• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum 19 marca 2006

Niedziela.

Niedziele były postrzegane jako nudne i spokojne. No bo praktycznie do godziny 18 tak było i tym razem. O 18.20 z K. umówiona na dola na wspólnomszopójście. Nie było go. jak się okazało czekał na przystanku, a autobus zdążył ucicec. Bo K. zakwasy ma. No nic, że świadomością, że się spóźnimy staliśmy następne 11 minut na tym przestanku. Potem w autobusie chciałam się podzielić  tą wieścią z M. pisząc do niego esa, ale mi się znudziło. Potem szliśmy przez park ściażkami odrobinę po omacku. K. opowiadał trovchę o swojej klasie, którą miałam okazję poznać. Podzieliłam się z nim moim odkryciem, że najtańszym sposobem antykoncepcji jest bezpłodny mąż. Później K. się potknął-i jego zakwasy się odezwały. I trzeba było czekać aż odsapnie. Ale zdążyliśmy na przedczytaniem, bo jeszcze pieśni do Ducha były. I niefortunnie wybrałam ławkę, bo pani nie chciała się posunąć i trzeba było się gnieść. A jak patrzyłam z jakim namaszczeniem K. wstaje i siada, to było mi go szkoda, zresztą każdy kto miał powazne zakwasy to wie. A w kazaniu było o ptasim mleczku->bo najpierw się je czekoladę. Ale ogólnie to kazanie było o uczuciach. Jak wychodziliśmy z kościoła, to powiedziałam K. że dzisiaj jest dzień, kiedy go lubię najbardziej. Potem szliśmy na autobus opowiadalam mu, co zdarzyło się ostatnim czasem. trochę śmiesznie było. Potem na przystanku o wizualizacjach i m. in. o tym, że ja w windzie myję zęby, bo tam takie duuże lustro jest. A nieprawda, bo łazienkę mam stale wolną. Ale w ogóle taka wesoła się czułam i wolna. Potem poslziśmy na spacer dookoła osiedla w sumie gadając nawet trochę naprzemian. Bo ja opdobno nigdy nie chcę iść do domu. I kiedy my tak gadu-gadu, niedziela przecież kojarzyła się z telefonami od mamy. I kiedy ja chcę sprawdzić czy dzwoniła...okazuje się, że telefonu nie ma. To było już trzy godziny później.Taka panika z mojej strony. "K., ale pamiętasz, kiedy ja miałam ręce w kieszeni? Bo wtedy już były puste. Gdzie on może być?" No i sprawdzanie w autobusach. Z jednego wyskakiwaliśmy, to ja zdażyłam, ale K. trochę rękę przytrzasło(ale on nadal mnie lubi), później na następny przystanek przyjeżdża drugi autobus i ja iegiem, a on z tymi zakwasami za mną. No i sprawdzam czy jest. Nie ma. A taka dziewczyna się pyta czy szukam phona, a ja, że no tak. I miała go biletosprawdzaczka, a to był jej ostatni kurs. I mi oddała. I ja chyba jestem głupia, bo mam szczęście, ale nadal nie umiem w to uwierzyć. Fakt, że gubiłam go już dwa razy i znalazłam. Chyba św. Antoni mnie lubi. Potem jeszcze suzkaliśmy niegazowanej wody. I tak chodnikiemprzebiegła czarny kot. K. do mnie"Wierzysz w przesądy?" Ja;"Nie, ale M. zawsze przechodzi w takich sytuacjach pierwszy". Wracaliśmy już na dobre do domu, bo K. to mój sąsiad.  No i jako nagrodę za te wszytskie troski, pomyślałam, że Twist się przyda. On: ale caly czas mówiłaś o piwie. No i z tym Twistem w buzi-"wiesz, ale ja Cuie jednak lubię" I K. się zaksztusił. A ja w śmiech. I póxniej jeszcze było wciągaj, wciągaj. I kolejna wizualizacja. A teraz siedzę w domu, ręce już nie są przemarznięte. Uf...

I pomyśleć, że tej nocy cały sen, który pamietam to tango z Moulin Rouge El tango de Roxanne, i że budziłam się w nocy ze słowami tej pieśni, a tam taki zgiełk.

Ale pryznajmniej śmiesznie było.

I bliscy ludzie są jak ulubione gwiazdy. Kiedy znikają można poszukać następnej, ale to już nie będzie taka sama...

19 marca 2006   Komentarze (7)
Moje | Blogi