Słowo.
Niedziela trochę inna. Może dlatego, że dwa razy byłam u Taty i że w mojej ulubionej spódnicy. Czarnej długiej. Raz po sandałowsku a raz po czarnotramkowsku, i że w koralikach z uśmiechem i taką wylewającą się radością.
"Dobrym słowem można żyć chwilę, godzinę, dwie, dzień cały. Dobre słowo jest w stanie uratować cię w chwili rozpaczy. Bez dobrego słowa trudno jest żyć. Dlatego nie wstydź się, że cię pochwalono, nie gardź dobrym słowem. Nie bój się, że ci może ono przewrócić w głowie. Przecież dostateczna ilość złych słów spada na ciebie codziennie. Dobrym słowem można żyć długo. Dlatego dawaj je ludziom, gdy na to zasłużą. Bo potrzebują ludzkiej akceptacji. Bo bez niej trudno jest żyć. Nie bój się, że im to w głowie może przewróci. Otrzymują codziennie swoją porcję złych słów. Nie tylko od innych ludzi, od ciebie też".
A ja znam tylu waznych i dobrych ludzi...Żeby oni byli szczęśliwi, tacy spokojni,tym właściwym spokojem...Ale też umiejący żyć. W radości i w bólu. I ja też chcę umieć.
Tak. W moim życiu trwa teraz cykl poszukiwania wartości słowa. Podchodzenia do niego ze wszystkich stron. Przedtem były cykle przyjaźni, ufności, cykl miłości do kogoś jako na całe życie został zawieszony, był cykl wiary i na pewno wiele innych.