Dziś wieczorem idąc do piekarni trafiłam do kościoła.Wybiegłam z domu nie potrafiąc dłużej siedzieć. Znalazłam ledwo zipiące baterie, odtwarzacz i słuchawki. I szłam. I weszłam do kościoła na mszę. I mówiłam sobie do Niego. W moim świecie mój szept zagłuszał ich śpiew. Potem chciałam już wyjść, ale jeżeli ja chcę Jego obecności 24h/dobę, to czemu nie zostać. Zostałam. Dali mi Go na ręce. Znowu nie upuściłam, znowu(ciągle) chcę z Nim iść.
-Prowadź mnie, wiesz? Ale co będzie, jeżeli wybierzesz mi drogę, która będzie inna, niż, którą chcę.
Ale Ty prowadź mnie, ja potem pomyślę. Czy bunt na pokładzie będzie.
A On tak blisko. A w Jego miłość w tym świecie uwierzyć tak łatwo. Ktoś kocha mnie za darmo, cały czas, bezinteresownie i jeszcze obiecuje mi pomoc.
-Prowadź mnie, wiesz.
"dłoń ucisz wyciągniętą
a świat ci podam
na dłoni" H.Poświatowska