Ironia losu.
Zadzwonił. Przekonana, że to moja mama coś zapomniała-otworzyłam. On. Ja w piżamie i rozczochrana.Nie chciałam.Dobrze, że to nie koszula nocna...Szkoda, że on.
Wino jest dobre. Ale tego, co lubię nie ma. Bo lubię takie specjalne. Tak słodkie, ze aż brakuje tchu. Tak słodkie, że w tej słodyczy aż gorzkie. Tak słodkie, że odbiera się je wszystkimi zmysłami. Tak słodkie, że podróżuje się na nim po wspomnieniach. Tak słodkie, że ma smak miłości, w którą chciałabym uwierzyć. Tak słodkie, że dają je w szczególnych tylko okazjach...
Doświadczenie Jego miłości(jedynej, w którą wierzę, bo On jest niezachwialny) jest zbyt silne, żeby o nim mówić. A jednak przyszedł do mnie, choć było zamknięte i to nie "z obawy przed Żydami".
Muszę pokonać tego lenia, który siedzi we mnie i te słabości, które odciągają od kroczenia do przodu. Bo do tyłu już nie chcę.