Bez tytułu
" Wiele zawdzięczam tym, których nie kocham.
Ulgę, z jaka się godzę, że bliżsi są, komu innemu.
Radość, że nie ja jestem wilkiem ich owieczek. "
Być może to także i to, że widziałam go, że widziałam z jaką lekkością deptał swoje 3letnie małżeństwo sprzed 20 lat, uważał siebie za głupca wtedy czy mnie za naiwniaczkę teraz? Podjęłam w sercu decyzję: nigdy nie być jak on. Nie patrzeć jak on, nie myśleć jak on. Nie zmarnować życia jak on, około 50letni wrak człowieka. Tym on dla mnie jest.
Zaczęłam żyć lżej, ze sobą w zgodzie, z uśmiechem dla ludzi. Przez zajmowaniem się kontaktem z nim straciłam dwa miesiące życia. Wygrał pod tym względem. Przegrał, bo mnie to wzmocniło. Wiem w imię czego wybieram, w imię kogo żyję.
Dziś był u mnie M. To był najbardziej oczekiwany jego przyjazd. I bardziej inny od wszystkich. To wyjątkowy człowiek. Być może dla każdego jest jak każdy inny. Każdy z nas potrzebuje kogoś wyjątkowego wokół siebie. Czegoś nienazwanego, czego nie sposób ogarnąć myślami, nawet sercem.
Ugotowałam nam obiad. Trzeba przyznać, że ja i kuchnia przyjaciółkami nie jeseśmy, jeśli już to moim znajomym jest piekarnik. Ale byłam po prostu zachwycona smakiem. I tym, że mam jednak jedną rękę właściwą, choć czujność jednak nie bardzo(papryka troszkę się przypaliła).
Wieczorem byłam na spotkaniu opłatkowym. W tamtym roku na żadnym nie byłam, brakowało mi życzeń od ludzi, którzy mnie znają mało, a tym razem to wcale, bo nie znałam nikogo. Ale takich szczerych uśmiechów, ciepłych i trafnych słów to dawno nie spotkałam. I mam teraz kopa energicznego. Potem jak wracałam już w moim akademików, to jakaś szczęściara(dowiedziałam się potem) wracała dopiero z domu po świętach, gadałyśmy chwilę, co w naszym akademiku rzadko się zdarza.
Punkt widzenia zależy od tego, co chce się widzieć?