W środku.
Od miesiąca jestem w związku na odległość. I po odjedzie M. ostatnio wzięła mnie ochota na zastanawianie się. I długo nie trzeba było szukać aż w głowie zaświtało zdanie, że ja dokładnie od półżycia stale mam kogoś z bliskich na odległość. Zaczynało się od podstawowych elementów rodziny, potem przyjaciół. Potem chwila stabilności i zostaję sama. Może nie dokładnie, w tamtym roku był M. i S. i bliższe takie grono obok. W tym roku przeszłam samą siebie-do wszystkich mam daleko. I to daleko nie tylko w sensie km, bo jak tylko mogę staram się je pokonywać, tylko w takim głębszym znaczeniu.
Strasznie bolą mnie plecy. Jakby sygnalizując istnienie tamtych palców, jakby prosząc się na nowo ciągle o dotyk.
Dziś znowu wyjeżdżam. Jak usłyszałam: obowiązki?-to brzmi poważnie. Jestem przygotowana, żeby doprowadzić rzecz do końca. Chciałabym, żeby mi się udało. Niestety, tym razem nic nie zależy ode mnie. Więc martwię się.
Od 3 dni nic nie jem, znowu maleję. Przypadkiem odkryłam, że schudłam ok.5 kg.Starałam się, żeby mnie było więcej. Zawsze, kiedy zapominam jeść, kiedy nie mam siły, kiedy nie jem, bo w środku zżera mnie strach i niepewność, kiedy się martwię(jest czym), to potem czepia się mnie jakiś choróbsko. I ja solennie sobie obiecuję, że to już ostatni raz, że kwestia żywienia jest b. ważna. Ale jak tu się żywić, skoro ja nie umiem gotować? Nie jeżdżę do domów, nic nie przewożę, nie mam czasu, mam tylko zmartwienia
Wczoraj jadąc autobusem, musiałam się powstrzymywać, żeby nie przejawić objawów płaczu( bo płakać nie umiem). To było wtedy, kiedy przeczytałam ten wiersz.
Boże czemu mi tyle dajesz
czym zasłużyłem
Boże czemu mi tyle odbierasz
czym zasłużyłem K. Pieczyński
Wrócę we wtorkowy wieczór. Bardzo chcę radości.