szybsze tempo!!!
w szkole w porządku- na historii o barbarossie(kiedyś jadlam cukierki o podobnej nazwie), na angolu sprawdzian(ciekawe 2 czy 3 to jest jedyny przedmiot którego nie lubię-jak widać z wzajemnościa)na polskim przepisywalam wypowiedzi do naszej prezentacji(w sumie 7 stron A4 zajęlo mi to pol polskiego, przerwę i polmaty) z maty nie mialam zeszytu,próbowalam uważać i przypisywać dalej, potem nadrabialam temat, zrozumialam i jeszcze coś tam dobrze odpowiedzialam,na biolo kroiliśmy serce i nerki świni(nie ma to jak wsadzić palec do tchawicy),na chemii(musze się pochwalić jako jedyna pierwszy przyklad zrobilam dobrze), na woku mieliśmy prowadzić lekcję(ja zapomnialam wszytskie przygotowania, ale pani przelożyla).potem spotkalam mateusza(chyba się za mocno do niego przytulilam :-)).przyszlam do domciu ugotowalam obiad :-) nie ma to jak ludziq w kuchni, budyń się nie udal(moje oko nie celnie odmierzylo mleko),zaczęlam się uczyć... no a potem już z górki.
szczerze, to się trochę dziwię,że mi w stosunkach międzyludzkich tak się jakoś uklada dobrze.nie tak jakbym marzyla(no np. dziwię się,że w klasie aż tak mnie lubią(niektórzy) i chyba się wykazalam w naszej G7 zdolnościami przywódczymi)w sumie to fajnie byloby, gdyby M. mnie lubil, ale nie można mieć wszystkiego na raz.prawda?nie można?ehh co za szkoda...aaa tam życie jest krótkie i nie będę się przyjmować.trzeba tak jak mówi z chemii psorka-szybsze tempo!!!