W biegu.
We wtorek rano znowu wstałam wcześniej, bo trzeba te CV po drukować itd. Białą bluzkę spakowałam do plecaka, tak samo i buty i pojechałam rozdawać ulotki. Po drodze opowiedziałam moje plany i dylematy, które miasto wybrać M i wyszło na to, że to, w którym on mieszka. Tymbardziej, że chciałam jeszcze wpasć do niego do domu ściągnąć niektóre pliki z komputera. My nieszczęśni ulotkowicze, mile dogadujemy się ze sobą, opowiadamy o różnych ciekawostkach, więc czas mija szybko. W ostatniej godzinie rozdawania, wcześniej miałam dwie przerwy kanapkowe z M., więc w tej ostatniej godzinie trafił się znajomek, który chętnie rozdawał za mnie moje papierki. a ja w tym czasie przebrałam się w MacDonaldzie w swoje prawie odświętne ciuchy. A później oni byli mile zdziwieni, co mi sprawiło przyjemność.
I kiedy tak spóźnialiśmy się na ową rozmowę, wszystko było w biegu, itd, w końcu trafiliśmy. Nawet był ten taki koleś, co obserwuje ludzi. Praca z opisu podobała mi się bardzo, zapewniali szkolenie, już chciałam ją dostać, a nie czekać do wtorku.
Potem byliśmy u M. Jedliśmy razem zupę, graliśmy na gitarze, potem wróciła jego rodzina. No i jego brat powiedział mi, że w tej firmie na pewno będzie chodzić o akwizycję. I się delikatnie mówiąc rozczarowałam.
Ale ja lubię życie w biegu, więc do mojego pokoju znowu przyszłam tylko spać.
Nie lubię tej letniej duszności, ale pęknie było jak o godiznie 3 wpadł lekki wietrzyk do mojego pokoju i pozwolił mi zasnąć jeszcze mocniej bez przeszkód.
Tak, studia humanistyczne, tlyko ciągle świtają mi nowe kierunki i pojawiają się nowe gwiazdy.
Będzie ciekawie.
Już wylatuję z domu. A.