Bez tytułu
Zupełna bezsilność. Mam wrażenie, że to wszystko się klei mnie. Nie potrafię wyjść i stanąć na własnych nogach, tylko ciągle na tych kolanach. Nie chcę już, żeby ktoś mi musiał pomagać. Jak się odwdzięczę? Nie chcę żeby moim majątkiem był uśmiech i słowa. Tym nic się nie osiągnie.
Wczoraj kiedy pisałam ten list zatęskniłam za czasami, kiedy wszyscy byliśmy rodziną. nic nie zwiastowalo tego, że nas tak porozrzuca. Było ciepło, bezpiecznie. U nich jak u mnie w domu. Nigdy nie chciałam od nich wychodzić. A zwłaszcza wieczorem, zimą. Pamietam ta droga wydawała mi sie taka daleka, a sama byłam już zupełnie senna. Wszystko było takie magiczne. Bardzo lubiłam jeść tam obiady, robiliśmy wojny poduchowo-ręcznikowe, lubiłam zostawać u nich na noc. I tez lubiłam jak do mnie przychodził. Póki byłam młodsza płakałam, że musi już iść. W naszym dużym mieszkaniu mogliśmy się bawić w chowanego, opowiadać sobie o wsyztskim, przeprowadzać eksperymenty, opalać się na balkonie. Póxniej, to były jedyne czasy, kiedy umiałam gotować. Olbrzymią radość sprawiał mi uśmiech na twarzy zaskoczonej zmęczonej Babci, która ...
A potem musiałam wyjechać. Całkiem nagle z nikim się nie pożegnawszy. 13letnie życie spakować do plecaka. Zacząc od nowa. Więc to dla mnie żadna nowość. Może wyzwanie czy będę potrafić znowu. A Kraków, bo tam są ka. i b jak byłam mała kiedyś i wszystko było zupełnie inne wtedy jakoś trafiłam na UJ i moim dziecięcym zupełnie wydumanym marzeniem było tam studiować.
Myślę sobie jeszcze, że ten cały pech mojego tamtego roku zaczął się w momencie, kiedy to miasto siłą ściągnęło mnie spowrotem. Burząc mój spokój i porządek przypominając o wszystkim i rozdrapując rany. Załuję, że kiedyś tak długo za nim tęskniłam. I potem musiałam tam wracać jeszcze 2 razy. Z każdym razem coraz gorzej, coraz bardziej przymusowo. W tym mieście mojego żalu mieszka moja Babcia, którą dzisiaj odprowadziłam na pociąg, która w chwili obecnej jeszcze nim jedzie. Która od zawsze jest dla mnie ważne. Dzięki której(jej dobrej) i tym gorszym ludziom, którzy mnie ranili jestem właśnie taka. I nie będę potrafić być zupełnie inną osobą. Nawet jeśli to jest łatwiejsze.
Dławią mnie łzy. Gdzieś sączy mnie ból. A na języku pytanie jak długo jeszcze. I dlaczego to wszystko ciągle dla mnie. Musi być chwila spokoju. Muszę naprawić moje zdrowie. Zawsze tak jest, że jakieś problemy mi się na nim odbijają i póxniej mam już podwójne kłopoty. Znów/cały czas/ tak bardzo się boję.