Relacja w kafejce bez ogonkow.
W kafejce. Wokolo szum. Ktos slucha Rammsteina. I nie serwuja tu ogonkow, niestety, wiec pisze jak pisze.
W autobusie czytalam "Tabu" Kingi Dunin. Swietna, szczerze mowiac. Jezyk, ale przede wszystkim tresc. Potem radosc i zaskoczenie, bo przeciez nic nie mowilam, ze przyjade, w ogole. Ale to nic. 17 godzinny sen. Ja w ogole strasznie duzo spie.
Z tego, co pisalam, bo ja przeciez nie umiem nie pisac: " Bo czasami lepiej nie wiedziec, niz wiedziec. I ktos madry kiedys mial racje mowiac, ze szczescie rzadko bywa darem, a najczesciej trzeba o nie walczyc. No i w zyciu nigdy nie mozna mierzyc sily na zamiary. Conajmniej dlatego, ze nigdy nie wiadomo czego jest ile. I takie uczucie bycia puzzlem z innej ukladanki.
A to tak bardzo chwalone przez wszystkich miasto zachwycilo mnie katedra. Jeszcze nigdy zaden kosciol tak na mnie nie zadzialal. I klimat i sciany, i ludzie w srodku.
A ulice mozna najdokladniej opisac w ten sposob, ze slady dawnego bogactwa spotykaja sie tu z nowym. I dawna mentalnosc z nowa.
I nie musze chyba pisac, ze jestem szczesliwa. Bo ludzie nawet keidy czasem wydaja sie zli, to sa serdeczni, niektorzy przynajmniej, ale ja przeciez mam szczescie do tych dobrych. To jest potwierdzone. Ale ja naprawde lubie to uczucie bezpieczenstwa, mimo, ze czasem trzeba przeskakiwac przepascie, ale i one wydaja sie byc do czegos potrzebne. I znow sobie zrobie wolne. Bez telefonu, kompoutera, mojej ulubionej posegregowanej muzyki. Jedyne Ohne dich Ramsteina sie czasem trafia. Za to z olbrzymim usmiechem i swiadomoscia, ze mozna lubic po prostu. Z wielkim dziekuje dla Taty.
I bawcie sie dobrze :)