektórzy,moja znajoma mówi,że często zmienia chlopaków, żeby następnemu powiedzieć z tymi bylam tylu kochalam.....ciekawe, wątpię czy ona wie co tak na prawde we wlasciwym znaczeniu znaczy to slowo

pozZdrawiam wszystkich!!!

28 marca 2004   Komentarze (4)

sprawy religijne, sercowe i kwestia przyjaźni...

hej :) komputerek kochany mi już dziala tylko czemuś przed chwilą nie chcial dodać notki i wyświetlić literkę "l" jako ly, ale oki :) cchę nadrobić braki, więc sobie dodam notkę, którą w piątek zapisąam w notatniku. ona jest ważna dla mnie i ma prawo się tutaj znaleźć.

"Jestem niewdzięcznym człowiekiem...Mogę być małym ziarnem pisaku na olbrzymiej plaży.Bycie człowiekiem, najdoskonalszą z istot to dla mnie zbyt wielka łaska, jak i zaszczyt, jak i obowiązek......wiem to..przemyślałam to dokładnie.
Byłam dzisiaj na MFie.Pierwszy raz.Mieli uzdrawianie zranień.To było najfantastyczniejsze,najradośniejsze przeżycie w moim życiu.Poczułam ulgę i to,że potrafię się modlić.Podziękowałam Bogu za to,że pozwolił mi uwierzyć w wiarę oraz to,że miłość gdzieś tam sobie istnieje.Zachowywałam się jak człowiek odpowiedzialny.W autobusie nawet porozmawiałam sobie z synkiem chyba w moim wieku w stylu bartka obuchowicza( inteligentnie powiedziałam mu,że idę do piekarni.on się uśmiechnął i też coś powiedział) Właśnie wtedy myślałam,że potrafię spojrzeć na M. bez żadnych odruchów sercowych....jak bardzo się myliłam okazało się półgodziny później.wtedy znów chciałam zostać małym niezauważalnym prochiem bez uczuć.Ulicami naszego osiedla szła droga krzyżowa.Poczułam potrzebę dołączenia się...Ale szprycha powiedziała,że nie mogę iść obok marianek....No to troszeczkę (naprawdę) zdenerwowałam się[wypełniał mnie wtedy naprawdę wielki spokój jeżeli do tych przeżyć dodam,że prawdopodobnie pijany kierowca chciał odprawić mnie na spotkanie z Panem Bogiem.Światła reflektorów zachwilę wjechałyby w moje spodnie, ale zdążyłam uskoczyć(dobrze,że mam glany)]to pomyślałam pójdę sobie do domu okrężną drogą i zdążę się pozbyć tych pozostałych utrapień łzami.Ale jakaś siła kazała mi dołączyć jeszcze az do drogi krzyżowej.No to zrobiłam tak(chociaż gdyby nie to prawdopodobnie wciąż rozpierałaby mnie energia)zobaczyłam M. i znów się poczułam jakbym zgubiła to, co niedawno znalazła...no ale gdyby dzień się na tym skończył to byłoby fajnie.
Wracałam z detkiem, madzią i pawłem.próbowałam powiedzieć im jak się czuję, ale niestety ich to nie interesowało(bo on się na nią popatrzał).trudno,podejrzewam,że nie pierwszy raz i nie ostatni.nawet obrazić się nie jestem w stanie(do niczego ludzi nie zmuszam)no i wracaliśmy sobie do domciu i genialnego ludziqa rozpierała radość, więc najpierw życił kulką śniegu w autobus, a potem przeszedłam nie na pasach przed radiowozem policyjnym(ale sie nie zatrzymali przynajmniej to dobrze).a M. wciąż sobie siedzi w mojej głowie.to dość trudne, mieć świadomość,że poradzę sobie z większością rzeczy bez problemu,a z jedną nie mogę...A zresztą...Mówi się trudno,mogłobyć o wiele gorzej.Płakać nie będę(postaram się)
p.s. opisane zdarzenia są prawdziwe w 100% i to auto napędziło mi niezłego stracha...ten pisk opon ciągle w głowie(ale tym razemprzechodziłam prawidłowo i we właściwym czasie) aż strach zasnąć..."

dlaczego wciąż jestem takim malym nic nie rozumiejącym dzieckiem??kiedy będę potrafić zachamować niewaściwe odruchy mojego serca??dlaczego większość ludzi nie wierzy w prawdziwośćprzyjaźni damsko-męskiej??dlaczego co jakiś czas, kiedy ja myślę:ja to jest spoko kumpel,możemy się razem powydurniać"okazuje się,ze tylko ja tak myślę,że ten ktoś chętnie widziaby mnie jako swoją dziewczynę??a ja wciąż myślę o M. fajny labiryncik. minos by się ucieszyl...

milego dnia

28 marca 2004   Komentarze (4)

coś bezsensu typu moja notka

hej :)

komputerek mi wciąż jakoś dziwnie nie działa,ale już się przyzwyczaiłam.może jutro się to zmieni.co do wizyty w filharmonii, to nawet mi się podobało(chociaż ten wiolończelista zbyt mocno pociągał nosem)w szkole to jest nawet spoko- z powodu braku neta osiągam epsze oceny.W ostatnim tygodniu spałam po 4-6 godzin czuję się kompletnie wycieńczona.

co do miłości to wiem,że ona istnieje ale ona i moje życie to dwie równoległe proste, które mogą się nie przeciąć.nie wiem czy bedę tego żałować.jak na razie jestem po tygodniu lekkiego doła i powoli wspinam się do góry.bedzie dobrze,trzeba tylko w to uwierzyć.wciąż przeraża mnie to,że wszystko się  zmienia w tak szybkim tempie.nie wyrabiam już z przyzwyczajaniem się do tego.nie jest za dobrze.

dzisiaj idę a specjalną modlitwe. chce tam isc. chce zobaczyc co to zmieni.

mateusz jakos tak sie dziwnie zgubił w moim życiu i nie moge go odnaleźć.fajnie jest mieć takich znajomych,ale dobrze jest, gdy z nimi można się dogadać.paweł jutro przyjdzie(mam nadzieję naprawić) mi neta.już wymysliłam co kupię mu na prezent!!!!chociaż z kasą ciągle krucho :] tak jest zawsze u mnie...trzeba by nad tym sobie pomyśleć 

 życie jest jakie jest...wszystko się zmienia...

p.s. jakoś odzwyczaiłam się od rowadzenia tego bloga...może w końcu to nadrobię...

26 marca 2004   Komentarze (6)

dziwnie mi...

hej :) dawno mnie  tu nie było imożliwe,że jezcze długo nie będzie.z moim ślicznym kompterkiem coś tak się porobiło,że ledwo dysze, a z netem w dodatku nie łączy :( może do dwóch tygodni to naprawię, ale ciężkie jest życie bez neta.

co do ważniejszych rzeczy,to chwilowo zaliczam dołka za dołkiem...ale będzie dobrze.dużo rzeczy się pozmieniało.część sama zmieniłam z własnej nieprzymuszonej woli,czego chwilami żałowałam, chwilami  nie.dziś idę do filharmonii=trzeba się kształcić, a jutro na imprezkę do agaci :)w sumie można powiedzieć żyć nie umierać.

wciąż tworzę sobie swoje małe filozofie,co nikomu się nie przydaje, nawet mi, ale jest jak jest,może być gorzej albo i lepiej.

czuję już wiosnę,a co za tym idzie potrzebę miłości...to dziwne, probowałam o tym wszystkiem nie myśleć, zatamować uczucia, ale roślinka w moim sercu znów sobie odżyła.chociaż wiem,że to wszystko totalnie nie ma sensu.coraz mniej rozumiem czy to takie dziwne??sama nie wiem...czasami jest już tak,że nic mnie nie zdziwi, a czasem każdynowy ruch wprowadza mnie w stan osłupienia.

aj, może będzie dobrze. a co do tego, co żałowałam to postąpiłam wg rade ela, czyli bede mogła mu powiedzieć,że zrobiłam wszystko, co do mnie należało.

co do mateusza...to jst jedną z niewielu osób, o której wiem,że mogę zaufać.nasza przyjaźń jest dość dziwna.ale jest to prawdziwa przyjaźń, która nie przerodzi się w nic więcej i tak ma zostać.nasze powitania są bardzo wylewne i w weekendy coraz częściej mi tego brakuje :)a co do gwardy jest ona całkiem spoko, chociaż nasze kontakty ograniczają się do żartów. praktycznie rzecz ujmując to udaje mi się wszystko, oprócz tego, na czym mi najbardziej zależy i jeszcze rozwalenie kompa.

życie jesteś takie dziwne niekształtne, jesteś drogą, którą mkniemy z szybkością, którą wyznaczył nam Bóg(przejaw mojej filozofii)

pozdrawiam wszystkich!!

19 marca 2004   Komentarze (13)

sen i plany na dziś...

Że przemija?I coż,że przemija?

Od tego chwila, by minęła,

Zaledwo moja, już niczyja,

Jak chmur znikome dzieła...

[chwila]

 

Śnił mi się sen.Teraz, przed chwilą...To był sen(z reguły mam pusty sne)...ale czemu takie rzeczy potrafią mi się tylko śnić??Takie przeycia,że zmusiałam ochłonąć :)Był śliczny i tak samo tajemniczy

Co do wczoraj, to w szkole było całkiem spoko(?)oprócze niemiola, bo nie było mnie na większości lekcji(chora byłam :P) no i części nie skumałam, ale dobra.Na reli gadaliśmy na początku o przyjaźni damsko-męskej(co za wdzięczny temat :P), potem o 5 warunkach dobrej spowiedzi, a raczej o rachuku sumienia :), potem troszke o ... :D, potem o kompleksach, i narcyzach, a potem o inności ludzi( i to wciągu jednej lekcji)

Teraz za 10 minut wstanę sobie, wylączeę kompa i zacznę się ubierać, a co się z tym wiążę biadolić nad życiem licealisty :) ech życie, na śniadanie zjem ciasteczka z coca-colą, potem pobiegne na przystanek i o 9.17 odjade w siną dal :Ppo lekcjach pójdziemy rozejrzeć się za prezentem dla Agatki, potem do pustego domciu,który będzie moim jednoosobowym domcem, do jutra. już się cieszę :P

to by było na tyle.a co do komentarz do poprzedniej notki, to niektórzy mają rację, coś się kroi, ale dowiecie się wszyscy w swoim czasie(jeżeli jesteście tym zainteresowani)

jedziemy dalej.Miłego dnia :) jeszcze 5 minut loozu :)

17 marca 2004   Komentarze (11)

jak długo??

 Człowiek jest raną życia,śmierć zgojoną blizną.

 wszystko przemija...powiem to nie pierwsza i zapewne nie ostatnia...powtórzę za kimś, kto powiedział to pierwszy,a ktoś zrobi to też po mnie...

zastanawiam się dlaczego???dlaczego wtedy jak się coś zmieni, to żałuję za tym, co było przedtem...w lipcu wszystko się zmieni.nie będzie to lato przebiegało tradycyjnie.zmiany będą nieodwracalne.z jednej strony cieszą mnie, w sumie każdy ma swoje życie,strasi też, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie tego, co się wydarzy nim ukończę to liceum.

poza tym przerażają mnie zmiany, które zaszły w moim życiu i ich tempo od początku roku.nie potrafię się z tym oswoić, a" świat wciąz pędzie nieubłagannie" żaden dzień nie ma drogi powrotnej, ani powtórki.jeżeli wciąż mam stosować zasadę :żyj tak, by niczego nie żałować  to muszę od teraz wykorzystywać na maxa każdą sekundę życia, choć tak często nic mi się nie chce, nauczyć się panować nad sobą, realizować plany, tworzyć marzenia, założyć pomarańczowe okulary.....być jak wiosna, która się nigdy nie kończy, ale czy jest to zadanie na moje siły??czy ponad??przekonam się wkrótce.

w szkole w porządku, powiedziałabym bardzo dobrze, jak w stosunkach miedzyludzkich, tak i w nauce.

tylko pytanie:jak długo??

15 marca 2004   Komentarze (7)

rozważania o ... kłębku nici

Dzień się zaczął bardzo ciekawie:pobudką, którą zafundował mi śmierdziel o 06.05 za co dostał w ten swój włochaty łeb, potem przyszła mamma,żeby go uciszyć,przy tym lekko usiadła na moje opatulone kocem nózki.Potem był spokój, ale nie na długo, bo za dwie godziny do mojego pokoju wpadła rodzicielka :],żeby mnie obudzić, bo wyyyyruszamy na gieldę samochodową.wogóle szok,że tacie się chciało.W każdym bądź razie owocem :P tej wyprawy jest moja wiosenna kurtka(najwyższy czas),ale już myślałam,że jej nie będzie, bo w tym miejscu, gdzie ją przymierzałam,zanim się zdecydowąłam to ją kupili :D ale na szczęście w innym miejscu była taka sama, więc kamień z serca spadł.Wy chyba myślicie,że mi tak łatwo coś kupić, ale to wcale nie jest tak.A potem to ja się uczyłam!!!!!!z niewielką przerwą na obiadki podwieczorki i kościół.W kościele to ja myślałam,o tej mszy, która była w środę tylko,że w innym kościele, a raczej o atmosferze Miłości i Pokoju, która tam panowała.Chyba jestem najbardziej naumiana za wszystkie czasy, kiedyś to się przyda, bo przecież pracuję na swoją przyszłość :D hehehe koń by się uśmiał.

wczoraj próbowałam porozmawiać z jackiem, ale nic z tego nie wyszło. myślałam,że za te półroku coś się mu odmieniło, że może zechce zostać moim przyjacielem, a nie chłopakiem, ale...u niego wszystko po staremudoszłó do tego,że się fest mocno pokłuciliśmy, chociaż to nie w moim zwyczaju, jednak nigdy nie zapomnę jego pisadła do mnie:" Bez Ciebie dzień jeden, bez Ciebie dzień piąty...bez Ciebie dzień dwudziesty..."No ale, jakoś to musi być. Tak sobie myślałam,że czemu czesto jest tak,że ktoś w nas chce złożyć swoje serce, ale nam to nie odpowiada, i cierpimy oboje.on, bo jego uczucie jest niewzajemne, ja bo chce mu pomóc, ale jednak nie mogę.ten świat jest gorzej poplątany niż kłębek z nićmi.

 MIłość bez wzajemności zawsze jest najsilniejsza.

 miłego tygodnia :] 

14 marca 2004   Komentarze (7)

ejo, nic znów nie wiem, bo celem człowieka...

zaczyna odpływać w...siną dal.Szkoda mi tego.Fajnie jest się cieszyć.Chociaż może to ze zmęczenia.ale ostatnie dni sprawiły,że czuje się potrzebna( dzięki dla marka, pawła, mateusza, achima, sandry i gwardzistki i detka :* kiedyś wam to powiem, a na razie niech zostatnie to w moim blogu).Jakoś nie mam pomysłu na notkę, więc napiszę moje opowiadanie,które napisałam sobie w grudniu.nie wiem czy komuś się spodoba, ale jest dla mnie ważne, więc ma prawo być na moim blogu.

 Historia Misia w historii mojej.

"Mam mały zasób snów.

Mam pluszowego misia."

Miś przywędrował do mnie jakoś tak niespodziewanie-dostałam go w prezencie z podziękowaniami.Po krótkim czasie wylądoqał w kącie mojego pokoju.Straciłam z nim kontakt.To najcięższe co może spotkać rzecz:znaleźć się w jakimś ciemnym i zapomnianym miejscu.On siedział i obserwował.Jego pozornie nieruchome oczy śledziły każdy mój ruch...krok w prawo...krok w lewo...Kurz mu już nie przeszkadzał.MI zresztą też nie.

Któregoś dnia poczułam na sobie czyjś wzrok.Odwróciłam się...Miś...Zrobiło mi się go żal.Wzięłam Misia na ręce.Jego futerko utraciło już ten beżowy kolor-poszarzało...Z pyszczka zniknął uśmiech, uszka żałobnie pochyliły się ku jego główce.I choć celem rzeczy jest trwanie,on się poddał.Wyczyściłąm go!Został moim przyjacielem przez duże P.Prawdiwe porozumienie bez słów:"...czy słowa potrafią wszystko wyrazić?"

Bo celem człowieka jest okazywanie uczuć.

Ale on zniknął.Zgubił się w stosie zapomnianych rzeczy z dzieciństwa.Ale on nie należał do epoki lalek!!!To pudło nie mogło być jego domem!!!W końcu to on odnalazł mnie

Bo celem rzeczy jest kontynuować historię.

To było jak spotkanie kogoś dawno niewidzianego, bliskiego oraz potrzebnego do szczęścia.Znów 30 cm beżowego futra z małum lekko brązowym uśmiechem, brązowym noskiem w formie grzybka i wesołymi, tym razem, oczkami.Znowu wzięłam Misia na ręce i przytuliłam.Chciałam przekazać mu wszystkie chwiel smutku i radości,które nagromadziły się w moim życiu w czasie jego nieobecności.

 Bo celem rzeczy jest pomaganie ludziom.

 I znów odnalazły się marzenia, włożone do dziurawej kieszeni.Człowiek zbyt łatwo się przywiązuje,później tęskni i nawet nie wie dlaczego.

Miś był już Tedym, ale w języku angielskim"tedious"znaczy żmudny, a to słowo źle brzmi;był Wilhelmem,ale jest to imię bez uczuć;był Niedźwiadkiem, ale my nie lubimy miodu;Aleksandrem,lecz to imię zbyt poważne,aż został Misiem.

 BO celem człowieka jest nazywać przedmioty.

I tak trwamy z naszą przyjaźnią już dobrych kilka lat:mój beżowy Miś i ja.

 Bo celem uczuć jest stałość...

 

to opwoiadanko powstało na własne potrzeby i jest prawdziwe=Miś istnieje.

jutro będzie dobrze.DON'T GIVE UP, TRY AGAIN!!!!!!!

 

12 marca 2004   Komentarze (8)

kłopoty...ale tym razem nie moje

Już druga osoba powiedziała mi:"Dzięki,że jesteś".Mam powody być z siebie dumna, bo myślałam,że jestem człowiekiem, nastawionym tylko na branie, a tu się okazuje,że mogę komuś pomóc.Chociaż bardzo mi szkoda tych osób.S. ma przechlapane moim zdaniem.Nie chodzi tu o jakieś uczucie do płci przeciwnej, ale o coś,czego skutki będą na całe życie.Na prawdę chciałabym ją jakoś pocieszyć, ale nie wiem jak.Co do K., to ona też ma problem, ale ja nie wiem jaki, więc...

I wiecie co??Tym razem cieszę się,że moje problemy to tylko nie radzenie sobie z własnymi myślami, bo brak życiowego cela da się jakoś nadrobić.Chociaż...Nie wiem.Ale ja jestem(chyba) dobrym człwoeikiem i to mnie cieszy.

Co do szkoły, to było nawet fajnie.znaczy się dużo rzeczy rozumiem :)

pozdrawiam.kończę tą notkę, bo też muszę pozbierać myśli.

11 marca 2004   Komentarze (6)

uczucia i ich znaczenie

A wiecie ile trwała nasza pożegnalna msza rekolekcyjna??-Nie wiecie, ale ja wiem.Ona trwała całe półtorej godziny!!! z ty,że sami ją przedłużaliśmy, bo nam się na prawdę podobało!!!!! i wszyscy śpiewali :] i ogólnie to mi się baaardzo podobało :]

z  tym,że achim powiedział,że chyba pójdzie do zakonu.powiedział,że nie jest na 100% pewny...ale jak on to zrobi, to ze wszystkich znajomych mi osób[ z większością bawiłam się w piaskownicy],którzy wybrali życie zakonne najbardziej brakowałoby mi jego.

Jutro do szkoły :( ale mama wypisała mi zwolnienie z dwóch ostatnich lekcji, bo idę do lekarza.Muszę się wziąść za szkołę,żeby mieć takie oceny jak przedtem.

Wczoraj przepełniałó mnie: " szczęście takie głębokie,że prawie aż boli" chciażby z tego tytułu,że jestem człowiekiem i że moje życie wcale nie jest najgorsze, nie jest też idealne, ale lepiej nauczyć się cieszyć z tego, co się ma niż smucić się,bo przeliczyliśmy własne możliwości i nie możemy mieć to,co nam odpowiada.

Czy ja się aż tak bardzo zmieniam??Aha jeżeli chodzi o dzisja to jak na razie zmądrzałam i mój wewnętrzny biały pokój jest taki biały,że ta biel wychodzi poza jego ramy.

może jestem głupcem, ale zrozumiałam,że Miłość to nie tylko to uczucie, którym można darzyć płeć przeciwną.Więc w nią wierzę.Ale dokładniej wyjaśnie moje rozumienie Miłości jak znajdę odpowiednie słowa. 

p.s. przeczytałam ewangelie sw. mateusza.

 co się ze mną dzieje, tego nie wiem nawet ja...

chyba staję się Dorosłym człowiekiem...dorosłym nie z racji wieku, a z powodu własnych przekonań i odpowiedzialności za swoje słowa, gesty i za własne życie.ale nie zaprzeczam temu,że za kilka dni powiem:jakie ze mnie dziecko, bo to też będzie prawda...

10 marca 2004   Komentarze (8)

zaczynam filozofować czy dochodze do prawdy??...

Trzymam się lewą ręką ziemi,

Trzymam się prawą nieba.

Kurczę obie ręce ku piersi:

Bo mi na sercu złożyć je trzeba.

       "Niedawno"

 

Poszukiwań życiowego cela dzień drugi.Na rekolekcjach ksiądz mówił o celu to,co uświadomiłam sobie wczoraj,że tak naprawdę, na to, co będe robić ok.25 roku życia nie mam  żadnych planów, ani nawet świadomości tego,że będę szczęśliwa.Może to brzmi bezsensownie, ale spróbuję to wyjaśnić.Głównie chodzi o to,że od  jakiegoś czasu uświadamiałam sobie:pojdę do liceum zdam mature i pojde na studia.A co potem??Czy będę szczęśliwa?Bo przecież o to właśnie w życiu chodzi.Nie o papierek ze studiów, a o szczęście.Dzisiaj nam wytłumaczył,że jedyną rzeczą, która daje człowiekowi szczęście jest miłość(że też wcześniej na to nie wpadłam).Ale ja przecież deklaruję wszem i wobec,że nie wierzę w miłość.a wiecie, czemu nie wierzę? Bo boję się mieć serce na temblaku.Czuć się zraniona,niepotrzebna.A jeżeli codzi o zaufanie, to ufać ja umiem, ale tylko niektórym ludziom(może to paranoja, ale częściej nie ufam kobietom niż mężczyzną, nauczyłam się tego jeszcze jak nie chodziłam do szkoły).Wiecie,że może to igłupie, ale z każdym dniem czuję się głupiejszo-mądrzejsza...No bo niektóre rzeczy, które wczoraj były proste dzisja są szczytem niedowspięcia i odwrotnie.Chwilami mnie to przeraża.

Co do moich problemów, to właśnie rekolekcjonista w sposób pośredni uświadomił mi,że każdy je ma, ale nie po każdym je widać i że prawdziwą odwagą jest poprosić o pomoc( a ja myślałam,że aktem tchurzostwa...).Nie powinnam więc mieć wyrzutów, że są na świecie sprawy, z którymi czasem sobie nie umiem poradzić, które po prostu nie chcą się ułóżyć w mojej głowie...

Więc może to życie jet zawsze Happy, jeżeli ominie się kilka szczegółów??

a co do mojego wewnętrznego białego pokoju, to coraz mniej w nim ciemnych kątów.jestem szczęśliwa bez powodów, ale może właśni tak ma wyglądać szczęście??na budzeniu się szczęśliwym(śniło mi się ciasto, takie pulchne, słodkie i pyyszne:])

09 marca 2004   Komentarze (9)

znów ziarenko, metallica, tulipany i porządek...

Mam takie pytanie:czemu dzień kobiet jest tylko raz w roku, skoro sprawia tyle przyjemności??

Obudziłam się po 6, tuż przed siódmą.poszłam budzić rodziców-niech nie mają się za dobrze. O 7 odzywa się mój telefon.Ha to piotrek śle smska, mimo,że widzimy się za godzinkę.poczułam się mile zaskoczona, bo ostatnio prawie nie gadamy:)Przypomniałam tacie,że jest 8marca, chociaż nie wydawało mi się,żeby on coś ukulał. Potem kurs do kościoła(!) Na przystanku kilka życzeń :) jest oki.Jechałyśmy z kaską w autobusie z przemkiem, ale ten się nie odzywał.przejechaliśmy właściwy przystanek, potem musielieśmy się cofać, no to ten zaczął życzenia:"wszystkiego nienajlepszego"co za..w każdym bądź razie na słowa wymyśl coś lepszego odpowiedział:nie chce mi się.No to ja powiedziałam coś, co kaśka określiła niezłym ścięciem, a mianowicie:powiedz jeszcze żonie w nocy poślubnej nie chce mi się.

na rekolekcjach padały słowa, które mogły mi się wczoraj przydać, w każdym bądź razie wciąż nie wiem jak znaleźć życiowego cela :( dłuuuga przede mną droga. nie, no mam jakieś cele, ale są to tylko fizyczne(?) no np. ukończyć jakieś studia i mieć pracę.

ale do domu wróciłam z dwoma tulipanami +3od taty :) jeszcze kilka życzeń na gg całkim przyjemnych :) nie jest ze mną aż tak źle, skoro tyle osób chciało mi złożyć życzenia nie z przymusu.

mimo wszystko lekki problem zostaje.to ziarenko piasku z poprzedniej notki ciągle jeszcze uwiera.obadamy, co da się zrobić. na razie trzeba zachować radość :)

dzięki wszystkim facetom za to,że są jacy są :* a Bogu, za to,że kieruje naszym życiem i za to,że stworzył takie piękne różnokolorowe kwiaty jak tulipany.

Życie kocham cię nad życie!!!!!!!!

p.s. ta metallica za chwile rozwali mi głośniki: woona feel, wonna know!!!!!!

może ze mna wszystko w porządku????chyba...tak!!!!!

                                        

muszę pamiętać, że kiedyś moje teraźniejsze problemy okażą się nic nie warte, więc nie mam co się nimi przejmować.!!!!

08 marca 2004   Komentarze (9)

Pan Cogito, piasek i moje zycie w to wplatane...

"Czasem przypomina sobie Pan Cogito,nie bez wzruszenia,swój młodzieńczy marsz ku doskonałości,owe juwenilne per aspera ad astra.Otóż zdarzyło mu się pewnego razu, gdy śpieszył na wykłady,że wpadł mu do buta mały kamyk.Umiejscowił się złośliwie...Rozsądek nakazywał pozbyć się intruza,ale zasada amor fati-przeciwnie, znoszenie go.Wybrał drugie, heroiczne rozwiązanie.

Z początku wyglądało to niegroźnie, po prostu doskwieranie i nic więcej, ale po jakimś czasie w polu świadomości pojawiła się pięta, i to w momencie,kiedy młody Cogito mozolnie chwytał myśl profesora rozwijającego temar pojęcia idei u Platona.Pieta rosła, nabrzmiewała,pulsowała, z bladoróżowej stawała się purpurowa jak zachodzące słońce, wypierała z głowy nie tylko idee Platona, ale wszystkie inne idee.

Wieczorem przed udaniem się na spoczynek wysypał z skarpetki obce ciało.BYło to małe,zimne,żółte ziarenko paisku.Pięta była, przeciwnie, dużo gorąca i ciemna od bólu.

wieczorem trochę się czułam tak jak ta pięta.a ziarenko piasku...trzeba było go wcześniej wyrzucić, nim zaczęło mnie uwierać, co doprowadziło do nieprzyjemnych uczuć w mojej główce...thx for...

 

pozdróófffka for all.Dzisja taki miłosny ateista uważa,że życie jest Happy i pamieta tylko te wesołe chwile :] Jest dobrze :)

08 marca 2004   Komentarze (8)

cytat, kościół,życie, a reszta to bazgroły...

Życie to jest teatr, mówisz ciągle,opowiadasz;

Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada;

Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra

Przy otwartych i zamkniętych drzwiach.

To jest gra!

 

Życie to nie teatr,ja ci na to odpowiadam;

Życie to nie tylko kolorowa maskarada;

Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest;

Wszystko przy tym blednie, blednie nawet sama śmierć!

 

Byłam dziś w kościele.Po  przekonaniu siebie i rozmowie z Śmierdzielem.Zostałam lekko ok[cz]adzona, dym z kadzidła wgryzał mi się w nos.Na gorzkie żale nie pójdę.W ostanim czasie miałam trochę za dużo smutków,więc nie sprawia mi przyjemności średniowieczny ideał ascety.A poza tym tak wg mnie to wiara nie polega na tym,żeby chodzić do kościoła na każdą możliwą mszę.ja mam swoje postatnowienia związane z wielkim postem i prawdopodobnie udami się je zrealizować.Ha dzisiaj jako jedyna(chyba) marianka nie byłam do komunii.jak na razie cała przyjemność po mojej stronie. w srodę się to zmieni.ciekawe czy te rekolekcje dadzą źrodło jakimś większym przemianom w  moim życiu.
 I tak zauważam,że chociażby od stycznia wiele się rzeczy pozmieniało, potraciłó na znaczeniu lub na nim zyskało.zmieniły się moje stosunki do niektórych ludzi, zaistniało jakiekolwiek zaufanie i rozczarowanie a także dałam upust mojemu miłosnemu ateizmu,zostałam epikurejczyko-sceptykiem(jeżeli takie połaczenie jest możliwe).jest dobrze.wierzę, a to już coś.ta wiara, to nie jest tylko wiedza,że coś się uda, bo przedetm tylko z tym się kojarzyło mi słowo wiara, ale także nadzieja,że to, co mi się wydaje,że takim jest, jest takim naprawdę[cóż za proste wytłumaczenie, ale nie mam słów,żeby to napisać inaczej]
pokój ma kolor biały...takiej czytsości jaka mnie rozpiera gdzieś wewnątrz z biologicznego punktu wizenia zajmuje miejsce między płucami a przeponą i nie pozwala mi spuszczać powietrze.kiedyś nie lubiłam tego białego koloru-zbyt idealny.tak przyznaję,ale jeżeli porównam moje wnętrze do koloru mojego pokoju, to nie będzie to idealizacja, bo tak samo ja jak i on mamy pewne mankamenty
mój Miś patrzy się na mnie i tym razem widzę nie uśmiech szklanyh oczu pluszowego zwierzaka, a życzliwość i zadowolenie promieniujące z jego twarzy. chyba się rozpisałam i nikt tego nie będzie chciał czytać...kto by chciał  czytać myśli jakiegoś kogoś niewiadomo kogo, niewiadomo o czym, ale tu nie o to chodzi,pisze to, co mi się wydaje za słuszne i skoro to mój smietnik to ma prawo być tak jak jest.

a co do fragmentu wiersza stachiry, to brzmi on w mojej głowie już drugi dzień....życie to nie teatr...życie to nie bajka...życie to komedia...życie to zabawa...życie to...czym jest życie, bo przecież nie tylko przeżuwaniem, trawieniem, pracą i zabawą

p.s. powróciłam do słuchania nirvany, po 5 dniach całkowitej ciszy kurta w moim pokoju.dobrze mi...odkrywam na nowo te dźwięki, które wygoniły z mojej głowy łzy,śpiewając:bez namysł podam ci trucizne...

07 marca 2004   Komentarze (9)

dzień jak codzień dzień po dniu, wciąż...

heh no więc dzisiaj dużo się działo i bardzo się zmęczyłam :]

rano odezwał się mój szanowny budzik.ja po krótkich zastanowieniach doszłam do wniosku,że skoro wczoraj nawet nie otwierałam plecaka, to nie mam iść do szkoły,a jeżeli wczoraj byłam, to dzisiaj powinna być sobota.ze ściany obok dochodziły głosy rodziców.dobra trza spać dalej.stwirdziłam,że moglabym już wstać ok.9.30i poszłam obudzić tatę. potemzaczęłam przenosić wszystkie rzeczy z mojego pokoju gdzieś indziej, bo moje królewstwo miało być odmalowane. potem pojechałam do kerfa kupić coś śierdzielowi, ale skończyło się na zakupie skarpetków w kolorze tęczy :].obiad jedliśmy na kolanach, bo stół i tapczan były zejęte moimi książkami, a klatka z świńmorem stała po srodku pokoju.po obiedzie poszłam z detkiem się przejść, a wylądowaliśmy w chatce dla dzieci, ledwo się tam wcisłam :) było całikem zabawnie, a potem powrót do domu i dwugodzinna harówa przy znosdzeniu wszystkiego z powrotem do pokoju. całkim fajnie wygląda, trzeba tylko jeszzce na nowo zawiesić plakaty. po kąpieli myśl sobie  no to wreszcie nadszeł czas,żeby zasiąść przed kompem, ale...komp się nie włacza...i neta nie ma :( hmm ludzik lekko wkurzony zaczyna czytać książkę, i akurat wtedy, gdy książka się zaczyna już rozkręcać zjawia się szanowny pan net(nie zważając na uprzednie obelgi w swoim adresie), no książczka musiała si poczuć lekko zdradzana, ale to nic :)

a teraz siedzę sobie z turbankiem na główce z rękami w kremie z ciasta mamy i z pragnieniem... stwierdzam,że dzień był nawet cąłkiem fajny, a dobry humor się mnie trzyma :] ma szczęście, bo by dostałw pysk, gdyby próbował się wymigać od mojego towarzystwa.

p.s. pozdro for all  miłej nocy i wyśmienitego niedzielnego obiadu :)

Be happy!!!  :)

LudZiQ

p.s. notka miała być o moim otoceniu, ale to może kiedyś indziej :)

06 marca 2004   Komentarze (6)

wiatr optymistyczny

niop i piatek sie zjawił i jakoś pierwszy tydzień po feriach zleciał :) zrana spotkałam kumpele na przystanku:

-jak tam? - to one

-do dupy

-a czemu??

-wczoraj się topiłam, jakieśtam gory zamisat być w azją zjawily się w ameryce, mam wyliczać dalej?

:)

ogółem to jest oki, np. na wczorajszej lekcji religii grupa przedtsawiała teatrzyk do samarytanina taki na przexroczach no i kumpel miksował i dał na ful,a tam:i ch** na to kładę, bo i tak damy radę :) maniura:no prawie wam się udało wybrnąć bez wulgaryzmów :) a dzisaj z powodu próbnych matur przyszłam do domu o 2 godzinki wcześniej.w sumie jeden temat to by mi nawet odpowiadał:motyw szczęścia w filozofiach(albo coś w tym stylu)

aha-ja jestem goofi,z powodu mojej czapki, podobną ma tylko synek z sikoraka.

od wczoraj promieniuje ze mnie dobry humor i jest oki.

p.s. złożyłam dzisja fajny szablonik :) mi się przynajmniej podoba, tlyko muzyczkę se muszę znaleźć.

pozdróóffka for all-pamiętać zycie być piękne :) :P

05 marca 2004   Komentarze (10)

wszystko nowe...choć zyje się tylko raz!!!!...

to coś,czego nawet nie da się nazwać szablonem tu pozostanie przynajmnije do jutra.ja się czuję tak jak to jabłko...

wydawałó mi się,że mam przyjaciółkę, ale kiedy jej opowiedziałam coś dla mniew ażnego, mój strach i moje przerażenie nie spotkałam nawet drobnego zainteresowania. a jedyne czego w życiu się dobrze nauczyłam, to rozpoznawać dobrych przyjaciół, od zwykłych ludzi(przynajmniej po jakimś czasie)

niop, ale dobry humor mimo wszystko gdzieś tu jest, bo dzisiaj byłam niedoszłym topielcem i po wyjściu z basenu zaczynam realizowac swoje pragnienia, w końcu raz się żyje- zrozumiałam to w jednej chwili-kiedy moje płuca były jak bryłka lodu, nogi jak z waty gruntu nie ma, a linia tuż obok, a jednocześnie tak daleko...przeżyłam szok. i pierwsze słowa, które powiedziałam po wyjściu na dwór:ja żyje!!! i to wdychanie głęboke powietrza..nie zapomnę tego.

p.s. [MkC] już nie ważne...mądrzejszy LudziQ nie zyje dopadającymi go od czasu do czasu wyobrażeniami o...no własnie o czym??co ja tam sobie wyobrażałam w tej łepetynie :// nie wiem..

 

04 marca 2004   Komentarze (4)

?

muszę coś zmienić...cóś w sobie i w tym szablonie...w sobbie coś zrobić z tą silną wolą, która wcale nie jest taka silna i nauczyć się samej przemyślać niektóre problemy...a szablon mi się już nie podoba, bo pewne rzeczy się zmieniły w moim myśleniu...na wszystkich dostępnych z szablonami stronach znalazłam jeden, który mi się podoba, ale nawet po wielu próbach nie udało mi się doprowadzić do tego,żeby wyświetlał polskie znaki, a zawsze mi się udawało :(więc po krótce muszę sobie coś skleić=jakieś nowe badziewie, chyba,że ktoś będzie taki mądry i powie jak to zmienić.

rodzice sobie na jedną dobę wyemigrowali :=) w domu cisza...przedzirana przez muzykę. jest oki.

jutro jako samobójca idę do szkoły :( kilku rzeczy mi się nie udało nauczyć i nie udało mi się pomimo starań zrobić zadania z angola.czuję wewnętrzną niechęc do tego przedmiotu i niepotrafię tego zmienić :( może to dlatego,że jestem w tej bardziej zaawansowanej grupie i nie nadążam :( do dupy.......

ale nawet samobójca musi się wyspać ...

nie dobrze mi...kurna, idę stąd :) cóż za specyficzny koniec notki...ale nie dobrze mi...wszystko zawalam

[MkC] nieprzemyślane stwierdzenia goszczą w mojej głowie..głowie małego LudziQa

03 marca 2004   Komentarze (3)

hasło tygodnia i inne zamieszania w mojej...

Boże, dziekuję ci za tych ludzi, których praktycznie nie znam, jednak oni chcą mnie wysłuchać i coś sensownego poradzić.dzięuję Ci za ten dzień, za wczoraj i za jutro...za to,że żyję, chociaż mi to życie nie zawsze odpowiada, za tą huśtwakę, która doprowadza mnie do szału...

 

początek powstał dzięki elowi, to on mnie przekonał,że cośnie musi być czarne, ale np. szaro-brązowe.mądrzeję,nie, tylko uczę się...na własnych błędach.i chociaż tuż za mną na nowo przegranej płytce łzy śpiewają,że"wszystko jest inne, nie istnieje nadzieja", to po dzisiejszym dniu uwierzę we wszystko...dosłownie we wszytsko.

w szkole byłonawet supcio :) może nie na wszytskich godzinach, ale gdy już naprawdę zaczęłam umierać z głodu to robiło się ql.na reli poszliśmy do slai lustrzanej...tańczyć...taniec integracyjny, a żeby było związane z religią, to pod muzykę żydowsko-arabską.looz :) na fizie było też ciekawie( dobrze,że nie musimy się jej uczyć:P) a potem miała być wiedza o wychowaniuw rodzinie..nie wiem czy była, bo nasza klasa jest tak dobrze wychowana,że stwierdziła,że skoro jest drugi semstr to ona nas nieobowiązuje(bo miałą być tylko przez jeden),ale żadnego zarządzenia nie było.

potem poszłam na bytek :) aaaa zapomniałam :) jeszcze z mateuszem, achimem i sanim się wygłupialiśmy.całkiem zabwnie było ;) a mateuszek mi porwał książkę :P mateuszek jest good :)

jutro na 10 do budy...to się wyśpię...

 

a wie ktoś,że :" słowa są w stanie otworzyć zasklepione rany, milczenie natomiast przyśpiesza proces gojenia"

muszę to zapamiętać

a hasło tygodnia:BE HAPPY!!!

02 marca 2004   Komentarze (3)

schodki i jazda po nich...

moje życie ostatnio przypomina jazdę na ruchomych schodach:góra - dół, góra-dół.a ja jestem tylko świadkiem,a nie uczestnikiem tej jazdy, ode mnie zależy tylko bycie w tym życiu, nie da się z tych schodów zwiać.

nie pisałam do niego......on mnie nie zna i chyba nie chce poznać.....dziwne albo nie, bo to wciąż mnie utwierdza w przekonaniu,że miłośc jako szczęśliwy i trwały związek dwóch osób nie istnieje, jest nieprawdopodobna...może kiedyś z tego wyrosne, może...nie zaprzeczam, ale i nie podtwierdzam...

co do powrotu do szkoły, to prawie to przeżyłam bez uszczerbku na zdrowiu, oprócz porannej pobudki.nawet nie mam zaległości :)

oki może jutro wjadę na szczyt schodów...może...

p.s notka po krótkiej edycji + dopisek zaczynam się zachowywać jak ktoś, kto wierzy w bajki...niedobrze ze mną...

jak ktoś ma czas niech poczyta"spisek sykstyński" bardzo interesująca książka, szczególnie dla znawców tematu :)

01 marca 2004   Komentarze (3)
Moje | Blogi