powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki...
Sączę tą spaloną kawę, choć dawno była pora na kupienie innej. Od niedawna niedziele nie polegają na wyskakiwaniu z łóżka przed 8. Do domu wróciłam dosyć późno, trochę już po dzisiaj było. Zasnąć nie moglam bardzo długo. Wiercąc sie w moim olbrzymim łóżku myślałam. Przypominałam sobie wieczorną rozmowę. Jakąś siłę niewiadomego pochodzenia i determinację. Żeby szła, że życie to walka, że nie popaść w schemat Twojej najbliższej rodziny, wyjść, wyjechać, zapomnieć, nie zgubić, dążyć. Walcz, życie to walka...A tamten kilka miesięcy temu mówił, że wcale nie, a ja nadal się z tym nie zgadzam. Mówiłam, że gdzieś jest Niebo, a ona powiedziała, że tam podatki i przeludnienie, a ja, że wierzę w inne Niebo, bo gdyby go nie było, to marna jest nasza dola. Pamiętaj, walcz! A mi łzy napływają do oczu.
Tak bardzo tęsknię. Ten odjeżdżający pociąg zimowego środowego poranka i łzy po obu stronach. Słowa, gesty, prawda. Nie poddawaj się. Bo albo pojadę do tego miasta, ktore rani, samo sobą, każdą ulicą i drzewem, albo widziałyśmy się ostatni raz.
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
I nie umiem już tu pisać.