Mi.
Z przyemnych rzeczy-mile spędzone popołudnie. Znów coś odkryłam. Ale o tym później, już w całości
Kiedy biegiem człapałam (można tak, oj można) wieczornymi ulicami, to przypominałam sobie czasy, kiedy Mikołaj nie był taki, kiedy Mikołaj przychodził. Z niespodzianką. Kiedyś niespodzianka była duża, nie mieszcząca się pod poduszką i mnie obudziła. I zawołałam Mamę i Babcię. To były czasy. Kiedyś Mikołaja nie można było rozpoznać. Kiedyś prezent był w torbie Mamy. Przychodził i do moich dziecięcych łóżeczek i do dużych, najwygadniejszych, moich dwuosobowych. Dzisiaj nie przyszedł. Kiedyś Mikołaj czekał na mnie na klatce schodowej. Miał brodę na gumce i potem gumka odbiła się na policzkach. Przyniósł mi wtedy książkę. Tym Mikołajem był mój przyjaciel. Kiedyś śpiewało się piosenki, żeby Mikołaj szybciej przychodził. Chyba wiem, dlaczego nie przyszedł-nie ma śniegu... Tak, to dlatego, wcale nie dlatego, że do wszystkich mam daleko.
Nie rozczulaj się głupia. Mikołaj nie przychodzi do dojrzałych. Czasem, w nagrodę jakby, podsuwa im ciekawe pomysły i rozwiązania.. Znajdziesz je kiedyś.
Kiedyś miałam Misia. Nazywał się Mikołaj Robert Jakub Marek. Nauczyłam się wymawiać te imiona jednym tchem. Pewnej zimy uciekł.
Mikołaj...nie o to Cię prosiłam, nie tego oczekiwałam po telefonicznej rozmowie, Mikołaj...