Rano
Budząc się rano jeszcze nie pamiętam jak mam na imię. Wciąż jedną nogą jestem w tych fantastycznych światach, lewą już wyskakuję z łóżka.Skarżącym się na odsunięcie rękawka piżamy ramieniem, zauważam chłód mojego mieszkania. Potrzeby fizjologiczne wyznaczają kierunek jeszcze nie otwartym oczom. Później wpadam do kuchni, żeby pojemnik pod prądem po jakimś czasie zaczął bulogtać. Wracam do łazienki i choć wiem, że zimna woda, postawiłaby mnie na nogi na 9 z 10 przypadków, wybieram ciepłą i psioczę dalej. Zauważam siebie w lustrze. Szum wrzątku nakazaje mi powrót do kuchni i zaparzenie mocnej, tym razem, herbaty. W międzyczasie kombinuję co zrobić, żeby jak najszybciej wrócić do łózka. Czasami nawet udaje mi się na chwilę do niego wskoczyć, co skraca efektywnie czas dojścia do przystanku i zmusza później moje oczy do wypratrywania autobusu. Jeżeli bardzo sie śpieszę, to nie nadążam pożegnać się z lustrem, ale to nie problem, wystarczy tylko poczekać na nową windę i mam większe niż to z domu. Jeśli nikt nie jedzie to wyciągam błyszczyk, poprawiam czapkę i szalik. Jeśli ktoś jedzie, to najpierw się uśmiecham, a potem robię to samo. Po wyjściu na dwór stwierdzam, że nadal nic mi tu wiosną nie pachnie. No...Potem już zaczynam sobie na spokojnie przypominać co zdażyło się wczoraj. Jeszcze w łazience, na szczęście, prawie zwykle przypominam sobie w którym dniu właśnie wstałam. W autobusie też robię olbrzymie plany dnia, które mi nie udaje się zrealizować. Potem idę parkiem, w którym za ciepła można spotkać wiewiórki, muszę trzy razy uważać na tramwaj, potem na zakrętach i ląduję w szkole. Jeśli mam gorszy dzień, to stwierdzenie "nienawidzę - poniedziałków",kolejno dopasowane do następnych dni tygodnia, pojawia się z częstotliwością raz na półgodziny.
A tak zareagował na mój opis K."Budząc się rano, pierwsza myśl mi sie nasuwa "Znow zaspalem" a tu jednak nie, wstałem, ale 2 minuty przed budzikiem. No to powolną ręką wyłanczam budzik i kładę się, żeby nadrobić 2 minuty. Nagle gwałtownie wstając, stwierdzam fakt "Kurde, znów zaspałem" i pędem się ubieram. W biegu szybko do łazieki, tu wpadając w witraże wylatuję spowrotem, biorę łyk zimnej herbaty i już po 8 minutach wychodzę, szybkim krokiem dochodząc do szkoły, spotykając znajomych myślę o kazaniu, które dostanę, lecz tu zdziwienie wielkie, zdążyłem. "Fiuuu... nareszcie". Siadajam w ławce, oczy mi się także przy tym zamykają. I uśmiech na twarzy zmieszany ze zmęczeniem, a uśmiech ten spowodowany tylko jednym "Jeszcze tylko 4 dni i wolne"