Mieszanina liter. Słowa, jakieś zdania......
Okej. Może i było tych tabletek za dużo. Ale ja się tak bałam, że ja, to będzie tylko to jedno rozpalone miejsce, że najchętniej, że noc będzie tak straszna, że krzyk bez głosu zbyt głośny. Są tylko dwa rodzaje bólu, z którymi nie umiem sobie radzić.
Rano. Tak wyraźnie czułam ten deszcz, że nie umiałam oddychać. Powietrze piekło jak sól sypana na ranę. Zmokłam. Ot tak dawna pierwszy raz. Lubię moknąc. Deszcz jest jak płacz, tylko na wyjątkowe okoliczności. Deszcz opływa twarz jak łzy, których nie musisz się wstydzić.
Do szkoły wpadłam na kilka minut. Dokładnie na 20. Na przerwę i fragment lekcji, z której wyszłam po 5 ze sprawdzianu. Potem do domu. Mój system odpornościowy czasem zawodzi. Ogólnie rzecz biorąc jest dosyć wytrzymały, ale jak się sypie to od razu kilka programów na raz przestaje funkcjonować. Wyspałam się(bo w nocy obudziłam się przed 2 i zaczęłam wysyłać esy do kumpli i przyjaciół-niech wiedzą, że jeszcze jestem). Braciszek znów przypomniał sobie, że do siostry się można przytulać, a nie traktować ją jak punkt widowiskowy-im wyżej się wspinasz, tym więcej wokół widzisz.
Teraz jest już dobrze. Good Day My Angel. Czego jeszcze można chcieć? Może jakiejś zapachowej świeczki...Rozmowa z ludźmi bliskimi sercu, niby nie rozmowa, wymiana literek przy migających obrazkach. A obecność mimo wszystko się czuje...
Tak. Jestem dosyć zmęczona. Ale, o ile się nie zmieni na gorsze, to zmęczenie przybiera już formę przyjemną, później będzie tylko wewnętrzny poranek i regeneracja do życia.