Relacja.
Wróciłam. Stęskniona za domem. Errad miał rację- odnalazłam potrzebną mi radośći. I Dziadek miał rację, bo są ludzie, którzy mnie lubią, a ja ich lubię. I Was lubię też, bo jesteście dla mnie ważni. Nieznajomi znajomi.
Jak było? Do samej Warszawy powtarzałam, że ja chce do domu. Czym denerwowałam moją sąsiadkę, ale ona się nie gniewa.Potem na giełdzie najciekawsze były ruchome schody(-dajcie dziecku tą radość-)i to jak A. wchodzi pod górę po schodach zjężdżających na dół. I był tam jeszcze automat do robienia zdjęć. W sejmie, na szczęście, zamiast 3 godzin byliśmy może półgodziny. Ale traktowlai nas tam wzrokiem jakbyśmy chcieli im cały sejm do Bytomia wywieźć. Okazało sie, że pan G. jest siwy, pan R. bez kapelusza jest bardzije siwy, pan L. bardziej czerwony, a pani B. ma dosyć nieuporządkowane długaśne włosy, pewnie przeszkadzają temu panu, co się dzi obok. W dodatku posiedzenie sejmu trwało około 20 minut. Tak to ja nawet do szkoły mogę przychodzic. A wszystko tak szybko jakgdyby pan przewodniczący obradom chciał siusiu.
Potem miastozwiedzanie. Cały czas obok. Cały czas z P. Mamy podobne kanony wyglądu dziewczyn i chłopaków, ulubione kolory, podobają nam się takie same męskie rzeczy. On nie lubi koralików i mojej żółtej branzoletki. W kościele zamiast szukać czyjegoś serca rozmawialiśmy.Potem...potem była chwila mojego spontanu. Korzystając z jego komórki pisałam smsa do kogoś, kto dodał do ulubionych las. Powiedział mi-
-Aktor tam szedł.
Odwróciłam się. Te siwe włosy poznam wszędzie. Fakt, nie pamiętałam nazwiska, tzn. je przekręciłam.
-Idziemy za nim? to ja
-Nie. W tym momencie pobiegłam za Aktorem. To nic, że uszedł już daleko, a ja zdyszałam się nim pobiegłam. Sprawdziłam czy to na pewno on i wypaliłam bez zastanowienia:
-Niech Pan coś powie, bo bardzo lubię Pana głos. (ta moja bezpośredniość)
- Ale co ja mam powiedzieć? (przecież już samo to zdanie wystarczyło)
I gadaliśmy. Ja tylko chciałam, żeby mówił, mówiąc sama więcej niż on. P. doszedł w którymś momencie.
- Może Pan nam dać autograf?
On, jak to facet, miał wszystko uporządkowane i kalendarz przy sobie. A ja co? Przewracam wszystko w torbie, prawie mi wypada jabłko, znajduję kartkę korespondencyjną z P., darmową gazetę, aż w końcu zapiski gombrowicza, a w nich k a r t k ę w kratkę. No!
Powiedział nam:
-Trzymajcie sie, cześć.
Wyglądał na starszego niż w telewizji. Szedł jakiś zamyślony. Jeśli ktoś nadal nie wie czyj głos ja bardzo lubie, to powiem: Krzysztof Stelmaszyk. Ma ktoś jego mejla? Bo mając przy sobie dyktafon nie nagrałam nic z tej rozmowy. Ale to było genialne, wesołe i napewno go zaskoczyliśmy.
Musiałam tłumaczyć wychowawczyni na czym polega moja czynna napaść słowna na ulicy. Potem było schronisko. A tam bawiliśmy się we własnym gronie. A moje łóżko było centrem dowodzenia dla osób nie grających w karty. Tzn. najpierw jeden facet, potem dwóch facetów i ja, z tym, że ja mam najmniej miejsca. I P. był tak blisko. Bliżej niż na wyciągnięcie ręki. I w ćwirka graliśmy:"ćwirek numer jeden ćwirka do ćwirka numer 6" i machanie przy tym rękami przy głowie świadczący że nie wszystko tam jest dobrze poukładane. O i jeszcze, tam obok pałacu kultury jest 9 sex-shopów jeden przy drugim :) naprzemian z monopolowymi.Drugi dzień zaczął się 2 godziny przed pójściem spać.Rano zimno jak nie wiem co.Kolejne zdjęciorobienie we własnym gronie(tak bardzo je lubię). Wilanów, w którym wszyscy patrzyli się na nas jakbyśmy mieli zamiar któryś stół wynieść i Łazienki, w których nie było łazienek ale dużo pawi.Potem zakupooglądanie. I powrót do domu. Podobał mi się. jechaliśmy wieczórem, ciemno i ja obok kogoś, na czyim ramieniu można bezpiecznie położyć głowę. I jeszcze zostałam odwieziona do domu, nie ruszając w tym celu nawet palcem.
A dzisiaj od rana tęsknię. Za P. oczywiście.
I wstydzę się za siebie. Bo zrobiłam coś nie tak, naważyłam kaszy, ale nie chcę jej jeść.
Postaram się poradzić sobie, pamietając, że gdzieś jest kraina szczęścia..Miałam telefon. Już nie jest wszystko dobrze. Płaczę. Cierpię. Boję się