a mój anioł usiadł obok i zapłakał z...
a ja mam już wolne!!!no prawie.jutro pomagam przy organizacji stoiska na jakimś happeningu i do szkoly nie idę.dziś w sumie byl dziwny dzień.facet w papierniczym najpierw praktycznie nazwal mnie dinozaurem, bo szukalam zeszytu w linię A4 w cienkien oprawie, a potem sprzedal mi zeszyt 2zeta taniej!!!(to chyba mój urok osobisty:P). w sobotę jadę nawycieczkę do lasu. będzie fajnie.musi być.za dużo myślę o tym, co będzie.dziś zamyślilam się na spacerku i odmyślilam się, gdy okzalo się,że stoję po środku ulicy,a przede mną nic ino radiowóz(dobry refleks mieli,za co im dzięki).
ostatnio rozważalam pewne sprawy.poprostu minąl rok od określonych wydarzeń.po pierwsze przyjęlam bierzmowanie(jak wielu wcale nie zastanawiając się po co). po drugie ukończylam gimnazjum, ale liceum wydawalo mi się jakieś zbyt odlegle. a po trzecie zapisalam się do marianek.zastanawialam się ostatnio tak naprawde dlaczego i po co mi to bylo.ale takiej wlaściwej odpowiedzi nie umialam znaleźć.co do marianek na pewnym etapie stwierdzilam,że się cofam.więc dodalam silnik,żeby być ciągle do przodu.dzisaj mi się udalo.trzeba być odpowiednim jak na swój wiek.
moim mottem jest:wszystko mi się kiedyś uda!to zależy ode mnie! ale boję się,że mi ktoś podetnie skrzydla.modlę się.tak jakby Bóg byl moim przyjacielem.dzisiaj się Go zapytalam dlaczego się mną tak przejmuje.nie bylo odpowiedzi-tzn.żadnych znaków na niebie i te sprawy.ale dziękuję Mu za to.wiem,że bez jednych rzeczy da się żyć, a bez drugich nie. może to dziwne,ale wciąż mam ochotę się do kogoś przytulić,ale nie tak jak przy przywitaniu kilka sekund uścisków.ja chcę w ciszy się przytulić do kogoś, komu ufam i wiedzieć,że wszytsko zrozumie. odczuwam chwilowy brak takiej osoby.
ale mimo wszytsko jest dobrze, bo tak ma być!!!!a skrzydla mogą rosnąć.to nawet dobrze.