Jak ja wczoraj siebie zdziwiłam. Generalnie chodzi o to, że mamy wykłady monograficzne( pewnie jak kazdy), a że moje nie przypadły mi do gustu godzinami, to trafiłam na przeszpiegi do filologii polskiej. Wykładów było dwa, jeden po drugim, ale i tak na każdy się spóźniłam. Pierwszy polega na tym, że trzeba było przeczytać książkę, a potem ją interpretować. A mnie podkusiło, żeby nie czytając się odzywać. Potem rozmowa z wykładowcą i się zdziwiłam skąd tak składnie się wypowiadam. Potem jeszcze bardziej się zdziwiłam, bo pierwszą osobą którą zagadałam był Ślązak, a jego dziewczyna z mojego osiedla. I potem znowu rozmowa z wykładowcą i jakaś moja niepewność znikła i inne tego typu ograniczenia nic nie dające, pojawiające się znikąd.
Mam, co prawda, lekką gorączkę, ale to nie przeszkodziło mi obudzić się wyspanej o 6.