A ja tak sobie myślę...
Jakoże pochwalić się mogę dwoma uzaleznieniami:kawa i internet.Kawa i komputer już były, a ja za chwilę wychodzę, żeby nie kusić się o notkę wieczorem(czas to pieniądz) napiszę teraz. Z ostatnią z października chodzi mi o to, że mam wrażenie, ze ludzie myślą o mnie lepiej niż powinni i ja nie wiem w czym ich niechcący oszukuję. Zresztą, sama sobie stawiam rosnące wymagania, a trudno z nimi iść. A dzisiaj zazdrościli mi(ale tak pozytywnie), ze tyle rzczeczów zdążyłam zrobić, bo: i internet oj chyba ponad 10 godzin, i rozmowy żywcowe około 5 i przytulanki braciowo-rodzinne, i sny kolorowo, siatkogranie, cmentarzochodzenie i mszosłuchanie, i nauko-robienie. A 5 dostałam! I nie chwaliłabym sie, gdyby nie była bardzo upragniona. I dziękuję za wczorajsze gadu. A dzisiaj na polskim stworzyłam credo tej religii, o której mówiłam pewnej pani z niebem na dłoni:
Gorliwie praktykuję
mój ateizm miłosny.
W konfesjonale uczuć
odpuszczam każdego,
który weźmie mnie
głębiej do serca.
Zasypiając marzę o ogniu
palącym serce
na wieki wieków amen.
Budząc się
liczę na to, że zmienny los
nie trafi mnie ze swojej
b r o n i
I jakby to głupie nie było, wybieram nie-czuć niż czuć, bo b e z p i e c z n i e j, no nie?