Gdyby on jeszcze nie z mojego pokoju wyszedł. Gdyby tak został na tym chodniku. Ja tam zbyt często nie chodzę, to mijedsce omijałabym z daleka. Przyszedł. Potem znowu. Zostawił mnie w moim pokoju, choć z niego go wyprowadziłam. Wróci jak dorośnie. Mam nie czekać. Ja mam nie czekać kiedy to tak blisko. Kiedy żadnej podróży w perspektywie, a za oknem słońce.
Co gorsze jest w tym wsyztskim to to, że nie wiem czy ja tak czuję, czy ja myślę, że tak czuję, a zasadniczo to zbyt wielka różnica.
To było wczoraj. Dziś zupełnie inaczej.
Wczoraj jeszcze msza i czuwanie. To było coś niesamowitego. Wciąż trwa.
No i rozmowy z przyjacielem. Dobre jest to, że umiem się przy nim śmiać.
Bo ja potrzebuję czasu na zaakceptowanie zmian.