O wszystkim.
A o tym nie pisałam od 20 dni. Tzn. nie pisałam w ogóle. No a o czym? A o maturze. I tu wielgachny uśmiech na buzi. No bo ja naiwnie myślałam, że jeśli to będzie tak jak w 2 klasie, to będę miała tyle czasu, bo i godzin mniej i w ogóle. A tu tak, że hej. Temat maturalny to:Przedstaw autobiografię jako źródło inspiracji literackich na wybranych przykładach. Chociaż...tyle mi się podoba. I który ja mam zrobić tak, żeby był zapamiętany? No a poza tym-psychologia stosowana? Psychologia? Filologia polska edytorstwo? Historia? Czy MISH? Albo w ogóle co i gdzie? No i jeszcze co z angielskim? I kiedy ja wkuję historię? I jak będzie potem? Żadnych przedmiotów do których nawykłam? A no i gdzie się podzieje moja potrójna ławka? A i iść na studniówkę? Skąd kasę? A tak bym chciała robić zdjęcia...Całe życie kupę zdjęć i pisać...
A poza tym zakręciłam się. Nie poznają mnie. Rozumiesz, na ulicy ludzie mnie nie poznają. I zmieniłam "imaż". Skąd ja tylko wariuję kolorami, kolczykami, koralikami. Kupić buty, spodnie, swetr, bo zimno idzie. Jesienią pierwszy raz zapachniało jeszcze 5 września. Teraz to już...Kiedy idę ulicą wracając ze szkoły przypominają mi się czasy mojej pierwszej klasy. Chciałabym siebie spotkać. Ale wtedy porównywałabym się do innych. A to szkodzi.
No i...Babcia zachorowała raz. Na tyle, że erka... A mnie nie było i nie mogło być. Mama dzisiaj smutniejsza dzwoniła. A jej nie ma...
Ale nic. Grzeczne dziewczynki bywając niegrzecznymi zaciskają zęby, malując szminką uśmiech i idą wprzód. A kiedy nie mogą wtedy się modlą. Bo to dobry sposób jest. Bo Anioł, Tata...i dużo innych, tych już szczęśliwych na zawsze ludzi tam jest. Może kiedyś też tam przyjdę? Jak już zdam maturę i potem, kiedy osiągnę sukces, albo i nie, ale lepiej tak. I kiedy życie stwierdzi, że ma mnie już dość.