Bez tytułu
I wiecie, spedzilam 24 i pol godziny w podrozy tam i z powrotem. I w miedzyczasie godzine w kra. Powiedzieli mi, ze jestem szalona. Byc moze. Poki czas.
a netu przez najblizsze 4 dni nie mam. Wybor wlasny.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 01 | 02 | 03 | 04 |
I wiecie, spedzilam 24 i pol godziny w podrozy tam i z powrotem. I w miedzyczasie godzine w kra. Powiedzieli mi, ze jestem szalona. Byc moze. Poki czas.
a netu przez najblizsze 4 dni nie mam. Wybor wlasny.
Zyje, I to jak.
I ciagle szczesliwej podrozy.
O 11 juz sie kreci w glowie. Ach ten alkohol.
Dzwonił ojciec współlokatorki. Chyba się do niego przestała odzywać, to się martwi, ciepło w jego głosie i on do mnie: Córeńko, tylko nie mów jej,że dzwoniłem, bo znowu będzie psioczyć.
Czemu Ci którzy mają, nie wiedzą co mają?
Żeby ten tydzień był dobry.
Jakby mi już jutro odcieli neta, to udanego odpoczynku wszystkim.
Odwiedziłam dziś Profesora i jeszcze przypadkiem b. Od nazywania M. kamyczkiem.
Bo to cudni ludzie są. I wiele można się od nich nauczyć. A kawa smakowała wybiornie i jogurt tak pyszny. I tak minęło przedpołudnie.
Potem to już tylko standart. Komputer. Stanowczo za dużo czasu przy nim spędzam. Forma nałogu? Ucieczki raczej. Od środy przez miesiąc mnie tu nie powinno być. Jak się potoczy się zobaczy.
Plany na ferie już są. Na wakacje, o dziwo, też.
Już dziś, po 12. Współlokatorka: Dobrze Ci pier*ić(czyt:mówić, że nauka nie jest najważniejsza) przyjedziesz do domu, a mamusia da Ci cieplutki obiadek.
Osz Ty, zawrzało we mnie.
-Zostaw moją rodzinę w spokoju. I nie krzycz, jest po 23.
W nagrodę usłyszałam pełną gamę dźwięków: od pstrykania długopisem, włączania-wyłączania światła, pastowania butów, piłowania paznokci. Zmęczyła się po 2.
Czemu mam pecha do współlokatorek?
Bo ja już nie chcę się dłużej uczyć tej gramatyki opisowej języka polskiego!
2.luty. Nie wiem dlaczego od zawsze wydawał mi się ważnym świętem. Nawet, kiedy już stał się zwykłym dniem. Czy zawsze był?
Może dlatego, że przychodząc potem na niedzielną mszę zauważało sie brak "maluśki, maluśki" czy "lulajże">. Jezus dorósł. Paliło się wtedy świeczkę, taką dużą i żółtą. Ta świeczka miała cudne właściwości. Niosło się do domu ją i kiedy miało się wrażenie, że anomalia poodowe albo inne rzeczy zagrażają normalnemu biegowi świata, należało ją zapalić o modlić się. Pomijając momenty, kiedy służyła jako normalne świeczka, gdy znikało światło, była zapalana dwa razy. Może dlatego w ten sposób pamiętam?
Świeczki nie miałam, to tak smao jak palmy-od dwóch lat nie mam. Na mszy byłam. I co mnie tutaj zadziwia, że średnia wieku na mszy, gdzie nie ma gdzie igle wpaść to dwadzieścia parę lat. To jacy my w końcu jesteśmy?
Potem zupełnie przypadkowo byłam na gofrach w pięknym, przytulnym mieszkaniu. Z ludźmi,których, oczywiście, nie znam. Co nie zmienia faktu, że było fajnie.(słówko-wytrych). A teraz jestem u siebie. I 2. luty ciągle trwa.
U nas na forum pojawił się wątek, w którym wypisuje się radości dnia. Staram się je wynajdywać. To samo powiedział mi pan z budki.
Przed Krzyżem wszystko wygląda inaczej. Ale to czasami tylko. Nie bać się, że coś się stanie, ktoś uderzy. Nie mówić więcej: musiałam tak zrobić, nie było wyboru. Taka mała ja i taki kochający ( mnie, tak, mnie!) ON.
To dlatego życie ciągle jeszcze trwa.