JA...MY
" Zmieniłaś się" - te słowa słyszę coraz częściej.
"Dojrzałaś" - kiedyś przecież trzeba.
Ja zauważam, że zmienił się mój stosunek do ludzi. Nie boję się ich, rozmów z nimi. Nawet jeśli podchodze do człowieka zupełnie nie wiem, o czym będziemy rozmawiać, to jednak po pierwszych słowach ten problem zanika. Zrobiłam się bardziej ufna. Jak na razie nikt jeszcze nie wbił mi noża w plecy. Nie denerwuję się stojąc w korku, musząc coś robić. Wiem, że to jest do czegoś potrzebne.
Wiem,że zebrałąm w sobie coś, czego nikt mi nie zabierze. Coś, co tylko ja mogę zgubić. Nie chcę tego. I jeśli wszystko zależy od samozaparcia i wiary, to nie stracę tego...A nawet jeśli, to wiem już gdzie mam szukać.
Nabrałam pewności siebie. Nie boję się tak bardzo. Smutek jest...Przychodzi na kilka godzin. Siada obok i się patrzy. Nie przytulam go jak kiedyś. Idzie sobie....Potem jeszcze przychodzi.
Bawię sie z uśmiechem. Jest przyjemny i delikatny...
Ja...
Jestem jeszcze wrażliwa. Może bardziej niż kiedyś. Nie wierzyłam w to, ale chyba naprawdę tak jest.
P.S. Pierwsze spotkanie muf za nami. Jak bylo? Inaczej niż myślalam. Milo bylo spotkać tych kochanych ludzi. Milo bylo wiedzieć,że tak samo jak ja czekalam na nie, tak i oni, że jesteśmy razem. Nie 50 osobnych ludzi, ale wspólnota. Jeszcze nie wiem jak to będzie. Znam tylko jedno slowo: MY. Nie:ona, on, on, ja, on, ona, one, ale MY...I TATA...