• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum 23 maja 2006

Diwne, śmieszne, zmieszane.

Wczoraj i dziś miałam maturę z rosyjskiego. Wczoraj byłam trochę wypalona, dziś raczej wciąż pobudzona.
Wczoraj sama przed trzyosobową komisją, z M. czekającym na jakiś znak, że kończę, że mamy 45 minut wolnego.
Pisałam, sprawdzałam arkusze, pobierałam odnosiłam, nie stresowałam się.
Ale byłam bardzo zmęczona.
Dziś dla odmiany miałam w innej skzole i na 13. W wyniku pomyłki półgodziny przed maturą byłam w gabinecie dyrektorki u ktorej na pewno nie można zdać tej matury, a moja okazała się na drugim końcu miasta.
Wcześniej M. spóźnił się na przystanek, jechałam sama, ledwo zdążyłam wysiąść z autobusu, dzwonili z mojej szkoły, że przecież mam angielski, a mnie nie ma.
Pamiętam moemnt pierwszej załamki. Zadzwoniła przyjaciółka, chciało mi się płakać z bezsilności: -Kuźwa, ale rozumiesz, ja jestem w tej szkole. Ale ja pierdziele. Ja mam być w tamtej. I to wszytsko płaczliwym tonem. Wyczówam w tym teraz już komizm sytuacyjny.
Pierwsyz raz miałam palącą potrzebę taxówki, ale żadnej nie było. Za 18 minut matura wyjechałam z tego osiedla. Za 8 matura wbiegłam do następnego tramwaju. Rozglądam się, pytam się czemu nie jedzie. Dzwoni M. mówi, gdzie mam wysiąść.
Był na głośnomówiącym, pyta się, który to tramwaj, ja że nie wiem, a ludzie obok, że 9.
Potem był! Wsiadł dwa przystanki później i przytuliłam się, a łzy popłynęły cichutko.
Potem była S. i zaczęliśmy biec w kierunku szkoły, a ja jej relacjonowałam ubogacając słownictwem nie uważanym za ubogacające.
Kiedy już wbiegłam do drugiego sekretariatu przepraszając za spóźnienie, okazało się, że to nie ten! M. wpdła na pomysł zdobycia numeru tej szkoły, kiedyjuż biegliśmy w jej kierunku. Zadzwoniłam. Dyrektorka: -Gdzie jesteś?
- Mijam jakiś kościół, kurde, i nie wiem ile jeszcze mi zostało.
- Nie śpiesz się, podalam godzinę wcześniej...
Na początku nie uwierzyłam własnym uszom. Zwolniliśmy, dotarliśmy. Byłam.
Weszłam, zestaw był w sumie, prosty. Ale -Egzaminatorka do mnie, że mówię do niej w trzech językach. A ja nie umiem słów, mówię nie na temat. Wychodzę, wpadam do M. i mówię, że wątpię czy zdałam.
Ogłoszenie wyników.
Masz 18 punktów. Pytam się czy na pewno, nie wierzę. Wychodzę, zaśmiewam się jak głupia. Mówię mu, cieszy się. Mówi, że nie wytrzymałby presji.
To nic, po prostu istniało prawdopodobieństwo, że mogłam nie mieć zaliczonych dwóch ustnych.
Jem kanapkę zrobioną przez jego mamę.
Idziemy do mnie do szkoły, to jest już czwarty sekretariat w którym jestem. Na szczęście,znajome twarze.
Myślę, że taką maturę się pamięta.
Na szkolnym korytarzu zdejmuje buty, trzymam jeden i drugi w rękach, stoję na posadzce, staję na palce i spotykam usta M.
Potem park, nasza ulubiona droga, tamto miejsce.
Potem chcę z kimś porozmawiać, zapewnić dozę śmiechu, spotykam się z Przyjacielem. Lubię las. I chodzenie po nim. Potem jestem na siatkówce, wreszcie się wyżywam, zepsuję sobie palec, wracam do domu, ziewam po drodze, wreszcie spada poziom adrenaliny, jem kolację, piszę to słowa, za chwilę idę spać. Jutro ostatnia matura.
Bo póki jest się młodym trzeba kolekcjonować wspomnienia
Jutro jadę szukać pracy. O!
23 maja 2006   Komentarze (11)
Moje | Blogi