Letnie.
Jak zwykle jem przed monitorem. Tzn. przegryzam między przepisaniem. Chcę popić herbatą cytrynową, którą od niedawna lubię, ale nie jest słodzona. Idąc do kuchni przypominam sobie jedną ważną rzecz, którą miałam jeszcze zrobić do końca wakacji. Podskakuje na miejscu ze złości. Że zrobić i że ten koniec...no właśnie...jest trochę za blisko. Tymbardziej, że wieczór spędzony był z wakacyjnymi zdjęciami poprzednich 4 lat. Morze, plaża...może góry i jeziora, ja w kajaku, ja z uśmiechem. Żartobliwie myśląc podpowiadam sobie, że zaczynam od nowa. Że każdego dnia zaczynam niezdając sobie sprawy. A jutro...Jutro przwyiozą mi mój łosiemnastkowy prezent! Pałeczkę na mp3 z radiem i dyktafonem. I się cieszę jak dziecko. Choć muzyka już nie taka ważna jak kiedyś.