• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum 05 czerwca 2004

Wróciłam!!! Spóźnione pozdrowienia niewiadomo...

Wróciłam... Było bardzo fajnie, choc taki sposób spedzania czasu jeszcze kilka miesięcy temu by mi nie odpowiadał.
No wiec po kolei.
Byłam sobie godzinkę na rynku w Krakowie, potem sobie ruszyliśmy w stronę Zakopca.Gdy wysiedliśmy w naszej małej wiosce była godzina 23 i nikt nie wiedział, w którą stronę mamy iść. Wokół ciemność i las, ale doszliśmy... Ten moment mi się najbardziej podobał. Co prawda doszliśmy już w czwartek o godzinie 00:40, no ale to nic. Poza tym nie spaliśmy na karimatach, ale na materacach.
Czwartek :jutrznia - śpiewanie psalmów po benedyktyńsku, śniadanie, łażenie po domu, wyprawa na Turbacz, do którego swoją drogą nie doszliśmy, bo zabrakło nam sił; powrót do domu, nabożeństwo radosne(dla mnie wcaletakie nie było) lekie złapanie przeze mnie doła, płacz na całą godzinę - spałam 5 godzin
Piątek: poszłam spac o 2 zapłakana i wogóle z wygasłymi jakimikolwiek emocjami, wstałam 15 minut przed jutrznią, smutna i wogóle, uciekłam ze śniadania, choć nie można tak, ale Duduś się nade mną ulitowała.Poszłam szukać moich ulubionych psalmów; poprawienie humoru, wyprawa do sklepów, potem 1,5 godz. w lesie na spacerku. Wieczrem psychologiczne zabawy.
Dziś: wstałam po 4 godzinach spania, spakowałam się zjedliśmy śniadanie i baj-baj, nasz pobyt się skończył. Jechaliśmy od 10 do 17 śpiewając różne piosenki.
Ogółem - był to jeden  moich najciekawszych, najdziwniejszych i najśmieszniejszych wyjazdów. POznałam mnóstwo ludzi. Trochę rozjaśniło mi się w życiu albo raczej w tym, co mam z nim zrobić- mianowicie nie schrzanić.
Wiem już czemu niektóre moje sprawy wyglądają jak wyglądają. Intuicyjnie podoba mi się ktoś, z kimnie mam szansy coś zbudować, a wszystko dlatego,że boję się odkrywać w ludziach ich wady.
Teraz staram się przezwycieży.
Mnóstwo osób stwierdziło, że lubi to zasmarkane z powodu płaczu chochlikowate stworzenie, które często się śmieje i ma dołeczki w policzkach uwielbiając przy tym piosenkę "IKAR" i szerzącą ją pomiędzy innych, ufne i miłe stworzenie, które przytulajac się sprawia,że wszystko staje się jaśniejsze.( o wadach nie gadaliśmy, na szczęście). Sama się zdziwiłam,że tyle ludzi mnie lubi, ja ic też bardzo polubiłam i będzie mi bardzo ale to bardzo brakować tego wszytskiego, co tam robiliśmy. Tego czarnego i zwykłego także humoru i tych serdecznych ludzi.
Spotkamy się w piątek na 2 godziny, tylko piątek będzie za tydzień.
Moje spostrzeżenie: zdziwiłam się, że potrafiłam z tyloma ludmi porozmawiać o rzeczach dla mnie waznych, o niektórych pierwszy raz nie płaczac przy tym, nie udając sierotki i wogóle. Duży krok do przodu jak na mnie.
Żeby teraz znów nie stać się tym zamkniętym w sobie żółwiem.

Jadąc stwierdziłam,że moje życie przypomina koszulkę, którą kiedyś bardzo lubiłam. Teraz jest sprana, wytarta, pozszywana i poplamiona.
Mam już drugą - pomarańczowo-zieloną, z kwiatuszkami, lekkim odcieniem czerni, uśmiechniętą buźką. Ta koszulka jest oryginalna, tylko tak bardzo za nią się stęskniłam,że boję się ją nałożyć, więc ona czeka...Czeka aż dojrzeję do tego kroku.

Jestem już!!! I wiem juz co mam robić - żyć nadal jak mi się podoba, każdy czowiek ma wady, czerpać z życia moim ulubionym kubkiem: wiecznie kochać, wiecznie żyć!!! Sobą być!! Wolnym być!!!

05 czerwca 2004   Komentarze (14)
Moje | Blogi