• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003

Archiwum 14 listopada 2006

"Nam strzelać nie kazano"

Droga na tamtą stronę rzeczywistości upłynęła bardzo szybko. Bywały momenty, kiedy podobała mi się ta atmosfera beztroski i głośnej muzyki w głośnikach i nocnie mijanych miast. I rozmowy- no, myślałam później trochę o tym. Najgorsze było to, że ciągle siebie prowadziłam na niechciane tematy, bo odłaniałam przypadkiem rzeczy, które mnie bolą. Przypadkiem-bo to następne pytania przywoływały te myśli, których nie chciałam. Ale potem było fajnie. I atmosfera taka już śpiąca, kiedy była, ale i tak wiedziałam, że z dobrym kierowcą jadę.

I choć potem nie miało mnie spotkać nic złego, to trafiła mi się rzecz, z gatunku tych, które się przytrafiają tylko mi. Zaowocowało to strachem, na szczęście, bezpodstawnym.

Sedno wyprawy miało miejsce w poniedziałek.

Przywitał mnie pocałunkiem Judasza. Ot, skurwysyn jeden. Zachowywałam się jakby sprawa nie dotyczyła mnie. Można to porównać do pojedynku na szpady, bo choć on spodziewał się, że jegoż słowa będę jeść mu z ręki, to wywodziłam go z siebie jegoż własnymi słowami. Tu się spisałam. Nie, ja spodziewam się jego zemsty, bo to człowiek innego pokroju niż ja. Co jest dziwne. Nie żywię do niego urazy, niech idzie swoją drogą. Niech nie rzuca we mnie nienawiścią, to ja w niego nie będę ironią, niech nie obraża, to się więcej nie spotkamy. Dwa spotkania na dziesiąciolecie to właśnie o te dwa za dużo.

Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca - bierzemy w rękę,

bo wojny są między ludźmi...

A potem msza. Spodobała mi sie bardzo, bo zdążyłam przemyśleć, przebrnąć, poukładać, nabrać sił życia i...zaufać.

Z krzyżem na drogę rozpoczęłam powrót. I jestem. Nie jadłam 18 godzin, spałam 4. Wróciłam.

Pierwsze, to telefon do Mamy. Że wróciłam nie na szczycie. Tęsknię za Małym. Zaczyna już mówić. Ach, żeby się we mnie wtulił!

Trochę mi jednak tak "nijako", że w stosunku do mnie-ja pokojowe dziewczę jestem-wyciągnięto artylerię tego typu.

14 listopada 2006   Komentarze (6)
Moje | Blogi