• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum 20 października 2007

Trochę boli trochę soli

Tak zaczyna się wiersz Białoszewskiego, którego czasem, a jednak bardzo rzadko lubię czytać.
Czuję, że wystarczająco wsyztsko przetrawiłam, aby móc napisać konkretną i racjonalną wersję wydarzeń, które przeszły moim światem ostatnimi czasy.
Przede wszystkim w tamtem długiej rozmowie, po której wracałam wieczorem przeżywając dawne bolące wydarzenie jeszcze raz, więc właśnie w tej rozmowie usłyszałam "Człowieka nigdy nie możesz być pewna." Tak powiedział Kraciasty(nazwę go tak na rzecz koszuli, w której przypominam sobie jego obraz). Jak tol zwykle bywa, ja się zapierałam, że jednak nie, że jego doświadczenie życiowe jest niepoprawne, a moje tak. Potem za jakiś czas wysłałam mu maila. Miałeś rację.
Zaczęło się od trudnego doświadczenia życiowego, które spotkało Przyjaciółkę. Ta u której pomieszkiwałam w wakacje, można nawet powiedzieć z braku laku, musiała później sama szukać mieszkania. Dla mnie to byl o zachwianiem fundamentów, bo mimo iż ja nie miałam czasem gdzie mieszkać, to ona jednak miała, a tu takie zagranie, i wiedziałam trochę co czuje, i bałam się z nią o tym rozmawiać, i nie chciałam się narzucać.
Tydzień później moje ostatnie spotkanie z M.
Bo ja bym się cieszył na ten wyjazd do Hiszpanii, gdybyś ze mną jechała...Bo ja nie chcę Cię blokować, więc się rozstańmy(jak się później okazało w domyśle rozstańmy się na pół roku).Zapytałam czy ma coś jeszcze do powiedzenia, po czym zostawiłam go na jednej z ławek niegdyś bliskich. Potem się odezwał i przeprosił.
Od razu po tym spotkałam się z Mamą i po raz pierwszy w Elei zamiast słów wyrwał mi się szloch. Gdyż mój Mężczyzna pod czas ostatniego spotkania zachowywał się zupełnie przeciwnie w porównaniu z tym jak go znałam.
Bolało, ale poczułam się wolna. Nie musiałam się o niego martwić. Czy sobie poradzi, bo mężczyźni to takie przerośnięte dzieci, które myślą, że są już dorośli, czyli zachowują się jak dzieci, a myślą jak nastolatkowie(oczywiście większość albo mniejszość jest taka, ale generalnie posiadają taką tendencję jako gatunkową).
Nadal boli. Boli muzyka, zdjęcia, wspomnienia, podobne słowa, które mówi ktoś inny.
Po miesiącu dotykałam policzka innego mężczzny. Faktura ta sama-delikatny zarost, moje zamknięte oczy i paklce, które przesłały sygnal: To nie to! ten policzek był pulchny. Nie taki, inny, obcy, nie mój, nie jego, nie nasz.
Bo ja akceptowałam mojego Mężczyznę z jego wadami, niedoskonałościami i doskonałościami. Nie miałam nic przeciwko niemu jako człowiekowi na przyszłość(nieokreśloną).
Potem odkryłam, że pod czas mojego pobytu u boku M. zachowania, ale i sami mężczyźni znacząco się zmienili.
Ale ponieważ zachowywałam się jako pewna siebie, niezależna, ruda i kolorowa kobieta pojawiło się kilku adoratorów.
Z jednym z nich się spotykałam, o ile można to nazwać spotykaniem się, do momentu dopóki nie odkryłam, że posiada to, czego nie chcę, żeby posiadał, tzn. cechy, które ja na pewno niezaakceptuję. W dodatku jest ode mnie znacząco starszy i dziwi mnie to bardzo, że się mną zainteresował. Niemniej jednak, udało mi się rozpłakać mu w ramionach.
-------------------------
Ponieważ miałam opis "boli.", który pokazał, że ludzie jednak czytają moje opisy, choć ja nie lubię ustawiać sugestywnych, ale wtedy było mi akurat wszystko jedno, ponieważ Leśny miał rację, a miał jej nie mieć za żadne skarby i wszystkie moje wartości, potem poszłam spać. Właściwie to notka powstaje dzięki Barankowi i Noelowi (tak tak, on do mnie przychodzi mnie sobie poczytać). Ich zapytanie o mój ból sprawiło, że wzięłam się za siebie, jednak nie lubię martwić innych ludzi, bo wtedy trzeba im opowiadać, a ja wolę zapisać ból i zapomnieć o nim.
...
Moja Babcia jest chora. Boli. Boli. Boli.Nie mogę jej pomóc nawet swoją obecnością. Boli. Boli. Wiele jej zawdzięczam. Prawie wszystko za wyjątkiem faktu zaistnienia mojego życia. Modlę się.
----
Widziałam mojego ojca. Ostatni raz widzieliśmy się rok temu. Powiedziałam wtedy "Żegnaj." Na szczęście mnie nie widział. To zabawne, nie patrzyłam się w tamtym kierunku, a jednak coś przykuło mój wzrok. Poznałam go po tym jak szedł, mimo że rzadko to widziałam. Jak zwykle palił. Mam jego oczy. I jestem uparta. Nic więcej od niego nie chcę. Niech żyje w spokoju.
----
Mama. Ma do mnie przyjechać.Jeśli patrzeć na charakter naszych relacji to mogę powiedzieć, że Mama jest moją dobrą znajomą, prawie przyjaciółką. Prawie, bo ja w rodzinie prawie nie mówię o sobie. Chyba że zdarzy się coś bardzo wybuchowego. Wtedy to mówię Mamie przez telefon, po czym kończę rozmowę i zaczynam rozmyślać.
--
Ciocia straciła pracę. W momencie najmniej ku temu odpowiednim. Babcia ma o tym nie wiedzieć. Ciężko było mi ją okłamywać po rozmowie z Ciocią. Ale to dla jej dobra.
Najchętniej przykryłabym moją rodzinę parasolem chroniącym przed światem. Boli mnie, kiedy ich boli.
----
W tym tygodniu zyskałam Przyjaciela, którego znam równo tydzień. Poznałam go, kiedy miał zmartwienie i ja też je miałam. Tzn. obydwoje mieliśmy prawo być potworami rujnującymi obce światy. Nie byliśmy. Zresztą nie chcę o tym jeszcze pisać, to jedno zdanie jest po prostu dla orientacyjnej pamięci w przyszłości.

nic się nie stało
-  -  -  -  -
chyba stoję
20 października 2007   Komentarze (13)
Moje | Blogi