Zabierz to, co boli, by wróciło do mnie....
I co? Leży przede mną ten cholerny wniosek mający wreszcie zrobić ze mnie kogoś normalnego i z rodowodem. Mam napisać własny życiorys. Im więcej faktów pozytywnych tym lepiej. Nie wystarczy ta krew, która we mnie płynie. Minie jeszcze tydzień i wreszcie ro zrobię stając się tym samym dla urzędników na okres dwóch lat numerkiem. A później tak, nie, ewentualnie warunek.
I gdybym miała wymieniać problemy, które właśnie dzisiaj się najaskrawiły trochę bardziej-pewnie po to,żeby mnie postraszyć, to wyszłoby ich trochę za dużo.
Do piątku żyję nadzieją. Od następnego poniedziałku tęsknotą.
Myłam sobie twarz, kiedy przypomniał mi się słoneczny Lwów. Przyjacieskie opatulenie i bezpieczeństwo. Wyłapałam tam pewny stan ducha. Taki sam jak w Krakowie i jeszcze jednym mieście mojego żalu.
Chwytam się jako ratunku słów" Wszystko mogę w tym, Który mnie umacnia". Sprawdzę, czy tym razem wypłynę na powierzchnię.