Poszkodowani już (nie)wczasowicze.
Nie wiem jak mi się udał tak strasznie długi dzień. Na godzinnym przemarszu lasu, prawie zupełnie bezpowodowym, a tak naprawdę po to, żeby się schłodzić. Zrobiłam trochę moich ulubionych zdjęć. Do takich należą zdjęcia drogi, zdjęcia torów, zdjęcia drzew, zdjęcia chmur, wiewiórek. Jeszcze są zdjęcia pszenicy, ale na nie już za późno. Odebrałam filmy z tych wakacji i pobawiłam się sobą w komputerze. Potem był regularny, aczkolwiek ostatni mecz w wakacje. Big Cyce vs Jądrzaści. Wygrałyśmy, choć opcje światła zaczęły się już kończyć.
Ciągle coś mi się dzieje ze zdrowiem, zupełnie już nie wiem jak mam na siebie uważać.
No i nie wypadałoby wspomnieć dzisiaj, że od jutra zacznę oficjalnie nosić miano maturzystki. Nie powiem, żebym się cieszyła. Ostatni początkowy wrzesień, a ja z sentymentem wspominam zakończenie tego roku. Rano okazało się, że nie mam rajstop, biegiem po jakieś, do torebki i w szkole ubierać. Taka zdolna jestem. A jak!
Z pozdrowieniami dla wszytskich poszkodowanych jutrem!