W graść się wzięłam!
Udało mi się wszystko, co zaplanowałam. Może tylko oczy się kleją. I mata i hista i praca z PO i obydwa zadania z angielskiego. W dodatku mama dzwoniła mówiąc do mnie głosem szczęśliwym. Zaproponowała przyjazd po kasę. Została na wsi z dwoma chłopcami: jeden ma na imię Darek, a drugi to młody szczeniak. Darek ma katar. Tata w Niemczech zarabia pieniądze. Jeszcze nie wie, że nie musi mi nic dawać, bo jakaś tam przekładnia poszła w cyfrówce, więc 2 stówy kosztuje naprawa. Nie, nie możemy kupić nowego, bo mieszkając osobno, ktoś z nas by go nie miał. I jak ja mu to powiem?
Zaraz się wezmę za Gombrowicza. Jego ironię schwytam w lot. Napisze do mnie ktoś mejla? Ja bardzo lubię odpisywać. Przypomniało mi się o dwóch listach do napisania.
Można przyjmować Komunię na ręce. To znaczy, że przez chwilę już oficjalnie będę trzymać ból i Miłość całego świata. To uczucie jest niesamowite. Radosne i smutne zarazem.
I jakiś program do segregowania zdjęć ktoś może polecić? Udanego tygodnia.